0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Cała ta piętrowa historia to przykład wiarygodnościowego bankructwa ważnych instytucji państwa polskiego. Bo gdy

  • szefem instytucji, która ma kontrolować prawidłowość finansów państwa, jest człowiek objęty śledztwem ws. jego własnego majątku,
  • a służby, które mają ścigać przestępców, nadzoruje człowiek, który tylko dzięki ułaskawieniu uniknął prawomocnego wyroku sądowego w sprawie o przekroczenie uprawnień,

ciężko połapać się, kto jest jest "dobry", a kto "zły". I trudno ocenić, czy w obecnej sytuacji w ogóle można ufać ustaleniom niezwykle ważnej kontroli NIK ws. organizacji wyborów korespondencyjnych. I wierzyć w uczciwość i niezawisłość działań CBA w sprawie majątku Mariana Banasia.

Przeczytaj także:

Tekst publikujemy w naszym cyklu „Widzę to tak” – od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.

Banaś: to państwo policyjne

W środę, 28 kwietnia 2021, Centralne Biuro Antykorupcyjne przeszukuje dom Jakuba Banasia - syna prezesa NIK.

Dzień później Marian Banaś występuje przed kamerami, z oświadczeniem w sprawie akcji Biura. „To przypomina mi czasy bolszewickie, kiedy po ogłoszeniu stanu wojennego, za to, że byłem patriotą wiernym Polsce i Solidarności, zostałem aresztowany i skazany na 4 lata więzienia” – mówi. „Dzisiaj, w rzekomo wolnej i niepodległej Polsce, obecna władza robi to samo.

Kto się z nią nie zgadza, na podstawie pomówień, może być aresztowany i skazany. To w czystej postaci państwo policyjne, którym rządzą służby, a nie premier, prezydent czy parlament” - oskarża.

NIK pod swoimi rządami Banaś przedstawia w oświadczeniu jako „jedyną niezależną instytucję, na którą nie ma wpływu władza rządząca i żadna partia polityczna”. Przekonuje, że on i jego syn są od przeszło roku „inwigilowani i represjonowani”, bo władza chce go „zmusić do rezygnacji z pełnienia funkcji prezesa NIK i zmiany wyników zakończonych oraz prowadzonych kontroli”.

Według Banasia przeszukanie w domu jego syna ma związek z tym, że dwa dni wcześniej Onet ujawnił fragmenty wyników kontroli NIK ws. wyborów korespondencyjnych, a sama Izba dzień przed akcją CBA zapowiedziała, że 18 maja opublikuje pełny raport pokontrolny.

Na zbieżność zdarzeń wskazują w kolejnych dniach także liczni dziennikarze i politycy. Media dodają, że szefową Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, która prowadzi śledztwo w sprawie Banasia, jest Elżbieta Pieniążek, która za poprzednich rządów PiS, gdy szefem CBA był Mariusz Kamiński, pracowała w białostockiej delegaturze tej służby, dochodząc do funkcji naczelniczki wydziału.

Według Onetu, Pieniążek jest "zaufaną" Kamińskiego w prokuraturze.

Sam Kamiński, który za przekroczenie uprawnień szefa CBA w związku z tzw. aferą gruntową, został w 2015 roku nieprawomocnie skazany na 3 lata więzienia i 10-letni zakaz pełnienia publicznych stanowisk, a następnie został ułaskawiony przez prezydenta, jest dziś szefem MSWiA.

Nadzoruje wszystkie służby - także CBA, które prowadzi czynności w sprawie Banasia.

Śledztwo w sprawie majątku

Podczas czwartkowego briefingu dla mediów, Banaś mówił o "prowokacjach i fałszerstwach" służb w jego sprawie. Ale czy faktycznie działania CBA wobec niego i jego syna nie mają żadnych podstaw?

Jak informowała Prokuratura Regionalna w Białymstoku, czynności CBA w domu Banasia jr. związane były ze śledztwem, prowadzonym od 2019 roku, dotyczącym nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Mariana Banasia.

Jak pisaliśmy w 2019 roku należąca do niego kamienica była przez wiele lat bazą dla biznesów jego syna.

W lutym 2020 roku, w ramach tego samego postępowania CBA przeszukało mieszkania szefa NIK, jego córki i syna. Rewizję przeprowadzono również w hotelowym pokoju Jakuba Banasia.

W esemesie do dziennikarza Onetu syn szefa NIK pisał wówczas: "Zatrzymało mnie CBA. Zaraz wezmą telefon". Ostatecznie okazało się, że nie został zatrzymany.

Jak wynika z nakazu, który był podstawą środowego przeszukania w domu Banasia jr., poprzednio agentom nie udało się zabezpieczyć wszystkich materiałów niezbędnych do zakończenia postępowania, m.in. dokumentów związanych z uzyskaniem "dofinansowania i wsparcia ze środków publicznych” na renowację kamienicy, której właścicielem był Banaś. To, że takie dotacje przyznano ujawniliśmy w październiku 2019 roku.

Cała sprawa związana z majątkiem Mariana Banasia zaczęła się jeszcze w czasie, gdy był on ministrem finansów w rządzie PiS. Podlegający mu pracownicy Krajowej Administracji Skarbowej zwrócili wówczas uwagę na niejasności w jego oświadczeniach majątkowych. To właśnie oni mieli według portalu tvn24.pl, powiadomić o swoich wątpliwościach CBA. W listopadzie 2018 roku Biuro zaczęło czynności przedkontrolne w tej sprawie, a w kwietniu 2019 – kontrolę.

Nie zważając na to, że kontrola CBA nie została zakończona, 30 sierpnia 2019 roku posłowie Zjednoczonej Prawicy wybrali Mariana Banasia na prezesa NIK.

Niespełna miesiąc później „Superwizjer” TVN ujawnił, że w kamienicy Banasia działa hotelik z pokojami na godziny, prowadzony przez ludzi związanych ze światem przestępczym. Przypomniano wówczas również wątpliwości związane z oświadczeniami majątkowymi szefa NIK.

Wkrótce potem CBA zakończyło swoją kontrolę. I skierowało do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Banasia.

Według Biura, jeszcze jako członek rządu PiS, składał on „nieprawdziwe oświadczenia majątkowe, zatajał faktyczny stan majątku i miał nieudokumentowane źródła dochodu”.

Zawiadomienia w tej sprawie złożyli również Generalny Inspektor Informacji Finansowej oraz grupa posłów opozycji. Na tej podstawie, na początku grudnia 2019 roku Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo.

PiS, który po emisji reportażu „Superwizjera” i kolejnych doniesieniach innych mediów jeszcze bronił Banasia, po ustaleniach CBA zażądał od niego rezygnacji z funkcji szefa NIK. Banaś oświadczył wówczas, że był gotów zrezygnować, ale ponieważ stał się przedmiotem brutalnej gry politycznej wewnątrz PiS, nie poda się do dymisji.

Od jakiegoś czasu Jakub Banaś - który jest społecznym doradcą ojca w NIK i ma wpływ na politykę kadrową i medialną tej instytucji - opowiada dziennikarzom, że ma zostać zatrzymany.

Według doniesień mediów, to pogłoski o planowanym zatrzymaniu syna spowodowały, że w wywiadzie dla businessinsider.pl Marian Banaś zapowiedział kontrole, które mogą być kłopotliwe dla PiS i związanych z nim ludzi. Mają one dotyczyć m.in. Orlenu, SKOKów, GetBacku i CBA. W PiS wywiad został odebrany jako groźba.

Kontrola w sprawie wyborów

Marian Banaś w swoim oświadczeniu dla mediów właściwie wprost mówił, że działania CBA wobec jego syna są elementem presji na niego związanej z prowadzoną przez NIK kontrolą dot. organizacji wyborów korespondencyjnych w 2020 roku.

Według dziennikarza Onetu - Andrzeja Stankiewicza, mogło to działać także w drugą stronę. W rozmowie z TVN24 dziennikarz mówił, że NIK odwlekał ogłoszenie wyników kontroli i że mogło to być elementem gry Banasia z PiS. Przekonywał, że jego portal, publikując wyniki kontroli, uciął te zakulisowe rozgrywki.

Czy to, że wokół kontroli w sprawie wyborów toczy się jakaś gra, przekreśla ustalenia NIK i sprawia, że są niewiarygodne? Na pewno nie w całości. Bo znów: większość rzeczy, o których piszą kontrolerzy, była już wcześniej publicznie znana (tak jak znane były zarzuty wobec Banasia, zanim zajęło się nimi CBA).

OKO.press już w kwietniu 2020 roku wskazywało, że szef i wiceszef rządu lub upoważnieni przez nich urzędnicy, bez podstawy prawnej:

  • zatwierdzili nowy wzór karty do głosowania w wyborach prezydenckich 2020,
  • zlecili Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych druk kart wyborczych do głosowania korespondencyjnego
  • i polecili Poczcie Polskiej podjąć przygotowania do dystrybucji pakietów do głosowania korespondencyjnego.

Minister Jacek Sasin przekonywał wówczas w mediach, że druk kart zlecono „na podstawie decyzji pana premiera wydanej w oparciu o ustawę antycovidową”.

Ale OKO.press pisało, że w tej ustawie nie ma żadnego przepisu, który dawałby premierowi prawo lub nakładał na niego obowiązek angażowania się w organizację wyborów. A w dodatku ustawa weszła w życie 2 dni po pismach Morawieckiego, w których nakazywał on PWPW i Poczcie podjęcie działań związanych z wyborami.

Nasi Czytelnicy, w oparciu o naszą publikację pisali wówczas wnioski do NIK, by skontrolowała działania rządu w tej sprawie.

We wrześniu 2020 decyzję premiera o zleceniu Poczcie Polskiej przygotowania wyborów unieważnił Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Uznał, że polecenie nie miało żadnej podstawy prawnej i rażąco naruszało prawo.

Co w dokumentach z kontroli NIK jest więc nowe i nieznane dotąd opinii publicznej? Przede wszystkim informacje dotyczące ekspertyz prawnych, jakimi dysponował wówczas rząd.

Jak ujawnił Onet, "już 13 kwietnia 2020 r. kancelaria premiera dysponowała analizami dwóch kluczowych rządowych ośrodków prawnych, które stwierdzały wprost, że szef rządu nie może podpisać decyzji o organizacji tzw. wyborów kopertowych, bo narazi się na poważne konsekwencje polityczne, prawne, a nawet finansowe".

Mimo ostrzeżeń prawników, premier Morawiecki 16 kwietnia 2020 roku wydał Poczcie Polskiej pisemne polecenie dotyczące organizacji wyborów.

Kilka tygodni później, gdy było już przesądzone, że wybory korespondencyjne się nie odbędą, na polecenie premiera, zlecono przygotowanie kilku dodatkowych opinii prawnych. Tym razem pięciu zewnętrznych ekspertów dowodziło, że Morawiecki mógł wydać polecenie Poczcie Polskiej.

Te opinie wysadził jednak w powietrze WSA w Warszawie, który, we wspomnianym wcześniej wyroku z września 2020, uznał decyzję premiera za nieważną.

Dzięki ustaleniom NIK, jeśli premier Morawiecki kiedykolwiek stanie za organizację wyborów korespondencyjnych przed sądem lub Trybunałem Stanu, nie będzie mógł się tłumaczyć, że nie wiedział, że działa bez podstawy prawnej.

Według zapowiedzi NIK, pełną treść raportu z kontroli poznamy 18 maja. Nie wiadomo, czy na jego ostateczny kształt ma lub będzie miała wpływ wojna pomiędzy Marianem Banasiem a PiS. Tak jak nie wiadomo, czy działania służb i prokuratury w sprawie majątku Banasia nie są i nie będą uzależniane od tego, czym zajmuje się NIK.

Pewne jest jedno: że sprawa odpowiedzialności premiera za organizację wyborów korespondencyjnych i sprawa majątku prezesa NIK, dla dobra nas wszystkich, powinny zostać wyjaśnione.

;
Na zdjęciu Bianka Mikołajewska
Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze