0:000:00

0:00

23 lutego 2019 wysłałem do rektora Uniwersytetu Mikołajka Kopernika prośbę o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec prof. Jacka Bartyzela, dawnego opozycjonisty, a obecnie profesora na UMK. Prof. Bartyzel opublikował na Facebooku wpis o jednoznacznie antysemickiej treści.

Dlaczego wpis jest antysemicki? Prof. Bartyzel pisał o Żydach, że:

* „nienawidzą nas i opluwają”;

* są „plemieniem żmijowym, pełnym pychy, jadu i złości” (jest to zniekształcony cytat z ewangelii);

* „nie są zdolni do okazywania wdzięczności, uważają natomiast, że wszystko im się należy”.

Profesor nie tylko wykorzystał antysemickie stereotypy (pycha, nieuczciwość, nieumiejętność okazywania wdzięczności), ale też przypisał te cechy Żydom w ogóle – tylko z tego powodu, że są Żydami. Wyraził to pogląd antysemicki w czystej postaci, rodem z przedwojennej endeckiej lub nazistowskiej prasy.

Kiedy minister spraw zagranicznych Izraela Izrael Katz powiedział w marcu 2019 roku – cytując innego izraelskiego polityka – że „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”, rząd RP się oburzył i oskarżył Katza o rasizm. Wpis prof. Bartyzela należy do dokładnie tej samej kategorii, co skandaliczna wypowiedź Katza. Wpisuje się też w długą i bardzo bogatą tradycję polskiego antysemityzmu.

W OKO.press pisałem o tej sprawie wielokrotnie — m.in. publikując dokument z obszernym uzasadnieniem mojego wniosku, napisanym na prośbę rzecznika dyscyplinarnego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Dr Przemysław Witkowski, politolog i publicysta specjalizujący się m.in. w badaniu polskiej skrajnej prawicy, opisał także w naszym portalu obszerny dorobek publicystyczny prof. Bartyzela i jego drogę ideową — od członka opozycji antykomunistycznej do ideologa radykalnej prawicy. O Jacku Jaśkowiaku pisał „protektor dewiantów”, o Pawle Adamowiczu: „lokalny kacyk”, o Rafale Trzaskowskim: „kompletne zero umysłowe”. O Stanach Zjednoczonych: „Usrael” — to tylko drobne próbki publicystycznej twórczości naukowca z Torunia.

Prokurator: to tylko opinia

Co działo się dalej? Rzecznik dyscyplinarny UMK zarekomendował rektorowi złożenie zawiadomienia do prokuratury w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa przez prof. Bartyzela. Rektor przychylił się do tego wniosku. W międzyczasie sam zainteresowany pracowicie czyścił swoją publiczną stronę na Facebooku z ryzykownych wypowiedzi (co już samo w sobie można uznać za korzyść dla debaty publicznej).

18 czerwca toruński portal „Nowości — Dziennik Toruński” poinformował o epilogu postępowania w prokuraturze.

Prokuratura uznała, że wpis nie zawierał antysemickich treści.

„W naszej ocenie publikacja na prywatnym profilu stanowiła dozwoloną prawem krytykę, była komentarzem do aktualnych wydarzeń”, mówił toruńskiemu portalowi prokurator Krzysztof Lipiński, pełniący obowiązki zastępcy Prokuratora Rejonowego Toruń Centrum-Zachód. „Co do treści wpisu jego intencją, jak stwierdził, było wyrażenie oburzenia na wypowiedzi, a nie obrażenie kogokolwiek” — usłyszeli toruńscy dziennikarze w prokuraturze.

Sam profesor zaś „miał przekonywać, że publikacji dokonał na prywatnym profilu, nie zdając sobie sprawy z zasięgu wpisu”.

Reszty uzasadnienia prokuratury nie znamy, chociaż chętnie byśmy je poznali (i będziemy się o to starać). Toruński portal przypomniał, że na jego prośbę opinię o wpisie prof. Bartyzela wydał dyrektor Centrum Badań nad Uprzedzeniami, psycholog społeczny prof. Michał Bilewicz, uznając ją za przykład „antysemityzmu spiskowego”.

„Wypowiedź profesora Bartyzela jest klasycznym przykładem myślenia esencjalistycznego, w którym całości jakiejś grupy etnicznej przypisywane są wspólne cechy i intencje, wrogie wobec grupy własnej. Ten typ myślenia, od lat badany przez psychologów zajmujących się stereotypizacją, jest charakterystyczny dla tzw. antysemityzmu spiskowego”

— pisał prof. Bilewicz.

Innych już karano

Postępowanie dyscyplinarne na uczelni nie jest formalnie związane z postępowaniem prokuratorskim. Nie wiadomo jeszcze, jaką decyzję podejmie uczelnia.

Przypomnijmy, że karanie za mowę nienawiści to demokratyczny, europejski standard.

Polski ustawodawca nie posługuje się terminem „mowy nienawiści”, niemniej polski kodeks karny przewiduje penalizację tego rodzaju zachowań:

  • nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych, lub ze względu na bezwyznaniowość (art. 256 kk);
  • publiczna zniewaga grupy ludności lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności etnicznej, rasowej, wyznaniowej, lub z powodu bezwyznaniowości, naruszanie nietykalności cielesnej z tych samych powodów (art. 257 kk).

Polski wymiar sprawiedliwości karał już za mowę nienawiści, w tym za propagowanie jej w internecie, chociaż robił to rzadko i nieprzesadnie energicznie. Oto przykłady (zaczerpnięte z artykułu Dominiki Sitnickiej w OKO.press):

Piotr R. brał 18 listopada 2015 roku udział w antyimigranckiej manifestacji ONR, podczas której spalił kukłę Żyda. W 2017 roku został skazany na 3 miesiące więzienia za nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym.

Piotr R. jednak nie daje za wygraną. W styczniu 2019 roku w rocznicę wyzwolenia Auschwitz zorganizował „marsz godności” upamiętniający polskie ofiary nazizmu. Pisaliśmy o tym m.in. w tekście: „Pokażcie napletek”. Tak narodowcy antysemity Rybaka czcili rocznicę wyzwolenia Auschwitz. W poniedziałek 25 marca prokuratura oświęcimska postawiła Piotrowi R. zarzut nawoływania do nienawiści z art. 256. Chodziło między innymi o okrzyki: „Czas walczyć z żydostwem i uwolnić od niego Polskę!”.

W 2016 Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał za nawoływanie do nienawiści pracownika Straży Granicznej, który pisał w internecie o Czeczenach „pasożytnicze ścierwa”.

W lutym 2019 wyrok za nawoływanie do nienawiści usłyszał w Sądzie Okręgowym w Częstochowie 53-letni Marek P. Mężczyzna na Facebooku namawiał do burzenia meczetów, publikował memy zachęcające do strzelania do muzułmanów.

Korzyści?

Nawet jeśli prof. Bartyzel nie poniesie żadnej kary dyscyplinarnej na uczelni, interwencja w jego sprawie przyniosła już wymierne korzyści.

Po pierwsze — wpis prof. Bartyzela zniknął z Facebooka. Wiele innych wpisów profesora też.

Po drugie — prof. Bartyzel nauczył się, jak działa Facebook. Przed prokuratorem tłumaczył się, że tego nie wiedział — nie wiedział, że publiczny wpis ma większy zasięg od artykułu w niejednej gazecie. Prawdopodobnie od tej pory będzie nieco rozważniej posługiwał się mediami społecznościowymi.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze