Jeśli wygra Andrzej Duda, PiS dokończy przejmowanie kontroli nad sądami. Zostaną powołane nowe sądy powszechne, co pozwoli władzy na niespotykaną dotąd weryfikację wszystkich sędziów w Polsce. Wielu niezależnych sędziów wyleci z zawodu
W kampanii prezydenckiej mało się mówi o praworządności i o tym, jak PiS etapami przejmuje kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości. A jeśli wybory wygra Andrzej Duda, to los niezależnego sądownictwa w Polsce wydaje się przesądzony. Bo plany Zbigniewa Ziobry aprobuje szef PiS Jarosław Kaczyński.
W czwartek 9 lipca w Radiu Maryja Kaczyński w długim wywiadzie mówił o sądach, że są ostatnim "bastionem". Mówił, że zmiana sądów jest warunkiem, by Polska mogła się rozwijać i być sprawiedliwa. W czwartek o konieczności dokończenia reformy sądów mówi też kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda.
To będzie ostatni etap przejmowania kontroli nad wymiarem sprawiedliwości.
Przez ostatnie kilka lat PiS krok po kroku przejmował kolejne instytucje wymiaru sprawiedliwości. Zaraz po wyborach w 2015 zaczął od przejmowania Trybunału Konstytucyjnego. Dziś TK jest zdominowany przez sędziów wybranych przez PiS, a kierowany przez prezes Julię Przyłębską, która spotykała się w domu na obiadach z liderem obozu władzy Jarosławem Kaczyńskim.
Przejęcie TK było pierwszym etapem przejmowania kontroli. Trybunał jest ważny, bo bada zgodność przepisów ustaw z Konstytucją. Jego zneutralizowanie pozwoliło uchwalać PiS w Sejmie dowolne ustawy, nawet jeśli były sprzeczne z ustawą zasadniczą.
Po TK partia Jarosława Kaczyńskiego wzięła się za przejmowanie Krajowej Rady Sądownictwa, Sądu Najwyższego i wymianę prezesów i wiceprezesów w sądach powszechnych (czyli w sądach rejonowych, okręgowych i apelacyjnych). To był drugi etap.
Plan szybkiego przejęcia SN polegający na wysłaniu na emeryturę starszych sędziów i prezes SN Małgorzaty Gersdorf jednak się załamał, bo w 2017 w ich obronie obywatele wyszli na ulicę. PiS odpuścił szybkie przejęcie najważniejszego sądu w kraju, powołał w nim jednak dwie nowe Izby - Izbę Dyscyplinarną oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Obie obsadzono sędziami wybranymi przez nową KRS. Zaś na wymianę prezesa SN poczekano do końca kadencji Gersdorf.
PiS jednocześnie rozwiązał jednak starą, legalną KRS i w jej miejsce powołał nową, obsadzoną głównie sędziami, którzy poszli na współpracę z resortem Ziobry. KRS jest ważna, bo to ona decyduje o powołaniach na sędziego i sędziowskich awansach. I nowa KRS często daje awanse „swoim” sędziom.
Ponadto minister Zbigniew Ziobro wymienił na swoich prezesów i wiceprezesów sądów.
Dopiero w maju 2020 po zakończeniu kadencji prezes SN Małgorzaty Gersdorf obóz władzy powołał swojego nowego prezesa. Została nim Małgorzata Manowska, była zastępczyni ministra Ziobry, gdy ten był ministrem sprawiedliwości w 2007 roku.
Do pełni kontroli nad wymiarem sprawiedliwości PiS-owi brakuje bardziej spolegliwych sędziów, którzy będę wydawali akceptowalne przez władze wyroki.
Ostatnie lata i „dobra zmiana” w sądach skonsolidowały jednak środowisko sędziów w całej Polsce w obronie wolnych sądów. Sędziowie nie boją się ministra Ziobry i represji ze strony jego trzech rzeczników dyscyplinarnych: Piotra Schaba, Przemysława Radzika i Michała Lasoty. I twardo stają w obronie niezależności sądów, za co wytaczane są im dyscyplinarki.
Sędziów nie złamała nawet ustawa kagańcowa, w której wprowadzono dla nich drakońskie kary, m.in. za badanie legalności statusu nowych sędziów, powołanych przez nową KRS.
To wszystko mogą jednak zmienić plany ministerstwa sprawiedliwości związane ze zmianą struktury sądów powszechnych i ich reorganizacją.
Wynika z nich, że z obecnych trzech szczebli sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych miałby zostać dwa. Powstałyby nowe sądy regionalne, które przejęłyby dotychczasowe sądy okręgowe i apelacyjne oraz powstałyby nowe sądy okręgowe, zamiast obecnych rejonowych. Zrównano by też status sędziów - wszyscy byliby sędziami sądów powszechnych.
Reorganizacja sądów otworzy furtkę do weryfikacji wszystkich sędziów w Polsce. Będzie bowiem ona wiązać się z ponownym powołaniem ich na urząd sędziego albo do nowych sądów.
Jak wyglądała taka weryfikacja w wykonaniu obecnej władzy, było widać w prokuraturze. By pozbyć się doświadczonych prokuratorów, PiS zlikwidował Prokuraturę Generalną i prokuratury apelacyjne, czyli dwa najwyższe szczeble w prokuraturze.
W ich miejsce powołano prokuratury Krajową i Regionalne. Pozwoliło to na nowy nabór. W efekcie zabrakło w nich miejsca dla niezależnych prokuratorów oraz tych, którym obecna władza nie ufa. Zostali zdegradowani, często na najniższy szczebel, czyli do prokuratur rejonowych. Podobnie może być z sędziami.
Po co to wszystko? Robiąc reorganizację, jednym ruchem obecna władza może przejąć kontrolę nad sądami i zdecydować, kto będzie sądził. To sposób na pozbycie się z sądów niezależnych sędziów, którzy dziś bronią niezależności wymiaru sprawiedliwości i krytykują Zbigniewa Ziobrę.
Po reorganizacji niezależni sędziowie mogą dostać wybór: wcześniejsza emerytura lub pozostanie w sądach z dalszymi konsekwencjami. Te konsekwencje to degradacja na najniższy szczebel sądowy, wysłanie do sądu z dala od domu, a także postępowania dyscyplinarne. Może być też tak, że dla niepokornych sędziów po prostu zabraknie miejsca w nowych sądach i nie zostaną do nich w ogóle powołani. Czyli przestaną być sędziami, będą poza zawodem.
Wysyłanie do pracy z dala od domu obecna władza ćwiczy już dziś w prokuraturze. Sędziów zaś nęka się hurtowymi dyscyplinarkami wszczynanymi przez głównego rzecznika dyscyplinarnego, powołanego przez Zbigniewa Ziobrę. Ściganych przez rzecznika jest już blisko 80 niepokornych sędziów, ich listę opublikowaliśmy w OKO.press.
Jeśli PiS zrobi reorganizację, to dyscyplinarki zostaną dla najbardziej niepokornych sędziów, którzy do końca będą bronić niezależności. O tym, czym będzie reorganizacja, mówił w OKO.press były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski.
O takim planie na ostateczną rozprawę z niezależnymi sądami mówili najważniejsi politycy obecnej władzy. Jarosław Kaczyński mówił, że sądy to ostatnia barykada do zdobycia, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił o „bitwie” o sądy.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński plany powołania nowych sądów potwierdził w październiku 2019 przed wyborami do parlamentu. W Polsat News mówił tak:
„My, jeżeli tylko społeczeństwo nam zaufa, do tego wrócimy [reformy sądów-red.]. Mamy mocną podstawę. Artykuł 180, punkt 5, ustęp 5 Konstytucji, daje pełne prawo do przeprowadzenia takiej reformy. I my do tego artykułu będziemy nawiązywać, będziemy to prowadzić. Bez głębokiej reformy sądów, w ogóle naprawienie państwa jest bardzo trudne, bo to jest taka jakby ostatnia barykada, ostatni szczebel decyzyjny w bardzo wielu sprawach, i to nie tylko takich, które odnoszą się do spraw cywilnych, czy karnych, ale także administracyjnych”.
Powołanie się na artykuł 180 Konstytucji nie jest przypadkowe. Mówi on, że „że „w razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych wolno sędziego przenosić do innego sądu lub w stan spoczynku z pozostawieniem mu pełnego uposażenia”.
Plan reorganizacji sądów potwierdził też oficjalnie Zbigniew Ziobro w styczniu 2020 roku. W Radiu Maryja mówił tak:
„Chcielibyśmy zmniejszyć strukturę sądownictwa. Obecnie są sądy rejonowe, okręgowe, apelacyjne i Sąd Najwyższy. Po co aż tyle? To jest właśnie biurokracja. My chcielibyśmy tę strukturę spłaszczyć, żeby były trzy szczeble np. sądy okręgowe, apelacyjne i Sąd Najwyższy”.
Ziobro uderzył też w opozycję i niepokornych sędziów, którzy bronią niezależności wymiaru sprawiedliwości: „Druga strona chce storpedować, zablokować wszystko, co zaczęliśmy. Dlatego trwa ta bitwa. Dlatego totalna opozycja wspiera działania nadzwyczajnej kasty - części środowiska, która oprotestowuje zmiany (…) Polityczna gra wokół reformy sądownictwa będzie się toczyła nadal. Jestem jednak przekonany, że mimo obstrukcji Senatu uda nam się tę reformę dokończyć i będziemy mogli się zajmować innymi sprawami, a sądownictwo ruszy do przodu”.
Plany wielkiej reorganizacji sądów oficjalnie potwierdzono też na Konwencji Solidarnej Polski w lutym 2020. Ziobro zapowiadał wtedy, że dokończy „reformę” wymiaru sprawiedliwości: "Tego potrzebują Polacy: sprawiedliwych i szybko działających sądów. Damy radę wbrew totalnej opozycji, kodziarstwu na ulicy i nadzwyczajnej kaście. Mamy mandat, który dał nam zgodę na samodzielne utworzenie rządów. Jednym z głównych naszych celów jest reforma wymiaru sprawiedliwości i zrobimy to - zapewniał na konwencji Zbigniew Ziobro.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze