Niepodzielenie się wiedzą z organami ścigania o przestępstwach pedofilskich jest przestępstwem bez względu na datę zdobycia takiej wiedzy - stwierdził Sąd Najwyższy. To oznacza, że kilku biskupów może pójść do więzienia
Sąd Najwyższy wydał dziś uchwałę, interpretującą przepis kodeksu karnego, wyznaczający karę do trzech lat więzienia za niepowiadomienie organów ścigania o najcięższych przestępstwach. W lipcu 2017 roku do katalogu tych przestępstw dopisano niektóre przestępstwa seksualne, w tym pedofilskie. SN orzekł w dzisiejszej uchwale, że karze podlegają osoby, które nie zawiadomiły organów ścigania niezwłocznie po wejściu w życie nowelizacji z 2017 roku nawet jeśli o przestępstwie seksualnym dowiedziały się dużo wcześniej. Za milczenie o tego typu sprawach grozi do trzech lat więzienia.
”Niepoinformowanie o nich [przestępstwach — red.] organów ścigania niezwłocznie po wejściu w życie ustawy nowelizującej może utwierdzić u sprawców takich przestępstw poczucie pewnego rodzaju bezkarności i stworzyć realne niebezpieczeństwo kontynuowania przestępstw" - mówił sędzia Rafał Malarski w ustnych motywach orzeczenia cytowanych przez Polską Agencję Prasową.
"Sąd uznał też, że w tym przypadku nie jest łamany zakaz retroaktywności (prawo nie działa wstecz), ponieważ obowiązek zawiadomienia nie jest wcześniejszy, niż data wejścia w życie ustawy. Zgłoszenie przed 13 lipca 2017 r. było przecież obowiązkiem społecznym, jedynie jego zaniechanie nie było karalne" - napisała Komisja ds. Pedofilii w komunikacie komentującym orzeczenie.
Uchwała była odpowiedzią na pytania prawne zadane przez sądy z Kielc i Wrocławia, do których trafiły zażalenia od postanowień prokuratur, które umarzały albo nawet nie wszczynały postępowań, dotyczących tuszowania przestępstw pedofilskich księży przez biskupów. Zawiadomienia w tych sprawach składała tzw. państwowa Komisja ds. Pedofilii.
- To spektakularne orzeczenie Sądu Najwyższego jest głębokim ukłonem właśnie dla tych osób, które odważnie mówiły o swojej krzywdzie — powiedział PAP Błażej Kmieciak, przewodniczący Komisji.
Jeden z sądów, który zadał pytanie prawne Sądowi Najwyższemu, rozpatruje zażalenie od decyzji prokuratury w Kaliszu. Śledczy odmówili wszczęcia postępowania, argumentując, że choć osoba podejrzewana o niezawiadomienie o przestępstwie miała wiarygodną wiedzę na ten temat, zdobyła ją przed lipcem 2017, kiedy zmieniono przepisy. Z tego powodu według prokuratury nie może być ścigana za popełnienie przestępstwa.
Taką korzystną dla Kościoła interpretację przepisów przyjęła, wbrew opiniom wielu niezależnych karnistów, Prokuratura Krajowa nadzorowana przez Zbigniewa Ziobrę. Komisja ds. Pedofilii oficjalnie zwróciła się do niej o uchylenie decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie jednego z biskupów. 21 kwietnia 2021 roku Prokuratura Krajowa odpisała, że zgodnie z jej stanowiskiem “zarówno powzięcie wiadomości, jak i zaniechanie jej niezwłocznego przekazania organowi ścigania muszą zaistnieć po wprowadzeniu przez ustawodawcę sankcjonowanego obowiązku”, czyli po 13 lipca 2017.
Wobec dzisiejszej uchwały Sądu Najwyższego Prokuratura Krajowa będzie musiała zmienić swoje stanowisko. Uchwały SN są nadrzędne wobec opinii prawnych wydawanych przez PK. A to oznacza, że wielu biskupów oskarżanych o tuszowanie przestępstw pedofilskich musi liczyć się z karą więzienia.
Komisja ds. Pedofilii nie zdradziła, na kanwie których spraw Sąd Najwyższy wydał swoją uchwałę. Z jej raportu z 2021 roku wiemy jednak, że z własnej inicjatywy dwukrotnie powiadomiła prokuraturę o ukrywaniu przestępstw seksualnych przez zwierzchników księży.
Pierwsze zawiadomienie z marca 2021 roku dotyczyło biskupów Tadeusza Rakoczego (biskupa seniora diecezji bielsko-żywieckiej), Romana Pindla (obecnego biskupa diecezji bielsko-żywieckiej), Piotra Gregera i kard. Stanisława Dziwisza. Trzej pierwsi to hierarchowie z diecezji bielsko-żywieckiej: odpowiednio biskup emeryt, obecny ordynariusz i biskup pomocniczy. W maju 2021 Watykan zakazał Rakoczemu m.in. uczestniczenia w celebracjach publicznych. Najprawdopodobniej była to kara za zignorowanie zgłoszenia Janusza Szymika, wykorzystywanego seksualnie przez bielskiego księdza Jana Wodniaka w latach 1984-1989.
Drugie zawiadomienie komisji dotyczyło byłego metropolity gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia oraz byłego biskupa bydgoskiego Jana Tyrawy. Obaj zostali uznani przez Watykan za odpowiedzialnych za “zaniedbania” w sprawie przestępstw seksualnych.
Poza tym komisja przekazała prokuraturze 36 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa z art. 240 k.k. na podstawie zgłoszeń, które do niej wpłynęły. Nie wiemy, ile z nich dotyczyło biskupów.
Z pewnością należało do nich zgłoszenie Joanny Scheuring-Wielgus i Agaty Diduszko-Zyglewskiej. Na podstawie doniesień medialnych przygotowały listę 22 biskupów, którzy w różny sposób chronili sprawców przestępstw seksualnych.
Zagrożeni karą więzienia są więc kolejni biskupi.
Jak doniósł w czerwcu Onet, prokuratura krakowska bada, czy obowiązku powiadomienia organów ścigania o przestępstwach księży nie dopełnił kard. Stanisław Dziwisz. Sprawa dotyczy lat 2005-2012, gdy pełnił funkcję metropolity krakowskiego i jest związana z księdzem Stefanem D. Według reportażu TVN “Don Stanislao” ksiądz został oskarżony o molestowanie chłopca, a następnie kard. Dziwisz przeniósł go do innej parafii. Po emisji filmu zawiadomienie w sprawie kardynała złożyły polityczki Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus i Agata Diduszko-Zyglewska.
Wcześniej o możliwości tuszowania przestępstw pedofilskich przez kard. Dziwisza prokuraturę zawiadomił europoseł Wiosny Łukasz Kohut. Krakowska prokuratura okręgowa odmówiła jednak wszczęcia śledztwa. W uzasadnieniu napisała – zgodnie z ówczesnym stanowiskiem Prokuratury Krajowej – że kardynał “nie popełnił przestępstwa, ponieważ w latach 2006-2012, kiedy miał dowiedzieć się o ewentualnych czynach zarzucanych księżom, nie było obowiązku zawiadamiania policji lub prokuratury o tego typu przestępstwach”.
W tym przypadku kard. Dziwisz miał nie zawiadomić o wykorzystywaniu Janusza Szymika przez ks. Jana Wodniaka. W 2012 roku relację Szymika osobiście przedstawił kardynałowi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Stolica Apostolska badała tę sprawę, ale nie dopatrzyła się winy hierarchy.
Stanowisko Prokuratury Krajowej może też wpłynąć na toczące się śledztwo w sprawie łowickiego biskupa Andrzeja Dziuby.
Jak ujawniliśmy w OKO.press, od 2011 roku kuria łowicka prowadziła postępowania kanoniczne w sprawie księży Piotra S. i Jarosława W., oskarżanych o wykorzystywanie seksualne nastolatków, którzy nie ukończyli 15 lat. Wszczęcie postępowania kanonicznego oznacza, że biskupi sąd uznał oskarżenia za co najmniej prawdopodobne.
Biskup Dziuba nie powiadomił jednak o tych oskarżeniach prokuratury. Zrobił to jeden z pokrzywdzonych w 2019 roku, gdy przestał wierzyć, że doczeka się wyroku kościelnego sądu.
Co więcej, jak ujawniliśmy, we wrześniu 2017 prokuratura poinformowała kurię, że przyjęła zawiadomienie, według którego m.in. ks. Jarosław W. oglądał filmy pornograficzne z ministrantami. Śledztwo nie zostało wszczęte z powodu przedawnienia. Śledczy zalecili jednak biskupowi Dziubie przeprowadzenie wewnątrzkościelnego dochodzenia. Pouczyli go też o prawnym obowiązku zawiadamiania o przestępstwach seksualnych wobec małoletnich.
Biskup Dziuba został więc wprost poinformowany, że ks. Jarosław W. może być niebezpieczny i że o przestępstwach seksualnych podwładnych mu księży musi zawiadamiać prokuraturę pod groźbą więzienia. Tymczasem Dziuba nie tylko nie wszczął dochodzenia w sprawie księdza W., ale na dodatek mianował go proboszczem oraz katechetą w szkole podstawowej.
Dotychczas prokuratura przedstawiła zarzuty jedynie Piotrowi S., który decyzją Watykanu został wydalony z kapłaństwa. Sprawę ks. Jarosława W. i bp. Dziuby śledczy wciąż badają.
Kościół
Andrzej Dziuba
Stanisław Dziwisz
Abp Sławoj Leszek Głódź
komisja ds. pedofilii
pedofilia
pedofilia w Kościele
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze