0:000:00

0:00

Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że forsowane przez partię zmiany w polskim sądownictwie nie odbiegają od europejskiej normy. Rzekomo na Zachodzie politycy mają decydujący wpływ na powoływanie sędziów. To jeden z najczęstszych „przekazów dnia” posłów i posłanek PiS – przywołują go przy każdej możliwej okazji przy każdej okazji gotowych odpowiedzi na zarzuty ze strony opozycji i mediów.

Weto prezydenta powstrzymało - nie wiadomo, na jak długo - najbardziej rewolucyjne pomysły PiS: ustawy o KRS i Sądzie Najwyższym. W myśl pierwszej z ustaw, gwarantowana Konstytucją kadencja Krajowej Rady Sądownictwa miała zostać wygaszona, a na miejsce jej obecnych członków PiS chciał wybrać własnych zwykłą większością głosów. KRS stałby się z dnia na dzień de facto całkowicie zależny od jednej partii politycznej.

Z kolei ustawa o Sądzie Najwyższym pozwalała na odwołanie obecnego składu SN i zastąpienie go innym, wygodnym dla władzy. Z pakietu radykalnych zmian w sądownictwie Prezydent podpisał jedynie ustawę o sądach powszechnych, która również daje politykom - a konkretnie ministrowi sprawiedliwości - wpływ na obsadę kierownictwa sądów, co może mieć bardzo negatywny wpływ na ich niezależność.

Jednak PiS nie odpuszcza i utrzymuje, że będzie forsował cały pakiet zmian.

Chcemy również doprowadzić do tego, aby przede wszystkim była większa demokratyczna kontrola nad organami, instytucjami sprawiedliwości, tak jak jest to w wielu krajach zachodniej Europy.
Raczej fałsz. Polski rząd będzie bardziej kontrolował sądy.
Sygnały Dnia, radiowa Jedynka,26 lipca 2017

Sprawdzamy jak to jest urządzone na Zachodzie.

Niemcy: PiS wybiera wygodny przykład

Najczęściej przytaczany przez PiS przykład. W sieci krąży grafika, która ma dowodzić, że PiS idzie niemiecką drogą (co samo w sobie, wobec antyniemieckiej retoryki PiS, jest zabawne).

Faktycznie, Niemcy dali duże uprawnienia politykom. Tyle że właśnie za to niemiecki system jest krytykowany - bo jest nadmiernie upolityczniony i brak mu transparentności. A i tak wciąż daleko mu do tego, co proponuje PiS.

W Niemczech mamy sędziów na poziomie landów i sędziów federalnych. Landy powołują sędziów w różny sposób. W niektórych zajmują się tym komisje rekrutacyjne, do których należą parlamentarzyści i sędziowie wybierani przez samorząd sędziowski. Przywoływana przez ministerstwo Ziobry Saksonia jest jednym z 8 landów, w której nie ma takiej komisji - sędziowie są powoływani przez ministra sprawiedliwości na podstawie dokumentacji stażu, egzaminu i rozmów z kandydatem.

Przeczytaj także:

Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia podaje inny przykład: Badenii-Wirtembergii, gdzie w skład komisji wchodzi 6 parlamentarzystów, 8 sędziów, jeden prawnik – przedstawiciel departamentu sprawiedliwości oraz sam minister, który jednak pozbawiony jest prawa głosu.

W przypadku sądów federalnych sędziów również powołuje specjalna komisja. Tym razem w jej skład istotnie wchodzą wyłącznie politycy – 16 przedstawicieli parlamentu (skład odzwierciedla proporcje sił politycznych w Bundestagu) i 16 ministrów sprawiedliwości ze wszystkich landów. Środowisko sędziowskie nie jest jednak pozbawione wpływu na przebieg rekrutacji. Asystuje ono przy tym procesie za sprawą Presidialrat, prezydium danego sądu federalnego, które opiniuje kandydaturę - jego opinia nie jest wiążąca, lecz w praktyce jest nie do pomyślenia, aby została zignorowana. Ten tryb stosuje się przy wyborze sędziów do pięciu federalnych Sądów Najwyższych: administracyjnego, karnego, pracy, ubezpieczeń społecznych oraz patentowego. Sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybiera bezpośrednio Bundestag większością dwóch trzecich głosów.

Niemiecki system jest jednym z bardziej upolitycznionych w Europie. Jednak ze względu na długą tradycję, obecność opozycji w komisji rekrutacyjnej, opinię sędziów i dobry obyczaj, który nie pozwala wybrać kandydata pozbawionego doświadczenia i kompetencji, wybór jest zdecydowanie bardziej merytokratyczny niż polityczny.

Ten tryb nie przypomina politycznych nominacji - de facto pod kontrolą jednej partii - forsowanych przez PiS.

Profesor Christian von Bar, wybitny komparatysta europejskiego prawa, twierdzi, że każdy kto zrównuje pisowski projekt z niemieckim systemem "posługuje się żałosnymi metodami prawnoporównawczymi na najniższym możliwym poziomie".

Austria: prezydent wybiera z tych, których mu zaproponowano

Sędziowie są powoływani przez prezydenta lub działającego w jego zastępstwie ministra sprawiedliwości. Jednak to specjalna, działająca przy każdym sądzie komisja złożona z sędziów (Personalsenat) zgłasza kandydata, ilekroć pojawia się wakat.

W przypadku Sądu Najwyższego procedura wygląda podobnie. Tutaj także komisja – składająca z prezesa i wiceprezesa sądu oraz trzech sędziów wybieranych na czteroletnią kadencję – przedstawia prezydentowi Austrii kandydatów: trzech na jeden wakat (lub co najmniej dwóch na jedno miejsce, gdy wakatów jest więcej). W praktyce komisja przedstawia swego rodzaju ranking kandydatów, a powołujący sędziów prezydent się do niego stosuje.

Francja: rekomendują sędziowie

Sędziów nominuje dwunastoosobowa Najwyższa Rada Sądownictwa, w skład której wchodzą prezydent, minister sprawiedliwości, przedstawiciel Rady Stanu (najwyższego organu sądownictwa administracyjnego, który nie jest jednak typowym sądem) oraz sędziowie i prokuratorzy reprezentujący samorząd zawodowy. Rada może także prowadzić postępowania dyscyplinarne wobec sędziów.

To właśnie z rekomendacji Najwyższej Rady Sądownictwa prezydent Francji powołuje sędziów Sądu Kasacyjnego – francuskiego odpowiednika Sądu Najwyższego.

Dania: sędziowie mają egzamin

Rada do spraw powoływania sędziów przedkłada ministrowi sprawiedliwości kandydatury do powołań na wszystkie stanowiska sędziowskie. Członkowie samej rady są z kolei „automatycznie” powoływani przez ministra sprawiedliwości na podstawie rekomendacji zgromadzeń sądu najwyższego i sądów apelacyjnych oraz stowarzyszenia sędziowskiego i adwokackiego.

W przypadku sędziów Sądu Najwyższego procedura jest niemal identyczna – 18 sędziów jest powoływanych przez ministra z rekomendacji rady ds. powołań. Najpierw jednak kandydaci muszą przedstawić swoją opinię w czterech sprawach, w których orzekał Sąd Najwyższy, a oceniają ich urzędujący sędziowie sądu najwyższego - jest to zatem coś w rodzaju egzaminu.

Hiszpania: kandydatów wybiera niezależna komisja

Sędziów powołuje dwudziestoosobowa Główna Rada Władzy Sądowniczej. W jej skład wchodzi 6 sędziów wybieranych przez izbę niższą Kortezów, 6 wybieranych przez senat oraz 8 prawników z najmniej 15-letnim stażem. Listę kandydatur przedstawia komisja działająca przy sądzie najwyższym, która jest niezależnym od władzy organem sędziowskim. Podczas głosowań w parlamencie kandydaci muszą uzyskać co najmniej 60-procentowe poparcie.

Sędziów sądu najwyższego wybiera się według tej samej procedury.

Holandia: sędziowie rekomendują, minister potwierdza, król zatwierdza

Kandydatów na sędziów wskazuje Rada Sądownictwa. Zgodnie z ustawą rada liczy od trzech do pięciu członków, w tej chwili jest ich czterech. Co najmniej połowa z nich musi być wskazana przez środowisko sędziowskie. Kandydaci wskazani przez radę powoływani są następnie dekretem królewskim na wniosek ministra sprawiedliwości.

Od wojny nie zdarzył się przypadek, żeby minister przedstawił królowi inną kandydaturę niż tę, którą wskazują sędziowie.

Każdy sędzia holenderskiego sądu najwyższego (w tej chwili sędziów jest łącznie 41) powoływany jest dekretem królewskim z listy trzech sędziów przedstawionych przez izbę niższą parlamentu. Parlament z kolei kieruje się listą przedstawioną przez sam sąd najwyższy. Sędziowie przechodzą na emeryturę w wieku 70 lat. Władza wykonawcza ani ustawodawcza nie ma prawa ich odwołać.

Polska daleko od Zachodu

W wielu państwach europejskich procedura powoływania sędziów, zwłaszcza na najwyższe stanowiska sędziowskie, jest przestrzenią negocjacji pomiędzy władzą ustawodawczą, wykonawczą a sądowniczą – i jest wyrazem pewnego kompromisu. Żaden z europejskich systemów nie jest pozbawiony wad. Jednak przy wszystkich możliwych tarciach, wszędzie zachowany jest trójpodział władz. Europejska Karta Sędziów, przyjęta przez wszystkie kraje Rady Europy, w tym Polskę, stanowi w pkt 1.3 że:

"w odniesieniu do każdej decyzji mającej wpływ na selekcję, rekrutację, powołanie, rozwój kariery lub zakończenie służby przez sędziego, ustawa krajowa gwarantuje interwencję organu niezależnego od organów władzy wykonawczej i ustawodawczej,w którym co najmniej połowa zasiadających to sędziowie wybierani przez innych sędziów zgodnie z zasadami gwarantującymi jak najszerszą reprezentację sądownictwa"

Rządowe media podkreślają udział władzy ustawodawczej i wykonawczej w procesie powoływania sędziów, umniejszając jednocześnie decydujący wpływ niezależnych rad sędziowskich i ignorując mechanizmy zabezpieczające wbudowane w europejskie rozwiązania. Milczą również o innym istotnym składniku niezależności sędziów - w żadnym kraju europejskim władza wykonawcza nie może tak prostu odwołać sędziego sądu najwyższego (albo jakiegokolwiek innego) według własnego widzimisię. A to właśnie chce zrobić PiS z Sądem Najwyższym.

Nigdzie w Unii Europejskiej nie dochodzi do sytuacji, w której sądy znajdują się pod całkowitą kontrolą rządzących, nie mówiąc już o wyłącznej władzy jednej partii. A tak stałoby się w Polsce, gdyby ustawy PiS-u weszły w życie.

Udostępnij:

Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Przeczytaj także:

Komentarze