0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

O pracach nad zaostrzeniem kar za drastyczne łamanie zasad ruchu drogowego ministerstwo sprawiedliwości poinformowało wieczorem w piątek 20 września 2024 roku.

Dzień wcześniej ws. tych zmian OKO.press wysłało pytania do ministerstwa. Zapytaliśmy resort ministra Bodnara, czy rozważy inicjatywę ustawodawczą w celu wprowadzenia do prawa definicji zabójstwa drogowego. I czy zaproponuje przepisy pozwalające karać uczestników i organizatorów nielegalnych rajdów po publicznych drogach, co jest szczególnie uciążliwe w miastach.

W takich rajdach bierze udział nawet kilkaset samochodów. Dochodzi też do łamania ciszy nocnej przez tzw. palenie gumy i ryk silników. Jest to szczególnie dokuczliwe w miastach. Policja nie ma dziś podstaw, by zakazać takich rajdów, może tylko karać ich uczestników np. za brak badań technicznych, czy za przekroczenie prędkości.

W rządzie jest już dyskusja na ten temat, bo o konieczności zmiany prawa mówił też w TVP Info minister infrastruktury Dariusz Klimczak. Podkreślał: „Czeka nas poważna rozmowa z ministrem sprawiedliwości (...) Ostatnie przypadki zmuszają nas do podjęcia radykalnych kroków w tym kierunku”.

OKO.press zapytało ministra Bodnara o zmiany legislacyjne, bo po raz kolejny na polskich drogach giną niewinni ludzie. Wszystkich zbulwersował niedawny tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. W prawidłowo jadący samochód z rodziną wjechał tam z impetem rozpędzony volkswagen. Na miejscu zginął mąż i ojciec. Dwójka jego dzieci i żona z poważnymi obrażeniami są w szpitalu. W szpitalu jest też pasażerka volkswagena, której wedle relacji prokuratury współpasażerowie nie udzielili pomocy (trafili oni do aresztu).

Prawdopodobny kierowca Łukasz Ż. uciekł. Został zatrzymany w Niemczech, gdzie w areszcie poczeka na wydanie Polsce.

Do dziś cała Polska pamięta też o tragicznym wypadku na autostradzie A1, gdzie w samochód z rodziną uderzył z impetem bmw jadący 250 km/h. Trzyosobowa rodzina zginęła na miejscu, ich samochód stanął w płomieniach. A kierowca uciekł do Dubaju, gdzie dostał tzw. złotą wizę (po wypadku nie zastosowano wobec niego aresztu). W ostatnich dniach Prokuratura Krajowa śledztwo w tej sprawie przeniosła z Piotrkowa Trybunalskiego – z tamtych okolic pochodził kierowca – na Śląsk.

Przeczytaj także:

Obie te sprawy wszystkich poruszają, bo de facto każdy kierowca w Polsce narażony jest na podobną śmierć z powodu drogowych piratów i bandytów, którzy świadomie, w drastyczny sposób łamią przepisy ruchu drogowego. Zaś sprawcom za to nie grozi wysoka odpowiedzialność karna.

Dlatego po raz kolejny odżyła dyskusja o konieczności zaostrzenia kar dla drogowych bandytów. Jest też dyskusja o tym, że nie działają sądowe zakazy prowadzenia pojazdów. Bo okazało się, że Łukasz Ż. miał ich aż 5 i tylko za złamanie jednego trafił do więzienia. W innych sądy orzekały prace społeczne.

Ministerstwo sprawiedliwości w piątek 20 września wieczorem na swoim profilu na platformie X zapowiedziało, że zrobi analizy prawne w tych sprawach. Napisało: „Ministerstwo Sprawiedliwości informuje, że w najbliższych dniach prowadzone będą intensywne prace dotyczące rozwiązań prawnych ukierunkowanych na zapewnienie maksymalnie wysokiej skuteczności państwa w walce z przestępczością na polskich drogach. Prace będą prowadzone we współpracy z @MI_GOV_PL oraz @MSWiA_GOV_PL”.

I dalej: „W ramach prac analizie poddane zostaną m.in. pojawiające się w przestrzeni publicznej postulaty zmian przepisów, takie jak wprowadzenie do katalogu przestępstw zabójstwa drogowego, stworzenie systemu identyfikacji na drogach osób z orzeczonymi zakazami prowadzenia pojazdów, czy też przepadek pojazdu kierowanego przez osobę posiadającą zakaz jego prowadzenia. Przedmiotem szczególnie wnikliwej analizy będą także okoliczności wypadku z udziałem zatrzymanego wczoraj Łukasza Ż., w tym skuteczność orzekanych wobec niego zakazów prowadzenia pojazdu”.

OKO.press apeluje też do ministra Bodnara, by wprowadzić przepisy pozwalające policji walczyć z nielegalnymi rajdami na ulicach polskich miast. Dziś policja nie ma podstaw prawnych, by zakazać organizowania takich zlotów samochodów oraz, by karać ich uczestników. A jest to poważny problem z uwagi na bezpieczeństwo ruchu drogowego oraz notoryczne zakłócanie ciszy nocnej.

Rozbity volkswagem stoi na ulicy, za nim widać strażaków
Rozbity volkswagen na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. To ten samochód z impetem uderzył w auto prawidłowo jadącej rodziny. Fot. Dariusz Borowicz/Agencja Wyborcza.pl.

Zboralski: Wprowadzić definicję zabójstwa drogowego, zakazać nielegalnych rajdów, uczyć kierowców empatii

O ocenę zapowiedzi ministra Bodnara i o to, co należałoby jeszcze zmienić, by na polskich drogach zrobiło się bezpiecznie i by nie ginęli na nich niewinni ludzie, zapytaliśmy dziennikarza Łukasza Zboralskiego, który od ponad 10 lat zajmuje się tematyką bezpieczeństwa ruchu drogowego. I ma w tej dziedzinie duże zasługi. Zboralski prowadzi swój portal o tej tematyce: brd24.pl.

Mariusz Jałoszewski, OKO.press: Jak pan ocenia zapowiedź ministra sprawiedliwości Adam Bodnara, że przeprowadzi analizy prawa pod kątem wprowadzenia definicji zabójstwa drogowego? I, że przeanalizuje brak skuteczności sądowych zakazów prowadzenia pojazdów?

Łukasz Zboralski, brd24.pl: „Cieszę się, że jest zapowiedź przyjrzenia się problemom, które zgłaszam od lat. Najważniejszym do rozwiązania problemem jest kontrola nad osobami, które mają sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Bo takiej dziś nie ma. Ważnym jest też zapowiedź ministra, żeby skontrolować, jak sądy postępują wobec tych, co łamią takie zakazy.

Wydaje się, że sędziowie w Polsce zbyt łagodnie traktują osoby, które wcześniej sami wykluczyli z dróg [orzekając zakaz prowadzenia pojazdów – red.], bo zagrażali zdrowiu i życiu ludziom. Za kolejne złamanie zakazu nie izolują ich od społeczeństwa na dłuższy czas.

Łukasz Ż. miał aż 5 takich zakazów. Za złamanie drugiego dostał od sądu prace społeczne. To nie dało konsekwencji. Dopiero za trzeci zakaz sąd orzekł 11 miesięcy więzienia.

Sędziowie już dziś mogą kogoś izolować po pierwszym takim zakazie. Żeby pokazać, że zakaz jest poważny, a jego łamanie to nie zabawa.

Cieszy mnie też zapowiedź wyższych sankcji za wypadki, które powstają po radykalnym złamaniu zasad ruchu drogowego. Bo myślę, że jest takie oczekiwanie społeczne, żeby bandytów, czy zabójców drogowych karać surowiej”.

Jak na drogach wyłapać kierowców, którzy jeżdżą mimo orzeczonego zakazu prowadzenia pojazdów? Obecnie jest to możliwe podczas wyrywkowej kontroli drogowej.

Można wprowadzić automatyczną identyfikację takich kierowców. Jest ona już w Wielkiej Brytanii. Tam kamery mogą odczytywać tablice rejestracyjne samochodów. Sprzężone jest to z bazą takich kierowców. I od razu system pokaże, czy ktoś ma zakaz, czy też np. nie opłacił OC. W Polsce mamy już kamery na drogach.

Jest też inne rozwiązanie. Baza kierowców z orzeczonym zakazem prowadzenia pojazdów może być dostępna publicznie jak baza pedofilów. Taka baza da społeczną kontrolę nad tym, kto nie może jeździć. I sąsiedzi sami będą dla dobra swojego bezpieczeństwa zgłaszać takie osoby. Sądzę, że można też podnieść wysokość kar za złamanie zakazu prowadzenia pojazdów. A pomysł wprowadzenia dodatkowo przepadku samochodu za jego złamanie uważam za świetny. Wprowadzenie takiego przepadku w przypadku pijanych kierowców spowodowało, że w tym roku mamy już 30-procentowy spadek wypadków śmiertelnych z udziałem takich kierowców.

Wprowadzenie definicji zabójstwa drogowego pomoże poprawić bezpieczeństwo na drogach?

Tak. Dziś mamy lukę prawną. Za wypadek nawet przy skrajnym łamaniu reguł, grozi kara jak za wypadek do 8 lat [chodzi o wypadek, w którym ktoś doznał dużego uszczerbku na zdrowiu lub ktoś zginął, mówi o tym artykuł 177 kodeksu karnego – red.]. Ludzie czują, że jak ktoś rozmyślnie i skrajnie łamie reguły, to kara jak za zwykły wypadek jest niewystarczająca.

Tak jak podwyższenie kary grozi za jazdę pod wpływem alkoholu i narkotyków, to powinno też być podwyższenie kary za jazdę z nadmierną prędkością. To będzie znakomity sygnał dla ludzi na drodze, że to nie zabawa. Że jak się zabierze komuś życie i zdrowie, to będziesz na długi czas wykluczony ze społeczeństwa. W Niemczech za zabranie komuś życia jest nawet dożywocie. Czy w Polsce jesteśmy gotowi na taką odpowiedzialność?

Są głosy karnistów, że już obecne przepisy karne pozwalają surowiej karać bandytów drogowych?

Nie zgadzam się, że Polsce są wystarczające instrumenty prawne pozwalające karać sprawców takich wypadków jak za zabójstwo. Były tylko dwa takie wyroki. Prokuratorzy próbowali stawiać zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym, ale to się w Polsce nie udaje. Bo nawet skręcenie w ostatniej chwili przez sprawcę kierownicą jest interpretowane, że ten człowiek chciał uniknąć wypadku i się na niego nie godził. Wprowadzenie definicji zabójstwa drogowego pomoże prokuratorom, sądy będą miały łatwiej orzekać. Ale to też będzie jasny sygnał dla społeczeństwa.

Jakie wypadki ze skutkiem śmiertelnym można zakwalifikować jako zabójstwo drogowe?

Można wyodrębnić zbiór zachowań na drodze, które określą, że to nie jest zwykły wypadek. To jazda pod wpływem alkoholu i narkotyków, czy jazda ze skrajnymi prędkościami. Na przykład jazda 200 km/h, czy przekroczenie dozwolonej prędkości o 100 procent. Duńczycy rekwirują samochód, jak ktoś jedzie po drodze ponad 200 km/h. Chodzi o skrajne łamanie zasad ruchu drogowego i brawurę. Zabójstwo drogowe wprowadzono do prawa we Włoszech.

Co jeszcze należałoby zmienić, by na drogach było bezpieczniej?

Trzeba poprawić prewencję i sposób karania ludzi. Możemy dziś od Niemców skopiować kwalifikację karną za wyścigi drogowe. Za organizację i uczestniczenie w nich grozi nie tylko mandat i punkty karne, ale też kara więzienia. Oni rozumieją, że nie są to tylko nielegalne wyścigi, ale też jazda ze skrajną prędkością, która powoduje zagrożenie. W Polsce nie ma dziś przepisów karzących uczestników nielegalnych rajdów i ich organizatorów.

Pojawiają się głosy, by zmusić producentów samochodów do fabrycznego ograniczenia prędkości. By samochód po przekroczeniu dozwolonej prędkości sam zwalniał.

Przemysł motoryzacyjny ma możliwość rozpoznawania auta za pomocą GPS i auto może automatycznie mieć ograniczoną prędkość do tej dozwolonej w danym państwie. W Polsce np. do 140 km/h. Nie jest to problem technologiczny, tylko chęci branży motoryzacyjnej. Dziś branża, sprzedając samochody, sprzedaje emocje. I daje kierowcom narzędzia, których nie można legalnie wykorzystać na drogach.

Wysokie kary działają na większość kierowców. Może należy podwyższyć mandaty?

Ten problem jest już załatwiony. Windowanie kar w nieskończoność, w pewnym momencie przestaje działać. Mandaty i punkty karne są już adekwatne. Jest jednak wciąż problem z prawdopodobieństwem otrzymania tej kary i jej egzekucją. Mamy za mało policjantów i za mały system automatycznego nadzoru nad ruchem.

Fotoradarów mamy 10-krotnie mniej w stosunku do innych krajów. Za mało mamy też odcinkowych pomiarów prędkości. Jest też problem z płaceniem mandatów wystawianych przez automatyczny system. W Niemczech za wykroczenie zarejestrowane przez automat odpowiada właściciel pojazdu. Jak w danym czasie nie wskaże, kto jechał samochodem, to płaci sam. W Polsce wciąż nie udaje się wystawić 40 procent mandatów z fotoradarów, bo służby nie mogą ustalić, kto kierował samochodem.

Co jeszcze powinniśmy poprawić?

Kary na drogach to nie wszystko. Jest problem z kształceniem i egzaminowaniem kierowców. Dziś wyrywkowo egzaminuje się z przepisów. Nie ma jednak spójnego systemu, by kształcić empatycznego i rozumnego kierowcę, odpowiedzialnego za innych. Można skopiować system skandynawski. Tam młodych kierowców kształtuje się mentalnie. Mają obowiązkowy kurs bezpieczeństwa ruchu drogowego. Na przykład na specjalnych torach do jazdy dowiadują się, że nie powinni dochodzić do granic swoich możliwości”.

Dziennikarz Łukasz Zboralski, właściciel portalu brd24.pl, który specjalizuje się w bezpieczeństwie ruchu drogowego. Fot. brd24.pl.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze