0:000:00

0:00

Sejm pracuje nad podwyższeniem kar dla kierowców notorycznie łamiących przepisy. Ale jeśli myślisz, Czytelniczko, że Cię to nie dotyczy, bo naprawdę starasz się nie łamać przepisów, to się mylisz. Czytelniku, który protestujesz np. w obronie środowiska albo praw kobiet – pilnuj tego rządowego projektu, bo dotyczy on także artykułu 90 Kodeksu wykroczeń, który pewnie znasz już bardzo dobrze (tym, którzy nie maja jeszcze sprawy z art. 90 k.w. wyjaśnienia przedstawimy za chwilę).

O konieczności zmiany prawa dotyczącego kierowców pisaliśmy w OKO wielokrotnie. Jednak prawo źle przygotowane albo napisane z innym ukrytym celem zadziała inaczej, niż się tego spodziewamy. Dlatego zmian w prawie trzeba pilnować do samego końca.

Przeczytaj także:

Z analizy przedstawionej marszałkini Sejmu przez RPO Marcina Wiącka wynika, że policja dostaje prawo do wymierzania mandatów przekraczających wielokrotnie miesięczne dochody kierowców. W praktyce oznaczać to będzie, że mniej zamożni za powtórzenie wykroczenia drogowego trafiać będą na 30 dni do aresztu. Także aktywiści zaangażowani w protesty uliczne będą traktowani jak drogowi recydywiści i przez to karani surowiej. Przy pierwszym wykroczeniu drogowym.

Projekt znosi na dodatek zasadę, że o wykroczeniu w myśl kodeksu wykroczeń mówimy wtedy, gdy czyn jest szkodliwym społecznie i zagrożony jest aresztem lub grzywną. Rząd dopisał bowiem w projekcie słowa “o ile ustawa nie stanowi inaczej”.

Wykroczenie musi być szkodliwe, chyba że władza uzna inaczej

Projektodawca w uzasadnieniu podkreśla, że chodzi o podniesienie bezpieczeństwa na drogach. Z powodu łamania ograniczeń prędkości, innych znaków drogowych, przejeżdżania na czerwonym świetle, jazdy po pijanemu, czy mimo odebrania prawa jazdy, na drogach giną ludzie (2491 osób w 2020 roku). Jednak istotne zmiany dotyczą Kodeksu wykroczeń, a więc nie przestępstw, tylko spraw mniejszej wagi. Konsultacji projektu nie było - więc dopiero z pisma RPO można sobie wyobrazić, jak nowe prawo zadziała w praktyce. Zdaniem rzecznika napisane jest tak, że zwiększy uprawnienia władzy kosztem obywateli – na drogach i nie tylko.

Pan władza będzie nas miał w ręku.

Rzecznik praw obywatelskich zauważa na wstępie, że projekt jest dużo szerszy niż wskazuje jego nazwa (ustawy o zmianie ustawy - Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw; druk sejmowy 1504), bo te “inne ustawy” to Kodeks wykroczeń, Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia, Kodeks postępowania cywilnego oraz ustawa z dnia 5 stycznia 2011 o kierujących pojazdami.

Żeby podnieść wysokość tych kar w taki sposób, że ich dotkliwość zaczyna przypominać kary za przestępstwa, ustawodawca zaczął rozmontowywać generalne założenia Kodeksu wykroczeń. Kluczowa zmiana dotyczy samej definicji wykroczenia (art. 1 Kodeksu wykroczeń). Dziś brzmi on tak: „Odpowiedzialności za wykroczenie podlega ten tylko, kto popełnia czyn społecznie szkodliwy, zabroniony przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia pod groźbą kary aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 5000 złotych lub nagany”.

Projekt dodaje na końcu słowa „chyba że niniejsza ustawa stanowi inaczej”. To pozwala karać kierowców bardziej. Ale nie tylko.

Jak pisze RPO, władza wprowadza po prostu otwartą definicję wykroczenia. Po tej zmianie człowiek nie będzie w stanie przewidzieć, czy jego zachowanie wyczerpie znamiona wykroczenia, a jeśli tak, jaka będzie groziła za to sankcja. “Zmiana ta jest całkowicie nieuzasadniona i stanowi znaczący wyłom w dotychczasowym postrzeganiu prawa wykroczeń (oraz prawa karnego w ogólności) w polskim systemie prawnym” - pisze prof. Wiącek.

30 dni aresztu za drogową recydywę?

Podniesienie wysokości mandatów i grzywien jest ostre. Dolna granica grzywny za wykroczenia ulega zwiększeniu 100-krotnie, zaś górna granica – 10-krotnie. W przypadku niektórych wykroczeń z rozdziału IX “drogowego” Kodeksu wykroczeń popełnionych po raz drugi – rośnie do 30 tys. zł grzywny. Policja może wręczyć tu mandat na 5 tys., a w przypadku zbiegu wykroczeń - 6 tys.

W zamyśle ma to uderzyć w tych, którzy notorycznie łamią przepisy drogowe i nie przejmują się wysokością mandatów. Jeśli projekt wejdzie w życie, za wykroczenie drogowe będzie możliwa grzywna stanowiąca wielokrotność średniego miesięcznego dochodu rozporządzalnego (według GUS to 1919 zł - przypomina RPO). Jeśli człowiek nie będzie w stanie zapłacić, to trzeba to będzie zamieniać na areszt (chyba że kierowca zgodzi się na potrącanie kwoty z pensji czy prace społeczne). Zgodnie z istniejącymi przelicznikami z Kodeksu wykroczeń (25 §3) w wielu przypadkach ta zastępcza kara będzie miała maksymalny dopuszczalny wymiar, tj. 30 dni.

“Samo podniesienie kar wywoła z pewnością efekt fiskalny, jednakże nawet ten efekt może zostać osiągnięty jedynie w ograniczonym zakresie, wobec wskazanych już wyżej wątpliwości dotyczących rzeczywistych możliwości wyegzekwowania grzywien ustalonych w nowej, znacznie podwyższonej wysokości, nieuwzględniającej kryteriów dochodowych dużej części społeczeństwa. Zwiększeniu prawdopodobnie ulegnie bowiem odsetek kar zamienianych na karę zastępczą, w tym karę aresztu, co oczywiście wiązać będzie się z dodatkowymi obciążeniami dla Skarbu Państwa” - zauważa trzeźwo RPO.

Wreszcie dopadniemy aktywistów

A teraz coś dla tych, którzy nie łamią przepisów drogowych, chyba że sporadycznie i niechcący.

RPO pisze: "projekt niesie z sobą zagrożenie, że nowe, wysokie grzywny, w tym te nakładane w postępowaniu mandatowym, będą stosowane jako narzędzie walki z przejawami aktywizmu społecznego i protestami społecznymi. W przypadku publicznych demonstracji polegających chociażby na wchodzeniu na jezdnię z transparentami (to właśnie art. 90 kodeksu wykroczeń!) możliwe będzie wymierzenie grzywny do 30 tys. zł (lub do 5 tys. zł w postępowaniu mandatowym) w oparciu o naruszenie przepisów o ruchu drogowym. Instrumenty te będą mogły zostać wykorzystywane jako narzędzie służące zniechęceniu do korzystania z konstytucyjnego prawa do pokojowych zgromadzeń (w tym szczególnie zgromadzeń spontanicznych) i wyrażania sprzeciwu” - ostrzega RPO.

Prezes Rady Ministrów (przy uwzględnieniu ustawowej roli Ministra Sprawiedliwości i Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w tym procesie) będzie mógł w istocie arbitralnie kreować dolegliwość sankcji za poszczególne wykroczenia. “O ile rozwiązanie takie jest możliwe do zaakceptowania obecnie, kiedy maksymalna grzywna w postępowaniu mandatowym wynosi 500 zł, o tyle w przypadku podniesienia tego limitu do 5 tys. zł, stwierdzić należy stanowczo, że takie rozwiązanie jest nieproporcjonalne” - pisze RPO.

Rzecznik przypomina, że w Sejmie w dalszym ciągu procedowany jest poselski projekt ustawy, którego głównym założeniem jest właśnie wyeliminowanie z porządku prawnego możliwości odmowy przyjęcia mandatu (druk sejmowy nr 866).

Choć od stycznia 2021 roku nie były podejmowane działania zmierzające do uchwalenia go, może być uchwalony w każdej chwili. Podniesienie pułapu grzywny możliwej do wymierzenia w drodze mandatu karnego jawi się tym bardziej jako nieproporcjonalne.

Jak to może wyglądać w praktyce? Ano tak: policja zatrzymuje cię i twierdzi, że na obszarze zabudowanym wyprzedziłeś na ciągłej jadąc 55 km/h. A masz już na koncie wykroczenie “obywatelskie” z art. 90 Kodeksu wykroczeń. Policjant proponuje Ci 6 tys. mandatu (dwa wykroczenia). Ty mówisz, no zaraz, skończyłem wyprzedzanie rowerzysty przed ciągłą i nie jechałem więcej niż 50 km/h. Policjant: no to idziemy do sądu. Jak sąd uzna policyjną wersję, grzywna może wynieść do 30 tys. zł.

O to, jak nowe prawo może uderzyć w aktywistów, OKO.press zapytało Alicję Sukiennik, prawniczkę zaangażowaną w pomoc ludziom zatrzymywanym w czasie protestów.

Mec. Sukiennik zauważa najpierw:

Projektodawca uznaje blokowanie ruchu na proteście za wykroczenie podobne do prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu. Nikt przecież nie zginął z powodu tamowania ruchu na proteście.

A potem wylicza, że nowa regulacja może prowadzić do szeregu absurdów:

  1. Aktywista, który zablokował ruch podczas protestu, a następnie przekroczył (zupełnie prywatnie) prędkość spotka się z kilka razy większą karą (minimum 3000) niż ktoś inny.
  2. Jeśli aktywista najpierw przekroczy prywatnie prędkość, a później zablokuje ruch podczas protestu – nie czeka go zwiększona kara.
  3. Jeśli aktywista nie zastosuje się do sygnałów kierującej ruchem policji najpierw na proteście, a później przypadkiem – podczas kierowania – czeka go dużo wyższa kara niż w odwrotnej sytuacji.
  4. Osoby ukarane za wykroczenia z art. 90 (blokowanie ruchu) i 92 (niedostosowanie się do sygnału, znaku lub polecenia kierującego ruchem) k.w. będą generalnie narażone na dużo wyższe kary w przypadku popełnienia przez nich wykroczeń w trakcie prowadzenia pojazdu.
  5. Osoby ukarane za 90 i 92 k.w. (nawet w ruchu pieszym) muszą liczyć się ze wzrostem składki OC.
  6. Karanie wysokimi grzywnami będzie odbywać się drogą mandatową.
  7. W efekcie znacząco rośnie możliwość wywierania przez policję wpływu na aktywistów. Jest to pewnego rodzaju „straszak”. Jednocześnie można domyślać się, że ograniczenie „recydywy” w art. 90 i 92 k.w. do kierowców (za drugim razem) stanowi niedopatrzenie projektodawcy i zostanie dostosowane w toku ewentualnego procesu legislacyjnego - stwierdza Alicja Sukiennik.

RPO w swoim stanowisku podkreśla, że wbrew pozorom podniesienie wysokości mandatów i grzywien, w tym mandatów i grzywien dla kierowców, jest bardzo skomplikowaną operacją. Jeśli zmian nie przygotowuje się zgodnie z regułami, łatwo doprowadzą do skutków odwrotnych od planowanych.

Ale – tego Rzecznik nie rozstrzyga w swoim piśmie - może właśnie o to chodziło?

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze