Urszula Zielińska (KO): Nie tylko ja mam taką sprawę. Policja zgłasza takie wnioski masowo. Jeśli macie podobne sprawy, zgłaszajcie się do mnie. Postaram się pomóc
Posłankę Zielonych Urszulę Zielińską (KO) warszawski sąd rejonowy (Warszawa-Śródmieście) uznał winną wykroczenia, jakim jest umieszczenie napisów w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Ale odstąpił od wymierzenia kary ze względu "na okoliczności i postawę obwinionej".
W czasie protestów pod parlamentem w 2018 roku przeciw kolejnym ustawom ograniczającym niezależność sądów Urszula Zielińska (wówczas jeszcze nie posłanka) napisała mazakiem na barierce policyjnej "Senat". Chciała napisać "Senat jest tym, co pozostałe władze do szlachetnych działań pobudza, od nieuczciwych odwodzi, a namiętności studzi” (cytat z XVI-wiecznej księgi Andrzeja Frycza Modrzewskiego). Ale nie zdążyła, po policjant zabrał jej mazak, spisał, a sprawa słowa "Senat" trafiła do sądu. Toczy się od ponad trzech lat. Najpierw był wyrok nakazowy (czyli bez rozprawy), a po złożeniu zażalenia - 10 sierpnia 2021 odbyła się rozprawa.
We wtorek 17 sierpnia sąd wydał wyrok.
Zdaniem sądu Zielińska miała prawo w 2018 roku pod Sejmem protestować, ale mogła zrobić transparent z napisem - wtedy i lepiej dotarłaby z przekazem do ludzi i senatorów, i nie byłoby wykroczenia. Mazanie po barierce policyjnej mazakiem jest tymczasem "umieszczaniem napisów w miejscu publicznym bez zgody zarządzającego. Barierki policyjne nie służą do pisania po nich markerami, a stały w miejscu publicznym, były więc miejscem publicznym".
Zielińska tak skomentowała wyrok: "Nie myślałam o transparencie. Naprawdę. To był spontaniczny protest wynikający z poczucia bezradności. Policja odsunęła nas od parlamentu. Senat obradował, a my nie wiedzieliśmy, co się tam dzieje.
Protestowałam nie tylko przeciwko ustawom sądowym, ale także przeciw tym barierkom, które są tym gęstsze, im bardziej antyobywatelskie ustawy są w parlamencie procedowane".
Sąd w uzasadnieniu wyroku skupił się na problemie wykroczenia. Otóż dochodzi do niego wtedy, kiedy obywatel popełnia czyn społecznie szkodliwy. To, co zrobiła Zielińska, można zdaniem sądu porównać do przejścia po trawniku, albo wyjścia z psem bez kagańca. To są czyny drobne, ale szkodliwe i wypełniają znamiona wykroczenia: "Nie ma społecznie akceptowalnego powodu do pisania mazakami po barierkach policyjnych".
Zielińska po wyjściu z sali: "Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wskazywał już, że do tego, by protest uznać za pokojowy, nie jest wymagana zgoda policji na pisanie mazakami po barierkach".
Sąd podkreślił, że wykroczenie, którego dopuściła się posłanka Zielińska, karane jest ograniczeniem wolności albo grzywną.
W tym przypadku sad jednak korzysta z prawa do odstąpienia od wymierzenia kary (nie będzie nawet nagany), a kosztami postępowania obciąża skarb państwa: sąd robi to ze względu na motywację i postawę Urszuli Zielińskiej.
"Protestowała pod Sejmem jako obywatelka, a następnie kandydowała do Sejmu, by mieć wpływ na prawo, jakie parlament przyjmuje. Widać jasno, że nie mieliśmy do czynienia z aktem wandalizmu, jakim jest pisanie mazakami po ścianach" - zauważył sąd.
"Boli mnie, że sądy w Rzeczypospolitej zajmują się takimi sprawami jak sprawa 20-centymetrowego napisu "Senat" - komentuje posłanka Zielińska.
Posłance towarzyszyło kilkoro aktywistów. Nie mogli wejść na salę z powodu obostrzeń covidowych, czekali więc przed drzwiami, oglądając na telefonach transmisję z wnętrza prowadzoną przez OKO.press.
A że odczytanie wyroku zaczęło się z ponad godzinnym opóźnieniem (za co sąd bardzo przepraszał), sprawa 20-centymetrowego napisu zajęła im wszystkim dwie godziny.
"Musieliśmy tu jednak być" - mówili. "Posłanka jest z nami na protestach, my jesteśmy z nią. To ważne, że w parlamencie są osoby, które myślą tak jak my, które nie są tam dla koryta".
Szybko okazało się, że wszyscy czekający pod salą mają po dobrych kilka spraw wykroczeniowych. Urszula Zielińska ma "tylko" dwie - tę za "Senat" i sprawę za siedzenie na trasie marszu Powstania Warszawskiego, który narodowcy zorganizowali 1 sierpnia 2018 (została uniewinniona).
Za to jej towarzysze mają sprawy za:
Sprawy nad nimi wiszą, nie wiadomo, kiedy się zaczną - ale wszyscy swobodnie już żonglują przepisami Kodeksu wykroczeń.
Pan Tadeusz opowiada o rosnącej kreatywności policji: w czasie protestów po "reasumpcji" i przyjęciu Lex TVN 12 sierpnia ludzie malowali pod Sejmem hasła na chodniku kredą. Byli za to spisywani i karani - tak jak trzy lata temu posłanka Zielińska - z art. 63 § 1, choć napisy znikną po pierwszym deszczu (mandatów nie przyjmowali; sprawy idą do sądów). Pan Tadeusz nie miał kredy, wyjął więc z plecaka... dezodorant i nim zaczął psikać po chodniku. Policjanci natychmiast go zatrzymali, spisali i postawili zarzut z art. 63 § 1.
Tadeusz zapytał, jak miałby robić napisy dezodorantem. Skonsternowani policjanci naradzili się i zmienili zarzut na art. 66 Kw. mówiący o... "wywołaniu fałszywego alarmu".
Tak czy siak, Tadeusz dostał 500 zł mandatu i go nie przyjął. Sprawa pojawi się w sądzie za rok, a może później. Specustawa covidowa z 2 marca 2020 wydłużyła okresy przedawnień spraw. Psikanie sprayem po chodniku przedawniłoby się już 12 sierpnia 2024 roku, a sprawa posłanki Zielińskiej już teraz byłaby przedawniona (w lipcu od użycia mazaka minęły trzy lata). A tak sądy będą to dalej rozpatrywać.
Posłanka Zielińska myśli o apelacji. Oznacza to, że teraz w ciągu siedmiu dni powinna wystąpić o sporządzenie uzasadnienia na piśmie, a potem w ciągu siedmiu dni złożyć apelację do Sądu Apelacyjnego, za pośrednictwem Sądu Rejonowego. Co bardzo przejrzyście wyjaśniła sędzia.
Urszula Zielińska po wyroku zwróciła się do wszystkich ciąganych teraz po sądach: "Wtedy spisano wiele osób. Nie wiem, co się z nimi stało. Ale wiem, że każdego dnia w sądach jest mnóstwo takich spraw. I często ludzie stają przed sądami sami. Nie powinno tak być".
Zaapelowała o zgłaszanie się do niej - przez Facebooka i stronę sejmową: "Pomogę na miarę możliwości".
Towarzyszący jej aktywiści mówili: Prawo do protestu pozwala nam na działania bardziej radykalne niż malowanie transparentów.
Policja już eskaluje swoje działania, już stosuje środki przymusu nieadekwatnie do sytuacji.
Dlatego nie zgadzamy się z sądem.
W cyklu "Na celowniku" publikujemy serię rozmów z aktywistami, prawnikami i naukowcami zajmującymi się zjawiskiem SLAPP. Zbieramy też informacje o SLAPPach. Możesz do nas dołączyć.
Piszcie: [email protected]
** Projekt 'Eye on SLAPPs in Poland' / Na celowniku jest prowadzony do grudnia 2021 roku dzięki wsparciu Fundacji Rafto na rzecz Praw Człowieka z siedzibą w Bergen w Norwegii. Fundacja została założona w 1986 roku w pamięci Thorolfa Rafto.
Prof. Thorolf Rafto (1922-1986) był ekonomistą i działaczem na rzecz praw człowieka. W sprawy Europy Środkowej zaangażował się z powodu Praskiej Wiosny 1968. Wielokrotnie podróżował do Polski, Czech Węgier i Rosji, był świadkiem prześladowań i nadużyć. W 1979 r. w Czechosłowacji ciężko pobili go funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych, co przyspieszyło jego śmierć.
Nad projektem „Na celowniku" czuwa rada ekspercka pod przewodnictwem prof. Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich VII kadencji. W jej skład wchodzą: mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, mec. Radosław Baszuk, prof. Jędrzej Skrzypczak.
Projekt koordynuje Anna Wójcik, Agnieszka Jędrzejczyk i Piotr Pacewicz.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Komentarze