0:00
0:00

0:00

Możesz mnie zgarnąć, możesz spałować Za kilka lat będziesz żałować Że władzę twoja chroniła tarcza Wstydzi się ciebie kraj

Taka to była piosenka. A zaczęło się niewinnie.

Piotr Starzewski z Warszawy – tak jak Laura Kwoczała z Oleśnicy – jest tegorocznym maturzystą. Jego sprawę zgłosili do OKO.press prawnicy współpracujący z kolektywem Szpila, poruszeni nieadekwatnością środków stosowanych przez policjantów wobec chłopaka. Piotr Starzewski zgodził się z nami porozmawiać.

Władza nie żywi wobec Piotra osobistej urazy. Po prostu należy on od ogromnej grupy młodych ludzi, którzy jesienią 2020 rok wyszli na ulice w obronie praw kobiet i od tego czasu są na celowniku. Piotr był aktywny już wcześniej, więc widzi różnicę, widzi, co się dzieje z policją.

Obrończyni Piotra prawniczka Alicja Sukiennik mówi: "Proszę przyjrzeć się tej historii. Młodzi ludzie na naciski policji reagują różnie, niektórzy ostro. Ale Piotr Starzewski tego nie robi. Zachowuje się bardzo powściągliwie".

Ale najwyraźniej policji nie robi to różnicy.

W serii „Na celowniku" o „SLAPPach po polsku" - czyli systematycznych prześladowaniach aktywistów - publikowaliśmy rozmowy z Elżbietą Podleśną, Bartem Staszewskim, Laurą Kwoczałą, Katarzyną Kwiatkowską, Pawłem Grzesiowskim, Wojciechem Sadurskim i Ewą Siedlecką, a także adwokat Sylwią Gregorczyk-Abram i ekspertką od komunikacji Hanną Waśko. Relacjonowaliśmy też trzy procesy aktywistów: w Sierpcu, Nowym Sączu i Warszawie.

Mały człowiek i wielki prokurator (nawiązanie do postaci z Władcy Pieścienia, Froda i Szeloby)
Mały człowiek i wielki prokurator (nawiązanie do postaci z Władcy Pieścienia, Froda i Szeloby)

„Na celowniku" to pilotażowy projekt OKO.press, Archiwum Osiatyńskiego oraz norweskiej Fundacji RAFTO, prowadzony razem z prof. Adamem Bodnarem, Rzecznikiem Praw Obywatelskich w latach 2015-2021. Ma na celu naświetlenie i zdiagnozowanie zjawiska nękania osób zabierających głos w interesie publicznym w Polsce. Publikujemy rozmowy z osobami, które znalazły się "na celowniku", a także z prawniczkami, badaczami, specjalistkami do spraw komunikacji. Materiały będziemy publikować od sierpnia do grudnia 2021 roku. Przeczytajcie więcej:

Przeczytaj także:

Preludium. Lato 2019 i Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Policja za kulisami

Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Od dawna jest Pan aktywistą?

Piotr Starzewski: Jakieś dwa lata. Kiedy Inga Zasowska zrobiła w 2019 roku protest pod Sejmem w sprawie klimatu, babcia poradziła, żebym się tym zainteresował. Poszedłem na spotkanie Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i zostałem.

Oni wtedy działali od kilku miesięcy. Bardzo mi się spodobało: na akcjach była fajna muzyka, ludzie mówili ważne rzeczy tak od serca, każdy mógł sobie coś dla siebie znaleźć. Po prostu fantastyczne osoby.

MSK robi takie różne akcje – czasem marsze, czasem krótsze formy – takie bardziej dla mediów. Takie jak ta ostatnia akcja pod Sejmem w sprawie klimatu, po wydaniu kolejnego raportu IPCC, aby zwrócić uwagę na ignorancję i bierność polityków i polityczek.

Nasza akcja odbyła się 16 sierpnia.

To było zaraz po przyjęciu przez Sejm ustawy w sprawie TVN. Ludzie protestowali w tej sprawie. Wy też?

Bo było wiadomo, że ta akcja Sejmu w sprawie TVN z 12 sierpnia ściągnie uwagę, będą pod Sejmem dziennikarze, kamery. Chcieliśmy pokazać, że politycy są ignorantami, nie zajmują się tym, co jest naprawdę ważne.

Policja?

Na początku, przy akcjach w 2019 roku, praktycznie niewidoczna. Przyglądali się z daleka.

Scena I. Jesień 2020 i Strajk Kobiet. Policja wchodzi na scenę

Opowieść, jak wielkim przełomem był strajk kobiet po wyroku TK Julii Przyłębskiej z 22 października, który odebrał kobietom prawo do wyboru i decydowania, co zrobić w przypadku wad płodu, słyszałam już wiele razy. To była sprawa, która naprawdę i nieodwołalnie poruszyła ludzi urodzonych na początku tego wieku. Pokazują to już sondaże:

Dla Piotra Starzewskiego, wtedy 19-letniego, to, co zrobił Trybunał Przyłębskiej, było po prostu zamachem na wolność.

“Wtedy zrozumiałem, że jestem feministą. Ze sprawy kobiet są ważne. Po prostu. I zacząłem się angażować także w protesty kobiet” - mówi.

O Strajku Kobiet opowiada mi już jednak z perspektywy ostatnich wydarzeń i pięciu postępowań wykroczeniowych, jakie ma, więc od razu zaznacza: “Na początku policja zachowywała się naprawdę normalnie. Demonstracje spontaniczne były ochraniane. Ale stopniowo zaczęło się zaostrzać. W moim przypadku tak po dwóch miesiącach od początku Strajku”.

Pierwsze legitymowanie zalicza 23 grudnia 2020 roku w czasie spaceru solidarnościowego z Babcią Kasią (spacer odbywa się w policyjnym kordonie).

„Lekki stres, ale byłem z tatą, więc było OK. Wylegitymowali wtedy osiem osób, w tym nas”.

Ale – jak zaznacza Piotr - to było już po tym, jak uczestnicy demonstracji byli zatrzymywani w kotłach, po tym, jak policja używała pałek teleskopowych, wywoziła na dalekie komisariaty, po złamanej ręce, maltretowaniu w policyjnych samochodach. Piotr mówi, że już wtedy zaczął się bać, bo zrozumiał, że to może spotkać każdego. Tyle że po czymś takim

„człowiek czuje wkurw [najostrzejsze słowo w tej rozmowie – aj]. A ja już nauczyłem się przygotować na demonstracje. Trzeba mieć picie, sól fizjologiczną, gogle”

Tak mówi młody człowiek, którego ledwie rok wcześniej namawiała na aktywność publiczną babcia.

Opublikowanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej po trzech miesiącach protestów, w styczniu 2021 roku to dla niego przekroczenie kolejnej granicy. Mówi, że zaczyna się bardziej angażować. Chodzi na protesty a policja od legitymowania przechodzi do stawiania zarzutów z kodeksu wykroczeń. Piotr Starzewski dostaje ich z pięć - np. za blokowanie ruchu (art. 90), nawet jeśli ruchu się nie blokuje – wystarczy zejść z chodnika na jezdnię,

Kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, podlega karze grzywny albo karze nagany.

albo z artykułu 116 § 1a. Ten przepis w związku z covidem jest stosowany coraz częściej. Piotr ma spraw 116 § 1a ze trzy. Nie zdał jeszcze matury.

Kto nie przestrzega zakazów, nakazów, ograniczeń lub obowiązków określonych w przepisach o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, podlega karze grzywny albo karze nagany.

Dziś mówi o nich z pewnym lekceważeniem: wie, że mandatów się nie przyjmuje, sprawy trafiają do sądów. I na razie sprawy te są umarzane (“właśnie wczoraj adwokat dał znać, że jedna z moich spraw została umorzona”).

Scena II. Marzec 2021. Rzucają na ziemię i skuwają od tyłu

15 marca 2021 roku wieczorem grupa młodych ludzi z kolektywu “Cień mgły” (nazwa to cytat ze słynnego przedwyborczego rapu prezydenta Dudy, kolektyw jest oddolnym wsparciem dla Strajku Kobiet) organizuje akcję z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwko Brutalności Policji. Polega to na rozwieszaniu plakatów z cytatem z prezydenta Dudy ("Policja wzorowo wykonuje swoją pracę wzorowo. Nikt nie zginął w czasie zamieszek") oraz napisem "STOP torturom i brutalności na komendach”.

Piotr widzi, jak na Zakroczymskiej w Warszawie (tam jest komenda, do której policja regularnie przywozi zatrzymanych demonstrantów) dwoje młodych ludzi zaczyna uciekać przed policjantami, i sam też ucieka. Ale potyka się. Słyszy "Brać go”. Policjanci rzucają go na ziemię (“na glebę” - mówi Piotr), zakładają mu dźwignię. Chłopakowi spadają okulary, na znak, że nie stawia oporu, wypuszcza z ręki komórkę. Ale i tak go skuwają - z rękami do tyłu.

„Nie broniłem się, sprawa dotyczyła plakatów, a potraktowali mnie jak groźnego przestępcę - mówi. - Nie miałem kontaktu z rodziną, wybłagałem w końcu, żeby oddali mi okulary”.

Z perspektywy czasu uważa jednak, że nie było najgorzej, bo jego zatrzymanie widział i udokumentował fotoreporter. A potem poszedł na komisariat i stamtąd zaalarmował prawników współpracujących ze Szpilą (od tego czasu Piotr korzysta z ich pomocy). Co prawda policjanci mieli odpowiedzieć, że Piotra Starzewskiego na komisariacie nie ma, ale Piotr długo o tym nie wiedział i czuł się w miarę bezpiecznie. "Gdyby nie świadek, mogłoby się skończyć gorzej" - mówi teraz.

Na komendzie Piotr cały czas jest skuty z tyłu. Policjanci twierdzą, że to nie przesłuchanie, ale rozmowa (“Widział ktoś kiedyś rozmowę w kajdankach?” - pyta mnie Piotr). Policjanci się zmieniają, wchodzą i wychodzą. Na prośbę o wodę odpowiadają, że to zależy od prowadzącego sprawę. Ale nie wiadomo, który to z nich.

Piotr pamięta, że jeden z tych policjantów pyta go o cel akcji. Daje zdroworozsądkową odpowiedź, że plakaty mają cel edukacyjno-informacyjny. Policjant jakby uznaje, że to on jest adresatem, czyta plakat, a potem demonstracyjnie oświadcza, że nic z tego nie rozumie. Chce zademonstrować, że nie ma nic wspólnego z agresją? Może. Bo jednocześnie ciągle próbuje nawiązać kontakt z chłopakiem. Policja jest brutalna, ale jeszcze rozmawia.

Piotr mówi: Wszystkich pytań nie pamiętam, ale jedno z ostatnich tak: „Czy lubię polską policję”. To mnie naprawdę zdziwiło. Spytałem, czy chodzi o policję z tej akcji, czy o tę ze Strajku Kobiet.

Puścili go koło pierwszej w nocy. Z zarzutem naruszenia art. 63 a Kodeksu Wykroczeń.

§ 1. Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.

„Dałem znać tacie. A potem przez chwilę rozmawialiśmy sobie – ja, fotoreporter i policjant – o przyszłości, o mojej maturze. I policjant powiedział, że tak naprawdę chciał być informatykiem. Szkoda, że nie zapytałem go, czy nie żałuje”.

“Na koniec fotoreporter powiedział, że jak mnie wprowadzili na przesłuchanie, to policjanci powiedzieli mu, że niestety zdjęć z tego, jak mnie torturują, nie zrobią. Wiem, że policyjny dowcip bywa ciężkawy, ale zmroziło mnie to. To jednak jest przekroczenie kolejnej granicy...” (całą tę historię opowiedzianą przez fotoreportera Mikołaja Kiembłowskiego opisał potem Onet)

W sierpniu 2021 roku sąd stwierdził, że przy zatrzymaniu Piotra doszło do licznych nieprawidłowości. Ale nic z tego nie wynikło.

Scena III. Morderstwo w Lubinie? Naprawdę???

Tymczasem Piotr Starzewski zdaje maturę. “Jakoś tak się wyłączyłem, żeby odpocząć. W lipcu wróciłem”. W sierpniu zaczęły się jego kolejne przygody z policją.

Po przegłosowaniu Lex TVN postanowił pójść 12 sierpnia na zgromadzenie pod Sejmem. Legalne.

Piotr Starzewski: Puściłem tam z głośniczka w kieszeni plecaka “ulubioną – jak mówi – piosenkę policjantów” “Wstydzi się ciebie kraj”

Chłopcy z prewencji i chłopcy z BOA Nie każdy rozkaz trzeba wykonać Nie warto być damskim bokserem Wstydzi się ciebie kraj Posłuchaj chłopcze, co ci dziś powiem Tyś nie policjant, tyś jest zomowiec Tarcze i pałki i butle z gazem Wstydzi się ciebie kraj Możesz mnie zgarnąć, możesz spałować Za kilka lat będziesz żałować Że władzę twoja chroniła tarcza Wstydzi się ciebie kraj Więc nie dziw się ChWDP Czy twoja matka już o tym wie Że bijesz dzisiaj inne kobiety Wstydzi się ciebie kraj Czy wie też jakim się niesie dźwiękiem Ten moment kiedy łamiesz mi rękę Drobna dziewczyna krzyczała z bólu Wstydzi się ciebie kraj Czy masz odwagę powiedzieć: Żono, Dziś, stałem tam gdzie stało zomo Przeproś i zdejmij splamiony mundur Wstydzi się ciebie kraj Ty co kobiety chciałbyś zniewolić Pozbawić chciałbyś je wolnej woli Rządzie, biskupie, do was to mówię Wstydzi się was dziś kraj Nie płaczcie siostry, ducha nie traćcie Uwierzcie w naszą wygraną w walce Uwierzcie w to, że już niedługo Piękniejszy będzie kraj

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,burakura,wstydzi_sie_ciebie_kraj.html

Do uczestników zgromadzenia podchodzi dwóch policjantów. “Chcą mnie wylegitymować, bo korzystałem z głośnika i złamałem przepisy ustawy o ochronie środowiska” - opowiada Piotr.

Cale zdarzenie nagrywają protestujący. Policjanci zirytowani nagrywaniem i obserwatorami każą Piotrowi przejść do radiowozu. Piotr odmawia, nie jest przecież zatrzymany. Policjanci zaprowadzają go do suki siłą.

Kordon policyjny odgradza Piotra od kolegów. Od tego momentu nie ma nagrania:

Mogę powiedzieć, co pamiętam. Siedzę w suce. Niby nie jestem zatrzymany, ale nie mogę wyjść. Chcę zadzwonić do prawnika, zabierają mi telefon.

Policjanci śmieszkują, że nie znam przepisów, bo za korzystanie z urządzeń nagłaśniających w miejscach publicznych jest kara grzywny.

Zabrania się używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych oraz na terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe.

Na co ja im mówię, że tam jest jeszcze ustęp 2, o wyjątkach - a jednym z nich jest właśnie legalne zgromadzenie.

Przepisu ust. 1 nie stosuje się do okazjonalnych uroczystości oraz uroczystości i imprez związanych z kultem religijnym, imprez sportowych, handlowych, rozrywkowych i innych legalnych zgromadzeń, a także podawania do publicznej wiadomości informacji i komunikatów służących bezpieczeństwu publicznemu.

Rozmawiam z nimi jak zwykle. Wiem, że się nie powinno, ale ciekawość jest silniejsza. Pytam o Lubin, o Bartosza, który kilka dni wcześniej umarł w czasie interwencji policji (Czy mają państwo świadomość, że w Lubinie doszło do morderstwa?), a oni się trochę sztucznie dziwią: “Morderstwo? W Lubinie?”. Słyszę, że jak chcę, to mogą mnie oskarżyć o to morderstwo, bo najwyraźniej jestem w to zamieszany, skoro coś o tym wiem.

Zabierają mi głośniczek (kosztował 800 zł), bo to dowód w sprawie, więc go nie odzyskam (tłumaczą, że to jak nóż w sprawie o zabójstwo - dziwne skojarzenie).

Najpierw proponują mi dwa mandaty - za utrudnianie legitymowania i za głośnik, oba po 100 zł, a skoro odmawiam - stawka obu mandatów podskakuje do 500. Ale ostrzegają, że jak sprawa pójdzie do sądu, to będzie 2000 zł.

Zdaniem Piotra Starzewskiego to wszystko – ton rozmowy, eskalowanie kar – to kolejne przekroczenia granic.

Kilka dni później znajduje w drzwiach wizytówkę dzielnicowego z prośbą o kontakt.

Opowiada: Niestety, zadzwoniłem. Usłyszałem, że chce mnie przesłuchać za 23 grudnia, marsz z Babcią Kasią. Skonstatowałem się ze Szpilą. Mówię, że bez formalnego wezwania się nie stawię, a dzielnicowy mi na to "ja i tak muszę pana przesłuchać”.

To znaczy, że polecenie jest z góry?

Kiedy w imieniu Piotra Starzewskiego zgłasza się pełnomocnik, dzielnicowy traci zainteresowanie rozmową.

Formalnie w sprawach z 23 grudnia, 15 marca i 12 sierpnia wobec Piotra Starzewskiego nic się nie toczy. Pięć spraw, które ma, zebrało mu się pomiędzy tymi zdarzeniami. Zaliczył legitymowanie, rzucanie na glebę, skuwanie, wnoszenie do radiowozu, policyjne żarty. Stracił głośniczek. Nauczył się kodeksu wykroczeń oraz słowa "wkurw".

Czyli nic się nie stało?

Młodzi mają dziś naprawdę dobre wsparcie prawników. Jest jeden telefon, na który może dzwonić każdy zatrzymany i 130 adwokatów gotowych do pomocy. Jadą na miejsce, piszą zażalenia, skarżą się na postępowanie policji do sądu. Tyle że policja też się uczy.

To uświadamia mi mec. Alicja Sukiennik. Mówi, że zaraz po sprawie Margot, kiedy w nocy z 7 na 8 sierpnia 2020 zatrzymano 48 osób, policja się lekko uspokoiła. Mnóstwo tych spraw trafiło do sądów, sądy zaczęły wydawać postanowienia na niekorzyść policjantów.

Normalnie skończyłoby się to analizą zachowania policjanta napiętnowanego przez sąd, komendant powinien wyciągnąć konsekwencje służbowe i zapobiegać nieprawidłowym działaniom podwładnym w przyszłości. Tym razem tak się nie stało, liczba naruszeń rośnie z każdym miesiącem. Nie można wykluczyć, że z góry poszło zalecenie, żeby ignorować negatywne orzeczenia, a policja dalej ma robić to samo.

Podobnie ocenia tę sytuację Rzecznik Praw Obywatelskich: po każdym drastycznym przypadku władze oświadczają, że mają pełne zaufanie do policji. Komendant Stołeczny Policji jest awansowany, choć sądy już potwierdziły bezzasadność zatrzymań w czasie majowych protestów przedsiębiorców.

Nawet prezydent mówi, że nic się takiego nie stało, skoro nikt nie zginął.

A to ma swoje konsekwencje.

AKTUALIZACJA: 6 lutego 2023 sąd uniewinnił Piotra Starzewskiego z zarzutu nielealnego korzystania z głośniczka na legalnej demonstracji. Głosniczek nadal jednak pozostaje w dyspozycji policji

Projekt „Eye on SLAPPs in Poland" / Na celowniku jest prowadzony do grudnia 2021 roku dzięki wsparciu Fundacji Rafto na rzecz Praw Człowieka z siedzibą w Bergen w Norwegii. Fundacja została założona w 1986 roku w pamięci Thorolfa Rafto.

Prof. Thorolf Rafto (1922-1986) był ekonomistą i działaczem na rzecz praw człowieka. W sprawy Europy Środkowej zaangażował się z powodu Praskiej Wiosny 1968. Wielokrotnie podróżował do Polski, Czech Węgier i Rosji, był świadkiem prześladowań i nadużyć. W 1979 roku w Czechosłowacji ciężko pobili go funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych, co przyspieszyło jego śmierć.

Nad projektem "Na celowniku" czuwa rada ekspercka pod przewodnictwem prof. Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich VII kadencji. W jej skład wchodzą: mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, mec. Radosław Baszuk, prof. Jędrzej Skrzypczak.

Projekt koordynuje Anna Wójcik, Agnieszka Jędrzejczyk i Piotr Pacewicz

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze