0:00
0:00

0:00

Poseł PO Borys Budka został brutalnie zaatakowany przez TVP i polityków PiS za wywiad, którego udzielił niemieckiej gazecie "Die Zeit". Styl tego ataku nie jest zaskoczeniem, choć zarzucanie politykom opozycji zdrady własnego państwa i sugerowanie, że powinni zrzec się obywatelstwa, przypomina propagandę uprawianą w autorytarnych satrapiach, a nie w demokratycznym państwie należącym do Unii Europejskiej.

Przeczytaj także:

Do części zarzutów wysuwanych przez PiS i lojalnych wobec tej partii pracowników mediów publicznych trudno się odnieść - pod tonem moralnego oburzenia kryje się bowiem niewiele treści. Jednak jeden zarzut można uznać za merytoryczny: zdaniem PiS, Budka dał dowód, że PO chce skasować program 500 plus.

Co Budka powiedział: pieniędzy zabraknie, kiedy koniunktura się pogorszy

Istotnie, w opublikowanym na stronie "Die Zeit" wywiadzie Budka mówi: "PiS korzysta z dobrej koniunktury gospodarczej. (...) wprowadzono w życie bardzo populistyczne reformy. Weźmy obniżenie wieku emerytalnego lub program 500 plus: to się ludziom podoba. Jednak na dłuższą metę nie jest to ani możliwe do sfinansowania, ani rozsądne".

Borys Budka opublikował sprostowanie, że oryginalna treść tego fragmentu brzmiała inaczej: "To się wielu ludziom podoba, ale zanika refleksja, że pieniędzy będzie brakować, jak koniunktura się pogorszy". "Die Zeit" przyznał, że taka była oryginalna wypowiedź Budki, i zamieścił wywiad z poprawionym fragmentem.

Jednak sens wypowiedzi pozostaje podobny: 500 plus będzie nie do utrzymania, bo jest programem rozrzutnym i nieodpowiedzialnym. Takie przekonanie nie jest rzadkie wśród polityków PO i Nowoczesnej, choć pierwsza z tych partii oficjalnie zapowiada, że rozszerzy program.

Czy rzeczywiście program "Rodzina 500 plus" będzie tak trudny do utrzymania?

Ile kosztuje 500 plus

Według raportu Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej w 2016 roku w programie 500 plus uczestniczyło 2,78 mln rodzin. Świadczeniem objęto ponad 3,8 mln dzieci do lat 18, czyli aż 55 proc. wszystkich.

W 2016 roku spośród 3,8 mln dzieci objętych programem:

  • 1,48 mln mieszkało w gminach miejskich (39 proc. wszystkich);
  • 1,36 mln mieszkało w gminach wiejskich (35,9 proc.);
  • 0,95 mln mieszkało w gminach miejsko-wiejskich (25,1 proc.);

Poza tym:

  • Przyznano 1,55 mln świadczeń na pierwsze dzieci;
  • 40,6 proc. z nich to jedynacy.

Koszt programu wyniósł 17,1 mld złotych, ale program wystartował 1 kwietnia 2016, dlatego w 2017 roku koszt będzie większy, bo pieniądze będą wypłacane przez 12 miesięcy.

W styczniu MRPiPS podało, że koszt programu wyniesie 23,17 mld zł, ale w kwietniu zrewidowało prognozę na 24,5 mld zł, m.in. w związku z rosnącą liczbą urodzeń, co OKO.press opisywało jako "baby boomik". Zapewne to właśnie wzrost kosztów programu skłonił ministerstwo do próby uszczelnienia go kosztem samotnych rodziców.

Czy 500 plus zrujnuje budżet państwa?

Wydatek budżetu w wysokości 24,5 mld zł na 500 plus trzeba zobaczyć na tle ogólnej sytuacji finansów. Rząd zaplanował, że w 2017 roku wydatki budżetowe wyniosą 384,8 mld zł.

[384, 8 mld zł to 19,7 proc. polskiego rocznego PKB. Dla porównania w 2015 roku, przed wejściem w życie któregokolwiek z programów obecnego rządu, wydatki budżetowe stanowiły 18,5 proc. PKB].

Wydatki na 500 plus stanowią zatem nieco ponad 6 procent budżetu państwa. To sporo, trzeba jednak pamiętać, że budżet nie obejmuje większości środków, z jakich finansowane są emerytury, renty i opieka zdrowotna.

Deficyt budżetowy ma w 2017 roku wynieść 2,9 proc. PKB. W 2016 roku wyniósł 2,4 proc., a w 2015 - 2,6 proc. Jak widać, wprowadzenie programu rodzina 500 plus nie sprawiło, że Polska zaczęła się zadłużać na potęgę. Co więcej, wyższe niż spodziewane wpływy z VAT - częściowo związane z uszczelnieniem systemu podatkowego - prawdopodobnie sprawią, że deficyt w 2017 będzie niższy od planowanego. Ten planowany jest powyżej średniej w Unii Europejskiej (1,7 proc. PKB w 2016 roku), lecz mieści się w unijnym limicie wynoszącym 3 proc.

Oczywiście, w czasach wysokiego wzrostu gospodarczego lepiej, aby deficyt był niższy, ale wiele krajów europejskich ma do tej zasady umiarkowanie rygorystyczne podejście. Francja, która przekroczyła limit deficytu już dziewiąty rok z rzędu, wciąż uparcie nie chce bankrutować, być może na złość min. Waszczykowskiemu.

A co z długiem publicznym, którym straszy nas zegar zagłady ustawiony w centrum Warszawy przez fundację Leszka Balcerowicza? Czy jesteśmy już tak zadłużeni, że nawet umiarkowany deficyt sprawi, że staniemy się niewypłacalni?

Nie, tutaj też nie dzieje się nic, co odbiegałoby od europejskiej normy.

Zestawienie pokazuje stosunek wysokości długu publicznego do PKB we wszystkich krajach UE. Dług publiczny Polski (zaznaczony na czerwono) wyniósł w 2016 roku 54.4 procent PKB. Średnia unijna (na niebiesko) to 83.5 procent. Źródło danych: Eurostat

Nic nie wskazuje na to, że grozi nam jakaś katastrofa (jeśli oczywiście zapomnimy na chwilę, że w USA rządzi Donald Trump, a ludzkość nie radzi sobie ze zmianami klimatycznymi).

Rozdęty socjal? Raczej europejska norma

Na tle Europy 500 plus jako program socjalny także nie jest niczym wyjątkowym. W wielu krajach, choć nie wszędzie, wysokość świadczeń rodzinnych uzależniana jest od wieku dziecka i sytuacji materialnej rodziców. Bezpośredni, podobny do 500 plus zasiłek rodzinny wypłacany jest w 20 spośród 28 krajów Unii. W większości krajów nie jest to jedyne wsparcie dla rodzin - rodziny w trudnej sytuacji materialnej mogą liczyć na dodatkowe środki.

Austria: 112 euro (480 zł) na dziecko do trzeciego roku życia; 120 euro między trzecim a 10 rokiem; 140 po 10 roku; 162 euro po 19 roku życia (świadczenie wypłacane jest do 25 roku życia, jeśli kontynuowana jest nauka). Wielodzietnym rodzinom wypłacane są też dodatkowe świadczenia, których wysokość uzależniona jest liczby dzieci. Np. w rodzinie z trójką dzieci będzie to 17 euro miesięcznie na dziecko.

Dania: 4470 koron (2600 zł) raz na trzy miesiące dla dziecka poniżej dwóch lat. 3537 koron między trzecim a szóstym rokiem. 2784 korony między siódmym a 14 rokiem. 928 koron między 15 a 17 rokiem. Przy wysokich zarobkach świadczenie ulega zmniejszeniu.

Niemcy: 190 euro (815 zł) na pierwsze i drugie dziecko. 196 euro na trzecie, 221 na czwarte i każde kolejne. Świadczenie wypłacane jest nawet do 27 roku życia jeśli dziecko (a właściwie już dorosły) kontynuuje naukę.

Węgry: Miesięczne świadczenie dla rodziny z jednym dzieckiem wynosi 12 200 forintów (175 zł), dwójką - 14800 na dziecko, trójką i więcej - 16000 na każde dziecko. Samotni rodzice dodatkowo otrzymują od 1000 do 1500 forintów miesięcznie.

500 plus to dość dużo na tle Europy, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę różnice w zamożności krajów i poziomie płac. Na Węgrzech, gdzie poziom życia jest zbliżony do Polski, program świadczeń należałoby nazwać 175 plus. W kilku krajach także względna wysokość świadczenia jest porównywalna.

Np. niemiecka rodzina z dwójką dzieci otrzyma od państwa łącznie 380 euro. To ok. jedna szósta średniego wynagrodzenia netto w tym kraju. 500 złotych, które otrzyma polska rodzina to także ok. jedna szósta średniego wynagrodzenia w Polsce.

Jeśli jednak polska rodzina spełni kryterium dochodowe na pierwsze dziecko istotnie dostanie relatywnie więcej od rodziny zza Odry. Czy to jednak dowód na wyjątkową rozrzutność rządu wprowadzającego 500 plus?

Nie, ponieważ poziom transferów socjalnych - mierzony jako udział takich wydatków w PKB - jest w Polsce wciąż niski na tle Europy, a 500 plus może być nawet traktowane jako krok w stronę wyrównania tej dysproporcji.

Spójrzmy na dane. Podstawowym wskaźnikiem tego, jak "socjalne" jest państwo, jest udział wydatków socjalnych w PKB.

Na wykresie widać, jaką część PKB stanowią finansowe transfery socjalne we wszystkich krajach Unii Europejskiej. W Polsce (na czerwono) transfery stanowią 15,3 procent PKB. Średnia unijna (na niebiesko) to 16,2 procent. Nie uwzględniono tu np. wydatków na opiekę zdrowotną. Źródło: Eurostat

Polska zrobiła w ostatnich latach postęp i zbliżyła się do średniej unijnej: w 2015 roku finansowe transfery socjalne stanowiły 14,3 proc. PKB, rok później już 15,3 proc. To jednak wciąż mniej niż średnia unijna (16,2 proc.) Państwa strefy euro wydają jeszcze więcej - 17 proc. PKB.

Warto podkreślić, że mówimy o "socjalu" jako części PKB. Zamożność kraju nie ma tu nic do rzeczy.

Polska wydaje mniej, nie dlatego, że jej nie stać, lecz dlatego, że to, co ma do dyspozycji (wpływy z podatków), woli wydawać np. na armię niż na zasiłki dla bezrobotnych. Innymi słowy, jest to kwestia politycznego wyboru, a nie zamożności.

Od 500 plus nie ma odwrotu

Gdyby jednak politycy - jak lider Nowoczesnej Ryszard Petru - rzeczywiście chcieli zlikwidować 500 plus uznając go za niemożliwy do utrzymania, muszą się liczyć z tym, że program jest wśród Polek i Polaków bardzo popularny. A poparcie dla programu ma solidne podstawy.

Źródło: Sytuacja na rynku consumer finance, III kwartał 2017. Oprac. dr hab. Piotr Białowolski, dr Sławomir Dudek

Większość rodzin objętych programem deklaruje, że wydaje pieniądze głównie na żywność i ubrania. To nie powinno dziwić. Według danych ministerstwa, 60 proc. rodzin otrzymuje świadczenie po uwzględnieniu kryterium dochodowego na pierwsze lub jedyne dziecko (to ponad 1,55 mln dzieci).

Oznacza to, że ponad połowa rodzin otrzymujących 500 plus ma dochody poniżej 800 złotych na członka rodziny. Świadczy to o bardzo złej sytuacji materialnej sporej liczby polskich rodzin.

Wpływ 500 plus na redukcję ubóstwa okazał się mniejszy niż spodziewało się ministerstwo, jednak przynajmniej w przypadku rodzin z dwojgiem i więcej dziećmi program dał spodziewany efekt.

500 plus wielu rodzinom pozwolił na elementarną swobodę życiową. Bieda wiąże się z poczuciem wstydu, dlatego otrzymujący świadczenie często mówią o odzyskanej godności (jak mówi "Wyborczej" bezrobotna samotna matka z trójką dzieci, "PiS ma mój głos w każdych wyborach. Bo za dzieci każda matka nawet diabłu duszę sprzeda").

500 plus ma zatem wymiar także moralny. Podoba się motyw większej sprawiedliwości społecznej, co sprawia, że program jest popularny w całym społeczeństwie - prawie 80 proc. badanych popiera świadczenia wychowawcze przyznawane na drugie i kolejne dziecko, a zdecydowany sprzeciw deklaruje jedynie 8 proc.

Podobnie jest w grupie beneficjentów:

Źródło: Raport Consumer Finance, III kwartał 2017. SGH

Tutaj, jeśli pojawia się negatywna ocena programu, to wyłącznie ze względu na zbyt niskie środki. Wśród respondentów o dochodach do 1000 zł na głowę w rodzinie, 23 proc. badanych deklaruje, że świadczenie jest zbyt niskie, aby ocenić je pozytywnie. W grupie respondentów bardziej zamożnych odsetek ten wynosi 2 procent.

500 plus nie nie wywołało boomu demograficznego, jednak odegrało donioślejszą rolę: państwo aktywnie zmierzyło się z biedą znacznej części społeczeństwa. I trudno spodziewać się, że społeczeństwo, które zaznało tak bezpośredniego ekonomicznego wsparcia państwa, pozwoli mu się z niego wycofać.

Co nie zmienia faktu, że można tak ogromny transfer socjalny udoskonalić np. wprowadzając system złotówka za złotówkę, by progi dochodowe przy pierwszym dziecku nie działały na zasadzie gilotyny.

Liberałowie żyją wspomnieniami

Z programem Rodzina 500 plus jest dużo problemów. Kryterium dochodowe jest uważane za niesprawiedliwe, bo świadczenia nie otrzymuje wiele osób, które go potrzebują. Próby uszczelniania odbywają się kosztem samotnych rodziców. I wreszcie: program stanowi alibi dla rządzących, którzy w innych kwestiach socjalnych okazują się całkowicie obojętni. Potrafią też usprawiedliwiać nim swoje autorytarne zapędy, co stanowi perfidny sposób "pedagogiki społecznej": zabieramy wam prawa obywatelskie, ale dajemy kasę.

500 plus jest jednak możliwy do utrzymania, a gdyby dochody państwa gwałtownie spadły, można co najwyżej podjąć temat proporcjonalnego zmniejszenia świadczenia. Nie jest też niczym osobliwym na tle innych krajów UE, choć stanowi dość hojny gest państwa.

Wycofanie programu byłoby nie tylko politycznym samobójstwem, ale też krokiem wątpliwym moralnie. Nie można go zbyć tradycyjnymi hasłami o nieodpowiedzialnym rozdawnictwie i groźbie bankructwa. Najwyraźniej jednak ta świadomość jeszcze do liberałów nie dotarła.
;
Na zdjęciu Bartosz Kocejko
Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Komentarze