0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. David GRAY / AFPFot. David GRAY / AF...

Nie lubię za bardzo sportu, ani masowych widowisk, a jednak ceremonia otwarcia Olimpiady 2024 w Paryżu zrobiło na mnie wrażenie. Na początku czerwca obserwowaliśmy prawdziwe załamanie politycznej stabilności Francji. Faszystowskie ugrupowanie zdobyło większość w wyborach do Parlamentu Europejskiego, choć wkrótce wybory narodowe wprowadziły silną korektę tej niebezpiecznej tendencji.

Ale jeszcze donioślej wybrzmiewa fakt, że francuska ceremonia otwarcia olimpiady okazała się absolutnym triumfem myślenia inkluzywnego, feministycznego i queerowego. Jej prawdziwą bohaterką miała być rzeka – Sekwana – główna „aktorka” uroczystości, specjalnie oczyszczona, żeby można było zrobić w niej zawody. Niezwykłą dekorację stanowił sam Paryż, najpiękniejsze miasto świata, stolica miłości, totalnie przedefiniowanej i na nowo afirmowanej wolności „epoki nowoczesnej”, jak określił to z mocą w sposób, który zapewne przejdzie do historii, prezydent Francji Emanuel Macron, otwierając igrzyska.

Na zdjęciu: francuska była sprinterka Marie-Jose Perec i francuski judoka Teddy Riner stoją obok zapalonego ognia olimpijskiego podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu 26 lipca 2024 r.

Sekwana – symbol walki z przemocą

Trasa narodowych delegacji biegła turystycznym szlakiem, którym kursują od lat paryskie statki pływające po Sekwanie – bateaux mouches. Kolejne mijane zabytki odsłaniały nowy potencjał interpretacji historii i kultury Francji.

Dewizą Paryża jest łacińskie powiedzenie „fluctuat nec mergitur („uderzają go fale i nie tonie”), co ma przywoływać ideę wiecznej witalnej siły miasta, jego zdolności do odradzania się i przetrwania. Sequana, celtycka bogini z mitologii Gallów, posiadała moc uzdrawiania i spełniania życzeń. Dla dyrektora artystycznego ceremonii, reżysera teatralnego i operowego, Thomasa Jolly’ego, jak powtarzał w wywiadach, to przede wszystkim córka Dionizosa, która uciekając przed zalotami Neptuna znajduje schronienie, zamieniając się w rzekę.

Paryska rzeka miała więc wybrzmieć jako symbol walki z przemocą seksualną, przemocą ze względu na płeć, seksizmem w każdej postaci, ale także jako symbol rezyliencji [sprężystość, giętkość – umiejętność dostosowywania się człowieka do zmieniających się warunków, adaptacja do otoczenia – red.], siły przetrwania oraz mocy kobiet, symbol wsparcia osób queer oraz wszystkich innych dyskryminowanych postaci o różnorodnej sprawności, pochodzeniu i statusie społecznym (na przykład osób uchodźczych).

Siostrzeństwo, solidarność, wieczność

Jolly zgromadził wokół siebie imponujący zespół pisarek, historyków, scenarzystek, dramaturgów, choreografek i kostiumolożek w postaciach Leïli Slimane, Patricka Bocherona, Fanny Herrero, Damiena Gabriaca, Maud Le Pladec oraz Daphne Bűrki.

Jedna z książek Slimane, francusko-marokańskiej autorki, laureatki prestiżowej nagrody Goncourtów, o tytule „Sexe et mensonge” („Seks i kłamstwa”), była widoczna w ujęciu filmowym z ceremonii w Bibliotece Narodowej. To reportaż z jej rodzinnego kraju dotyczący podziemia pracy seksualnej i skorumpowanej policji oraz powszechnego odbierania kobietom prawa do seksualnego spełnienia. Z kolei Fanny Herrero może być w Polsce znana z popularnego serialu „Gdzie jest mój agent?”, którego jest pomysłodawczynią i scenarzystką.

Widowisko site specific, które stworzył ten imponujący kolektyw, miało za zadanie złamać wszelkie konwencjonalne kody. Zanurzenie w kulturze Francji, liczne historyczne i artystyczne odwołania, choreograficzny rozmach, pobudzenie wyobraźni oraz potraktowanie miasta jako wielkiego tableau vivant (ruchomego obrazu) miało sprzyjać zdynamizowaniu naszej wrażliwości i wewnętrznej uczuciowej rewolucji, której mogliśmy, jako widzowie, doznać.

Scenariusz imprezy proponował odsłony, których hasła stanowiły między innymi maksymy słynnej francuskiej dewizy „wolność, równość, braterstwo”, uzupełnione o pojęcia typu „siostrzeństwo,”, „celebracja”, „ciemność”, „solidarność”, „wieczność”.

Przeczytaj także:

Niech się większość emancypuje do mniejszości

Najważniejszy sojusz, jaki proponowała ceremonia, to włączenie do kultury masowej wątków kultury „wysokiej”, którą musimy rozumieć dzisiaj jako artystyczną i intelektualną refleksję, zajmującą się inkluzywnością i przedefiniowaniem przemocowych kalek związanych z rasizmem czy seksizmem. Ruch myślowy, który temu towarzyszył, można by określić hasłem „niech się większość emancypuje do mniejszości!”.

W refleksji akademickiej, sztuce współczesnej czy teatrze perspektywa lub wątki feministyczne i queer są elementem od dawna przyjętym i aprobowanym. Umiejętne wplecenie ich w mainstreamową imprezę dla miliarda widzów na całym świecie okazało się zadaniem zrealizowanym z wielkim polotem.

Do najmocniejszych momentów widowiska należał występ czarnoskórej Ayi Nakamury, popularnej francuskiej piosenkarki znanej ze streamingowych platform muzycznych. Wykonywała swoje utwory na Pont des Arts (Moście Sztuk), razem z Chórem Armii Francuskiej i orkiestrą Gwardii Republikańskiej. Umundurowani muzycy, rozbujani w rytm podawany przez artystkę, wspólnie wykonali hit Charlesa Aznavoura w mieszance innych znanych utworów piosenkarki.

Symboliczność tej sceny bardziej wybrzmiewa, gdy weźmiemy pod uwagę, że przed rozpoczęciem igrzysk na artystkę spłynął wielki hejt skrajnej prawicy, gdy z otoczonych absolutną tajemnicą przygotowań wyszły niezbyt ścisłe przecieki, że zaśpiewa ona piosenkę Edith Piaf.

Dionizyjska uczta na moście

Inkluzywność i afirmowanie różnorodnych etnicznie korzeni francuskiej kultury reprezentowała również współczesna Marianna – czarnoskóra artystka operowa Ariel Saint-Cirel, śpiewająca z dachu Grand Palais hymn Francji.

Kolejnym magnetyzującym momentem było przepłynięcie delegacji francuskiej pod mostem Debilly, na którym odbywała się dionizyjska uczta drag queen. Ta scena okazała się najsilniej dyskutowanym politycznym akcentem całego widowiska. Osobowości takie jak DJ-ka oraz aktywistka praw lesbijskich i osób grubych Barbara Butch, piosenkarz Philippe Catherine, upozowany na boga wina i ucztowania Dionizosa, śpiewający przewrotną piosenkę o nagości, francuskie postaci ze sceny drag defilujące w pokazie mody – wszyscy reprezentowali nowoczesne rozumienie porządku płci, intymności, seksualności i miłości.

Scena stała się obiektem krytyki i cenzury zwłaszcza w krajach, gdzie dominuje religijny fundamentalizm. Butch miała na głowie koronę przypominającą symbol boga słońca Heliosa, świętą ikonę lub Statuę Wolności, a cała scena nawiązywała do greckiej tradycji ucztujących bogów Olimpu, uwiecznionych na obrazie J.H. van Biljerta z 1653 roku, co mylnie zinterpretowano powszechnie jako aluzję do „Ostatniej wieczerzy” Leonarda da Vinci.

Maria Antonina, Mona Lisa i bracia Montgolfier

Sekwana i jej mosty spajały ceremonię otwarcia w spójny przekaz, którego naczelnym mottem było budowanie pomostu od sportu do kultury, wzmacnianie myślenia od turystycznej kliszy do aktywizmu, od wykluczenia do inkluzywności. Afirmowaniu grup dyskryminowanych towarzyszyły występy mega gwiazd współczesnej pop kultury jak Lady Gaga czy Celine Dion, wplecione w umiejętną grę ze stereotypowymi wyobrażeniami Paryża (kankan, Moulin Rouge, wieża Eiffela).

Wśród oczywistych aluzji do obrazu Delacroix ”Wolność prowadząca lud na barykady”, zdekapitowanej i powielonej postaci Marii Antoniny, śpiewającej z okien więzienia Conciergerie piosenkę rewolucji francuskiej o zgładzeniu arystokratów, pojawiało się mnóstwo bardziej zakamuflowanych wątków. Należy do nich scena przedstawiająca kradzież słynnej „Mony Lisy”, która rzeczywiście została na dwa lata zrabowana w 1911 roku przez włoskiego konserwatora Vincenzo Perrugię. Z kolei postać w masce, biegnąca przez dachy Paryża, współczesny parkurowiec i akrobata, w którego wcielilo się 12 osób to aluzja do znanego motywu kultury i literatury francuskiej uosobianego w postaci Człowieka w Żelaznej Masce, Upiora z opery, Fantomasa czy Arsena Lupina.

Nawet najbardziej absurdalny zdawałoby się motyw krokodyla to odniesienie do prawdziwej historii z 1984 roku, kiedy z paryskich katakumb wyłowiono zwierzę, najpewniej pochodzące z nielegalnego przemytu. I wreszcie olimpijski znicz w balonie nad ogrodami Tuilleries to nawiązanie nie tylko do pionierskich lotów braci Montgolfier, ale również do słynnego lotu fizyka Jacquesa Charlesa, który 1 grudnia 1783 roku w tym samym miejscu wzniósł się w balonie wypełnionym wodorem przed widownią złożoną z 400 tysięcy osób.

Przywrócone naukowczynie, polityczki, artystki i aktywistki

Ceremonia otwarcia we francuskim wydaniu promowała także większe i donioślejsze kulturowo narracje, jak herstorię. Z Sekwany wynurzyło się 10 złotych pomników słynnych kobiet, których stylistyka przypominała rzeźby z placu Trocadero wykonane w 1937 roku. Mają one uosabiać wolność i prawa człowieka, ale postaci kobiece występują tam jedynie jako alegorie cnót i wartości.

Instalacja w Sekwanie była kontynuacją i uzupełnieniem rzeźb z placu Trocadero. Wyróżniono następujące postaci kobiet:

  • średniowieczną poetkę Christine de Pisan (1364-1431?),
  • Olympe de Gouges (1748-1793), zgilotynowaną podczas rewolucji francuskiej feministkę i abolicjonistkę, autorkę „Deklaracji praw kobiety i obywatelki”,
  • anarchistkę Louise Michel (1830-1905),
  • odkrywczynię Jeanne Barret (1740-1807),
  • sportsmenkę Alice Milliat (1884-1957), walczącą o udział kobiet w olimpiadach,
  • Paulette Nardal (1896-1985), reprezentującą refleksję spod znaku „czarnego feminizmu”,
  • Alice Guy (1873-1968), pierwszą francuską reżyserkę z pionierskich czasów kina,
  • pisarkę Simone de Beauvoir (1908-1986),
  • polityczkę Simone Veil (1927-2017) i prawniczkę Giselle Halimi (1927-2020), które wraz z całym feministycznym ruchem wywalczyły prawo do aborcji we Francji.

Wynurzające się z rzeki pomniki były gorzką aluzją do wypierania kobiet z ogólnej historii i upominaniem się o uznanie ich zasług w nauce, polityce, sztuce. Nawiązywały także do umniejszania pozycji kobiet w sporcie – dopiero w obecnej edycji olimpiady kobiety po raz pierwszy w historii stanowią 50 procent zawodników. Nadal jednak sportsmenkom narzucane są seksistowskie kody strojów sportowych, czy zasady kadrowania ich ciał przez kamery w stylu dyskryminującego male gaze [męskiego spojrzenia].

Przekraczanie mono-normy

Sport jest domeną drakońskiej dyscypliny, kultu indywidualistycznego zwycięstwa, zasady rekordów oraz rywalizacji. W tym kontekście do historii przejdzie scena zapalania olimpijskiego znicza przez parytetową parę i towarzyszącą im wspólnotę sporstmenek i sportsmenów, wśród których znaleźli się przedstawicielki i przedstawiciele olimpiad i para-olimpiad, a także 100-letni zwycięzca powojennych igrzysk, poruszający się na wózku.

Zmiana kodów kultury, która przyświecała całej ceremonii, widoczna była także w długiej, wspomnianej już scenie w Bibliotece Narodowej, stanowiącej rodzaj promocji francuskiej literatury, zwłaszcza tej poświęconej miłości, a właściwie miłościom, wielorakim i różnorodnym, także spod znaku LGBT.

Nie brakowało także podważania tradycyjnej narracji romantycznej, ukazywania miłości nie tylko jako konwencji, gry, ale także jako przekroczenia heteroseksualnej mono-normy. Zwłaszcza w scenie trójkąta, odgrywanego przez młode osoby aktorskie, dopatrzeć się można było aluzji do klasycznych komedii Pierre de Marivaux, autora „Igraszek trafu i miłości”, czy kina francuskiej nowej fali, jak filmu „Jules i Jim” François Truffaut.

Bezkrwawa kulturowa rewolucja

Współczesna rewolucja nie jest krwawa, ale stanowi tym samym znacznie silniejszy polityczny projekt przełamania skamieniałych wzorów. Wizualny język ceremonii otwarcia igrzysk w Paryżu to bez wątpienia zdecydowany głos wobec trwającej wojny kulturowej, „gorącej wojny” o seksualność, ciało i intymne prawa, stale atakowane przez religijne fundamentalizmy, amerykański konserwatyzm i rosyjskie trolle.

Dodajmy, że 96 procent francuskiego społeczeństwa zareagowało z satysfakcją na ceremonię otwarcia olimpiady (86 procent mówi o czystym zachwycie), zaś 76 procent międzynarodowej publiczności uważa ją za najbardziej wyjątkową w historii.

Olimpiada stała się tym samym mocnym tekstem kultury, który nas wszystkich zobowiązuje, by przewartościować tradycję, patrzeć w przyszłość, mieszając wątki i wzajemnie podbijając ich stawkę. Dowodem tego może być także wykorzystanie w widowisku francuskiego dobra narodowego, jakim są projektanci mody „haute coutre” – Diora (twórcy kreacji większości gwiazd) i Louis Vuittona, czy młodych projektantów, jak Charles de Vilmorin i wielu innych.

Do nielicznych polskich akcentów należał występ Jakuba Józefa Orlińskiego, polskiego kontratenora, który występujący w sekwencji „Duch sportu” wykonał barokowy utwór Rameau ubrany w strój Pierrota. Warto wspomnieć jeszcze pracę współczesnego artysty francusko-polskiego Yanna Tomaszewskiego, który w czerwcu ubiegłego roku w ramach paryskiego Gallery Weekend, zanurzył w Sekwanie anatomiczne rzeźby, zainspirowane sanktuarium wotywnym bogini Sequany, wykonane z aktywnego węgla. Ich wielotygodniowa obecność w rzece symbolicznie i dosłownie przyczyniała się do oczyszczania wody. Jakże profetycznie – władze Paryża obiecują kontynuować prace nad oczyszczaniem Sekwany i chcą za rok otworzyć miejskie kąpielisko, trwałą pamiątkę po olimpiadzie.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Agata Araszkiewicz
Agata Araszkiewicz

Doktor nauk humanistycznych, badaczka, pisarka i aktywistka feministyczna, pełnomocniczka Kongresu Kobiet w Brukseli, autorka książek "Wypowiadam wam moje życie. Melancholia Zuzanna Ginczanka", "Zapomniana rewolucja. Rozkwit kobiecego pisania w dwudziestoleciu międzywojennym", przetłumaczyła i opatrzyła posłowiem "Mieszkanie na Uranie" Paula B.Preciado, mieszka w Paryżu i Brukseli.

Komentarze