Krzysztof Bosak z Konfederacji od kilku dni ostro broni przemysłu futrzarskiego. Tezę, że zwierzęta cierpią w hodowlach nazywa "narracją lewicy, która nie ma nic wspólnego z nauką". Przy okazji sam opowiada antynaukowe bzdury
We wtorek 8 września 2020 prezes PiS Jarosław Kaczyński wraz z szefem Forum Młodych PiS przedstawili tzw. Piątką dla Zwierząt, a w piątek 11 września projekt - jako inicjatywa poselska - został złożony w Sejmie.
To pakiet zmian ustawowych m.in. zakazujących wykorzystywania zwierząt w cyrkach, uboju rytualnego na eksport, kończący epokę prywatnych schronisk oraz wprowadzający zakaz hodowli zwierząt na futra.
Te ostatni postulat szczególnie zirytował narodowców z Konfederacji, którzy od lat bronią branży futrzarskiej. W ciągu ostatnich kilku dni szczególnie aktywny był Krzysztof Bosak, który ostro krytykował postulaty PiS, szczególnie ten dotyczący właśnie zakazu hodowli futerkowej.
Na Twitterze pisał, że, co prawda, "dręczenie zwierząt to patologia" ale "zabijanie zwierząt hodowlanych to naturalny i zgodny z moralnością etap cyklu produkcji w branży hodowlanej". A to "powinno być szybkie i nie powodujące więcej bólu niż to niezbędne".
Krzysztof Bosak w programie "Onet Rano" komentował dokument Janusza Szwertnera "Krwawy biznes futerkowców" zawierający drastyczne nagrania z fermy norek Szczepana Wójcika wykonane przez aktywistę "Otwartych Klatek", oskarżając film o manipulacje.
Tezę, że norka jest dzikim zwierzęciem nazwał "narracją lewicy, która nie ma nic wspólnego z nauką", bo jest ona zwierzęciem hodowlanym.
"Ta cała narracja, że to są zwierzęta dzikie i ta dziwna wyobraźnia polityczna, którą rozwijają lewicowcy, że można te zwierzęta wypuścić i wtedy one może będą sobie żyły gdzieś dziko uwolnione, to jest oczywiście całkowite kłamstwo" - powiedział Bosak. Twierdził, że norka nie jest zwierzęciem wodnym.
Mówił, że w każdej wielkiej hodowli znajdą się zwierzęta ranne i okaleczone, ale to nie jest żadnej dowód na to, że hodowla działa nieprawidłowo.
"Zwierzę, które jest źle traktowane, nie ma zabezpieczonych podstawowych potrzeb życiowych, nie będzie miało ładnego futra i nie będzie się rozmnażać" - przekonywał polityk.
W Twicie z 9 września Bosak zaznaczył z kolei, że choć "znęcanie się jest sprzeczne z prawem naturalnym", to "chów klatkowy jest z nim zgodny".
Aby zweryfikować tę wizję hodowli norek, jaka wyłania się ze słów Bosaka, rozmawialiśmy z prof. Wojciechem Pisulą, zoopsychologiem z Uniwersytetu Warszawskiego. Najpierw zapytaliśmy, czy to prawda, że norka nie jest dzikim zwierzęciem.
Ta cała narracja, że to są zwierzęta dzikie [...] to jest oczywiście całkowite kłamstwo
"Przeciwieństwem dzikości jest udomowienie. To proces ewolucyjny - a więc rozciągnięty na całe pokolenia - w którym zwierzęta przystosowują się do życia w warunkach stworzonych przez człowieka. Przestrzeń między dzikością a udomowieniem jest więc pewnego rodzaju kontinuum" - mówi OKO.press prof. Pisula.
"W pełni udomowionym zwierzęciem jest np. pies, który absolutnie dostosował się do ludzkiego świata. Natomiast norka jest dopiero na początku drogi do udomowienia, to zwierzę wciąż bardziej dzikie, a mówienie, że tak nie jest, to po prostu nieprawda" - dodaje naukowiec.
Naukowiec zaznacza, że doskonałym dowodem na dzikość norki jest to, że te osobniki, które uciekają z ferm, świetnie przystosowują się do życia w naturze. Zresztą to w Polsce narastający problem, ponieważ norki-uciekinierzy wyrządzają szkody w przyrodzie i de facto są gatunkiem inwazyjnym, choć prawnie za taki go nie uznano (szerzej o tym - niżej).
"Z kolei lis, inny popularny gatunek fermowy, jest trochę bardziej zaawansowany w procesie udomowienia, ale również wciąż pozostaje bardziej dzikim zwierzęciem" - mówi prof. Pisula.
Czy norki rzeczywiście tak dobrze czują się na fermach, jak sugerują wypowiedzi Bosaka i innych obrońców przemysłu futrzarskiego?
"Norka osiągnęła pewien poziom przystosowania, który pozwala jej przeżyć w warunkach fermowych. Ale to absolutnie nie ma nic wspólnego z dobrostanem. To, że norki żyją na fermach nie oznacza, że nie cierpią" - mówi prof. Pisula.
Jak wyjaśnia naukowiec, cierpienie bierze się stąd, że norki nie mają możliwości realizowania naturalnych potrzeb i zachowań.
"Nie mogą o sobie decydować, bo są w zamknięciu. Mają skrajnie ograniczoną przestrzeń życiową, która ogranicza się do małej klatki. Żyją na podłożu z siatki, więc nie mogą kopać. Nie mogą polować, pływać, wchodzić w interakcje z innymi zwierzętami, itd." - wylicza prof. Pisula.
"Dlatego cierpienie norek na fermach - i innych zwierząt hodowanych na futra - ma charakter systemowy, a nie przypadkowy. Jest regułą, a nie wyjątkiem od normy" - dodaje.
A co z uwagą Bosaka, że żyjące na fermach norki nie potrzebują do życia środowiska wodnego? Żyjące w naturze norki to zwierzęta ziemno-wodne. W wodzie polują m.in. na ryby i raki.
"Norka jest w stanie w warunkach fermowych przeżyć bez wody, ale do pełnej realizacji swoich gatunkowych zachowań - a to jest przecież warunkiem dobrostanu - tej wody potrzebuje" - wyjaśnia prof. Pisula.
Skutki przebywania norek (i innych zwierząt futerkowych) w warunkach fermowych były wielokrotnie już opisywane w badaniach i raportach organizacji prozwierzęcych. To przede wszystkim tzw. stereotypie - uporczywe, "zapętlone" wykonywanie naturalnych czynności, np. bieganie w kółko.
Ale w repertuarze zaburzonych zachowań znajdziemy też samookaleczanie, wzajemne zagryzania się, czy - jak u lisów - zabijanie własnego potomstwa, poprzedzone często odgryzaniem im ogonów.
Argument, że gdyby norkom i innym zwierzętom futerkowym faktycznie było tak źle, jak mówią organizacje antyfutrzarskie, to by się nie rozmnażały, a ich futro do niczego by się nie nadawało, przez futrzarzy często jest używany jako koronny.
Zdaniem prof. Pisuli, w tym stwierdzeniu jest tylko ziarno prawdy, bo mówimy przecież o pewnym spektrum cierpienia, jakiego w różnym stopniu doświadczają norki i inne zwierzęta na fermach futerkowych.
"Przykładowo, norka ze stereotypią ma futro, które jak najbardziej nadaje się na handel, a to zwierzę przecież cierpi. Futro lisicy, która zagryzła w klatce swoje młode również można sprzedać" - mówi prof. Pisula.
"Natomiast jeśli chodzi o rozmnażanie się, to przecież kopulują i odchowują młode również zwierzęta żyjące w złych, niedostosowanych do ich potrzeb warunkach, więc to jest akurat kiepski argument" - dodaje naukowiec.
Ironiczna uwaga Bosaka o lewicowej narracji, jakoby norki były w stanie przetrwać na wolności, jest całkowicie niezrozumiała. A to dlatego, że faktycznie uciekinierzy z hodowli radzą sobie całkiem dobrze. I nie jest to opina prozwierzęcych aktywistów, ale udokumentowany naukowo fakt.
Dane na ten temat podsumowuje wydany w 2019 roku przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki raport „Stan zabezpieczeń ferm norek w Polsce w kontekście przeciwdziałania ucieczkom zwierząt”.
Okazuje się, że norki to sprytni uciekinierzy. Robią podkopy pod ogrodzeniami, albo wykorzystują je jako drabiny. Do tego korzystają z tuneli wykopanych przez szczury. Uciekają szczególnie podczas okresu godowego, a także uboju na futra.
Szczególnym problemem jest norka amerykańska, która pojawiła się w Polsce właśnie jako zwierzę hodowane na futro. Szybko rozmnaża się na wolności – o ile do początku lat 90. występowała tylko na obszarze północnej i północno-wschodniej Polski, to dziś żyje na większej części kraju.
W wyniku presji lobby hodowlanego nie wpisano jej na listę gatunków inwazyjnych. Pomimo tego, że jest zagrożeniem dla rodzimej polskiej fauny. Na przykład ptaków, gdy te wyprowadzają lęgi – w tym rzadkich gatunków gniazdujących na terenach parków narodowych.
Raport powołuje się na badania prof. Andrzeja Zalewskiego z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży, który zwracał uwagę, że hodowla norek w Polsce stwarza realne niebezpieczeństwo ciągłego wydostawania się na wolność kolejnych zwierząt, a skuteczne zapobieganie temu zjawisku jest niemożliwe. Cenę płaci rodzima przyroda.
Wygląda więc na to, że poseł Bosak, zamiast zarzucać przeciwnikom futerkowego biznesu wyznawanie antynaukowych poglądów, sam powinien się doszkolić.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze