We wtorek 8 września 2020 prezes PiS Jarosław Kaczyński wraz z szefem Forum Młodych PiS przedstawili tzw. Piątką dla Zwierząt, a w piątek 11 września projekt – jako inicjatywa poselska – został złożony w Sejmie.
To pakiet zmian ustawowych m.in. zakazujących wykorzystywania zwierząt w cyrkach, uboju rytualnego na eksport, kończący epokę prywatnych schronisk oraz wprowadzający zakaz hodowli zwierząt na futra.
Te ostatni postulat szczególnie zirytował narodowców z Konfederacji, którzy od lat bronią branży futrzarskiej. W ciągu ostatnich kilku dni szczególnie aktywny był Krzysztof Bosak, który ostro krytykował postulaty PiS, szczególnie ten dotyczący właśnie zakazu hodowli futerkowej.
Na Twitterze pisał, że, co prawda, „dręczenie zwierząt to patologia” ale „zabijanie zwierząt hodowlanych to naturalny i zgodny z moralnością etap cyklu produkcji w branży hodowlanej”. A to „powinno być szybkie i nie powodujące więcej bólu niż to niezbędne”.
Bosak: „norka nie jest dzikim zwierzęciem”
Krzysztof Bosak w programie „Onet Rano” komentował dokument Janusza Szwertnera „Krwawy biznes futerkowców” zawierający drastyczne nagrania z fermy norek Szczepana Wójcika wykonane przez aktywistę „Otwartych Klatek”, oskarżając film o manipulacje.
Tezę, że norka jest dzikim zwierzęciem nazwał „narracją lewicy, która nie ma nic wspólnego z nauką”, bo jest ona zwierzęciem hodowlanym.
„Ta cała narracja, że to są zwierzęta dzikie i ta dziwna wyobraźnia polityczna, którą rozwijają lewicowcy, że można te zwierzęta wypuścić i wtedy one może będą sobie żyły gdzieś dziko uwolnione, to jest oczywiście całkowite kłamstwo” – powiedział Bosak. Twierdził, że norka nie jest zwierzęciem wodnym.
Mówił, że w każdej wielkiej hodowli znajdą się zwierzęta ranne i okaleczone, ale to nie jest żadnej dowód na to, że hodowla działa nieprawidłowo.
„Zwierzę, które jest źle traktowane, nie ma zabezpieczonych podstawowych potrzeb życiowych, nie będzie miało ładnego futra i nie będzie się rozmnażać” – przekonywał polityk.
W Twicie z 9 września Bosak zaznaczył z kolei, że choć „znęcanie się jest sprzeczne z prawem naturalnym”, to „chów klatkowy jest z nim zgodny”.
Ekspert: norka wciąż jest bardziej dzika niż udomowiona
Aby zweryfikować tę wizję hodowli norek, jaka wyłania się ze słów Bosaka, rozmawialiśmy z prof. Wojciechem Pisulą, zoopsychologiem z Uniwersytetu Warszawskiego. Najpierw zapytaliśmy, czy to prawda, że norka nie jest dzikim zwierzęciem.
Ta cała narracja, że to są zwierzęta dzikie [...] to jest oczywiście całkowite kłamstwo
fałsz. Norka jest na początku procesu udomowienia. To wciąż zwierzę dzikie
„Przeciwieństwem dzikości jest udomowienie. To proces ewolucyjny – a więc rozciągnięty na całe pokolenia – w którym zwierzęta przystosowują się do życia w warunkach stworzonych przez człowieka. Przestrzeń między dzikością a udomowieniem jest więc pewnego rodzaju kontinuum” – mówi OKO.press prof. Pisula.
„W pełni udomowionym zwierzęciem jest np. pies, który absolutnie dostosował się do ludzkiego świata. Natomiast norka jest dopiero na początku drogi do udomowienia, to zwierzę wciąż bardziej dzikie, a mówienie, że tak nie jest, to po prostu nieprawda” – dodaje naukowiec.
Naukowiec zaznacza, że doskonałym dowodem na dzikość norki jest to, że te osobniki, które uciekają z ferm, świetnie przystosowują się do życia w naturze. Zresztą to w Polsce narastający problem, ponieważ norki-uciekinierzy wyrządzają szkody w przyrodzie i de facto są gatunkiem inwazyjnym, choć prawnie za taki go nie uznano (szerzej o tym – niżej).
„Z kolei lis, inny popularny gatunek fermowy, jest trochę bardziej zaawansowany w procesie udomowienia, ale również wciąż pozostaje bardziej dzikim zwierzęciem” – mówi prof. Pisula.
Zdolność przetrwania to jeszcze nie dobrostan
Czy norki rzeczywiście tak dobrze czują się na fermach, jak sugerują wypowiedzi Bosaka i innych obrońców przemysłu futrzarskiego?
„Norka osiągnęła pewien poziom przystosowania, który pozwala jej przeżyć w warunkach fermowych. Ale to absolutnie nie ma nic wspólnego z dobrostanem. To, że norki żyją na fermach nie oznacza, że nie cierpią” – mówi prof. Pisula.
Jak wyjaśnia naukowiec, cierpienie bierze się stąd, że norki nie mają możliwości realizowania naturalnych potrzeb i zachowań.
„Nie mogą o sobie decydować, bo są w zamknięciu. Mają skrajnie ograniczoną przestrzeń życiową, która ogranicza się do małej klatki. Żyją na podłożu z siatki, więc nie mogą kopać. Nie mogą polować, pływać, wchodzić w interakcje z innymi zwierzętami, itd.” – wylicza prof. Pisula.
„Dlatego cierpienie norek na fermach – i innych zwierząt hodowanych na futra – ma charakter systemowy, a nie przypadkowy. Jest regułą, a nie wyjątkiem od normy” – dodaje.
Norka przetrwa bez wody, ale co to za życie
A co z uwagą Bosaka, że żyjące na fermach norki nie potrzebują do życia środowiska wodnego? Żyjące w naturze norki to zwierzęta ziemno-wodne. W wodzie polują m.in. na ryby i raki.
„Norka jest w stanie w warunkach fermowych przeżyć bez wody, ale do pełnej realizacji swoich gatunkowych zachowań – a to jest przecież warunkiem dobrostanu – tej wody potrzebuje” – wyjaśnia prof. Pisula.
Skutki przebywania norek (i innych zwierząt futerkowych) w warunkach fermowych były wielokrotnie już opisywane w badaniach i raportach organizacji prozwierzęcych. To przede wszystkim tzw. stereotypie – uporczywe, „zapętlone” wykonywanie naturalnych czynności, np. bieganie w kółko.
Ale w repertuarze zaburzonych zachowań znajdziemy też samookaleczanie, wzajemne zagryzania się, czy – jak u lisów – zabijanie własnego potomstwa, poprzedzone często odgryzaniem im ogonów.
Futro z zaburzonego zwierzęcia też się nada
Argument, że gdyby norkom i innym zwierzętom futerkowym faktycznie było tak źle, jak mówią organizacje antyfutrzarskie, to by się nie rozmnażały, a ich futro do niczego by się nie nadawało, przez futrzarzy często jest używany jako koronny.
Zdaniem prof. Pisuli, w tym stwierdzeniu jest tylko ziarno prawdy, bo mówimy przecież o pewnym spektrum cierpienia, jakiego w różnym stopniu doświadczają norki i inne zwierzęta na fermach futerkowych.
„Przykładowo, norka ze stereotypią ma futro, które jak najbardziej nadaje się na handel, a to zwierzę przecież cierpi. Futro lisicy, która zagryzła w klatce swoje młode również można sprzedać” – mówi prof. Pisula.
„Natomiast jeśli chodzi o rozmnażanie się, to przecież kopulują i odchowują młode również zwierzęta żyjące w złych, niedostosowanych do ich potrzeb warunkach, więc to jest akurat kiepski argument” – dodaje naukowiec.
Pomysłowi uciekinierzy
Ironiczna uwaga Bosaka o lewicowej narracji, jakoby norki były w stanie przetrwać na wolności, jest całkowicie niezrozumiała. A to dlatego, że faktycznie uciekinierzy z hodowli radzą sobie całkiem dobrze. I nie jest to opina prozwierzęcych aktywistów, ale udokumentowany naukowo fakt.
Dane na ten temat podsumowuje wydany w 2019 roku przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki raport „Stan zabezpieczeń ferm norek w Polsce w kontekście przeciwdziałania ucieczkom zwierząt”.
Okazuje się, że norki to sprytni uciekinierzy. Robią podkopy pod ogrodzeniami, albo wykorzystują je jako drabiny. Do tego korzystają z tuneli wykopanych przez szczury. Uciekają szczególnie podczas okresu godowego, a także uboju na futra.
Narastający problem
Szczególnym problemem jest norka amerykańska, która pojawiła się w Polsce właśnie jako zwierzę hodowane na futro. Szybko rozmnaża się na wolności – o ile do początku lat 90. występowała tylko na obszarze północnej i północno-wschodniej Polski, to dziś żyje na większej części kraju.
W wyniku presji lobby hodowlanego nie wpisano jej na listę gatunków inwazyjnych. Pomimo tego, że jest zagrożeniem dla rodzimej polskiej fauny. Na przykład ptaków, gdy te wyprowadzają lęgi – w tym rzadkich gatunków gniazdujących na terenach parków narodowych.
Raport powołuje się na badania prof. Andrzeja Zalewskiego z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży, który zwracał uwagę, że hodowla norek w Polsce stwarza realne niebezpieczeństwo ciągłego wydostawania się na wolność kolejnych zwierząt, a skuteczne zapobieganie temu zjawisku jest niemożliwe. Cenę płaci rodzima przyroda.
Wygląda więc na to, że poseł Bosak, zamiast zarzucać przeciwnikom futerkowego biznesu wyznawanie antynaukowych poglądów, sam powinien się doszkolić.
Skoro Pan Bosak uważa, że chów klatkowy jest zgodny z naturą, to niech sam wejdzie do klatki 1,5m2 x 1,5m2 i rozpocznie tam życie. Ja nawet zobowiązuje się, że raz dziennie przyniosę mu ugotowanych kartofli. Dlaczego w Polsce jest taki, nie notowany od stuleci, wysyp idiotów.
Zabrała mi Pani pomysł zainstalowania Bosaka w klatce dla zwierząt chowanych na mięso lub futra.
Nie wydaje się żeby był nadzwyczajny wysyp Polaków idiotów. Oni mają ułatwiony dostęp do społecznych środków przekazu i tak nakręca się zidiocenie. Dobrze, że dzietność nie rozpędza się nadmiernie.
Niestety nie, bo to zwierze ludzkie, r e w i r o w e, które akurat swój r e w i r próbuje rozszerzać, korzystając z dogodnego zidiocenia gatunku homo ( z tym określeniem wielu może się nie zgodzić) polonus catolicus.
Jest taka klatka – wsadzić go do więzienia i odczuje sam chów klatkowy.
Pan Bosak się myli. Naturalne to jest brutalne pożeranie na żywca, znęcanie się nad zwierzętami, wstrzykiwanie im toksyn, trawienie na wpół żywego itp. to jest naturalne i tak postępują zwierzęta.
Ludzie natomiast zwykle starają się uniknąć niepotrzebnej przemocy, bo po pierwsze, od dziecka są faszerowani obrazami personifikacji zwierząt, po drugie niepotrzebne cierpienie i agresja powodują spadek wydajności w hodowli i pogarszają jej estetykę.
Osobiście uważam, że niema niczego nieodpowiedniego w chowie klatkowym, o ile nie dochodzi do niepotrzebnego katowania zwierząt. W przeważającej większości przypadków tak jest, bo zwyczajnie jest to bardziej opłacalne dla przedsiębiorców.
Swoją drogą zawsze mnie bawiło głupkowate myślenie wegan, którzy nie zdają sobie sprawy, że wyprodukowanie bochenka chleba zabija więcej zwierząt niż kotlet. Dzisiejsze oderwanie ludzi od natury i rzeczywistości jest niezwykłe. Do tego stopnia, że ludzie potrafią robić sobie zdjęcie z napotkanym niedźwiedziem, bo widzą w nim Kubusia Puchatka a nie istotę która potrafi wyrwać twarz i ogryzać nogi z mięsa.
W punkt👌
"Swoją drogą zawsze mnie bawiło głupkowate myślenie wegan, którzy nie zdają sobie sprawy, że wyprodukowanie bochenka chleba zabija więcej zwierząt niż kotlet" – a jak jest, może podzielisz się Pan swoją tajemną wiedzą? Czy tylko potrafi szydzić? Jakieś pojęcie o (rozmaitych) przyczynach dla których ludzie nie jedzą mięsa? Czy tylko z 'naiwnych' względów etycznych, z litości dla świnek i krówek czy kurek, tak? A ile wody, energii, chemii itd zużywa przemysłowe rolnictwo? A ile odpadów i ścieków produkuje (wcale nie tylko gazów cieplarnianych)? Proszę myśleć bardziej kompleksowo, jeśli to nie za trudne, bo inaczej naprawdę łatwo się ośmieszyć. A za wszystkimi takimi docinkami kryje się oczywiście, a jakże, żadna tam obrona gospodarki czy jakiejś tradycji tylko zwykłe lenistwo i rutyna, która każe powtarzać bzdury typu "od zawsze jedliśmy mięso" albo "białko zwierzęce jest niezbędne człowiekowi do życia i zdrowia". Współczuję (wcale nie jedzenia mięsa – bo to o niczym samo nie przesądza – tylko nieskrywanej pogardy dla inaczej żyjących gdy samemu w temacie nie ma się za wiele do zaoferowania).
Kompleksowo? Proszę bardzo. Zwierzęta można karmić paszą która wyrośnie na tak słabej glebie, na której plony pszenicy się nie udadzą, a nawet żyto nie będzie dorodne. Zwierzę nakarmimy całą rośliną, natomiast dla człowieka do zjedzenia nada się jedynie ziarno. Trzeba je jeszcze po zebraniu zmielić, poddać obróbce, zabezpieczyć przed gryzoniami, pleśnią, owadami itp. ilość chemii jest również znaczna, zwierzęta zapewniają nawóz, w przypadku ich braku, stosuje się samą chemię. Tak się składa, że aby zapewnić taką samą ilość białka z roślin potrzeba by było zniszczyć o wiele więcej terenów, użyć więcej wody, nawozów, itp. Interesowałem się wieloma wyliczeniami i nie niestety wszyscy ci optymiści nie zwracają uwagi, że niektóre gatunki wymagają odpowiedniej gleby, a na dodatek szybko doprowadzają do jej wyjałowienia.
Też się interesowałem różnymi wyliczeniami, choć najwyraźniej innymi. W temacie wody jest faktem powszechnie znanym i udowodnionym że produkcja mięsa, szczególnie wołowiny, zużywa jej praktycznie najwięcej /kg (z produktów roślinnych gorzej jest tylko, o dziwo, w przypadku czekolady i zdaje się awokado). W temacie nawozów sztuczne i tak są używane w ogromnej większości upraw, więc brak zwierzęcych nie miałby większego znaczenia. Zanieczyszczenia CO2 i metanem (dwa główne gazy cieplarniane) z farm są zaś ogromne i nieporównywalne z produkcją roślinną. Cała ta obróbka roślin przed spożyciem jest oczywistością – tak samo jak zwierząt, które też trzeba jej "poddać", również z użyciem chemii. Odpowiedniej gleby wymaga większość upraw, to jasne, od tego by się udały są płodozmiany, tudzież użytkowanie gleb zgodnie z ich potencjałem. Ogólnie żadne z tych argumentów nie są odkrywcze ani rzeczywiście przekonujące do nieodrzucania mięsa (co najwyżej w niektórych konkretnych przypadkach co jest oczywiste, gdyż w naturze zawsze będą wyjątki/sytuacje nieprzewidywalne).
Ty się interesowałeś, a ja zwyczajnie WIEM, bo znam ludzi, którzy mają pola, mają zwierzęta i prosiaki można bez problemu wykarmić śrutą, ziemniakami i całą masą odpadków, które normalnie idą na kompost, lub śmietnik.
Stada bydła w teksasie są wypasane na łąkach, na których oprócz trawy nic nie wyrośnie. Alternatywą na takich terenach jest jedzenie trawy.
Co do nawozów naturalnych i ich znaczenia, to proponuję wybrać się za miasto i pociągnąć nosem. Akurat pora odpowiednia, a obornik posiada próchnicę oraz florę bakteryjną, co jest bardzo korzystne dla rozwoju roślin.
Idzie go ok 40 ton/h rocznie!!!
"Zanieczyszczenia CO2 i metanem (dwa główne gazy cieplarniane) z farm są zaś ogromne i nieporównywalne z produkcją roślinną"
Niema żadnych zanieczyszczeń, bo CO2 i metan wydzielany przez organizmy żywe krąży w obiegu zamkniętym, tak samo jak i woda. Dawniej zwierząt było wielokrotnie więcej.
"tak samo jak zwierząt, które też trzeba jej "poddać", również z użyciem chemii."
Jaka obróbka? Mięso kroisz i albo poddajesz obróbce cieplnej, albo zjadasz na surowo. Organizm doskonale je trawi.
"Odpowiedniej gleby wymaga większość upraw, to jasne, od tego by się udały są płodozmiany, tudzież użytkowanie gleb zgodnie z ich potencjałem."
Sek w tym, że większość gleby ma potencjał do rodzenia niezjadliwych dla człowieka plonów, lub w ilościach nieopłacalnych.
"rutyna, która każe powtarzać bzdury typu "od zawsze jedliśmy mięso" albo "białko zwierzęce jest niezbędne człowiekowi do życia i zdrowia"."
Tak się składa, że człowiek posiada pepsynę, trypsynę, chymotrypsynę i inne enzymy trzustkowe trawiące białko oraz sole żółciowe i lipazę odpowiedzialne za rozkład tłuszczu. Jest doskonale wyspecjalizowany w trawieniu mięsa i tłuszczu. Trawienie roślin idzie mu o wiele gorzej. Wystarczy zjeść jakieś rośliny strączkowe czy np. cebulę aby produkować metan i CO2. Rośliny nie zawierają w ogóle witaminy B12 (cyjanokobalaminy), która znajduje się wyłącznie w produktach odzwierzęcych. Ba, wystarczy iść do toalety po jedzeniu, aby zobaczyć, że człowiek ma problemy z trawieniem nie mięsa, a roślin, a dokładniej celulozy, którą rozkładają jedynie bakterie, bo my nawet nie mamy enzymów do rozkładania celulozy. I kilku żołądków wypełnionych florą bakteryjną, też nie. Co więcej, nie stosujemy też innych technik, jakie praktykują zwierzęta, np. króliki zjadają swoje niestrawione do końca odchody, a krowy cofają treść żołądkową. Ba, mamy problem ze zjedzeniem wielu nasion w postaci surowej. Trzeba je mielić, gotować czy fermentować, aby uzyskać z nich energię.
Ba, weganie cierpią częściej na nowotwory jelita grubego, niż ludzie będący na zbilansowanej diecie.
https://academic.oup.com/ajcn/article/89/5/1620S/4596951
Więc twierdzenie, że mięso jest potrzebne do zdrowia, jest jak najbardziej prawdziwe i tylko ktoś bardzo naginający fakty może twierdzić inaczej.
Człowiek (jak wszystkie naczelne) odżywiał się roślinami na długo przed nabyciem zdolności polowania (nie mówiąc hodowli) więc nie może być LEPIEJ przystosowany do trawienia mięsa (co najwyżej nie najgorzej). Kilku żołądków nie mamy ale też nie żywimy się nisko energetyczną i istotnie dla nas niestrawną celulozą w dużych ilościach (jak duże ssaki roślinożerne). Wrzucanie wszystkich pokarmów roślinnych do jednego worka z kategorii "ciężkostrawne" jest więc nadużyciem. Tak, B12 nie ma w roślinach i jest to JEDYNY potrzebny nam do życia składnik którego tam nie ma (trzeba jak ktoś całkowicie przeszedłby na weganizm uzupełniać istotnie suplementem).
"Ba, mamy problem ze zjedzeniem wielu nasion w postaci surowej. Trzeba je mielić, gotować czy fermentować, aby uzyskać z nich energię." – tak jakby mięso bez podobnej obróbki nadawało się do spożycia! To właśnie mięso nie nadaje się do niczego w stanie surowym, w przeciwieństwie do znacznej części produktów roślinnych.
W linkowanym artykule po pierwsze badano wegetarian nie wegan, po drugie w abstrakcie wyraźnie stoi, że występowanie wszystkich nowotworów łącznie było wśród wegetarian NIŻSZE, z wyjątkiem tylko tych j. grubego.
Idąc takim wybiórczym tropem, niedługo możemy pewnie dojść do wniosku, że właściwie jedzenie mięsa powinno całkowicie zdominować naszą dietę :). Nie jest to zresztą nierealne – niektóre ludy dalekiej północy tak praktycznie robią bo nic tam prawie nie rośnie – i żyją, tylko ile problemów zdrowotnych/niedoborów z tego powodu mają? (pewnie warto by to zestawić z dietą przeciwną, bezmięsną).
"Człowiek (jak wszystkie naczelne) odżywiał się roślinami na długo przed nabyciem zdolności polowania"
Tak, jadł jaja, padlinę, owady, drobne zwierzęta. Wyjdź w Polsce zimą na dwór, i rozejrzyj się, co masz w koło jadalnego?
"niektóre ludy dalekiej północy tak praktycznie robią bo nic tam prawie nie rośnie – i żyją, tylko ile problemów zdrowotnych/niedoborów z tego powodu mają?"
Japończycy z Okinawy, ze świni nie jedzą tylko kwiku, 7 razy w tygodniu wieprzowina. Ulubiony przysmak, 100 lat w zdrowiu, to dla nich chleb powszedni. Pigmeje, lud który żywi się od pokoleń głównie roślinami,. Wzrost jakby nieco niski, średnia wieku ok 40 lat, IQ, na poziomie dziecka.
Wszystkowiedzący i supermanipulujący wybiórczymi przykładami, na dodatek ostentacyjnie unikający dyskusji usuwając opcję odpowiadania. Ma być jak Pan uczony (nie wiem gdzie) głosi i z drogi, tak? Nie ma sprawy, bo widzę że to strata czasu ewidentna. Jedną tylko bzdurę pozwolę sobie na koniec wytknąć. "Niema żadnych zanieczyszczeń, bo CO2 i metan wydzielany przez organizmy żywe krąży w obiegu zamkniętym, tak samo jak i woda. Dawniej zwierząt było wielokrotnie więcej." W dzikiej przyrodzie owszem JEST obieg, zaś wszystko to, co człowiek wyemituje (przemysł, transport, przemysłowe rolnictwo) stanowi nadwyżkę i przyczynę kłopotu jaki mamy. Jakim cudem tych zwierząt było kiedyś "wielokrotnie więcej" – na farmach?? 60% (osobników) wszystkich ssaków na Ziemi to zwierzęta gospodarcze, a 4% dzikie!!! (36% to człowiek). Jakim cudem nie ma to wpływu na klimat i ogólnie środowisko??? (biorąc jeszcze dodatkowo powszechne dziś globalne łańcuchy produkcyjne o czym wspomniałem wcześniej gdzie indziej – produkcja paszy, surowców, samego mięsa i jego sprzedaż, każde w innej części świata).
Podobno król norek był gościem przy stole Młodej Pary na weselu Krzysia (zdjęcie można obejrzeć w necie). Jeżeli się przyjaźnią, to chyba nic złego w tym, że go broni?
Jesz jajka? Nioski są trzymane w dużo mniejszych klatkach.
Cały ten hałas o futerkowce to czysta hipokryzja. Absolutnie cały przemysłowy chów zwierząt to zbrodnia przeciwko naturze, ale co zrobić jak jemy mięso, jajka, sery i pijemy mleko.
A co to jest prawo naturalne?
Kościelne.
Koś co? Aaaa taki oksymoron
cielne.
Matuli Naturze to się nie spodoba
To takie prawo, które traktując świat ożywiony jako "zasoby" do eksploatacji przez będący zwieńczeniem całego dzieła stworzenia rodzaj ludzki, pozwala m.in. torturować i obdzierać zwierzęta ze skóry dla przyjemności garstki snobów (i własnego zysku) a surowo potępia np. miłość i zachowania nieheteronormatywne, widząc w nich główną przyczynę rychłej zagłady owego rodzaju.
Jak słyszę hasła typu "prawo naturalne" albo że coś jest "zgodne/niezgodne z naturą" to już wiem, że ta wypowiedź jest kierowana do nie za bardzo rozgarniętych ludzi w celu uzyskania u nich poparcia.
Panie redaktorze Jurszo, ale Pan podgrzewa temat.
Widzę nie ma możliwości, aby choć spróbować dialogu. Ma być zakaz i koniec.
Ale ja jeszczę spróbuję.
W propozycji jest jeden wyjątek:
KRÓLIK.
Jego nie obowiązuje zakaz
To idąc śladem Pana poglądów zapytam:
Królik nie podlega dobrostanowi? I nie cierpi??
Odpowie Pan? Może choć ustosunkuje się?
królik to prawie kot, chrońmy króliki
Ten chroniony kot, to ten co w warszawskiej, rodzinnej willi pułk Lisa-Kuli, z samotnym starcem mieszka.
Jestem ZA a nawet PRZECIW 😁
Cytuję "klasyka" oczywiście.
Zapewne dlatego, że królik jest też (lub głównie) na mięso a nie tylko futra. Moim zdaniem bez znaczenia, bo to takie samo barbarzyństwo ale na razie chodzi o wyeliminowanie najbardziej podłej moralnie i coraz mniej sensownej ekonomicznie hodowli na futra.
Niestety po opcji ideowej pana Bosaka gloryfikującej skrajny liberalizm gospodarczy, obsesyjny fundamentalizm światopoglądowy i pełną pogardę dla wszystkiego co na tym świecie żyje poza człowiekiem, silnie umocowaną w otwartym szydzeniu z faktów i wyników badań naukowych, wiele oczekiwać nie należy (to zresztą jedyny sposób aby się nim nie rozczarować).
"Pan" Bosak, to szczyl pomaturowy, trza go cytować, bo w lewych wyborach katolandu, jako pożyteczny nazi-idiota kaczyzmu startnął, coby inni od prezia, mniejsze szanse mieli???
Czy może lepiej dać ludziom szansę, na to co im wychodzi najlepiej – zapomnieć wymoczka co zawalił, bo nie wygrał?
Czy ma już stałe miejsce na karuzeli, bo tak władcy chcieli?
Gdy latem 81, za generalnych strajków, z matką nosilim per pedes prowiant pod Stocznię, to go w planach jeszcze nie było. Prawicowy ekskremista, lat 38, postudiował tu i tam, bez ukończenia któregokolwiek z kierunków (winna komuna). Największe doświadczenie zdobył w płynięciu z pozethaeńską kloaką i robieniu do tego ładnej dla drobnomieszczaństwa aparycji Kaczorjugend.
Niedouk, opowiada pseudonaukowym żargonem brednie, zamiast siąść na durpie, jak mu tradycja, na którą zresztą się powołuje, nakazuje i publicznie swej śmierdzącej biedy umysłowej nie wypoczwarzać. Klasy nie dostanie frajer, tylko za skrojony gajer. Tfu.
To twór nieszczęsnej pamięci Giertycha jr. Obaj panowie G szczęśliwie zniknęli z polityki. Bosak, wzór Polaka – patrioty – nieuka robi karierę.
Odpowiadając na Pana ripostę, chciałbym w pierwszej kolejności odnieść się do drugiej części Pana wypowiedzi. Nie będę komentował paplaniny Bosaków, Kaczyńskich, Budków, Kosiniaków, Czarzastych czy Zandbergów. Polityczny cynizm nie ma nic wspólnego z rozsądkiem
A odnosząc się do pierwszej części Pana wypowiedzi to powiem tak: stosuje Pan segregację rasową w stosunku do "naszych braci mniejszych" I robi to Pan z wyrachowaniem Bo królik się jeszcze nada a lis już nie. Nadmienię tylko, że w Auschwitz tuż za rampą była ustawiona poprzeczka dla dzieci. Te które przeszły nie dotykając głową szły do komory, te które zahaczyły miały szansę iść gdzieś indziej.
Oczywiście tym wpisem mocno przejaskrawiam problem. Staram się jednak pokazać Wam, tutaj mam na myśli dogmatycznych obrońców zwierząt, niekonsekwencję w postrzeganiu rozumowaniu.
PS. do Królików, tych biednych stworzeń, pozostawionych samych sobie, strzelają też myśliwi.
Czy naprawdę aż tak niejasno i pokrętnie się wyrażam? To powtórzę eksponując: Zapewne dlatego, że królik jest też (lub głównie) na mięso a nie tylko futra. Moim zdaniem BEZ ZNACZENIA, BO TO TAKIE SAMO BARBARZYŃSTWO ale na razie chodzi o wyeliminowanie najbardziej podłej moralnie i coraz mniej sensownej ekonomicznie hodowli na futra.
Wszelkie zmiany ku dobru w tego typu trudnej bo utrwalonej wiekami "tradycji" i "obyczajów" materii muszą być stopniowe (i tylko takie zapewne mogą być jeśli mają być sukcesem), więc o jakiej "segregacji" tu mowa? To nasz ułomny słaby świat ją wymusza jeśli już, nie obrońcy zwierząt.
P.S. "Nie będę komentował paplaniny Bosaków, Kaczyńskich, Budków, Kosiniaków, Czarzastych czy Zandbergów." – rozumiem zatem, że wspiera Pan Hołownię (bo tylko jego nie ma na liście – to miło 🙂 🙂
😀gapa ze mnie🙃
Oczywiście ten pan też mieści się w tej "elycie".
Przykro mi bardzo😔
Trzeba być wybitnym idiotą, aby nawolujac do dialogu, powoływać się na paralele z Oświęcimiem. Nie ten temat, nie ten poziom, ani logika. Panie Ł.
A, to już wszystko jasne. Czyli Bartosz Łowczyński na prezydenta (tylko 1000 podpisów pod rejestracją komitetu pewnie nieszczęśliwie nie udało się zebrać). A co do meritum zero odzewu. No gapa, rzeczywiście…
Barbarzyństwem jest wyprodukowanie plastikowego futra, które przy produkcji zanieczyści środowisko, będzie kiepskiej jakości w porównaniu do naturalnego, więc szybko się zużyje i ponownie zanieczyści środowisko na wiele lat. Przy okazji wiele zwierząt w naturze zginie z powodu postępującego zanieczyszczenia. Tymczasem zwierzę po prostu się rozłoży.
Dlaczego nikt nie protestuje przy produkcji chleba? Ginie tysiące zwierząt
Najpierw przy zakładaniu pola, potem przy zaoraniu, potem przy opryskach, zbiorach a na koncy nawet przy przechowywaniu. A jakoś nie widziałem aby przed piekarnią ktoś demonstrował. Wynika to zapewne z oderwania od natury. Dlatego mordercy, którzy jedzą chleb nie czują się barbarzyńcami, ale uważają, że już ktoś jedzący kotleta jest strasznym barbarzyńcą
. Tyle tylko, że to nie barbarzyńcy doprowadzają świat do zagłady, ale ci nowocześni, to ich plastikowe ubrania, przetworzona żywność i życie mrzonkami są najgorszym złem jakie spotyka tą planetę.
Szanowna odleciała. Proponuję wrócić na ziemię do realiów dnia codziennego. Wszystko można sprowadzać do absurdu ale jaki to ma cel? Jeśli zmiany klimatu będą postępowały tak szybko jak dotychczas ci którzy przeżyją nie będą potrzebowali futer i innych okryć. Wystarczą przepaski.
Według przedstawionej "logiki" jedyni niewinni to zatem ci, którzy w ogóle nigdy nie zaistnieli. Szkoda doprawdy, że choćby Autor powyższego nie jest jednym z nich.
Zakładanie, że bycie przeciwnikiem futer (naturalnych) oznacza popieranie produkcji sztucznych (a już wybitnie przy dzisiejszych zmianach klimatycznych) nie nadaje się nawet do komentowania. Tak samo jak porównywanie życia każdego bezkręgowca do ptaka, ssaka czy choćby ryby (co też nie znaczy że te pierwsze nigdy żadnej ochronie nie mają podlegać – ale to już na pewno zbyt zawiłe).
Bosak gdyby był mądry i przemyślał co mówi mógłby stać się naczelnym ekologiem. Futra zamiast plastikowych ubrań…
Zabieranie się do problemu z de strony. Po co zakazywać ?Żeby kto inny zarobił? Należy doprowadzić do sytuacji gdy nikt nie będzie chciał nosić futra to przemysł sam się zwinie.
Inna opcja dać takie wymagania do chowu że przestanie to być opłacalne.
Szukam miłego i kulturalnego faceta na spotkania
Mam na imię Monia 24 wiosny….
wiecej moich fotek i kontakt do mnie tu- http://www.frircikvip.com.pl
Znajdź mnie- Monikj- napisz do mnie i spotkajmy sie!
Panie Marcinie Wroc, coś mi się wydaje, że swoimi wypowiedziami skręca Pan w kierunku zachowań ekstremistycznych. Próbuję mnie Pan ośmieszyć? To takie prostackie. I wpisuje się w kanon postępowania fanatyków. Podejrzewam, że to chwilowe emocje. I wybaczam.
A co do meritum. To po co mam się wtrącać w wykład, jaki daje Pan Michał Kac. Robi to znakomicie. Jak ktoś dobrze mówi to się go słucha.
Pozdrawiam.
"Ekstremistycznych" – nie za wyszukane to słowo? No więc doprecyzuję mój "ekstremizm" – jem czasem mięso (i produkty odzwierzęce tym bardziej) tylko je systematycznie ograniczam ale niekoniecznie zamierzając całkiem wyeliminować (i takie postawy, a nie bynajmniej totalną walkę z mięsem uważam, że powinno się promować, także instytucjonalnie). I to jak wspomniałem, w kontekście globalnego ocieplenia (dużo) bardziej niż z powodów etycznych. Zgodność na temat wpływu hodowli zwierząt na owo zjawisko powszechna i nie budzi już w świecie nauki wątpliwości nikogo – z paroma rozpaczliwymi wyjątkami (które jak widać tu też się usilnie produkują).
A w temacie ośmieszania się – za takowe można by uznać (przy całym zrozumiałym dystansie do klasy politycznej – każdy go chyba ma i powinien mieć) niemożność wskazania NIKOGO z kim byśmy się mogli choć trochę identyfikować jako wyborcy – przy jednoczesnym zainteresowaniu sprawami społecznymi, jeśli nie stricte polityką – a tak rozumiem jest w Pana przypadku (nie uważam oczywiście automatycznie za gorszych czy głupszych milionów niegłosujących, skądinąd często może bardzo wartościowych ludzi ale oni konsekwentnie wszystko mają z różnych przyczyn gdzieś i w takie miejsca jak to raczej nie zaglądają…). Ale też wybaczam bo doprawdy nie ma sensu tego ciągnąć.