Poseł Przemysław Czarnek (PiS), znany m.in. z homofobicznych wypowiedzi, tym razem postanowił zmienić historię — i uznał nazizm i komunizm za „ideologie marksistowskie”. Naziści, którzy palili książki Marksa, bardzo by się zdziwili. Wyjaśniamy posłowi–profesorowi
Poseł Przemysław Czarnek, dr hab. nauk prawnych z KUL (jego dorobek naukowy omawialiśmy tutaj; wywodził m.in. z konstytucji wolność bicia dzieci), były wojewoda lubelski i wschodząca gwiazda partii rządzącej, zajął się tym razem historią idei. Na Twitterze Czarnek skomentował wpis premiera Mateusza Morawieckiego dotyczący rocznicy zawarcia paktu Ribbentrop–Mołotow, nazywanego także paktem Hitler–Stalin. W 1939 r. Hitler i Stalin uzgodnili w niej m.in. podział Europy Wschodniej, w tym Polski, na strefy wpływów.
„Tak. Pakt dwóch marksistowskich ideologii, bolszewickiego komunizmu i hitlerowskiego nazizmu”
— skomentował wpis premiera Czarnek.
Jest to całkowity fałsz, zdradzający albo głęboką niewiedzę, albo chęć manipulacji (profesora prawa podejrzewalibyśmy raczej o to drugie, ale kto wie). Prawica często zresztą — o czym powiemy za chwilę więcej — przypisuje Hitlerowi lewicowość, żeby zdjąć z prawicy odium jego zbrodni.
Wyjaśnijmy więc.
Sami naziści z pewnością by się z prof. Czarnkiem nie zgodzili. Tuż po przejęciu władzy przez nazistów w Niemczech, w kwietniu 1933 r., rozpoczęto wielką akcję czyszczenia bibliotek z książek autorów „wrogich duchowi niemieckiemu”. 10 maja 1933 r. spalili publicznie 25 tys. tomów na placu przed Operą w Berlinie.
Na liście książek zakazanych przez reżim nazistowski — oprócz wielu dzieł największych niemieckich pisarzy — znalazła się także literatura propagująca „marksizm, komunizm lub bolszewizm”.
Dodajmy, że naziści członków partii komunistycznej i socjalistycznej zabijali albo wsadzali do obozów koncentracyjnych, podczas gdy kapitaliści (o ile nie byli Żydami) mieli się w Trzeciej Rzeszy doskonale i robili z nią świetne interesy.
Czym — w punktach — różnił się marksizm od nazizmu jako ideologia? Wymieńmy kilka podstawowych różnic.
Te ideologie są zupełnie inne. Po co więc poseł profesor Czarnek opowiada takie głupstwa?
OKO.press zarejestrowało wiele wypowiedzi polityków partii rządzącej przypisujących hitleryzmowi lewicowe korzenie. Powtarzają to w całkowitej niezgodzie z prawdą historyczną — najczęściej jedynym argumentem jest to, że Hitler nazwał swoją partię „narodowosocjalistyczną”.
Dlaczego to robią? W styczniu 2018 r. w wywiadzie dla „Wyborczej” tłumaczył intencje prawicy prof. Piotr Osęka, historyk z Instytutu Studiów PAN. Zacytujmy.
„Ostatnio w wielu dyskusjach pojawia się argument, że polski przedwojenny ruch nacjonalistyczny nie miał nic wspólnego z nazizmem. A przecież radykalne odłamy narodowców głosiły wówczas, że co prawda Niemcy to nasz wróg, ale narodowy socjalizm jest dla nas wzorem rozwiązań ustrojowych, zwłaszcza jeśli chodzi o radykalizm w radzeniu sobie z Żydami. (…) Ma pokazać, że obóz prawicowy jest czysty, a wszystko, co złe, z automatu przechodzi do drugiego obozu. Prawica ma być ruchem bez skazy, idealnym. Nie zdarzają się w niej aberracje i deformacje, które prowadzą do zbrodni. A jeżeli się zdarzają, automatycznie przechodzą na konto lewicy”.
Dodajmy, że wątpliwości w sprawie Hitlera nie miała przedwojenna polska prawica — uważali go za wzór do naśladowania.
To, że poseł Przemysław Czarnek opowiada głupstwa, nie powinno też nikogo zaskoczyć. Przypomnijmy krótko najsławniejsze wystąpienia publiczne posła–profesora z KUL. Jego poglądy są spójne: to konserwatysta, związany przez całą karierę z uczelnią katolicką i publikujący niemal wyłącznie w pismach i wydawnictwach związanych ideologicznie z Kościołem, występujący na konferencjach naukowych organizowanych przez instytucje związane z Kościołem.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze