Z listami wyborczymi PiS jest trochę tak, jak bywało z wymianami składu Komitetu Centralnego PZPR. Na podstawie tego, kto poszedł w górę, a kto stracił, można było wnioskować o kierunku, w jakim zmierza partia. Tym razem wiele wskazuje mniej więcej na środek epoki Gomułki
Jarosław Kaczyński układał listy wyborcze Prawa i Sprawiedliwości niemal do ostatniej chwili. Jak pisaliśmy już w OKO.press, jego największym problemem w trakcie tego procesu był fakt, że według sondaży dla PiS idą lata chude. A partia musi liczyć się z utratą nawet kilkudziesięciu obecnych mandatów.
W tym kontekście kształt list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo, ale to bardzo zachowawczy. Prezes Kaczyński najwyraźniej dwoił się i troił, by utrzymać obecny układ sił między frakcjami swej partii i jej koalicjantami.
Oto, jakie wnioski można wyciągnąć z podziału miejsc na listach wyborczych PiS.
Nie ma żadnych zaskoczeń, jeśli chodzi o przedwyborcze pozycje ludzi z politycznej gwardii Jarosława Kaczyńskiego.
Mariusz Błaszczak (jedynka w podwarszawskim „obwarzanku”), Marek Kuchciński (jedynka w Krośnie), Jacek Sasin (jedynka w Białymstoku), Marek Suski (jedynka w Radomiu), Ryszard Terlecki (jedynka w Nowym Sączu), Leonard Krasulski (jedynka w Elblągu) – oni wszyscy dostali zgodnie z przewidywaniami miejsca na czołówkach list.
Z całego tego grona nie wraca do aktywnej polityki jedynie Adam Lipiński – jednak jest to konsekwentnie zapowiadana decyzja byłego wiceprezesa PiS, który obecnie pełni funkcję jednego z wiceprezesów NBP.
Wiodące role na listach PiS przypadły też takim postaciom jak marszałkini Sejmu Elżbieta Witek (jedynka w Legnicy), Joanna Lichocka (jedynka w Sieradzu), Małgorzata Wasserman (jedynka w Krakowie), Bolesław Piecha (jedynka w Rybniku), Przemysław Czarnek (jedynka w Lublinie), czy Piotr Gliński (jedynka w Warszawie). To wprawdzie już nie osoby ze ścisłego kręgu decyzyjnego PiS, jednak mające bardzo mocną pozycję w partii i dobrą (albo bardzo dobrą) opinię w oczach jej prezesa.
Na tym tle nieco osobną postacią jest Antoni Macierewicz – który utrzymał swą odwieczną jedynkę w Piotrkowie Trybunalskim.
Na jedynkach znalazła się też grupa posłów silnych raczej na poziomie regionów niż partyjnej centrali. Tu zwyciężyła pragmatyczna kalkulacja – to bowiem osoby zdolne do dowiezienia oczekiwanego lokalnego wyniku. Do nich można zaliczyć np. Marię Koc (jedynka w Siedlcach i Ostrołęce), Bożenę Borys-Szopę (jedynka w Gliwicach), Czesława Hoca (jedynka w Koszalinie), czy też Annę Pieczarkę (jedynka w Tarnowie).
Jedyną chyba osobą, która awansowała w oczach Nowogrodzkiej na ten poziom dopiero w tych wyborach, wydaje się Kacper Płażyński – były kandydat PiS na prezydenta Gdańska otwiera obecnie listę partii w tym mieście.
Mateusz Morawiecki i jego ludzie z rządu wyszli z procesu układania list raczej bez szwanku. Choć nie da się ukryć, że Jarosław Kaczyński rozdał ministrom kilka policzków.
Wielkie rozczarowanie spotkało Norberta Maliszewskiego, szefa Rządowego Centrum Analiz – odpowiedzialnego głównie za analizowanie sondaży i kreowanie polityki narracyjnej rządu. Maliszewskiemu marzył się start z Olsztyna – i od dawna zachowywał się tak, jakby kandydowanie stamtąd miał w kieszeni. Spierał się z prezydentem miasta o budowę nowego stadionu, wypowiadał się często i gęsto na temat przebiegającej tamtędy drogi ekspresowej, jeździł uświetniać wydarzenia w regionie. No i nic z tego nie wyszło, nie ma go na listach PiS
Nie znalazło się też żadne miejsce dla minister klimatu Anny Moskwy – przymierzanej wcześniej na jedynkę lub dwójkę w Radomiu. Moskwa miała zostać skreślona osobiście przez prezesa PiS, po tym, jak opowiedziano mu, jakoby w rozmowach prywatnych miała krytykować politykę prowadzoną przez Lecha Kaczyńskiego.
Wycięty z list tuż przed ich ogłoszeniem został też wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk – przede wszystkim za to, że to on pracował nad politycznie niezwykle kłopotliwym dla PiS dokumentem mającym ułatwić przyjmowanie przez Polskę imigrantów ekonomicznych, a następnie publicznie się tego wypierał.
Dość boleśnie zdegradowany został Marcin Horała, szef Centralnego Portu Komunikacyjnego, czy też raczej jego budowy. W stosunku do 2019 roku Horała spadł w swym okręgu (Gdynia) z pierwszego na czwarte miejsce – co może sugerować, że prezes PiS nie jest szczególnie zadowolony z jego osiągnięć w roli prezesa CPK.
Co jednak istotne z punktu widzenia interesów Mateusza Morawieckiego i jego ludzi – miejsce Horały na liście w Gdyni zajął w tym rozdaniu właśnie jeden z nich – Piotr Müller, rzecznik rządu.
Mateusza Morawieckiego nie spotkało przy układaniu list zbyt wiele upokorzeń. Sam dostał – podobnie jak 4 lata temu – jedynkę w Katowicach.
Zgodnie z wszelkimi przewidywaniami „jedynkę” w Wałbrzychu stracił Michał Dworczyk, minister z KPRM, którego pogrążyła afera z wyciekiem maili. Dworczyk wcale jednak nie wylądował na oucie – dostał trzecie miejsce w Wałbrzychu, PiS w 2019 roku zdobył tam 4 mandaty.
Jedynka w Toruniu przypadła Krzysztofowi Szczuckiemu, szefowi Rządowego Komitetu Legislacji. Na pierwszym miejscu w Olsztynie znalazł się Janusz Cieszyński, minister cyfryzacji, jedynkę – tyle że w Kaliszu – dostała też Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej.
W Bydgoszczy z drugiego miejsca startuje przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Łukasz Schreiber. Artur Soboń, wiceminister finansów dostał piąte (biorące) miejsce w Lublinie. Szef gabinetu politycznego Mateusza Morawieckiego Krzysztof Kubów startuje z 4 miejsca w Legnicy. Pełnomocniczka rządu ds. Małych i Średnich Przedsiębiorstw Olga Semeniuk-Patkowska dostała piąte miejsce w Olsztynie.
Dwa dobre miejsca na listach PiS dostali ludzie prezydenta Andrzeja Dudy. Paweł Szrot, szef gabinetu Dudy, wystartuje z pierwszego miejsca Bydgoszczy. Marcin Przydacz, prezydencki minister ds. polityki zagranicznej, dostał z kolei czwarte (biorące) miejsce w Sieradzu.
Parlamentarne ambicje ludzi z otoczenia prezydenta jeszcze u progu lata były jednak nieco większe – o karierze w Sejmie myśleli m.in. zastępca Szrota Piotr Ćwik i kilku prezydenckich doradców. Spośród tych ostatnich piątkę (biorącą) w Toruniu otrzymał były minister rolnictwa Krzysztof Ardanowski, przygarnięty w roli doradcy przez Dudę po utracie resortu za sprzeciw wobec „piątki Kaczyńskiego”. Kolejny doradca Dudy – Paweł Sałek – dostał czwarte miejsce na liście w Piotrkowie.
To, że na listach wyborczych znalazły się miejsca dla ludzi prezydenta, świadczy o tym, że prezes PiS liczy na owocną współpracę z Dudą po wyborach. Zwłaszcza w razie zwycięstwa opozycji – gdy to weto prezydenta może być głównym narzędziem blokowania przez PiS prób naprawy instytucji państwa i demokracji w Polsce.
Ziobryści mają na listach PiS tylko jedną „jedynkę”. Przypadła ona oczywiście Zbigniewowi Ziobrze. W poprzednich wyborach Ziobro kandydował z Kielc – uzyskał tam bardzo dobry wynik zgarniając prawie 116 tysięcy głosów, co przekładało się na nieco ponad 20 procent ogółu głosujących.
Tym razem jednak kielecką listę otwiera Jarosław Kaczyński. A Ziobro musiał się „przeprowadzić”. Nie spotkało go jednak żadne upokorzenie – przeciwnie, dostał mu się jeden z najbardziej sprzyjających Zjednoczonej Prawicy okręgów – czyli Rzeszów.
Na Podkarpaciu w poprzednich wyborach PiS uzyskał aż 62,4 procenta głosów, co dało partii aż 10 mandatów na 15 przypadających na cały okręg. Ziobro z całą pewnością może liczyć na znaczne przebicie wyniki PiS-owskiej jedynki z poprzednich wyborów. W 2019 roku najlepszy wynik uzyskał tam Krzysztof Sobolewski, który dostał prawie 39 tysięcy głosów, co jednak dawało jedynie 6,6 procenta ogółu głosujących. Ziobro ze swoją rozpoznawalnością – głosami samego najtwardszego elektoratu Zjednoczonej Prawicy – może ten wynik podwoić, jeśli nie potroić.
Szef Suwerennej Polski został więc przy podziale miejsc na listach uhonorowany w sposób bardzo widoczny. A jego posłowie dostali miejsca o wartości zbliżonej do tej, jaką dysponowali w 2019 roku.
Na przykład Janusz Kowalski dostał 4 miejsce w Opolu. O wejście do Sejmu raczej nie musi się martwić, w poprzednich wyborach PiS dostał tam 5 mandatów. Biorące miejsca dostali też Michał Woś (trzecie w Rybniku) i Michał Wójcik (drugie w Katowicach.
Ale już taki Jacek Ozdoba dostał 6 (niebiorące) miejsce w Płocku – i będzie musiał się mocniej postarać, by przeskoczyć ulokowanych wyżej koalicjantów. Z ostatnich miejsc na liście wystartują Marcin Warchoł (w Rzeszowie), czy Jan Kanthak (w Lublinie). Obaj dostali przydział do regionów, w których o taki sukces po starcie z „dziką kartą” ostatniego miejsca relatywnie łatwiej – bo PiS osiąga tam bardzo wysokie wyniki.
Tegoroczne rozdanie pozwala Zbigniewowi Ziobrze i Suwerennej Polsce na utrzymanie proporcjonalnej liczby mandatów do tej, którą dysponowali w obecnej kadencji. Pewna strata – wynikająca z mniejszej puli mandatów przypadających Zjednoczonej Prawicy wydaje się tu jednak nieunikniona.
Prezes PiS podobno nie lubi politycznych „zdrajców”. Ale układając listy wyborcze Jarosław Kaczyński spłacił swe polityczne zobowiązania względem tych posłów, którzy zapewnili PiS-owi utrzymanie większości w Sejmie po wyjściu ze Zjednoczonej Prawicy Porozumienia Gowina.
Jedynkę w Opolu dostał Paweł Kukiz – najpierw cichy, potem coraz bardziej głośny sojusznik Prawa i Sprawiedliwości.
Kamil Bortniczuk – który z Porozumienia Gowina zawędrował do Republikanów Adama Bielana – dostał jedynkę w Płocku. Marcin Ociepa, niegdyś gowinowiec, dziś wiceszef MON, wystartuje z drugiego miejsca w Opolu. Jadwiga Emilewicz dostała trójkę w Poznaniu (co po jedynce z 2019 roku było istotną degradacją, ale mandat zdaje się i tak gwarantować).
Trójkę w Toruniu dostał Zbigniew Girzyński z koła Polskie Sprawy. Monika Pawłowska – która wykonała istnie rajdową serię transferów: od Wiosny, przez Porozumienie, aż do PiS – została nagrodzona 4. miejscem w Chełmie.
Do wygranych w tym gronie niewątpliwie nie należą Marek Jakubiak i Agnieszka Ścigaj – oboje dostali niskie miejsca na listach, tyle że Jakubiak w Warszawie a Ścigaj w Krakowie.
Mamy w OKO.press nowy program polityczny! Co tydzień w czwartki Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak opisują i komentują rzeczywistość polityczną. Czasami na poważnie, kiedy indziej z lekkim przymrużeniem oka. Sprawdźcie najnowszy odcinek: https://www.youtube.com/playlist?list=PLtvjdkxi9_FFKd_k5GZwzNLREdxwPC4LN
Zdecydowanie największe emocje tej prodemokratycznej części polskiej opinii publicznej budzi trzech kandydatów PiS, których wejście na listy zostało przyjęte z nieskrywanym niesmakiem nawet przez część zwolenników PiS-u. To internetowy hejter stojący za kampaniami nienawiści na rzecz PiS i Suwerennej Polski Dariusz Matecki, faszyzujący lider Straży Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz i członek Partii Republikańskiej Adama Bielana Łukasz Mejza – który rządowe stanowisko stracił po ujawnieniu przez WP.pl jego działalności biznesowej polegającej na wciskaniu nieuleczalnie chorym horrendalnie drogich pseudoterapii – nieskutecznych, za to grożących niebezpiecznymi powikłaniami.
Mejza (Republikanie) dostał raczej byle jakie – bo 11 – miejsce w Zielonej Górze. Nie przekreśla to jednak całkowicie jego szans. „To jest ambitny młody polityk, który jest bardzo aktywny medialnie, ma skrystalizowane poglądy, potrafi funkcjonować w przestrzeni mediów społecznościowych” – tak zachwalał go jednak sam lider lubuskiej listy wyborczej PiS Marek Ast. Mejza będzie prawdopodobnie ostro walczył o wdrapanie się do Sejmu po plecach uplasowanych wyżej kandydatów – także dlatego, że może mu żywo zależeć na poselskim immunitecie.
Matecki (Suwerenna Polska) będzie kandydował z rodzinnego Szczecina – gdzie dostał 6 miejsce na liście. To nie jest miejsce z automatu „biorące” – bo w wyborach 2019 roku PiS uzyskał tam ledwie 4 mandaty. Ale Matecki – tak jak i jego inni koledzy z Suwerennej Polski – będzie prowadził w swym okręgu agresywną, personalną kampanię bez oglądania się na interesy polityków z wyższych miejsc. Z całą pewnością murem stać będą za nim podporządkowane władzy lokalne media – i ich znani z bezwzględności pracownicy.
Bąkiewicz (zarejestrowany jako kandydat Suwerennej Polski) ma z tej trójki być może najtrudniej. Startuje z ostatniego miejsca na liście PiS w okręgu nr 17 (Radom). Jest tam trochę ponad 550 tysięcy uprawnionych do głosowania, a w wyborach parlamentarnych 2019 roku PiS uzyskał tam aż 57 procent głosów. Partia rządząca zgarnęła więc aż 6 z łącznie 9 mandatów przypadających na cały okręg. Próg wejścia do Sejmu dla kandydata PiS wynosił tam w 2019 roku 9134 głosów (tyle dostała Agnieszka Górska, która uzyskała najsłabszy na liście wynik pozwalający na otrzymanie mandatu).
Mniej więcej tyle głosów musiałby więc uzbierać w Radomiu i Bąkiewicz. Tymczasem skrajnie prawicowy kandydat PiS jest z Pruszkowa a działa politycznie w Warszawie. Z Radomiem nie łączy go nic a nic. Nagła wizyta na meczu lokalnego klubu piłkarskiego Radomiak niewiele pomogła. Pozujący na wiernego kibica Radomiaka Bąkiewicz został bezpardonowo wyśmiany przez stadionową wiarę.
***
Choć Bąkiewicz, Matecki i Mejza budzą zrozumiałe obrzydzenie, większość nazwisk na listach wyborczych PiS raczej usypia. To postacie doskonale znane z poprzednich kadencji Sejmu – i w oczach wyborców nawet samego PiS – najzwyczajniej w świecie nudne.
W tegorocznym rozdaniu Prawo i Sprawiedliwość nie podjęło praktycznie żadnej próby odświeżenia składu swego klubu parlamentarnego i tym samym rozszerzenia wyborczej bazy. Za to Jarosław Kaczyński włożył niewątpliwie wiele wysiłku, by utrzymać kruche status quo między zwalczającymi się frakcjami i koalicjantami swej partii.
Listy wyborcze Prawa i Sprawiedliwości z 2023 roku świadczą o tym, że partia rządząca szykuje się na ciężkie dla siebie czasy. I na grę, w której stawką może być raczej przetrwanie bez większych strat niż dalsze rozszerzanie jej stanu posiadania.
Władza
Wybory
Mariusz Błaszczak
Jarosław Kaczyński
Prawo i Sprawiedliwość
Dariusz Matecki
listy wyborcze
listy wyborcze PiS
Łukasz Mejza
republikanie
Robert Bąkiewicz
Suwerenna Polska
wybory 2023
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Komentarze