0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Jarosław Kaczyński układał listy wyborcze Prawa i Sprawiedliwości niemal do ostatniej chwili. Jak pisaliśmy już w OKO.press, jego największym problemem w trakcie tego procesu był fakt, że według sondaży dla PiS idą lata chude. A partia musi liczyć się z utratą nawet kilkudziesięciu obecnych mandatów.

W tym kontekście kształt list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo, ale to bardzo zachowawczy. Prezes Kaczyński najwyraźniej dwoił się i troił, by utrzymać obecny układ sił między frakcjami swej partii i jej koalicjantami.

Oto, jakie wnioski można wyciągnąć z podziału miejsc na listach wyborczych PiS.

Przeczytaj także:

Kandydaci z Ucha Prezesa

Nie ma żadnych zaskoczeń, jeśli chodzi o przedwyborcze pozycje ludzi z politycznej gwardii Jarosława Kaczyńskiego.

Mariusz Błaszczak (jedynka w podwarszawskim „obwarzanku”), Marek Kuchciński (jedynka w Krośnie), Jacek Sasin (jedynka w Białymstoku), Marek Suski (jedynka w Radomiu), Ryszard Terlecki (jedynka w Nowym Sączu), Leonard Krasulski (jedynka w Elblągu) – oni wszyscy dostali zgodnie z przewidywaniami miejsca na czołówkach list.

Z całego tego grona nie wraca do aktywnej polityki jedynie Adam Lipiński – jednak jest to konsekwentnie zapowiadana decyzja byłego wiceprezesa PiS, który obecnie pełni funkcję jednego z wiceprezesów NBP.

Wiodące role na listach PiS przypadły też takim postaciom jak marszałkini Sejmu Elżbieta Witek (jedynka w Legnicy), Joanna Lichocka (jedynka w Sieradzu), Małgorzata Wasserman (jedynka w Krakowie), Bolesław Piecha (jedynka w Rybniku), Przemysław Czarnek (jedynka w Lublinie), czy Piotr Gliński (jedynka w Warszawie). To wprawdzie już nie osoby ze ścisłego kręgu decyzyjnego PiS, jednak mające bardzo mocną pozycję w partii i dobrą (albo bardzo dobrą) opinię w oczach jej prezesa.

Na tym tle nieco osobną postacią jest Antoni Macierewicz – który utrzymał swą odwieczną jedynkę w Piotrkowie Trybunalskim.

Na jedynkach znalazła się też grupa posłów silnych raczej na poziomie regionów niż partyjnej centrali. Tu zwyciężyła pragmatyczna kalkulacja – to bowiem osoby zdolne do dowiezienia oczekiwanego lokalnego wyniku. Do nich można zaliczyć np. Marię Koc (jedynka w Siedlcach i Ostrołęce), Bożenę Borys-Szopę (jedynka w Gliwicach), Czesława Hoca (jedynka w Koszalinie), czy też Annę Pieczarkę (jedynka w Tarnowie).

Jedyną chyba osobą, która awansowała w oczach Nowogrodzkiej na ten poziom dopiero w tych wyborach, wydaje się Kacper Płażyński – były kandydat PiS na prezydenta Gdańska otwiera obecnie listę partii w tym mieście.

Kandydaci rządzący – i dzieleni

Mateusz Morawiecki i jego ludzie z rządu wyszli z procesu układania list raczej bez szwanku. Choć nie da się ukryć, że Jarosław Kaczyński rozdał ministrom kilka policzków.

Wielkie rozczarowanie spotkało Norberta Maliszewskiego, szefa Rządowego Centrum Analiz – odpowiedzialnego głównie za analizowanie sondaży i kreowanie polityki narracyjnej rządu. Maliszewskiemu marzył się start z Olsztyna – i od dawna zachowywał się tak, jakby kandydowanie stamtąd miał w kieszeni. Spierał się z prezydentem miasta o budowę nowego stadionu, wypowiadał się często i gęsto na temat przebiegającej tamtędy drogi ekspresowej, jeździł uświetniać wydarzenia w regionie. No i nic z tego nie wyszło, nie ma go na listach PiS

Nie znalazło się też żadne miejsce dla minister klimatu Anny Moskwy – przymierzanej wcześniej na jedynkę lub dwójkę w Radomiu. Moskwa miała zostać skreślona osobiście przez prezesa PiS, po tym, jak opowiedziano mu, jakoby w rozmowach prywatnych miała krytykować politykę prowadzoną przez Lecha Kaczyńskiego.

Wycięty z list tuż przed ich ogłoszeniem został też wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk – przede wszystkim za to, że to on pracował nad politycznie niezwykle kłopotliwym dla PiS dokumentem mającym ułatwić przyjmowanie przez Polskę imigrantów ekonomicznych, a następnie publicznie się tego wypierał.

Dość boleśnie zdegradowany został Marcin Horała, szef Centralnego Portu Komunikacyjnego, czy też raczej jego budowy. W stosunku do 2019 roku Horała spadł w swym okręgu (Gdynia) z pierwszego na czwarte miejsce – co może sugerować, że prezes PiS nie jest szczególnie zadowolony z jego osiągnięć w roli prezesa CPK.

Co jednak istotne z punktu widzenia interesów Mateusza Morawieckiego i jego ludzi – miejsce Horały na liście w Gdyni zajął w tym rozdaniu właśnie jeden z nich – Piotr Müller, rzecznik rządu.

Mateusza Morawieckiego nie spotkało przy układaniu list zbyt wiele upokorzeń. Sam dostał – podobnie jak 4 lata temu – jedynkę w Katowicach.

Zgodnie z wszelkimi przewidywaniami „jedynkę” w Wałbrzychu stracił Michał Dworczyk, minister z KPRM, którego pogrążyła afera z wyciekiem maili. Dworczyk wcale jednak nie wylądował na oucie – dostał trzecie miejsce w Wałbrzychu, PiS w 2019 roku zdobył tam 4 mandaty.

Jedynka w Toruniu przypadła Krzysztofowi Szczuckiemu, szefowi Rządowego Komitetu Legislacji. Na pierwszym miejscu w Olsztynie znalazł się Janusz Cieszyński, minister cyfryzacji, jedynkę – tyle że w Kaliszu – dostała też Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej.

W Bydgoszczy z drugiego miejsca startuje przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Łukasz Schreiber. Artur Soboń, wiceminister finansów dostał piąte (biorące) miejsce w Lublinie. Szef gabinetu politycznego Mateusza Morawieckiego Krzysztof Kubów startuje z 4 miejsca w Legnicy. Pełnomocniczka rządu ds. Małych i Średnich Przedsiębiorstw Olga Semeniuk-Patkowska dostała piąte miejsce w Olsztynie.

Kandydaci z Pałacu

Dwa dobre miejsca na listach PiS dostali ludzie prezydenta Andrzeja Dudy. Paweł Szrot, szef gabinetu Dudy, wystartuje z pierwszego miejsca Bydgoszczy. Marcin Przydacz, prezydencki minister ds. polityki zagranicznej, dostał z kolei czwarte (biorące) miejsce w Sieradzu.

Parlamentarne ambicje ludzi z otoczenia prezydenta jeszcze u progu lata były jednak nieco większe – o karierze w Sejmie myśleli m.in. zastępca Szrota Piotr Ćwik i kilku prezydenckich doradców. Spośród tych ostatnich piątkę (biorącą) w Toruniu otrzymał były minister rolnictwa Krzysztof Ardanowski, przygarnięty w roli doradcy przez Dudę po utracie resortu za sprzeciw wobec „piątki Kaczyńskiego”. Kolejny doradca Dudy – Paweł Sałek – dostał czwarte miejsce na liście w Piotrkowie.

To, że na listach wyborczych znalazły się miejsca dla ludzi prezydenta, świadczy o tym, że prezes PiS liczy na owocną współpracę z Dudą po wyborach. Zwłaszcza w razie zwycięstwa opozycji – gdy to weto prezydenta może być głównym narzędziem blokowania przez PiS prób naprawy instytucji państwa i demokracji w Polsce.

Kandydaci Solidarno-Suwerenni

Ziobryści mają na listach PiS tylko jedną „jedynkę”. Przypadła ona oczywiście Zbigniewowi Ziobrze. W poprzednich wyborach Ziobro kandydował z Kielc – uzyskał tam bardzo dobry wynik zgarniając prawie 116 tysięcy głosów, co przekładało się na nieco ponad 20 procent ogółu głosujących.

Tym razem jednak kielecką listę otwiera Jarosław Kaczyński. A Ziobro musiał się „przeprowadzić”. Nie spotkało go jednak żadne upokorzenie – przeciwnie, dostał mu się jeden z najbardziej sprzyjających Zjednoczonej Prawicy okręgów – czyli Rzeszów.

Na Podkarpaciu w poprzednich wyborach PiS uzyskał aż 62,4 procenta głosów, co dało partii aż 10 mandatów na 15 przypadających na cały okręg. Ziobro z całą pewnością może liczyć na znaczne przebicie wyniki PiS-owskiej jedynki z poprzednich wyborów. W 2019 roku najlepszy wynik uzyskał tam Krzysztof Sobolewski, który dostał prawie 39 tysięcy głosów, co jednak dawało jedynie 6,6 procenta ogółu głosujących. Ziobro ze swoją rozpoznawalnością – głosami samego najtwardszego elektoratu Zjednoczonej Prawicy – może ten wynik podwoić, jeśli nie potroić.

Szef Suwerennej Polski został więc przy podziale miejsc na listach uhonorowany w sposób bardzo widoczny. A jego posłowie dostali miejsca o wartości zbliżonej do tej, jaką dysponowali w 2019 roku.

Na przykład Janusz Kowalski dostał 4 miejsce w Opolu. O wejście do Sejmu raczej nie musi się martwić, w poprzednich wyborach PiS dostał tam 5 mandatów. Biorące miejsca dostali też Michał Woś (trzecie w Rybniku) i Michał Wójcik (drugie w Katowicach.

Ale już taki Jacek Ozdoba dostał 6 (niebiorące) miejsce w Płocku – i będzie musiał się mocniej postarać, by przeskoczyć ulokowanych wyżej koalicjantów. Z ostatnich miejsc na liście wystartują Marcin Warchoł (w Rzeszowie), czy Jan Kanthak (w Lublinie). Obaj dostali przydział do regionów, w których o taki sukces po starcie z „dziką kartą” ostatniego miejsca relatywnie łatwiej – bo PiS osiąga tam bardzo wysokie wyniki.

Tegoroczne rozdanie pozwala Zbigniewowi Ziobrze i Suwerennej Polsce na utrzymanie proporcjonalnej liczby mandatów do tej, którą dysponowali w obecnej kadencji. Pewna strata – wynikająca z mniejszej puli mandatów przypadających Zjednoczonej Prawicy wydaje się tu jednak nieunikniona.

Kandydaci z recyclingu

Prezes PiS podobno nie lubi politycznych „zdrajców”. Ale układając listy wyborcze Jarosław Kaczyński spłacił swe polityczne zobowiązania względem tych posłów, którzy zapewnili PiS-owi utrzymanie większości w Sejmie po wyjściu ze Zjednoczonej Prawicy Porozumienia Gowina.

Jedynkę w Opolu dostał Paweł Kukiz – najpierw cichy, potem coraz bardziej głośny sojusznik Prawa i Sprawiedliwości.

Kamil Bortniczuk – który z Porozumienia Gowina zawędrował do Republikanów Adama Bielana – dostał jedynkę w Płocku. Marcin Ociepa, niegdyś gowinowiec, dziś wiceszef MON, wystartuje z drugiego miejsca w Opolu. Jadwiga Emilewicz dostała trójkę w Poznaniu (co po jedynce z 2019 roku było istotną degradacją, ale mandat zdaje się i tak gwarantować).

Trójkę w Toruniu dostał Zbigniew Girzyński z koła Polskie Sprawy. Monika Pawłowska – która wykonała istnie rajdową serię transferów: od Wiosny, przez Porozumienie, aż do PiS – została nagrodzona 4. miejscem w Chełmie.

Do wygranych w tym gronie niewątpliwie nie należą Marek Jakubiak i Agnieszka Ścigaj – oboje dostali niskie miejsca na listach, tyle że Jakubiak w Warszawie a Ścigaj w Krakowie.

Mamy w OKO.press nowy program polityczny! Co tydzień w czwartki Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak opisują i komentują rzeczywistość polityczną. Czasami na poważnie, kiedy indziej z lekkim przymrużeniem oka. Sprawdźcie najnowszy odcinek: https://www.youtube.com/playlist?list=PLtvjdkxi9_FFKd_k5GZwzNLREdxwPC4LN

Trójka z wysypiska

Zdecydowanie największe emocje tej prodemokratycznej części polskiej opinii publicznej budzi trzech kandydatów PiS, których wejście na listy zostało przyjęte z nieskrywanym niesmakiem nawet przez część zwolenników PiS-u. To internetowy hejter stojący za kampaniami nienawiści na rzecz PiS i Suwerennej Polski Dariusz Matecki, faszyzujący lider Straży Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz i członek Partii Republikańskiej Adama Bielana Łukasz Mejza – który rządowe stanowisko stracił po ujawnieniu przez WP.pl jego działalności biznesowej polegającej na wciskaniu nieuleczalnie chorym horrendalnie drogich pseudoterapii – nieskutecznych, za to grożących niebezpiecznymi powikłaniami.

Mejza (Republikanie) dostał raczej byle jakie – bo 11 – miejsce w Zielonej Górze. Nie przekreśla to jednak całkowicie jego szans. „To jest ambitny młody polityk, który jest bardzo aktywny medialnie, ma skrystalizowane poglądy, potrafi funkcjonować w przestrzeni mediów społecznościowych” – tak zachwalał go jednak sam lider lubuskiej listy wyborczej PiS Marek Ast. Mejza będzie prawdopodobnie ostro walczył o wdrapanie się do Sejmu po plecach uplasowanych wyżej kandydatów – także dlatego, że może mu żywo zależeć na poselskim immunitecie.

Matecki (Suwerenna Polska) będzie kandydował z rodzinnego Szczecina – gdzie dostał 6 miejsce na liście. To nie jest miejsce z automatu „biorące” – bo w wyborach 2019 roku PiS uzyskał tam ledwie 4 mandaty. Ale Matecki – tak jak i jego inni koledzy z Suwerennej Polski – będzie prowadził w swym okręgu agresywną, personalną kampanię bez oglądania się na interesy polityków z wyższych miejsc. Z całą pewnością murem stać będą za nim podporządkowane władzy lokalne media – i ich znani z bezwzględności pracownicy.

Bąkiewicz (zarejestrowany jako kandydat Suwerennej Polski) ma z tej trójki być może najtrudniej. Startuje z ostatniego miejsca na liście PiS w okręgu nr 17 (Radom). Jest tam trochę ponad 550 tysięcy uprawnionych do głosowania, a w wyborach parlamentarnych 2019 roku PiS uzyskał tam aż 57 procent głosów. Partia rządząca zgarnęła więc aż 6 z łącznie 9 mandatów przypadających na cały okręg. Próg wejścia do Sejmu dla kandydata PiS wynosił tam w 2019 roku 9134 głosów (tyle dostała Agnieszka Górska, która uzyskała najsłabszy na liście wynik pozwalający na otrzymanie mandatu).

Mniej więcej tyle głosów musiałby więc uzbierać w Radomiu i Bąkiewicz. Tymczasem skrajnie prawicowy kandydat PiS jest z Pruszkowa a działa politycznie w Warszawie. Z Radomiem nie łączy go nic a nic. Nagła wizyta na meczu lokalnego klubu piłkarskiego Radomiak niewiele pomogła. Pozujący na wiernego kibica Radomiaka Bąkiewicz został bezpardonowo wyśmiany przez stadionową wiarę.

***

Choć Bąkiewicz, Matecki i Mejza budzą zrozumiałe obrzydzenie, większość nazwisk na listach wyborczych PiS raczej usypia. To postacie doskonale znane z poprzednich kadencji Sejmu – i w oczach wyborców nawet samego PiS – najzwyczajniej w świecie nudne.

W tegorocznym rozdaniu Prawo i Sprawiedliwość nie podjęło praktycznie żadnej próby odświeżenia składu swego klubu parlamentarnego i tym samym rozszerzenia wyborczej bazy. Za to Jarosław Kaczyński włożył niewątpliwie wiele wysiłku, by utrzymać kruche status quo między zwalczającymi się frakcjami i koalicjantami swej partii.

Listy wyborcze Prawa i Sprawiedliwości z 2023 roku świadczą o tym, że partia rządząca szykuje się na ciężkie dla siebie czasy. I na grę, w której stawką może być raczej przetrwanie bez większych strat niż dalsze rozszerzanie jej stanu posiadania.

;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze