0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Rys. Mateusz Mirys / OKO..pressRys. Mateusz Mirys /...

Mimo oszałamiających wedle propagandy sukcesów Putina trwa w Rosji w najlepsze poszukiwanie winnych. To dobrze pokazuje, jak działa ten system: kiedy nie idzie, robi się to samo, tylko bardziej.

A głównym celem aparatu jest odsunięcie od przywódcy podejrzenia, że być może popełnił jakiś błąd.

Kiedy przed trzema tygodniami okazało się, że szczyt z Putina z Trumpem w Budapeszcie nie wypali – a szczyt ten miał być dowodem dyplomatycznej maestrii Putina – rozeszły się plotki, że odpowiada za to szef MSZ Siergiej Ławrow, który miał dopiąć szczegóły mistrzowskiej operacji Putina. I zniszczył wszystko w niewłaściwie przeprowadzonej rozmowie z sekretarzem stanu USA Marco Rubio.

W efekcie 23 października Donald Trump odwołał spotkanie, na które umówił się z Władimirem Putinem 16 października. A potem nałożył na Rosję sankcje.

Ławrow na chwilę zniknął, co mogło być dowodem niełaski. Nie brał udziału np. w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa, ciała składającego się z najbliższych współpracowników Putina. Teraz jednak się uaktywnił – udziela wywiadów rosyjskim mediom i stara się przedstawić „swoją prawdę” w świecie, gdzie nic nie jest prawdą. Co też może być dowodem niełaski.

Przy okazji opowiada, że zapowiedź rosyjskich testów atomowych ogłoszona na tejże Radzie Bezpieczeństwa, nie jest zapowiedzią testów, tylko „zapowiedzią sprawdzenia możliwości testów”.

Wieści o niełasce Ławrowa krążą jednak najwyraźniej nie tylko w zachodnich mediach – bowiem rosyjski MSZ, a obecnie rzecznik Putina, czują się zobowiązani je dementować („Ławrow aktywnie pracuje”). Co nic nie znaczy – informacja o niełasce musi być dementowana do momentu, aż niełaska się faktem.

Ale czy się stanie?

Nie wiemy tego – zobaczmy jednak, co wynika z tłumaczenia się Ławrowa.

Problem Ławrowa (czyli kto zawinił, że Putin nie zrozumiał Trumpa)

9 listopada Ławrow udzielił wywiadu RIA Nowosti, 11 listopada – wywiadu kilku mediom naraz (cytowały je agencje TASS i RIA). To, co opowiada o fiasku rozmów z Trumpem, ujawnia, że Kreml (Putin?) rzeczywiście uważał, że w sprawie Ukrainy wystarczy dogadać się z USA, bo to one zarządzają „kolektywnym Zachodem”. Tak jak Putin Rosją.

Ławrow gorączkowo przekonuje, że on tych negocjacji nie prowadził, jedynie wykonywał polecenia i działał zgodnie z tym, co mówi Putin.

Z wywiadów Ławrowa wyłania się taki przebieg negocjacji USA-Rosja

  • Putin nie rozgryzł Trumpa i pochopnie uznał na Alasce 15 sierpnia, że sprawa Ukrainy jest załatwiona. Następnie czekał, aż Trump „wywiąże się z ustaleń”. Ale – jak tłumaczy teraz Ławrow – Trump się nie wywiązał. A przecież – przypomina Ławrow – już się zgodził, że kryzys w Ukrainie wymaga „trwałych zasad” – co w kremlowskim języku oznacza ustępstwa wobec Rosji.
  • Kiedy Putin zabiegał o rozmowę telefoniczną z Trumpem (po tym, jak ten zaczął opowiadać, że dostarczy Ukrainie Tomahawków), Rosja przypomniała mu uzgodnione na Alasce warunki. Zrobiła to w dokumencie zwanym non-paper.
  • Po załamaniu się inicjatywy spotkania w Budapeszcie wieść o dokumencie trafiła do zachodnich mediów. W wersji, że to memorandum przygotował Ławrow po rozmowie Trump-Putin i tym zepsuł negocjacje.
  • Zastępca Ławrowa Riabkow ogłosił więc najpierw, że takiego dokumentu w ogóle nie było. Teraz jednak Ławrow opowiada, że był, ale powstał PRZED rozmowami Putin-Trump. „Celem tego memorandum było przypomnienie naszym amerykańskim kolegom, o czym dyskutowano w Anchorage i jakie ustalenia – przynajmniej tak nam się wydawało, a Amerykanie temu nie zaprzeczają – zostały tam osiągnięte podczas spotkania prezydentów Rosji i Stanów Zjednoczonych Ameryki”.
  • Rzekomo nieakceptowalne szczegółowe warunki, jakimi Ławrow miał zrazić Amerykanów do planu Putina, są zatem warunkami samego Putina – tłumaczy się teraz Ławrow. „A trakcie rozmowy z Putinem Trump nie wspomniał, że Moskwa rzekomo podrzuciła »wywrotowe dokumenty«, które mogłyby zniweczyć wszelkie nadzieje na osiągnięcie porozumienia” – mówi.

Putin po prostu się nie zorientował, że to nie przejdzie. Możemy zgadywać, dlaczego: „Trwałe zasady pokoju” Trumpa brzmią podobnie jak rosyjskie „usunięcie przyczyn konfliktu”, ale nie znaczą tego samego. Trump mówi o okazji do zarabiania, Putin – o podboju.

  • Oskarżenia Ławrowa o nieustępliwość są więc kłamliwe – kontynuował w wywiadach Ławrow. Poza tym nigdy nie powiedział – jak insynuują zachodnie media – że Ukraina nie ma prawa istnieć. Ależ może, tyle że na warunkach Rosji. Ukraina ma oddać terytoria, rozbroić się i zmienić władze. Nie jest to jednak stanowisko Ławrowa, ale samego Putina. Wyrażone w czerwcu 2024 roku i od tego czasu nie zmienione. I to Putin uważa, że prezydent Zełenski jest nazistą. Ławrow może to jedynie potwierdzić, gdyż „gdzie są dowody na to, że jest inaczej?”.
  • Po rozmowie telefonicznej Putin-Trump (16 października) Ławrow miał tylko dogadać techniczne szczegóły. Nie jest prawdą, że rozmowa z Rubio wypadła źle – mówi teraz. To nie on zawalił. Rozmowa była „dobra i uprzejma”. „Nawiasem mówiąc, kiedy Marco Rubio publicznie komentował naszą rozmowę telefoniczną, nie powiedział, że zauważył jakąkolwiek eskalację ani że ta eskalacja podważa nasze szanse. Wcale nie… Jeśli dobrze pamiętam, powiedział, że była to konstruktywna rozmowa i jasno pokazała, na czym stoimy, więc nie ma potrzeby się spotykać”.
  • Ławrow twierdzi, że nie wie, co się stało, że po rozmowie z Rubio kontakty z USA ustały. Nie daje się teraz ustalić nawet tak prostych rzeczy jak zwrot rosyjskiego majątku dyplomatycznego w USA, który zasekwestrował Barack Obama po aneksji Krymu. Ale też nie mają obecnie sensu, gdyż „dyskusje na temat parametrów długoterminowego rozwiązania konfliktu na Ukrainie mogłyby zostać podjęte, gdyby Zachód zdał sobie sprawę z bezskuteczności swojego dążenia do natychmiastowego zawieszenia broni”.
  • W każdym razie, mówi Ławrow, rosyjski MSZ jest w pełnej gotowości, by zorganizować Putinowi spotkanie z Trumpem. Jednak to nie znaczy, że spotkanie odbędzie się zaraz, gdyż konieczne są jeszcze rozmowy na szczeblu eksperckim.

Przeczytaj także:

Obrona Ławrowa ma tę niestety wadę, że potwierdza publicznie, iż załamanie się rozmów z USA jest dla Putina poważnym problemem. A to pogarsza sytuację samego Ławrowa – bo jednak ktoś musi być temu winien. Zwłaszcza że po fiasku Budapesztu nie powiodła się Putinowi operacja ratunkowa.

Zatem błędów Putina, za które winę trzeba zwalić na innych, jest więcej.

Problem testów jądrowych (czyli kto jest winien, że Putin nie przestraszył Trumpa)

Rosja w czasie tej wojny straszyła Zachód bronią jądrowa nie raz. Jednak po załamaniu się rozmów z Trumpem Putin postanowił postraszyć USA aż dwoma nowymi rodzajami broni: międzykontynentalnym pociskiem Buriewiestnik i dronem morskim z napędem atomowym Posejdon. Putin też po raz kolejny ogłosił, że Moskwa rozpoczęła seryjną produkcję pocisków Oriesznik (poprzednio ogłosił to w sierpniu, a nie była to pierwsza taka zapowiedź).

Propaganda Kremla tradycyjnie rozwinęła ten wątek opowiadając, że

  • dwa nowe pociski są osobistym sukcesem Putina, gdyż to on nastawał na ich stworzenie;
  • oba pociski mogą znieść z powierzchni ziemi nie tylko całe miasta, ale i państwa.

Jednak, jak wiemy, szantaż atomowy tym razem nie zadziałał, bo zamiast siąść do rozmów i wstrzymać pomoc dla Ukrainy, Trump zapowiedział wznowienie prób jądrowych w USA. I zapowiedział to tak, że Rosja nie do końca wie, co dokładnie miał na myśli – więc ma kłopot z odpowiedzią.

To, co się potem stało w propagandzie, warte jest uwagi. Otóż nie mogąc przelicytować Trumpa, wykonała zwrot o 180 stopni i zaczęła opowiadać, że – w przeciwieństwie do Trumpa – Putin jest rozsądny, przewidywalny i nie doprowadzi do niepotrzebnej eskalacji.

Na ruch Trumpa z testami Putin zarządził, owszem, ruch analogiczny – testy broni atomowej. Ale chodzi tylko „o przeprowadzenie analizy wykonalności przygotowań do prób nuklearnych”. „Władze analizują obecnie sytuację i oceniają zasadność działań odwetowych”. „To musi być bardzo poważna, dobrze uzasadniona i starannie przemyślana decyzja. Nad tym właśnie będą teraz pracować nasi specjaliści” – powtarzał rzecznik Putina Pieskow. Sam Putin zaś ogłosił, że Buriewiestnik ma tak naprawdę zastosowanie... cywilne – w Arktyce i w kosmosie.

Testy Buriewiestnika i Posejdona nie są testami jądrowymi – dotyczą tylko napędu. „Putin wielokrotnie powtarzał, że Rosja jest wierna swoim zobowiązaniom dotyczącym zakazu prób nuklearnych i że tego nie zrobimy” – powiedział Pieskow w propagandowym programie telewizyjnym „Moskwa.Kreml.Putin”. Zauważył, że jeśli Waszyngton rzeczywiście przeprowadzi próby nuklearne, Rosja będzie zmuszona zareagować w podobny sposób.

„Prezydent Rosji Władimir Putin nie nakazał przygotowań do testów nuklearnych na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa, lecz przeanalizowanie sytuacji i osiągnięcie konsensusu w sprawie ewentualnego wznowienia tych prób”.

„Chcę wyjaśnić, że rozkazy prezydenta nie dotyczą przeprowadzania prób nuklearnych ani nawet przygotowywania się do nich. Polecił on raczej Ministerstwu Spraw Zagranicznych i naszym pozostałym agencjom, wojsku i służbom wywiadowczym przeanalizowanie sytuacji i osiągnięcie konsensusu co do tego, w jakim stopniu sytuacja ta wymaga rozważenia wznowienia prób nuklearnych” – powiedział Ławrow w hybrydowym wywiadzie dla rosyjskich mediów.

Jednocześnie tłumaczenia Ławrowa brzmią jak przyznanie się do bezradności:

  • „Wciąż nie otrzymaliśmy wyjaśnień od naszych amerykańskich kolegów, co właściwie miał na myśli prezydent Trump: próby jądrowe, próby z nośnikami, czy tak zwane próby podkrytyczne, które nie obejmują reakcji jądrowej i są dozwolone na mocy Traktatu o całkowitym zakazie prób jądrowych”. „Na razie nie ma odpowiedzi”.
  • Lawrow jednak podkreśla: nie jest prawdą, że to przez niego USA organizują teraz te testy: „Nie myliłbym tematu prób nuklearnych z tematem szczytu w Budapeszcie... Szczerze mówiąc, nie widzę tu żadnego związku”.
  • Powtarza, że pierwszy, zgłoszony przed pomysłem ze spotkaniem w Budapeszcie, pomysł ściągnięcia Amerykanów do rozmów, nadal jest aktualny i on Ławrow gotów jest to przeprowadzić”: „Przedłużenie o rok Traktatu o redukcji zbrojeń strategicznych (START, Nowy START) może zostać ogłoszone w dowolnym momencie, aż do jego wygaśnięcia 5 lutego 2026 roku”.

Czy to wszystko jest tylko zapewnianiem o własnej użyteczności, czy jakaś dyplomatyczna gra?

Problem z Trumpem (kto jest winien temu, że jest, jaki jest)

Z tłumaczeń Ławrowa wynika, że dyplomatycznej porażce Putina winien jest Trump. Jednak kto jest winien temu, że Donald Trump okazał się właśnie taki – skoro miał być najlepszym przyjacielem Putina? Propaganda Kremla wbijała to do głów przez wiele tygodni. Kiedy zaś Trump rozciągnął dla Putina czerwony dywan na Alasce w sierpniu 2025 roku, stało się to dowodem geniuszu Putina. I po prostu gwarantem bliskiego końca wojny.

Który to koniec jednak nie nastąpił.

Z okazji roku od wyboru Trumpa na prezydenta USA propaganda Kremla próbowała różnych wyjaśnień: Trump nie dotrzymał słowa danego Putinowi, bo omamili go źli doradcy („dobry car – źli bojarzy”). Odwołał spotkanie z Putinem i nałożył na Rosję sankcje, bo nie do końca wie, co robi i nie wiadomo, co ma na myśli („dobry stary car i źli bojarzy”). Zapowiedział testy atomowe, bo „jest nieprzewidywalny” („szalony car”).

Lepsze wyjaśnienie znalazło się po kilku dniach: Trump – powiedziała kremlowska telewizja – nie jest w stanie wywiązać się z obietnic, bo „popełnił błąd i nie dobił wrogów”. W efekcie jego zwolennicy są zagrożeni, a Ameryce, zwłaszcza po zwycięstwie w Nowym Yorku „demokraty socjalisty muzułmanina” Mamdaniego, grozi kolejna wojna domowa (co propaganda zilustrowała 9 listopada w „Wiestiach Niedieli” kadrami z „Przeminęło z wiatrem”).

To skojarzenie (Mamdani i Scarlett O’Hara) mogłoby wyglądać dziwnie – ale nie w Rosji, gdzie od kilku dni propaganda opowiada, że bez Putina Rosji grozi podział, rozpad i dekolonizacja. Sam Putin twierdzi, że dysponuje „wywiadowczymi kopiami” planów wrogów Rosji. Co więcej, wedle Putina „prowokatorzy” próbują teraz „wzniecić nienawiść między narodami Rosji”.

Mamy więc opowieść wyjaśniająca kłopoty z Trumpem tym, że Putin przewyższa go mądrością i dalekowzrocznością. Ale – czego też nie powinniśmy przegapić – uzasadniającą przykręcanie śruby w Rosji walką z „prowokatorami” i „wrogami”.

A komunikaty o przykręcaniu śruby pojawiają się: za niewłaściwy komentarz w mediach społecznościowych idzie się do więzienia, służby specjalne polują na dzieci, bo młodociany bunt zamienił się w Rosji w zdradę stanu. Do aresztu trafia się za śpiewanie na ulicy.

12 listopada uliczna petersburska 18-letnia pieśniarka Diana Łoginowa została już trzeci raz skazana za „zdyskredytowanie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej”. Była już za to skazana na grzywnę i 14 dni aresztu. Teraz dostała dni 13.

„Dyskredytacja” zawarta była w dwóch piosenkach:

Светлая полоса: Lecz wierzę w smugę światła W tej nieprzeniknionej ciemności, niczym śnieg na biegunach Z popiołów nowe rośliny przebiją się do nieba Rosa będzie lśnić na liściach w promieniach świtu Tak, wierzę w smugę światła

Oraz:

Ты солдат: Jesteś żołnierzem I na jakiej byś wojnie nie walczył, wybacz, będę po drugiej stronie. Wybacz, będę po drugiej stronie.

(...)

Milczymy, boję się długo spoglądać w twe oczy. Tam krąży czarna, ponura śmierć. Ty też umykasz wzrokiem. I milczymy, ty jesteś żołnierzem, a ja poetą.

Nie brzmi to dobrze dla Ławrowa.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN. Blokuje je Rosja.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze