0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

1 lipca 2025 jak co roku wzrosną pensje pracowników ochrony zdrowia. To realizacja ustawy z 2022 roku o minimalnych wynagrodzeniach niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych.

Ustawodawca zdecydował wówczas o corocznej lipcowej waloryzacji pensji medyków w oparciu o kwotę przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej ustalanej przez GUS. Kwotę tę mnoży się przez współczynnik, który – przykładowo – dla lekarza ze specjalizacją wynosi 1,45. W praktyce oznacza to, że po 1 lipca 2025 jego minimalna pensja zasadnicza wzrośnie o blisko 1500 zł brutto w stosunku do ubiegłego roku i będzie wynosić 11 863,49 zł.

W przypadku lekarza bez specjalizacji współczynnik równa się 1,19, stąd jego nowe minimalne uposażenie wzrośnie o 1221 zł brutto i wyniesie 9736 zł.

Zgodnie z ustawą podwyżka obejmuje m.in. lekarzy, pielęgniarki, położne, ratowników medycznych, diagnostów, farmaceutów, psychologów, salowe i sanitariuszy.

Kominy płacowe

Wiadomość ta na pierwszy rzut oka wydaje się słuszna, sprawiedliwa. W końcu pracownicy ochrony zdrowia mają trudną, bardzo odpowiedzialną pracę. Niektórzy z nich długo zdobywają szlify zawodowe. Za taką robotę trzeba godnie płacić.

Problem w tym, że system ochrony zdrowia w Polsce funkcjonuje źle. Brakuje w nim pieniędzy na świadczenia. Pacjenci czekają w długich kolejkach na wizyty u specjalistów, diagnostykę, leczenie.

Wiadomość o corocznej wysokiej podwyżce dla medyków budzi w tym kontekście kontrowersje, żeby nie powiedzieć sprzeciw.

Wielu takie traktowanie akurat tej grupy pracowników może wydawać się też niesprawiedliwe. Minimalne pensje medyków wzrosły przez ostatnie 2 lata znacznie powyżej inflacji. Żadna inna grupa zawodowa – ani sędziowie, ani nauczyciele, ani mundurowi, ani naukowcy – na coś takiego nie mogli liczyć.

Na dodatek, co jakiś czas słyszymy o niebotycznie wysokich zarobkach niektórych lekarzy w placówkach publicznych – rzędu 100, a nawet 300 tys. zł. Zgadzamy się co do tego, że wybitni specjaliści powinni bardzo dobrze zarabiać, ale czy aż tyle?

Rezydent znacznie niżej średniej krajowej

Historycznie rzecz ujmując, jeszcze całkiem niedawno sytuacja wyglądała inaczej. W latach 1990-2010 lekarze zarabiali mniej niż urzędnicy. Szczególnie słabo wynagradzani byli młodzi doktorzy w trakcie specjalizacji. I tak np. w roku 2005 rezydent zarabiał ok. 2 tys. zł brutto przy średniej krajowej 2380 zł. 5 lat później pensja rezydenta była relatywnie jeszcze niższa – 2400 zł przy średniej krajowej 3225 zł.

Wielu starszych lekarzy pracowało w kilku miejscach, by osiągnąć godziwy dochód. Głównymi postulatami protestów lekarzy z lat 2006, 2008 i 2011 były godne zarobki i limit czasu pracy.

Ogólnopolski protest głodowy rezydentów z 2017 roku wymusił ustawowe zmiany. Ale dopiero po roku 2022 lekarze pracujący na umowie o pracę zaczęli zarabiać realnie powyżej średniej krajowej – systemowo, nie tylko prywatnie.

Etatowcy i kontraktowcy

W zamyśle ustawa z 2022 roku miała zadbać o najgorzej zarabiających, a więc głównie rezydentów, stanowiących tanią siłę roboczą w wielu szpitalach.

Tak się jednak nie stało, ponieważ na zmianach skorzystało znacznie więcej lekarzy.

Chodzi głównie o pracujących na kontraktach specjalistów, którzy funkcjonują jak jednoosobowe firmy. Szpital nie musi płacić za nich ZUS-u, nie wypłaca im pieniędzy za urlopy i zwolnienia, za to stawki, jakie negocjują oni z zarządzającymi placówkami, są naprawdę wysokie. Ponadto nie obowiązują ich limity czasu pracy.

Wśród lekarzy specjalistów blisko ¾ pracuje na kontraktach, podczas gdy wśród lekarzy bez specjalizacji tylko 6,3 proc.

Z niedawnego raportu rządowej Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (dane zebrane z ok. 90 proc. szpitali dotyczyły września 2024) wynika, iż mediana zarobków lekarzy specjalistów na kontraktach wniosła 24 642 zł. Oznacza to, że połowa z nich zarabia poniżej tej kwoty, ale druga połowa powyżej.

Jest to zgodne z tym, o czym pisała pod koniec ubiegłego roku na łamach „Gazety Lekarskiej” Małgorzata Solecka: „Zdecydowana większość dyrektorów szpitali, pytanych o to, ile płacą lekarzom kontraktowym, mówi o kwotach 30-40 tys., i to z wliczonymi dyżurami”.

Zarobki na etacie są wyraźnie niższe niż na kontrakcie. Mediana dla lekarza specjalisty na umowie o pracę wyniosła według AOTMiT 21 585 zł.

431 faktur ponad 100 tys.

Największe kontrowersje budzą naturalnie płacowe „kominy”. I tak w grupie lekarzy specjalistów na etacie nikt nie osiągnął pensji 100 tys. zł. Tymczasem wśród kontraktowców nie były to wcale wyjątkowe wypadki. Zgodnie z raportem AOTMiT ok. 1 proc. lekarzy specjalistów na kontraktach, a konkretnie 431 lekarzy, wystawiło swoim pracodawcom faktury pomiędzy 100 tys. a 300 tys. zł.

Jak dane na temat zarobków lekarzy kontraktowych mają się do ustawy o minimalnych wynagrodzeniach medyków? Ustawa wprawdzie obejmuje personel zatrudniony wyłącznie na etatach, w praktyce jednak korzystają na niej także pracownicy kontraktowi. W ich przypadku to dyrektorzy placówek decydują o wzroście wynagrodzenia, ale by ich utrzymać często nie mają wyjścia.

Dodajmy, iż w sytuacji, gdy w umowie lekarza znajduje się zapis, że otrzymuje on procent od wartości wykonanej procedury, to gdy jej wycena idzie w górę, automatycznie rośnie zarobek specjalisty.

Zmiana narracji

Po wprowadzeniu ustawy dość szybko okazało się, że jej koszty są bardzo wysokie. Wprawdzie nakłady na ochronę zdrowia rosły, ale jednocześnie rosły też wydatki szpitali na energię elektryczną, personel sprzątający, wyżywienie dla pacjentów, naprawę i zakupy sprzętu, ale przede wszystkim – dotyczy to zwłaszcza mniejszych placówek – na wynagrodzenie personelu.

Na początku mówiono, że „historyczny wzrost wynagrodzeń” nie jest problemem, bo towarzyszy mu „bezprecedensowy wzrost nakładów”.

Potem jednak narracja się zmieniła.

Przeczytaj także:

We wrześniu 2024 wiceprezes NFZ Jakub Szulc podczas posiedzenia Komisji Zdrowia tłumaczył, że choć koszty ustawy podawane są w ujęciu rocznym (ok. 15 mld zł), tak naprawdę liczy się jej koszt skumulowany. Miesiąc później ministra zdrowia Izabela Leszczyna wskazała, że wyniósł on już niemal 80 mld zł.

3 warianty kosztów podwyżek

W przestrzeni publicznej coraz częściej zaczęły pojawiać się głosy, że Polski nie stać na taką ustawę.

Izabela Leszczyna w pewnym momencie wspominała, że miała ona obowiązywać jedynie czasowo (przez 3 lata), później jednak nie podnosiła już tego argumentu.

Politycznie sprawa jest trudna, ponieważ rząd koalicyjny nie zamierzał zabierać pracownikom niczego, co dostali od rządu PiS.

Ministra krytykowała za to otwarcie wprowadzanie podwyżek w połowie roku, tłumacząc, że utrudnia to bardzo budżetowanie. Pojawiły się w związku z tym propozycje przesunięcia terminu realizacji ustawy na styczeń 2026.

Długo nie było wiadomo, na czym ostatecznie sprawa się skończy. Czy znajdą się w ogóle pieniądze na podwyżki i kto je otrzyma.

Ministerstwo, podobnie jak w latach poprzednich, poprosiło AOTMiT-u o wyliczenie kosztów podwyżek w trzech wariantach. Agencja 22 maja 2025 podała, że w wariancie minimalnym, tj., gdy podwyżki dostaną tylko pracownicy na etatach, potrzeba na nią w skali roku 9,18 mld zł.

Najdroższy wariant opiewał na kwotę 16,94 mld zł. Z puli tej oprócz podwyżek zamierzano też dofinansować najpilniejsze wydatki w zakresie m.in. psychiatrii dziecięcej, SOR-ów, podnieść wyceny procedur w neurologii, ginekologii, rehabilitacji stacjonarnej, a także poprawić dostępność do świadczeń i płynność finansową placówek.

De facto spora część z tej kwoty poszłaby i tak na wynagrodzenia. Według wyliczeń Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych na waloryzację wynagrodzeń pracowników etatowych i kontraktowych w skali roku potrzeba ok. 18 mld zł.

Dwie osoby widocznie w głębi długiego korytarza szpitalnego
Personel medyczny na korytarzu szpitalnym, 9 czerwca 2025. Trzebnica, Szpital im. św. Jadwigi

3 średnie krajowe dla specjalisty

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy od dawna wskazuje, że godne wynagrodzenie lekarza to inwestycja w bezpieczeństwo i zdrowie pacjenta. Dlatego niezmiennym postulatem OZZL jest ustanowienie minimalnego wynagrodzenia dla lekarzy specjalistów pracujących na jednym etacie w placówkach publicznych na poziomie trzech średnich krajowych. Oznaczałoby to zarobek rzędu 93,5 zł netto za godzinę, co jest i tak wyraźnie niższe od stawek kontraktowców.

„Osobiście uważam, że lekarz powinien zarabiać trzy średnie krajowe, ale na razie nie mam pomysłu na to, jak zachęcić lekarzy do pracy na etacie”

– mówiła podczas zeszłorocznego zjazdu OZZL ministra Izabela Leszczyna.

Leszczyna, wzorem swoich poprzedników, łączy spełnienie postulatu płacowego lekarzy z likwidacją kontraktu jako formy umowy, na podstawie której lekarze współpracują z podmiotami leczniczymi. Na to jednak zgody środowiska nie ma, choć prezes lekarskiego samorządu Łukasz Jankowski zapewnia o gotowości do rozmów.

To nie my jesteśmy winni kłopotów finansowych szpitali

W dyskusji na temat wynagrodzeń lekarzy wielokrotnie podnoszony jest argument, że realizacja postanowień ustawy z 2022 r. zabiera pieniądze potrzebne na leczenie. Z wielu artykułów i wypowiedzi wynika, że zarobki personelu pochłaniają 80 proc. funduszy jakimi dysponują szpitale.

Młodzi lekarze z Porozumienia Rezydentów OZZL postanowili to sprawdzić. Wysłali pytania do ponad 500 placówek, odpowiedziało im dotąd 321. Dotychczasowe dane przedstawili na konferencji prasowej 24 czerwca 2025.

Okazuje się, że wydatki szpitali na wynagrodzenia są bardzo różne – od 20-30 do 80 proc. Jednak średnia wynosi 55 proc., a więc zdecydowanie niżej niż często słyszymy.

Wynagrodzenia lekarzy stanowią 23 proc. budżetu szpitali, niezależnie od sposobu zatrudnienia.

Stanowi to 42 proc. kwoty, jaka idzie na cały personel medyczny.

Co ciekawe, na pensje etatowych lekarzy szpitale wydają 8 proc. swojego budżetu, a na rezydentów zaledwie 1,8 proc.

„Biorąc pod uwagę te dane, uważamy, że to nie my jesteśmy winni kłopotów finansowych szpitali” – twierdzą rezydenci. „Sprzeciwiamy się więc ewentualnym planom zamrożenia podwyżek płac” – wskazywali.

Ministerstwo decyduje

Ostatecznie do zamrożenia nie doszło.

25 czerwca 2025 ministra Izabela Leszczyna oznajmiła, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy do podmiotów leczniczych trafi blisko 18 mld zł. Znaczna część tych środków ma zostać przeznaczona na realizację ustawy o minimalnym wynagrodzeniu, ale nie wszystkie.

Ministerstwo chce, by z tej puli pokryć również tzw. nadwykonania w programach lekowych i chemioterapii, a także „premię” za przekroczenie ryczałtu, czyli dodatkowe pieniądze dla szpitali, które wykonały więcej świadczeń. Na nadwykonania przeznaczone ma zostać 756 mln zł, na „premię” 300 mln zł.

„Nie będzie to w skali szpitali kwota zbyt imponująca, biorąc pod uwagę, że przekroczenie ryczałtu wystąpiło w ok. 250 podmiotach leczniczych” – czytamy w „Medycynie Praktycznej”.

Wspomnianych 18 mld zł nie udało się znaleźć w NFZ. To głównie dotacja z budżetu (już dogadana z ministerstwem finansów), choć w puli tej jest także 2,5 mld funduszu zapasowego narodowego płatnika.

Co dalej?

A zatem najbliższe 12 miesięcy – przynajmniej pod względem minimalnych wynagrodzeń medyków – zapowiada się spokojnie. Ale co dalej?

25 czerwca 2025 roku, natychmiast po ogłoszeniu tegorocznych podwyżek, odbyło się posiedzenie Prezydium Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia. Izabela Leszczyna, która nie brała udziału w posiedzeniu, już wcześniej potwierdziła, że resort będzie próbować „godzić ogień z wodą”, czyli oczekiwania pracodawców i związków zawodowych, z których pierwsi chcieliby ograniczenia ustawy lub jej zniesienia, drudzy – utrzymania lub zwiększenia skali podwyżek.

06.06.2025 Warszawa , ul. Miodowa 15 , Ministerstwo Zdrowia . Ministra Zdrowia Izabela Leszczyna podczas konferencji prasowej dotyczacej pakietu farmaceutycznego .
Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
6 czerwca 2025. Warszawa. Ministra Izabela Leszczyna podczas konferencji prasowej dotyczącej pakietu farmaceutycznego. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Najważniejsza wiadomość z obrad: rząd nie zamierza – przynajmniej na razie – wprowadzać żadnych ograniczeń dotyczących kontraktów, mimo że od wielu miesięcy to właśnie wysokie kwoty umów kontraktowych były przywoływane jako jeden z głównych argumentów za nowelizacją ustawy o wynagrodzeniach.

Ministerstwo chciałoby, by płace medyków w przyszłości były waloryzowane albo o wskaźnik waloryzacji rent i emerytur, albo rosłyby tak, jak płace w budżetówce.

Urzędnicy twierdzili, iż są otwarci na znalezienie innego wskaźnika waloryzacji, jeśli zostanie wypracowany jako wspólne stanowisko strony społecznej. Nie od dziś wiadomo, że jego wypracowanie będzie jednak bardzo trudne.

Tak czy inaczej, z wielu ust słychać, że utrzymanie ustawy w obecnym kształcie będzie niemożliwe.

Górny limit wynagrodzeń?

Jednym z wątków w debacie na ten temat jest konieczność wprowadzenia górnych limitów wynagrodzeń w publicznej opiece zdrowotnej. Tomasz Kopiec, dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. prof. W. Orłowskiego CMKP w Warszawie, należy do nielicznych menedżerów, którzy mówią wprost o konieczności takiego rozwiązania.

Jego zdaniem wzrost wynagrodzeń napędza wzrost średniej krajowej, która z kolei jest podstawą do wyliczania minimalnych pensji. Tymczasem budżety szpitali nie rosną proporcjonalnie. Efekt? Coraz więcej placówek – zwłaszcza powiatowych – pogrąża się w długach.

„My zadłużamy się nie dlatego, że chcemy. Zadłużamy się, bo wymogi NFZ, niedobory kadrowe i niekontrolowane koszty pracy nas do tego zmuszają. Jeśli nic z tym nie zrobimy, to żadne reformy nie przyniosą trwałej zmiany” – przekonuje dyrektor Kopiec.

Kiedy uda się podpisać plan?

Na koniec przypomnijmy, że tegoroczny (za 2025 rok) plan finansowy NFZ nie został do tej pory podpisany. To pierwsza tego typu sytuacja w historii. Jak przekonywało ministerstwo finansów, plan nie odzwierciedla realnych potrzeb i koniecznych wydatków, w szczególności wynikających z ustawy o wynagrodzeniach. I stąd brak podpisu ministra Domańskiego (a także ministry Leszczyny).

Projekt planu na rok 2026 został właśnie przedstawiony do zaopiniowania Radzie Funduszu oraz sejmowym komisjom finansów publicznych i zdrowia.

Przyszłoroczne przychody NFZ mają wynieść ponad 216,8 mld zł. W tym dotacja z budżetu państwa zaplanowana jest na kwotę 26 mld zł (bez zmiany ustawy o wynagrodzeniach już dziś wiadomo, że tych pieniędzy nie starczy).

Plan powinien zostać zatwierdzony przez ministra zdrowia i finansów do 31 lipca 2025. Biorąc pod uwagę sytuację z tegorocznym dokumentem, szanse na to są nikłe.

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze