Pamiętacie Arnolda Schwarzeneggera jako Terminatora w 1984 r.? Był bezwzględną maszyną do zabijania. W “Mrocznym przeznaczeniu” z 2019 r. wrócił jako niańka, opiekun i sprzedawca firanek. Porno też ewoluowało, tylko w przeciwnym kierunku.
Gdy w latach 80. Cicciolina czy Rocco Siffredi grali w pornofabułach z kostiumami i scenografią, żadne z nich nawet nie przypuszczało, że przemysł porno pójdzie w stronę brutalnych i pozbawionych narracji zlepków scen typu penetracja waginy, penetracja odbytu, szarpanie za włosy, duszenie+fellatio i wytrysk na twarz.
Riccardo Schicchi, właściciel agencji Diva Futura, dla której kręciła filmy Cicciolina, chciał robić etyczne, artystyczne filmy, bez aktorek krzyczących z bólu. Dziś ból i inne ekstrema są tym, co się najlepiej sprzedaje.
Etyczne czy artystyczne porno to promil całego rynku, najczęściej płatny i elitarny.
Dzieciaki zaś trafiają na treści szybko dostępne, czyli tzw. “bezpłatny” mainstream, który rzadko kiedy zweryfikowany jest pod jakimkolwiek kątem.
Równie dobrze może tam trafić kawałek starego filmu erotycznego, jak i prawdziwe nagranie gwałtu na nieletnim albo gwałtu wojennego. Jak to mówią, w internecie możesz znaleźć wszystko. Nawet dorośli mogą mieć problem z “od-zobaczeniem” tego, co widzieli, a co dopiero dzieci. Fellatio i wymioty, seks w ekskrementach, przeróżne ryzykowne praktyki, wykorzystywanie dzieci i zwierząt, brutalna przemoc – wszystko to znormalizowane jako “po prostu seks” ułożony w wiele równoważnych kategorii w pornoserwisach. Jeśli dziecko widzi je obok siebie, sądzi, że są tak samo powszechne i zwyczajne.
Jeden z mężczyzn, z którym robiłam wywiad do nowej książki, opowiedział mi, że szukał i znajdował porno z postaciami z bajek albo z dziewczynkami w swoim wieku, bo “starsze panie” go nie podniecały. Miał wtedy z 12 lat. Więc te dziewczynki z porno też tyle miały. Dziś ma 24 i dopiero z czasem zrozumiał, co właściwie robił.
Czy ktoś mu zabronił penetrować najczarniejsze miejsca darknetu? Nie. Był jednym z wielu pozostawionych samym sobie dzieci.
Ludzie urodzeni w latach 70. czy 80. też nie mieli systemowej edukacji seksualnej, mogli więc wierzyć w różne mity o seksie, na przykład, że za pierwszym razem nie zachodzi się w ciążę itd. Ale, w odróżnieniu od dzieci dzisiejszych, nie mieli dostępu do brutalnych i odrażających treści dla dorosłych – 24 godziny na dobę na komórkach i laptopach – od mniej więcej 10. roku życia. Nie przeszli tej ścieżki, którą nazywam porno-indoktrynacją, a która dziś jest tak powszechna. Dzięki temu w miarę odróżniali seks od przemocy. Seks ze zwierzętami jednak był odstępstwem od normy, a nie jedną z wielu kategorii typu: lesbijki, nastolatki czy “matki do ruchania”.
Dzieci podchodzą do seksualności zupełnie inaczej niż dorośli. To dlatego część dorosłych przeżywa męki wstydu czy denerwuje się, gdy dzieci po prostu są ciekawe i pytają o świat seksualności, który widzą.
Im więcej odpowiedzi zyskają od żywych ludzi, np. rodziców czy edukatorów seksualnych w szkołach, tym mniej będą szukać ich w internecie.
Im bardziej rodzice będą się “denerwować” pytaniami, tym bardziej dzieci będą ukrywać przed nimi wszystko, co jest związane z seksualnością. Włącznie z tym, że może ktoś je molestuje czy seksualnie szantażuje przez internet (sextortion). Jakaś część rodziców zawsze będzie utrzymywać, że “dziecko jest za małe”, aby interesowały je “te tematy”. I mogą mieć rację – dzieci te tematy mogą w ogóle nie interesować. Za to mogą je zainteresować linki czy filmiki, które im podsunie algorytm. Albo rozmowa z graczem online, który zacznie je uwodzić.
Kiedyś zyskanie zaufania dziecka trwało tygodniami, dziś, według raportu „Internet dzieci”, wystarczy 45 minut. Twoje dziecko gra w Minecraft albo wchodzi na Discord? Właśnie tam napastnicy seksualni poszukują ofiar i uzyskują zaufanie dzieci.
“Szukając powodów tak krótkiego czasu uwodzenia, należy wziąć pod uwagę także ślad cyfrowy samych dzieci – wielość informacji o nich dostępna w sieci (...). Sprawca ma łatwy dostęp do tego typu materiałów, co może pomagać w budowaniu wiarygodności i wyborze technik manipulacji.” – czytamy w publikacji. Dorośli uwodzą się na Tinderze, dzieci można uwieść na Facebooku i Tik Toku. Możemy więc wyciągnąć wniosek, że jeśli dziecko ma dostęp do internetu, powinno mieć także obowiązkową edukację cyfrową i seksualną. To takie minimum zadbania o jego bezpieczeństwo w sieci.
Bo ono i tak zobaczy porno w internecie. To, co możemy zrobić, to sprawić, żeby zobaczyło je najpóźniej, jak to możliwe i żeby było na to przygotowane. Oraz żeby porno nie skolonizowało jego erotycznej fantazji. Aby te stereotypy z porno nie umeblowały mu życia – i seksualnego, i związkowego. Od wielu młodych nie słyszę ani słowa o seksie partnerskim. Nie mam na to żadnych badań, ale obserwuję, że dla sporej części młodych dorosłych seks to przede wszystkim uległość i dominacja.
Co oznacza, że i młodsze dzieci na porno trafiają. Ilu dzieciom rodzice zabronili go oglądać? Z badania NASK wynika, że taki zakaz dostało 42% dzieci. Blisko 60% nie czuje więc, żeby rodzice czegokolwiek im zabronili. Ten temat po prostu nie pojawia się w wielu domach. Zresztą, nic dziwnego, jeśli dorośli na co dzień po prostu piszą na messengerze i oglądają Netflixa, to nie wiedzą, co czyha na ich dzieci na Pornhubie albo i Tik Toku.
Polscy studenci w badaniu A. Dwulit i P. Rzymskiego (2019) jako konsekwencje kontaktu z wskazali m.in. potrzebę dłuższej stymulacji, większej liczny bodźców potrzebnych od osiągnięcia orgazmu czy też spadek satysfakcji seksualnej. Wczesna ekspozycja na takie treści (przed 12. rokiem życia) była istotnie powiązana z ryzykiem negatywnych skutków. Przekrojowe badanie wykonane wśród młodych Australijczyków (E. Crabbe, M. Powódź, E. Adams 2024) jako koszty wskazywało m.in. narażenie na przemoc ze względu na płeć oraz podejmowanie ryzykownych praktyk seksualnych. Czeska edukatorka seksualna i lekarka Jana Martincova zauważa, że im wcześniej dziecko zetknęło się z pornografią (i nie miało przy tym edukacji seksualnej) tym bardziej narażone było na seksualną przemoc online, bo nie umiało jej rozpoznać.
Tymczasem dzieci, im wcześniej mają kontakt z porno, tym bardziej naturalne stają się dla nich seksting, grooming i inne formy wykorzystania oraz cyberprzemocy.
Gdyby jakiś dorosły molestował je na ulicy, ktoś by zareagował albo może same poczułyby się zaniepokojone. Ale w internecie to ujdzie.
Po pierwsze w ten sposób, że wchodzą na strony, filmy czy gry, do których nie powinny mieć dostępu. Ale dla systemu są po prostu “użytkownikiem” a nie 9-latką, która kliknęła dziwny link (może sam jej wyskoczył, a może ktoś go podesłał?). Po drugie molestowane tak, że ktoś dorosły je uwodzi, wysyła im przez internet zdjęcia lub filmiki albo sam każe sobie wysyłać. Albo tak, jak mój inny rozmówca, który jako 13-latek podawał się w internecie za dorosłą kobietę i namawiał mężczyzn, żeby się masturbowali do kamery.
Dzieci mogą też molestować siebie wzajemnie. Niedawny raport organizacji Everyone’s Invited z Wielkiej Brytanii wskazuje ponad 1600 szkół podstawowych, w których dzieci w wieku od 5 do 11 lat doznały molestowania. Często ze strony rówieśników. Zauważono też, że w latach 2013-2024 liczba przypadków molestowania seksualnego dzieci wzrosła o 400 procent i ma to niemały związek z tym, że dostały one telefony komórkowe, na których mogą oglądać, cytuję, „najbardziej ekstremalne treści, jakie są dostępne za pomocą jednego kliknięcia”.
W tym samym raporcie zauważono, że mizoginia i krzywdzące stereotypy płci są dla brytyjskich dzieci codziennością i że u połowy z nich zakorzenione są od przedszkola. W raporcie możemy znaleźć też sporo anonimowych wypowiedzi na temat przemocy, której doświadczyły dzieci. Oto jedna z nich: „Kiedy miałam 10 lat, jeden chłopiec powiedział mi, że inny z chłopców zamierza wylizać mi waginę. Jeden chłopiec powiedział, że zapłaci innemu chłopcu 20 funtów, żeby mnie zgwałcił. Nie wiedziałam, co oznacza gwałt”.
Jeden z moich rozmówców jako 13-latek spontanicznie wysłał zdjęcie swoich genitaliów do koleżanki, która go o to poprosiła. Szybko to jedno intymne zdjęcie zobaczyła cała szkoła. Z raportu NASK dowiadujemy się, że ponad 26% nastolatków prośbę o wysłanie swojego intymnego zdjęcia dostało w tygodniu poprzedzającym badanie. Ile nastolatek i nastolatków rozsyła zdjęcia lub filmiki, które może zobaczyć nie tylko grupa znajomych, ale i cały internet, jeśli trafią one na serwisy porno?
Kilka lat temu „The New Yorker” pisał o sprawie Rachel, która jako 15-latka była szantażowana przez nieznajomego na WhatsApp, więc zmuszona wysłała mu swoje zdjęcia i filmiki, na których była nago albo się masturbowała. Po jakimś czasie te materiały trafiły na Pornhub, niektóre podpisane jej prawdziwym imieniem, pod częścią filmików były linki do kont jej i jej rodziny w mediach społecznościowych. Jeden z urywków filmu znalazł się też na Instagramie. Wielokrotnie zabiegała o to, żeby Pornhub usunął te treści, ale szybko były wgrywane ponownie.
W artykule możemy przeczytać też o 15-latce, której chłopak nagrał ich seks a później opublikował film bez jej zgody. Pornhub nie usunął tego na jej prośbę. Inna przez miesiące prosiła serwis o usunięcie filmu z napaści seksualnej, której doznała w wieku 15 lat. Jeszcze inna wiedziała, że Pornhub prezentuje nagranie z gwałtu, której dokonał na niej wujek, gdy była 10-letnią dziewczynką.
13-letnie dzieci często nie mają świadomości tego, że pewne rzeczy z internetu trudno usunąć. A znów na komputer czy komórkę nie tak trudno się włamać.
W serialu “Sex education” to zraniona koleżanka rozesłała zdjęcie sromu swojej przyjaciółki całej szkole. Oczywiście – bez jej wiedzy i zgody. W akcie zemsty za wredne zachowanie. Rachel z artykułu „New Yorkera” miała myśli samobójcze. Kanadyjska nastolatka Rehtaeh Parsons odebrała sobie życie po tym, jak zdjęcie z jej gwałtu trafiło do internetu, a koledzy zaczęli ją prześladować. A młodzież bez odpowiedniej edukacji oraz po porno-indoktrynacji nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie skutki mogą mieć ich czyny. Mózg nastolatka nie jest zdolny do przewidywania pełni konsekwencji. Kora przedczołowa, odpowiadająca za racjonalne myślenie, planowanie i przewidywanie skutków działań, dojrzewa dopiero około 25. roku życia. Normalizacja przemocy seksualnej, mizoginii czy homofobii sprawia zaś, że łatwiej przekroczyć im granicę. Zupełnie jak Jamie’mu z serialu Netfliksa “Dojrzewanie”.
Aby masturbować się przed laptopem, nie potrzeba nic umieć ani rozumieć. Aby stworzyć związek i mieć dzieci, trzeba wiedzieć nie tylko coś o wkładaniu penisa do waginy, ale i o tym, jak się te związki tworzy, jak nawiązać więź, stworzyć intymność, być blisko. Jak odróżnić prawdę od dezinformacji z manosfery.
Manosfera okazuje się dopełnieniem świata pornografii. To internetowe społeczności skupiające się na kwestiach mężczyzn, ich problemach i rolach, często podważające równość płci. W manosferze dzieciaki mogą się spotkać z mizoginią i pochwalaniem toksycznych wzorców męskości.
A manosfera i stereotypy z pornografii cofają nas wprost do XIX wieku. Najmłodsze roczniki mogą nic nie wiedzieć o partnerstwie, odrzucać równość kobiet i mężczyzn, feminizm uważać za faszyzm a mężczyzn za uciśnioną mniejszość, bo na takie treści trafiają w internecie, gdzie patoinfluenserzy sączą im narrację na temat wojny płci. To właśnie tam chłopcy mogą się uczyć pogardy i władczej postawy wobec dziewcząt a dziewczyny nienawiści do chłopaków. Mózgi części nastolatków złapanych przez algorytm mogą być prane równie skutecznie, jakby wstąpili do sekty. Patrycja Wieczorkiewicz w artykule “Algorytmy nakręcają redpillową maszynkę do mielenia facetom mózgów” opisuje, w jaki sposób przez wyszukiwanie nawet niewinnych treści, jak tych o rozwoju osobistym, można wpaść w internetową bańkę pełną mizoginii i koszmarnych męsko-damskich porad i w niej pozostać.
I z pornografii, i z manosfery dzieci dowiadują się tych samych rzeczy: seks i związki to przemoc, a męskość to władza.
Influenserzy ostrzegają mężczyzn przed związkami i małżeństwami, bo według nich, kobieta, która znajdzie bogatszego, odejdzie a byłego faceta ograbi z pieniędzy i zniszczy. W efekcie internet może nam wychować pokolenie jak z XIX wieku: uległe księżniczki, które za ładne sukienki i utrzymanie domu będą dawały sobą pomiatać w życiu i łóżku, oraz mężczyzn-władców, którzy będą absolutnie przekonani, że męskość polega na trzymaniu kobiety (i dzieci) silną ręką oraz wymaganiu od niej uległości w łóżku i w życiu.
Dlaczego młodzi tak często opowiadają się za radykałami typu Mentzena? Bo powtarza on mniej więcej to, co znają z internetu i uznają za normę.
Stąd nurty typu tradwives, które rękami kobiet chcą odebrać kobietom prawo do aborcji i rozwodów (i których zwolenniczki głosują na Konfederację). Stąd prawicowi chłopcy, którzy uważają, że mężczyzna powinien rządzić i kropka – a jednocześnie wierzą populistom, że źli imigranci przyjdą i zabiorą im polskie dziewczyny – bo ich idole z manosfery zdążyli już im wmówić, że kobiety lecą tylko na bogatych przystojniaków (i ich duże penisy).
Bo jest przekonany, że jest za brzydki, za słaby, za mało męski (jako 13-latek!), żeby uzyskać jej zainteresowanie. A ona utwierdza go w tym przekonaniu, wysyłając mu – w realu i online – sygnały takie jak: nie jestem tak zdesperowana (aby się tobą interesować), a ty do końca życia pozostaniesz prawiczkiem (incelem). I mówi to 13-latka! 13-latka straszy kolegę brakiem seksu i miłości aż po grób!
Nastoletnie dzieci poniżają się, używając języka i stereotypów, których nauczyły się z internetu.
Kiedyś dzieci z podstawówki wierzyły, że pewnego dnia spotkają kogoś, zakochają się i stracą dziewictwo. Dziś w ich świecie rządzi zasada Pareta: 80/20, według której tylko 20 procent chłopców czeka taka świetlana przyszłość. Reszta, czyli zdecydowana większość, do końca życia będzie się tylko masturbować przed laptopem. Bo nie będą wystarczająco przystojni i bogaci. Możemy podziękować Andrew Tate’owi – guru od “prawdziwej męskości” i jego klonom, które wtłaczają te mądrości dzieciakom do głów.
Politycy podłapują te narracje manosfery, chcąc złowić nowych wyborców, młodych mężczyzn – i udaje się im! Donald Trump, stwierdzający, że są tylko dwie płcie lub że jak jesteś bogaty, to możesz łapać kobiety za cipki, idealnie wpisuje się w treści krążące po manosferze – ale także w schematy przemocy seksualnej pokazywanej w pornografii.
Trump mówi, że kobiety to lubią. Na pornofilmikach nastolatki widzą, że kobiety to lubią. To wszystko się składa w spójną całość. Tym, bardziej wiarygodne stają się inne elementy przekazu: np. że pogarda wobec kobiet i tzw. “tradycyjne wartości” to w zasadzie dwie strony tego samego medalu. Że dzięki transfobii, mizoginii i tępieniu “lewactwa” uchronimy świat przed LGBT-zagładą, którą zwiastują zarówno Trump, jak i Putin. Tego nie wymyśliłby nawet mój urodzony ponad sto lat temu dziadek.
Dzieci wychowane na porno nie zadają pytań, bo widzą świat, do którego są przyzwyczajone: mężczyzna rządzi, kobieta przytakuje i wykonuje. Podduszana, wyzywana i bita – nadal jest zadowolona i podnieca ją takie traktowanie.
W efekcie manosfera i pornografia wychowują ludzi o nierealistycznych oczekiwaniach, którzy odkrywając, że trudno im sprostać, mogą stać się sfrustrowani i wściekli. Przez taki rodzaj “wychowania” tradycyjna dziewczyna może oczekiwać, że jej silny chłopak będzie maszyną do seksu i zarabiania pieniędzy. A tradycyjny chłopak, że jego dziewczyna będzie zawsze piękna, chętna i uległa. Gdy on nie spełni jej oczekiwań seksualnych czy finansowych, może się zezłościć i… rozpłakać. Jednak gdy ona go zdenerwuje, odejdzie czy zdradzi, on może sięgnąć po radykalne rozwiązania, które poznał z internetu.
Wykształceni, inteligentni dorośli mówią mi: „Mój syn ma dopiero 15 lat, chyba jeszcze nie muszę z nim o tym rozmawiać”. A politycy tacy, jak Kosiniak czy Nowacka jeszcze w tym rodziców utwierdzają. Większość rodziców jest nieświadomych tego jak bardzo i dlaczego edukacja o związkach, płci i seksie jest nam potrzebna teraz, natychmiast, bez ociągania i bez wymówek. Chemia jest obowiązkowa, czyli jest ważna. Muzyka i plastyka też. Edukacja zdrowotna nie. O seksualnej nie wspominamy wcale. Bo i już ta zdrowotna przecież naruszyła spokój sumień dżentelmenów z PSL.
Więc w 2025 roku seksualność polskich dzieci jest nieważna, niewidzialna, zanegowana. Dziś pozwalamy ją krzywdzić, za jakiś czas będziemy narzekać na niski przyrost naturalny.
Tutaj pozwolę sobie przypomnieć, że dzieci biorą się z seksu. I nawet jeśli komuś wydaje się on niepotrzebny i niemoralny, to dopuszczenie do zniszczenia zdrowia seksualnego całego pokolenia raczej nie pomoże w podniesieniu wskaźnika dzietności. Straszeni rozwiązłością lub seksualizacją pociech rodzice i dziadkowie, którzy słyszą o edukacji seksualnej, mogą chować głowę w piasek, często ze wstydu. Dla wielu to bardzo trudny i kontrowersyjny temat, jak więc można wymagać, żeby tak po prostu o nim rozmawiać? A przecież to częsta strategia zamiatania sprawy pod dywan – nie trzeba mówić o tym w szkole, dzieci wszystkiego nauczą się w domu. Rodzice nie będą ich “indoktrynować o gejostwie i genderach”, tylko dopilnują tego, co ważne, w odpowiednim czasie. Na swoich zasadach.
Współczuję porzuconym przez państwo rodzicom. Ale dzieciom bardziej – to one nie wiedzą, co robią. Ich rodzice przynajmniej wiedzieliby, co się dzieje – gdyby tylko zaświtała im w głowie taka myśl, że nie trzeba mieć 18 lat, aby sięgnąć po internetowe porno.
Oraz, że internet to nie tylko bajki, ale prawdziwie trujące i niebezpieczne treści. Ale wielu o tym nie myśli. Mają swoje problemy, pracę, zmartwienia. Wierzą w jakąś edukację w szkole. I, co chyba najważniejsze, należą do społeczeństwa, które nauczyło się wypierać temat. Może ci, którzy mają córki, czasem myślą o tym, czy ich 16-latka nie przyjdzie do domu “z brzuchem”. Ale żeby kłopotać się o przyszły dobrostan dzieci? Myśleć o tym, co oglądają w sieci i jak to ukształtuje to, jakimi partnerami (seksualnymi) kiedyś będą? Martwić się o to, że za 10 lat nie będą zdolni do orgazmu, partnerskiego seksu albo w ogóle związku? Ludzie myślą: „No przecież każdy to potrafi!” Każdy? A wspominałam już o niszczeniu zdrowia seksualnego całego pokolenia?
Jeśli masz 11 lat i oglądasz internetowe filmy porno, to zapewniam cię, nie znasz żadnych potencjalnych kosztów, jakie może ponieść w związku z tym twoje zdrowie psychiczne i seksualne. Nie wiesz, czy oglądasz materiały legalne czy nielegalne (np. pedofilskie), etyczne porno czy zapisy gwałtów i w zasadzie cię to nie interesuje. Nie wiesz, czy łamiesz prawo, czy szkodzisz swojemu zdrowiu, czy chłoniesz toksyczne stereotypy, bo nikt z tobą o tym nie rozmawia. Albo raczej nikt z dorosłych.
Tego, jak nie dać się uwieść, jak szybko zakończyć krępującą rozmowę, jak i dlaczego nie wysyłać swoich lub cudzych intymnych zdjęć i nagrań. Tego, że filmiki z 12-latkami to materiały pedofilskie, nielegalne, których oglądanie i posiadanie jest przestępstwem. Możemy młodzież uczyć też pozytywnych rzeczy o seksualności. Dać im obraz seksu, jakiego nie zobaczą w porno: seksu pełnego ciepła, miłości, szacunku, czułości. Seksu, który nie będzie jednocześnie podniecał i odrażał, ale takiego, który będzie piękny i jednoznacznie dobry. Który nie będzie wykorzystaniem, poniżeniem, dominacją jednego nad drugim, ale partnerstwem i wyrazem pozytywnych uczuć.
Pozostaje pytanie, dlaczego to tak bardzo przeraża polskich polityków? Czyżby naprawdę wierzyli, że edukacja to seksualizacja? Być może tym, którzy wychowywali się w czasie Ciccioliny i Rocco, nadal wydaje się, że porno jest bezpieczne? O, naiwni!
Aby dzieci mogły zyskać przeciwwagę do tego, co poznają w internecie, przydałoby im się dużo rozmów, rzetelnej edukacji i krytycznego spojrzenia. Dlatego rodziców musi wesprzeć państwo. Dużo się mówi teraz o obronności. Nasz minister obrony narodowej – który osobiście wymógł zmianę statusu edukacji zdrowotnej na przedmiot nieobowiązkowy – powinien wiedzieć, że edukacja zdrowotna może być jak żelazna kopuła, chroniąca polskie dzieci przed radykalizacją i porno-indoktrynacją.
Edukacja seksualna, dopóki istnieje internet, jest w zasadzie jedynym remedium na zalew porno i jest dla dzieci jedyną „szczepionką“ na indoktrynację. Zaszczepione nią w dzieciństwie i w regularnych „dawkach przypominających“, dzieci będą miały szansę doczekać dorosłości i początku swojego dorosłego życia erotycznego bez światopoglądowych skrzywień proponowanych im przez wszechobecne porno.
Przy tak masowym zagrożeniu dla zdrowia seksualnego i psychicznego dzieci to musi być odpowiedzialność państwa. Nie pojedynczego rodzica.
Redakcja: Agata Czarnacka
Przewodniczka po kobiecej seksualności z dyplomem seksuologii praktycznej SWPS, waginistka-feministka, autorka książki Uniesienie spódnicy i współautorka 7 skutecznych sposobów na bolesne miesiączki. Trenerka, redaktorka pionierskiego portalu Seksualnosc-Kobiet.pl i pierwsza prezeska Fundacji Trans-Fuzja. Obecnie pisze książkę o męskiej seksualności.
Przewodniczka po kobiecej seksualności z dyplomem seksuologii praktycznej SWPS, waginistka-feministka, autorka książki Uniesienie spódnicy i współautorka 7 skutecznych sposobów na bolesne miesiączki. Trenerka, redaktorka pionierskiego portalu Seksualnosc-Kobiet.pl i pierwsza prezeska Fundacji Trans-Fuzja. Obecnie pisze książkę o męskiej seksualności.
Komentarze