0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Dariusz Borowicz / Agencja Wyborcza.plFoto Dariusz Borowic...

W ubiegłą niedzielę po szóstej nad ranem obudziła mnie wiadomość, którą Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało mieszkańcom stolicy i okolic na telefony. Ostrzegano przed pożarem hali targowej przy ulicy Marywilskiej i związanym z tym zanieczyszczeniem powietrza.

Hala płonęła wtedy już od kilku godzin. Pożar wybuchł po północy i szybko objął niemal całe centrum handlowe liczące niemal 140 tys. metrów kwadratowych powierzchni – dwudziestu boisk do piłki nożnej.

To jeden z największych pożarów ostatnich dekad w kraju.

Ostrzeżenie nie było przesadą. W niedzielny poranek w północno-wschodnich dzielnicach miasta i graniczącej z nimi gminą Łomianki dym unoszący się w powietrzu widać było gołym okiem. Normy zanieczyszczenia powietrza najdrobniejszymi pyłami (PM2,5) wzrosły kilkukrotnie ponad normę.

Wiatr szybko jednak rozwiał dym i wczesnym popołudniem nie było już po nim śladu.

Przeczytaj także:

Cztery pożary jednego dnia

Tego samego dnia rano w pożarze lokalu mieszkalnego na 15. piętrze wieżowca na warszawskiej Woli przy ul. Grzybowskiej straciły życie dwie osoby.

Również w niedzielę 12 maja, gdy strażacy dogaszali halę przy Marywilskiej, w Warszawie spłonęła też hałda śmieci przy sortowni odpadów i składzie materiałów budowlanych na Zawadach (to część Wilanowa) na południu miasta. I kolejna hałda śmieci na ulicy Bananowej na Siekierkach (część Mokotowa).

W poniedziałek 13 kwietnia spłonął też dach liceum w oddalonym o 40 km od stolicy Grodzisku Mazowieckim. Większą akcję gaśniczą prowadzono z kolei w miejscowości Łąki w powiecie milickim (woj. dolnośląskie).

Natychmiast pojawiły się teorie, które zaczęły te pożary – przynajmniej te warszawskie – wiązać ze sobą. To dość niezwykłe, żeby jednego dnia wybuchło kilka pożarów, prawda?

Nieprawda.

W stolicy wybucha dziesięć pożarów dziennie

Jak szybko policzył dziennikarz i publicysta Adam Sokołowski [autor książki „Reżim” i prowadzący profil „Doniesienia z putinowskiej Polski” na Facebooku] w 2022 roku straż pożarna odnotowała 135 tysięcy pożarów w całej Polsce. „Warszawa to circa 5 procent populacji Polski, czyli upraszczając, że rozkład jest jednolity (pewnie nie jest, ale przyjmijmy takie uproszczenie), dałoby to jakieś 6,5 tysiąca pożarów w stolicy. Czyli tak jakby 17 dziennie”.

W istocie rozkład nie jest jednolity – pożarów w Warszawie jest nieco mniej niż średnio w całym kraju. Rząd wielkości jednak się zgadza.

W pierwszym kwartale 2022 roku w stolicy strażacy wyjeżdżali do gaszenia 1040 pożarów, notował „Przegląd Statystyczny Warszawy – 1 kwartał” (zestawienie jest sporządzane przez Urząd Statystyczny w Warszawie).

Gdyby podzielić tę liczbę przez 90 dni kwartału, wychodzi na to, że w Warszawie Straż Pożarna gasi statystycznie jedenaście pożarów dziennie. W ostatnim kwartale 2022 roku pożarów było mniej, 762. Jednak to nadal ponad osiem pożarów dziennie.

Dlaczego więc nagle pojawiły się teorie o celowych podpaleniach i (być może) dywersyjnej działalności Rosji?

Efekt Baader-Meinhoff, czyli złudzenie częstotliwości

Jak to się dzieje, że na co dzień nikt nie zauważa dziesięciu pożarów w Warszawie, ale jednocześnie sądzimy, że cztery pożary dziennie nie mogą być dziełem przypadku? Przecież to oczywista sprzeczność.

By oszczędzić sobie czasu i wysiłku, nasze umysły niezmiernie często podążają na skróty. Te skróty zwykle prowadzą do błędnej oceny rzeczywistości. Stąd nazywane są błędami poznawczymi. Ich lista jest dość długa, na polskiej Wikipedii znajdziemy ich kilkadziesiąt.

W przypadku pożarów w stolicy zadziałało „złudzenie częstotliwości” zwane także efektem Baader-Meinhoff. Polega na tym, że coś, co niedawno zwróciło naszą uwagę, wydaje się nam wkrótce potem pojawiać ze zwiększoną częstotliwością. Najczęściej jest to słowo lub nazwa, ale może być to rzecz, zjawisko, a nawet cecha.

Często cytowanym przykładem jest to, jak kobietom po otrzymaniu dodatniego wyniku testu ciążowego wydaje się, że na ulicach jest pełno kobiet w ciąży i z wózkami. Nikt rozsądny nie będzie się upierał, że zrobienie sobie testu ciążowego ma wpływ na liczbę kobiet w ciąży na ulicach. Po prostu częściej je zaczniemy zauważać.

Podobnie było z pożarami w Warszawie. Ponieważ jeden z nich był wyjątkowo duży i relacjonowano go w większości ogólnopolskich mediów, zaczęto zwracać większą uwagę na pożary w stolicy. Wszystkim zaczęło się wydawać, że jest ich znacznie więcej niż powinno – choć cztery jednego dnia to mniej więcej połowa ich statystycznej dziennej liczby.

Mózg szuka wzorców (i się myli)

Błędy poznawcze są wynikiem tego, że nasze mózgi są wyczulone na wyszukiwanie wzorców. Gdy wykryją, że coś się zdarzyło więcej niż raz, starają się wyszukać kolejne powtórzenia, a w nich dopatrują się sekwencji.

Będziemy przekonani o tym także z powodu innego błędu poznawczego – efektu potwierdzenia (zwanego też „błędem konfirmacji”). Każe nam wybierać takie informacje, które potwierdzają nasze wcześniejsze oczekiwania i hipotezy – niezależnie od tego, czy takie informacje są prawdziwe.

W „złudzeniu częstotliwości” (efekcie Baader-Meinhoff) jest też sprawka iluzji korelacji – czyli kolejnego błędu poznawczego. Każe nam się dopatrywać związków między bliskimi w czasie lub przestrzeni zdarzeniami, nawet jeśli takich związków nie ma.

Stąd już niedaleko to całych teorii spiskowych. Owszem, za ich powstawanie również odpowiadają błędy poznawcze.

A wszystko przez to, że nasze mózgi lubią chodzić na skróty.

Podpalenie, czy przypadek?

Czy hala targowa na Marywilskiej spłonęła w wyniku podpalenia?

Z informacji podawanych przez straż pożarną i ekspertów od pożarnictwa w mediach wiemy, że pożar wybuchł w wielu miejscach hali jednocześnie. To raczej nie zdarza się w przypadkach pożarów wywołanych przez przyczyny naturalne, ale ustalić to może dopiero śledztwo.

Czy pozostałe pożary były z tym związane?

Nie jest wykluczone, że ktoś, dowiedziawszy się o wielkim pożarze hali targowej – a trudno było się nie dowiedzieć – postanowił pozbyć się odpadów, licząc na brak interwencji straży pożarnej, zajętej wielką akcją gaśniczą. To jednak spekulacje.

Czy pożary mogły wybuchnąć na hałdach śmieci przypadkiem?

Owszem, niedziela w stolicy była słoneczna i wietrzna. Na hałdzie odpadów pożar mógł wywołać kawałek szkła, który skupił promienie słoneczne na łatwopalnym materiale. Gdy ten zaczął się tlić, wiatr rozprzestrzenił płomienie. A w niedzielę nie było nikogo, kto poczułby dym i zdusił pożar w zarodku.

[Pamiętajmy o tym, że od początku maja nie padało i zagrożenie pożarowe w lasach jest już wysokie i ekstremalnie wysokie.]

Czy za (ewentualnymi) podpaleniami mogły stać obce służby?

Mogły, ale po cóż miałyby podpalać zamkniętą halę targową i dwie hałdy śmieci, trudno powiedzieć. Zwłaszcza że bez tego w stolicy i tak wybuchłoby (statystycznie) jeszcze kilka innych pożarów.

Czy to prawda?

Seria pożarów, które wybuchły ostatnio w Warszawie to nie jest przypadek. To mogą być o celowe podpalenia i (być może) dywersyjnej działalności Rosji

Sprawdziliśmy

W przypadku pożarów w stolicy zadziałało „złudzenie częstotliwości” zwane także efektem Baader-Meinhoff. Polega na tym, że coś, co zwróciło naszą uwagę, wydaje się nam wkrótce potem pojawiać ze zwiększoną częstotliwością

Czy zbiegi okoliczności są rzadkie?

Nasze umysły chodzą na skróty także dlatego, że kiepsko radzą sobie z obliczaniem prawdopodobieństwa.

Szczególnie źle radzimy sobie, gdy trzeba policzyć coś bardziej skomplikowanego. Na przykład: jeśli prawdopodobieństwo jednego zdarzenia wynosi p, jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia n zdarzeń pod rząd, jeśli podejmiemy k prób?

Jeśli ktoś wyrzuci monetą dziesięć razy orła pod rząd, będziemy skłonni sądzić, że moneta jest specjalnie spreparowana. Tymczasem wyrzucenie dziesięciu orłów z rzędu zdarza się statystycznie raz na 2^10 = 1204 razy, czyli wcale nie tak rzadko.

Jeśli monetami zacznie rzucać tysiąc osób, szanse na to, że któraś z nich wyrzuci dziesięć orłów pod rząd, wynoszą już 62 proc. Jeśli osób będzie 10 tysięcy, jest niemal pewne, bo na 99,99 procent, że ktoś wyrzuci dziesięć orłów po kolei.

Prawdopodobieństwo wystąpienia kilku niezależnych zdarzeń pod rząd może być niskie. Jednak i bardzo rzadki zbieg okoliczności zdarzy się niemal na pewno, jeśli obserwujemy odpowiednio dużo prób.

Zdolności, przypadek i statystyka – czyli co stoi za sukcesami

Czasem obserwujemy niewiele prób i wyciągamy z nich wnioski. Niekoniecznie uprawnione.

Wielu „świetnych trenerów” i „znakomitych menadżerów” jest tak naprawdę przeciętnych, a seria wygranych meczów w sezonie czy kilku lat zysków spółki pod rząd to kwestia przypadku. Trudno w to uwierzyć?

Załóżmy, że czyjś wpływ jest całkiem losowy. Prawdopodobieństwo sukcesu kierowanej przezeń drużyny albo osiągnięcia zysków przez zarządzaną przezeń spółkę wynosi równo 1/2.

Jakie jest prawdopodobieństwo czterech lub więcej sukcesów pod rząd w ciągu dwudziestu meczów w sezonie albo dwudziestu lat na giełdzie? Otóż wynosi prawie połowę, a dokładnie 47,80 procent. Prawdopodobieństwo pięciu sukcesów lub więcej w ciągu 20 prób również nie jest niskie, nadal wynosi 24,98 procent.

Wiele mówi to o ograniczeniach merytokracji — nie tylko w biznesie i sporcie, raczej o merytokracji w ogóle. Ale to już zupełnie inna opowieść.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Na zdjęciu Michał Rolecki
Michał Rolecki

Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press

Komentarze