Dariusz Drajewicz, członek nowej KRS, formalnie jest wiceprezesem Sądu Okręgowego w Warszawie i dostaje za to wynagrodzenie. Ale Drajewicz w ostatnim czasie nie wykonuje już żadnych poważnych obowiązków i wygląda, że specjalnie dla niego utrzymywane jest stanowisko wiceprezesa
Dariusz Drajewicz to sędzia, który od początku „reform” PiS w sądach poszedł na współpracę z resortem ministra Ziobry. Jest członkiem nowej KRS i w podzielonej Radzie zaliczany jest do grupy tzw. jastrzębi, którzy mocno identyfikują się z „dobrą zmianą”. Drajewicz jest też jednym z pierwszych nominatów ministra Ziobry w sądach. We wrześniu 2017 roku został wiceprezesem największego sądu w Polsce, czyli Sądu Okręgowego w Warszawie. Zastąpił odwołaną w trakcie kadencji wiceprezes. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Ta zmiana zapowiadała ogólnopolskie czystki na stanowiskach kierowniczych w sądach, które resort Ziobry na masową skalę uruchomił kilka miesięcy później. Zmiany na stanowiskach kierowniczych w sądach pomagał przeprowadzić sędzia Łukasz Piebiak, wtedy zastępca ministra Ziobry i główny kadrowy w sądach.
Dariusz Drajewicz wiceprezesem Sądu Okręgowego w Warszawie jest do dziś, ale w ostatnim czasie w praktyce jest tylko wiceprezesem tytularnym. I można wnioskować, że jego status jest specjalny.
Potwierdza to nowy Regulamin organizacyjny Sądu Okręgowego w Warszawie, który w listopadzie - w ostatnich dniach swojego urzędowania - zatwierdziła poprzednia prezes sądu Joanna Bitner. Z nowego Regulaminu wynika, że w sądzie jest aż sześciu wiceprezesów: do spraw cywilnych, ds. karnych, ds. gospodarczych, ds. cywilnych i rodzinnych, ds. pracy, ubezpieczeń społecznych i jeden po prostu wiceprezes. To ostatnie stanowisko, to funkcja przypisana Drajewiczowi.
Wszyscy wiceprezesi, którym podlegają wydziały sądowe prowadzące procesy mają szereg obowiązków określonych przez prezesa sądu. Na przykład wiceprezes do spraw cywilnych Małgorzata Szymkiewicz-Trelka na liście obowiązków ma aż 20 pozycji. Między innymi ma nadzór nad 11 wydziałami cywilnymi w Sądzie Okręgowym oraz nadzór służbowy nad referendarzami i asystentami sędziów. Jej zadaniem jest też współpraca z Krajową Szkołą Sądownictwa i Prokuratury, czy przyjmowanie interesantów ze skargami na pracę podległych jej wydziałów. Pozostali czterej prezesi swoje obowiązki mają określone w 15-30 pozycjach.
Tymczasem Dariusz Drajewicz w zakresie obowiązków ma tylko dwie pozycje. Ma jedynie wykonywać „czynności prezesa sądu w stosunku do ławników”, w tym "współpracować z radą ławniczą”. Ma też wykonywać „inne czynności zlecone przez prezesa”.
Może więc Drajewicz jest wiceprezesem do zadań specjalnych, które zlecała mu prezes Joanna Bitner? Zapytaliśmy biuro prasowe sądu okręgowego czy w okresie od stycznia 2018 roku do listopada 2020 prezes zlecała mu jakieś dodatkowe zadania do wykonania. Biuro prasowe odpowiedziało: „Nie stwierdzono, by we wskazanym okresie Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie zlecał działania wiceprezesowi Sądu Okręgowego D. Drajewiczowi wykraczające poza jego zakres czynności”.
Drajewicz za pełnienie funkcji wiceprezesa dostaje dodatek w wysokości 2-3 tysięcy złotych.
Ale nie zawsze tak było. Gdy Drajewicz dostał nominację na wiceprezesa sądu to odpowiadał za nadzór nad wydziałami karnymi sądu (teraz zajmuje się tym wiceprezes Sławomir Machnio). Lista z zakresem jego obowiązków obejmowała zaś 17 pozycji. Jedną z jego decyzji w 2017 roku była próba zdyscyplinowania sędziego Igora Tulei. Wezwał go do wyjaśnień dlaczego wpuścił dziennikarzy na głośne orzeczenie ws. głosowania przez PiS nad budżetem w Sali Kolumnowej Sejmu. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
W 2018 roku Drajewicz został jednak członkiem nowej KRS, potem zaczął sądzić na delegacji w sądzie apelacyjnym (delegację dał resort sprawiedliwości), choć do dziś nadal ma status sędziego sądu rejonowego. Już wtedy pojawiały się jednak głosy, że Drajewicz pracuje mniej niż inni sędziowie. A wynikało to z tego, że dostawał mniej spraw do sądzenia. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Ale Drajewicz z biegiem czasu pracował też coraz mniej jako wiceprezes. Prezes sądu zmniejszyła mu bowiem zakres obowiązków najpierw do czterech pozycji (oprócz współpracy z ławnikami, miał też pełnić funkcję Przewodniczącego Mazowieckiej Rady Terenowej do Spraw Społecznej Readaptacji i Pomocy Skazanym), a potem do obecnych dwóch pozycji. Co zostało usankcjonowane w nowym Regulaminie organizacyjnym sądu.
Dariuszowi Drajewiczowi współpraca z ministrem Ziobrą opłaciła się. Jest wiceprezesem największego sądu w Polsce, jest członkiem nowej KRS i orzeka na delegacji w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. W tym czasie zadbał też o zmianę swojego statusu zawodowego. Drajewicz formalnie nadal jest szeregowym sędzią rejonowym z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Nowa KRS dała mu jednak rekomendację do powołania do nielegalnej Izby Dyscyplinarnej przy Sądzie Najwyższym. Jak dotąd prezydent Andrzej Duda nie wręczył mu jednak aktu powołania.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Co ciekawe, gdyby nadal działała stara, legalna KRS (PiS łamiąc Konstytucję ją rozwiązał) Drajewicz najprawdopodobniej nie dostałby żadnego awansu, nawet do sądu okręgowego.
Przed powołaniem na wiceprezesa sądu starał się on aż 20 razy o awans do sądu wyższej instancji. Z tego: 18 razy próbował przejść do Sądu Okręgowego w Warszawie i 2 razy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Jego kandydaturę za każdym razem oceniała stara, legalna Krajowa Rada Sądownictwa (tak jak wszystkich kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie). To, że nie awansował oznacza, że KRS dochodziła co najmniej do wniosku, że inni sędziowie byli lepsi niż on i rekomendowała prezydentowi ich kandydatury.
Dla nowej KRS okazał się jednak dobrym kandydatem do awansu.
Tolerowanie sytuacji, że Dariusz Drajewicz ma stanowisko wiceprezesa, na którym ma tylko jeden prowizoryczny obowiązek może wynikać z tego, że do tej pory miał on mocne poparcie w resorcie sprawiedliwości. Media pisały, że byłej prezes Sądu Okręgowego Joannie Bitner współpraca z nim się nie układała. Z tego powodu dwa razy miała podawać się do dymisji, ale resort sprawiedliwości jej nie przyjął. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Bitner skutecznie zrezygnowała z tej funkcji dopiero za trzecim razem, w połowie listopada 2020 roku. Ale z informacji OKO.press wynika, że tym razem sygnał do jej rezygnacji wyszedł z resortu sprawiedliwości. Bitner miała nie być w dobrych relacjach z wiceministrą sprawiedliwości Anną Dalkowską, która odpowiada za sądy. Bitner była też kojarzona z Łukaszem Piebiakiem, który wiceministrem odpowiedzialnym za sądy przestał być po wybuchu afery hejterskiej w 2019 roku.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Bitner przed swoim odejściem z funkcji prezesa miała jednak okazję, by dołożyć Drajewiczwi pracy. Mogła to zrobić wraz z wprowadzeniem nowego Regulaminu organizacyjnego sądu. Nie zrobiła tego. Dlaczego?
„Mówiło się, że Drajewicz to kolega Piebieka. Bitner też była znajomą Piebiaka. Bitner nigdy jednak nie występowała o odwołanie Drajewicza. Funkcja wiceprezesa dla niego wygląda na koleżeński układ. Dostał posadę wiceprezesa, nie ma zadań i za to ma dodatkowe wynagrodzenie” – mówi OKO.press jeden z warszawskich sędziów.
Inny warszawski sędzia widzi to tak: „Pierwsza teoria była taka, że Drajewicz to znajomy Piebiaka, a Bitner zostając prezesem sądu okręgowego dostała go w pakiecie. Potem zorientowała się, że nie ma z niego pożytku i dlatego wiceprezesem do spraw karnych został Sławomir Machnio. Bitner nie miała zaufania do Drajewicza, ale nie mogła go zmienić. Może ma on mocne plecy w ministerstwie sprawiedliwości?”.
Czas pokaże, czy specjalny status Drajewicza w sądzie okręgowym będzie tolerował nowy prezes Piotr Schab, który jako główny rzecznik dyscyplinarny ministra Ziobry znany jest ze ścigania niezależnych sędziów. Podległy Schabowi zastępca rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota w 2019 roku wszczął postępowanie wobec trójki sędziów sądu okręgowego, którzy skrytykowali w TVN24 to, że Drajewicz nie przepracowuje się jako wiceprezes. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze