0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agata Kubis / OKO.pressFot. Agata Kubis / O...

W lutym 2018 roku różowa okładka „Wysokich Obcasów” z aktywistkami Aborcyjnego Dream Team w koszulkach z napisem „Aborcja jest OK” wywołała skandal. Jak przytomnie pisaliśmy wtedy, „hasło oburzyło niektórych liberałów przekonanych, że o aborcji można mówić źle albo wcale. Tymczasem zachodnie badania wskazują, że kobiety po aborcji nie przeżywają traumy i nie żałują swej decyzji”.

Przeczytaj także:

Debata podczas kończącego się właśnie posiedzenia Sejmu pokazała, że zmiana tonu jest zasadnicza. Tylko co dalej z projektami, które przeszły do komisji? Szymon Hołownia odtrąbił sukces, ale nas – obywatelki i obywateli – czeka długi marsz. Może trwać jeszcze kilka lat.

Zacznijmy od łyżki miodu, beczka dziegciu jest w drugiej części tekstu.

Zmiana tonu

Pięć lat temu obowiązywał ton boleściwy jak z chrystologicznej tradycji. Aborcja była co najwyżej mniejszym złem, traumą, cierpieniem, kobiety były rozdarte – mówiąc językiem nieszczęsnego wyroku TK Andrzeja Zolla z 1997 roku – między fundamentalną wartością życia a wartościami mniej fundamentalnymi i jeśli decydowały się przerwać ciążę, to w poczuciu, że znalazły się w „sytuacji krańcowej”.

Nie tylko zakaz aborcji, ale także martyrologiczny język zdrady wobec życia czy wręcz zabójstwa człowieka, narzucany był przez dostojnych na ogół mężczyzn w sile wieku (część w koloratkach), którzy definiowali kobietom warunki brzegowe decyzji, jaką mają podjąć.

Sejmowa debata o aborcji była z tego punktu widzenia wyzwalająca.

Przez pierwsze godziny mówiły same kobiety, głównie z Lewicy i Koalicji Obywatelskiej. Opisywały absurdalne cierpienia, jakie tworzy antyaborcyjne prawo (w tym kary z art. 152 kk dla rodzin „udzielających pomocy w przerywaniu ciąży”, np. zamawiających tabletki wczesnoporonne), co chwila wracając do podstawowego przekazu: ludzie, zostawcie kobiecie tę decyzję. To jej ciąża, w jej ciele, w jej życiu, ona bierze odpowiedzialność za urodzenie dziecka lub za przerwanie ciąży. Jej wybór, nasz wybór. Nikt nikogo do aborcji zmuszać nie będzie.

§ 1. Kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania.

Mówiły też o aborcji realnej, ściągając ją na ziemię z chmury ideologicznych fantazji.

Jak pisaliśmy w OKO.press, dzięki Aborcji Bez Granic (m.in. aktywistek ADT z okładki „Wysokich Obcasów”) w 2022 roku ciążę przerwało 46,7 tys. kobiet, z tego ok. 1,2 tys. w klinikach, reszta metodą aborcji farmakologicznej.

To nawiasem mówiąc, liczba niemal identyczna (proporcjonalnie do ludności) jak w Niemczech (104 tys. w 2022 r.)

Na tabletki zamawiane na stronie Women Help Women czeka się maksymalnie trzy tygodnie: „Dyskretnie wyglądająca przesyłka zostanie wysłana możliwie najszybciej. Większość dociera do Polski w ciągu 7-14 dni. W rzadkich przypadkach, ze względu na nierównomierną pracę lokalnych oddziałów poczty, czas ten może się wydłużyć do 21 dni”.

Sejmowy głos kobiet był tak mocny, że jakoś nie przebiły się argumenty PiS (nie reprezentujecie wszystkich kobiet, nie uzurpujcie sobie prawa do zabijania dziecka), a także przewrotny „feminizm” Konfederacji (Karina Bosak: „radykalny feminizm, próbując wyrwać kobiety z rąk mężczyzn, oddaje im niebywałą przysługę (...) a to nie oni [mężczyźni] będą chodzić do kliniki aborcyjnej, to nie oni będą żyć w poczuciu winy i z wyrzutami sumienia, to nie oni będą czuć ból i krwawić ponosząc wszelkie ryzyka medyczne (...) Kobieta zamiast »twoje ciało, twój wybór«, zasługuje usłyszeć »nasze dziecko, nasza odpowiedzialność«”. Do tej karkołomnej wypowiedzi jej klubowy kolega poseł Roman Fritz dołożył dla jasności, że zwolennicy legalizacji aborcji „czerpią z dokonań Adolfa Hitlera”).

Symboliczną wymowę miał fakt, że baner z płodem, jako ulubiony argument przeciwników aborcji przyniósł do Sejmu poseł PiS, Dariusz Matecki. Jego show obejmował też puszczenie z głośnika dźwięku przypominającego bicie serca płodu podczas USG ciąży.

Obok Łukasza Mejzy, wybitnego specjalisty od „leczenia nowotworów”, Matecki chyba najmniej ze wszystkich posłów i posłanek zasługuje, by zasiadać w Sejmie.

Jako zawodowy hejter wsławił się m.in. nagonką na szczecińską posłankę Magdalenę Filiks i jej rodzinę, co mogło mieć wpływ na samobójczą śmierć syna posłanki (o Mejzie i Mateckim mówiły w „Programie politycznym” Dominika Sitnicka i Agata Szcześniak).

Podwójny skandal, po pierwsze parlamentarny....

Skierowanie wszystkich czterech projektów do dalszych prac jest oczywistą oczywistością. Głosowanie przeciw projektom liberalnym przez 206 posłów i posłanek jest skandalem podwójnym.

Po pierwsze, Sejm, parlament są miejscem debaty na ważne dla narodu tematy. Głosowanie przeciw debacie, w imię swoich poglądów, blokowanie rozmowy, wyciszenie sprawy, z którą ktoś się nie zgadza, wiedząc przecież, że jest w mniejszości, jest sprzeniewierzeniem się funkcji posła czy posłanki.

Zostawmy na boku klub PiS, który głosował za odrzuceniem projektów z ponurą przewidywalnością. Nie zajmujmy się też 17 konfederatów oraz jedną konfederatką, których umiłowanie wolności (nawet od zapinania pasów bezpieczeństwa) dziwnie łączy się z przekonaniem, że trzeba kobiecie wolność odebrać. Należy ich wysłać na wyjazd studyjny do Arizony (o czym dalej).

Ale zwracamy się do posłów PSL. Przeciwko projektom liberalnych głosowało ich ośmioro:

  • Marek Biernacki
  • Ireneusz Raś
  • Andrzej Grzyb
  • Urszula Nowogórska
  • Wiesław Różyński
  • Marek Sawicki
  • Bożena Żelazowska
  • Jacek Tomczak

15 wstrzymało się od głosu (Bejda, Dziedzic, Hetman, Kiepura, Klimczak, Kosiniak-Kamysz, Krajewski, Lubczyk, Maliszewski, Orliński, Rzepa, Siekierski, Sosnowski, Zgorzelski, Ziejewski).

Za przyznaniem praw kobietom było 10, tak jak szacowaliśmy:

Jak mogliście, sześciu panowie i dwie panie z PSL, naruszyć nie tylko uzgodnienie koalicyjne (to swoją drogą też dziwne), ale wziąć udział w kneblowaniu rozmowy, której chce większość społeczeństwa?

Jakim prawem postawiliście wyżej wasze sumienie i komfort psychiczny, a może tylko wykalkulowany interes kariery politycznej?

Cóż to za poselski egoizm, podszyty szowinizmem.

... po drugie, ideowy, cywilizacyjny

Skandal nr 2 to rzecz bardziej ocenna. Zakładamy jednak, że Polska leży w Europie. Europejskie standardy w kwestii prawa kobiet do decydowania o swojej ciąży obowiązują we wszystkich 25 krajach UE poza Maltą i Polską.

Europa nadaje światu ton w dziedzinie praw człowieka i jej standardy powinny nas obowiązywać, jeśli jesteśmy w Europie.

11 kwietnia jednoznaczne stanowisko zajął Parlament Europejski. Uznał, że do Karty Praw Podstawowych dopisać trzeba, zacytujemy w całości:

„Każdy ma prawo do autonomii cielesnej, do swobodnego, świadomego, pełnego i powszechnego dostępu do zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz praw w tym zakresie, a także do wszystkich powiązanych usług opieki zdrowotnej bez dyskryminacji, w tym dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji”.

Europosłowie '„wezwali też Polskę i Maltę do uchylenia przepisów i innych środków dotyczących zakazów i ograniczeń aborcji”, a polskie władze "do priorytetowego potraktowania wysiłków legislacyjnych w celu jak najszybszego zapewnienia pełnego dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji”.

Między Arizoną i Berlinem

Wysyłając 16 posłów Konfederacji i małżeństwo Bosaków do Arizony mieliśmy na myśli decyzję z 10 kwietnia 2024. Sądu Najwyższego stanu Arizona w USA. Uznał on, że prawo przyjęte w 1864 roku nadal obowiązuje i przywrócił zakaz aborcji we wszystkich przypadkach poza ratowaniem życia matki. Joe Biden komentował, że „orzeczenie jest rezultatem radykalnego programu republikańskich urzędników, którzy są zdeterminowani, by wyrwać kobietom ich swobody”. Jak podkreśla New York Times, to nie oznacza, że prawo sprzed 160 lat od razu wejdzie w życie, ale mamy kolejny przejaw republikańskiej licytacji na tzw. chrześcijańskie wartości, co przybliża USA do dystopii z książki Margaret Atwood „Opowieść podręcznej” (i filmu).

Kontrapunktem dla Arizony może być debata w Bundestagu. 10 kwietnia odbyło się pierwsze czytanie projektu rządowej ustawy, która ma chronić kobiety przed nękaniem ze strony aktywistów antyaborcyjnych. Zakazane ma być: „celowe utrudnianie wejścia na teren obiektów za pomocą przeszkód, narzucanie kobiecie ciężarnej wbrew jej woli własnego zdania, wywieranie na nią znacznej presji lub konfrontowanie jej z nieprawdziwymi stwierdzeniami faktów lub niepokojącymi treściami”.

Rząd Olafa Scholza szykuje się też do zmiany par. 218 Kodeksu karnego, który wciąż (!) kryminalizuje aborcję. Powołana przez rząd komisja ekspertów ds. zdrowia reprodukcyjnego zaleca legalizację aborcji w pierwszych 12 tygodniach ciąży.

Aborcja w Niemczech podlega karze, chyba że nastąpi w ciągu pierwszych 12 tygodni ciąży, a kobieta skorzysta wcześniej z porady w specjalnej placówce. Usunięcie ciąży nie jest przestępstwem również wtedy, kiedy istnieją przesłanki medyczne lub jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu.

Układ sił politycznych w Polsce sprawia, że zapewne antyaborcyjne prawo pozostanie zbliżone do tego z 1864 roku, choć Trybunał Julii Przyłębskiej wspaniałomyślnie dopuścił też terminację ciąży z gwałtu, co 160 lat temu nie przyszło Amerykanom do głowy.

Czeka nas długa droga do normalizacji ustawowej i próby działań ad hoc, które ułatwią kobietom przerywanie ciąży bez narażania nikogo na sankcje prawne. Organizacje społeczne stworzyły tu działający skutecznie system, Koalicja 15 października ma z czego korzystać.

Czyli będziemy żyli formalnie w Arizonie, w praktyce coraz bliżej Berlina.

Tylko co dalej? Beczka dziegciu

Sukces debaty 12 kwietnia nie kończy, niestety, sprawy. Dopiero ją zaczyna. Projekty przeszły niejako warunkowo – wielu posłów i wiele posłanek zagłosowało zapewne wbrew sobie – osoby z PSL za przejściem liberalnych projektów do komisji, a Lewica za ustawą Trzeciej Drogi (zresztą dwie posłanki Lewicy nie wytrzymały i wstrzymały się od głosu).

Po głosowaniu marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, entuzjastycznie ocenił dwa dni procedowania projektów. Chwalił kobiety za merytoryczną dyskusję, ganił mężczyzn za jej brak. Kamień zapewne spadł mu z serca – głową ręczył za powodzenie tego przedsięwzięcia, zaryzykował politycznie (i dostał medialne lanie), przenosząc debatę na po wyborach.

Na fali radości marszałek uruchomił ekspres – 30 min. po końcu posiedzenia ruszyła komisja nadzwyczajna. W jej składzie ma być 27 osób, w tym 25 kobiet (!): 11 osób z PiS, 9 osób z KO, cztery osoby z TD, dwie z Lewicy i jedna z Konfederacji.

Ale ekspres może się zatrzymać. Członkinie z PiS, TD i Konfederacji (16 osób) na pewno nie będą się spieszyć. Usprawiedliwieniem dla przeciągania prac nad ustawami będzie weto prezydenta, Andrzeja Dudy. Zaproponowany w uchwale o komisji skład jest dość konserwatywny. Z TD za aborcją do 12. tygodnia jest Urszula Pasławska i Ewa Szymanowska. Nie sprzeciwia się też jej – chociaż pod pewnymi warunkami – Żaneta Cwalina-Śliwowska.

Oznacza to, że głosy rozkładają się mniej więcej po połowie – 13 konserwatystek i 14 liberałek.

Szefową komisji została Dorota Łoboda z KO, ale jej zastępczynią bardzo konserwatywna posłanka TD – Urszula Nowogórska. Komisja będzie się spierać o kształt ustaw i głosowania nad nimi nie zobaczymy jeszcze długo. Dodatkowo Trzecia Droga będzie forsować ideę referendum.

W tym sensie prezydent Duda przestaje być problemem, bo możliwe, że projektów nie doczeka. Jeżeli jego następcą będzie Szymon Hołownia – tym gorzej dla ustawy o aborcji do 12. tygodnia.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze