0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Od kilku miesięcy Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry nie schodzi z medialnych czołówek: to ugrupowanie ministra sprawiedliwości narzuciło obozowi władzy ostrą, wrogą Unii Europejskiej retorykę.

To ludzie Ziobry deklarują "weto albo śmierć". Ograniczają w ten sposób pole manewru premiera Mateusza Morawieckiego w negocjacjach na temat budżetu UE i mechanizmu "pieniądze za praworządność".

Ale dziś, kilka dni przed szczytem Rady Europejskiej, ani w PiS, ani w Porozumieniu Gowina nie ma już przekonania, że brak weta skończy się wyjściem Solidarnej Polski z koalicji i utratą większości w Sejmie przez Zjednoczoną Prawicę.

Partia Ziobry gra o głosy najtwardszej prawicy i elektoratu Konfederacji, a tuż przed ostatecznymi rozstrzygnięciami jej narracja jest oficjalną linią całego rządu i samego Morawieckiego. Jednak według informacji OKO.press, kluczowa dla ostatecznej decyzji Jarosława Kaczyńskiego ws. weta nie będzie postawa Ziobry, ale premiera Węgier Viktora Orbána.

Przeczytaj także:

Kaczyński: „Orbána nie zdradzimy”

„Klucz do decyzji leży dziś w Budapeszcie. Jeśli Orbán zrezygnuje z weta, to Polska za nim pójdzie” – mówi nam źródło zbliżone do Kancelarii Premiera. I przytacza wypowiedź prezesa Kaczyńskiego z ostatniego (we wtorek 1 grudnia) spotkania na szczycie w siedzibie PiS na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. „Nawet jeśli Orbán nas zdradził, my Orbána nie zdradzimy” – miał powiedzieć Kaczyński.

To odniesienie do sytuacji z 2017 roku, kiedy wybierano Donalda Tuska na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej. Rząd PiS forsował na to stanowisko Jacka Saryusza-Wolskiego, ale mimo bliskiej współpracy z Orbánem, nawet on ostatecznie poparł Tuska.

Skończyło się pamiętną porażką 1:27, która przez chwilę potężnie zachwiała poparciem dla Prawa i Sprawiedliwości. Do tamtej decyzji szefa węgierskiego rządu PiS nie lubi wracać, bo podkopuje to przekonanie, że Węgry są naszym żelaznym sojusznikiem w rozgrywkach z instytucjami UE.

Zdaniem naszych rozmówców uzależnienie decyzji Polski od stanowiska Węgier może być dowodem, że tak naprawdę zarówno Orbán jak i Morawiecki są już przekonani, że weto nie ma sensu.

Według tej teorii obecnie oglądamy jedynie teatr polityczny - obaj politycy odgrywają twardzieli, by później pokazać, że odstąpili od weta ponieważ uzyskali daleko idące ustępstwa, które bronią suwerenności obu krajów.

„Między premierami jest dobra chemia. Wiedzą, że razem mogą ugrać swoje w Unii, co udowodniły negocjacje budżetowe. To jest jakościowa różnica w naszej współpracy. Nie było tak, kiedy na czele rządu stała Beata Szydło” - mówi nam źródło w PiS.

Nasz rozmówca dodaje: „Morawiecki z Orbánem świetnie znają angielski, a premier w porównaniu do poprzedniczki dużo lepiej porusza się na europejskich salonach. Najlepszym dowodem jest list Orbána do Kaczyńskiego napisany po lipcowym szczycie. Lider Fideszu wychwalał kompetencje Morawieckiego, co na Kaczyńskim zrobiło duże wrażenie”.

Personalna rozgrywka Ziobry z Morawieckim

Co zrobi Zbigniew Ziobro, gdy Morawiecki wróci z Brukseli bez weta? Od początku obecnej kadencji minister sprawiedliwości posługuje się coraz ostrzejszą retoryką - ultrakonserwatywną i antyunijną. Chce pozyskać dla siebie tych wyborców PiS, którzy są najbardziej wychyleni na prawo, a do tego żerować na elektoracie Konfederacji. Licytuje wysoko, ale teraz stawka przerosła nawet jego.

Według naszych rozmówców, Ziobro wie, że weto może skończyć się kolejną falą spadku poparcia dla PiS - zatopiłaby co prawda znienawidzonego przez Ziobrę Morawieckiego, ale mogłaby uderzyć również w szefa resortu sprawiedliwości.

Obozowi władzy trudno byłoby wytłumaczyć, dlaczego na własne życzenie pozbawił kraj miliardów z Funduszu Odbudowy, zwłaszcza gdyby pozostałe państwa UE stworzyłyby szybko odrębne porozumienie i rozdzieliły między siebie pieniądze wcześniej zarezerwowane dla Polski.

"Nie da się ukryć, że presja na weto to rozgrywka personalna Zbyszka z Morawieckim, ale tylko skończony głupiec zrezygnowałby z pieniędzy w tak trudnym czasie pandemii. Nikt nie wie, co się wydarzy. Możemy rządzić 3 lata, 3 miesiące, albo rok. To ważny powód, by zgodzić się na budżet.

Chociaż naprawdę mamy obawy, że podpisujemy weksel in blanco, a spłacać go będziemy nie tylko my jako Zjednoczona Prawica, ale każdy kolejny rząd”

- mówi nam polityk Solidarnej Polski.

Nasze źródło nie przesądza żadnej decyzji Ziobry, ale przyznaje, że mimo twardej retoryki w Solidarnej Polsce nie ma decyzji o radykalnych krokach, jeśli weta nie będzie.

Innymi słowy, Ziobrze prawdopodobnie wystarczy dookreślenie rozporządzenia tak, żeby było jasne, że chodzi w nim tylko o kwestie dotyczące wydatkowania środków unijnych, a nie np. ingerencji w sprawy światopoglądowe. To byłoby honorowe wyjście dla ziobrystów, którzy mogliby ogłosić, że ich twarde stanowisko powstrzymało narzucenie Polsce „ideologii LGBT".

„Gorzka prawda jest taka, że konflikty w Zjednoczonej Prawicy doprowadziły do tego, że jesteśmy narzędziem w węgierskich rękach, żeby nie powiedzieć pożytecznym idiotą. To fatalnie świadczy o czytaniu polityki zagranicznej przez Kaczyńskiego"

– mówi nasze źródło w rządzie.

Ziobro pogodzi się z decyzją rządu?

„Nie jest tajemnicą, że Kaczyński podziwia Orbána i jest pod jego wpływem. To właśnie postawa szefa Fideszu może być kluczowa dla decyzji, czy wetować. Ziobro żąda weta, ale jego szantaż jest słaby. Tak naprawdę nigdzie Solidarna Polska nie postawiła jasno warunku, że jeśli nie będzie weta, opuści koalicję Zjednoczonej Prawicy” - mówi nam jeden z polityków PiS.

I rzeczywiście, wygląda na to, że Jarosław Kaczyński nie bierze pod uwagę rozłamu wywołanego przez Ziobrę.

Podczas wtorkowej narady na Nowogrodzkiej ścierali się liderzy Solidarnej Polski z uznawanym za proeuropejskiego na prawicy Jarosławem Gowinem. Na spotkanie Ziobro zabrał nieoczekiwanie Janusza Kowalskiego, najbardziej ostrego w retoryce i wystąpieniach krytyka UE. To ten polityk był autorem głośnego hasła „weto albo śmierć” i to on jest wystawiany w mediach, by pokazywać twarde stanowisko.

Jednocześnie w ubiegłym tygodniu nieoczekiwanie odstąpiono od planów zorganizowania samodzielnej konferencji Solidarnej Polski. Zamiast tego stanowisko przedstawiali Kowalski razem z Jarosławem Krajewskim. I choć ten pierwszy pozostał kategoryczny, poseł PiS unikał ostrych sformułowań.

„Bilans zysków i strat wskazuje, że prezes podprowadza Ziobro, a finalnie Morawiecki zaakceptuje budżet, co postawi Zbyszka przed faktem dokonanym. Gdy decyzja o braku weta zostanie ogłoszona, będzie mu niezwykle ciężko coś zrobić” - mówi OKO.press Paweł Zalewski, były polityk PiS od dekady związany z PO.

Zalewski przypomina własne doświadczenia z negocjacji Traktatu Lizbońskiego przez Lecha Kaczyńskiego. Wtedy też grożono wetem, a na koniec wycofano się z takiego rozwiązania, choć straty byłyby wtedy nieporównywalnie mniejsze.

„Mimo wielkiej presji, jaką wywiera Ziobro, ostatecznie będzie musiał się pogodzić z decyzją Morawieckiego” - twierdzi nasze źródło zbliżone do Kancelarii Premiera.

Gowin walczy, by nie zostać kozłem ofiarnym

W trakcie dyskusji o wecie podmiotowość buduje wicepremier Jarosław Gowin. Jak na razie swoim współpracownikom w partii mówi, że brak mu pewności, co ostatecznie zrobi Kaczyński.

„Wbrew temu, co sugerują niektórzy politycy, miejsce Polski jest w UE, a środki, jakie otrzymamy w ramach Funduszu Odbudowy, będą nieocenione w postpandemicznym rozruchu gospodarki” – powiedział Gowin 30 listopada. Przez ostatnie tygodnie konsekwentnie pokazuje się jako proeuropejskie skrzydło Zjednoczonej Prawicy.

W czwartek 3 grudnia zaskoczył wystąpieniem po swoich rozmowach z Brukseli: „Uważam, że w interesie wszystkich Europejczyków jest znalezienie dobrego kompromisu. Taki kompromis jest możliwy, nawet jeżeli nie w formie otwarcia na nowo dyskusji nad kształtem tego rozporządzenia, to w postaci wiążących deklaracji interpretacyjnych” - mówił Gowin.

Jak nieoficjalnie przekazują nam politycy Porozumienia, Gowin wrócił z Belgii z przekonaniem, że jest wola ustępstw ze strony prezydencji niemieckiej i Komisji Europejskiej, ale sprawa nie jest przesądzona. „Jeśli mamy mieć prowizorium budżetowe, to na pewno na naszych warunkach, a nie pod presją dwóch państw” - miał usłyszeć od przedstawicieli KE Gowin.

Oficjalnie od stanowiska Gowina odcinają się zarówno PiS, jak i Solidarna Polska.

„Stanowisko rządu w tej sprawie reprezentuje premier i ono nie uległo zmianie” - tak komentował słowa szefa Porozumienia Michał Dworczyk, szef KPRM. Jednak nasze źródła wskazują, że być może w ten sposób otoczenie Morawieckiego chce uniknąć wrażenia, że kompromis i oddalenie groźby weta to zasługa wicepremiera Gowina. Jeśli ktoś ma przedstawiać się jako zwycięzca, to Morawiecki w sojuszu z Orbánem.

„Wprawdzie zgadzamy się z Węgrami, że niedoprecyzowane zapisy rozporządzenia o praworządności dają możliwość zbyt szerokiej interpretacji. Tylko że nie jest to powód, żeby stosować weto” - mówi nam jeden z polityków Porozumienia.

Lider partii i szef resortu rozwoju Jarosław Gowin ma szczególne powody, by zrobić wszystko, żeby weta uniknąć. Bez pieniędzy z Funduszu Odbudowy sytuacja Polski może stać się tragiczna, a prowizorium budżetowe również nie wystarczy, by rozpędzić gospodarkę wyhamowaną przez epidemię koronawirusa. Wtedy zaś kozłem ofiarnym i twarzą kryzysu zostanie Gowin. I tego chce za wszelką cenę uniknąć.

„Gowin przekonuje, że użycie weta to dla nas same straty. Nie będziemy mieć przyjętego budżetu UE, w którym jesteśmy największym beneficjentem, wylecimy z grona krajów, które skorzystają z Funduszu Odbudowy, a rozporządzenie i tak wejdzie w życie. To po prostu nie ma sensu. Kaczyński w rozmowach zdaje się to rozumieć, ale jaka będzie ostateczna decyzja, rozstrzygnie się dopiero w najbliższych dniach” - podsumowuje polityk Porozumienia.

;

Udostępnij:

Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze