0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl .Fot. Agnieszka Sadow...

Anton Ambroziak, OKO.press: Od dwóch tygodni z ust polityków słyszmy, że wypłacenie 800+ dla cudzoziemców powinno być ograniczone, uszczelnione, bo dziś nam się to nie opłaca. Do centrum przebiły się nawet hasła o 800+ tylko dla Polaków — jak w wypowiedzi posła Artura Łąckiego z Koalicji Obywatelskiej. Czy jakiekolwiek dane potwierdzają tę polityczną narrację?

Dominik Owczarek, Instytut Spraw publicznych: Aspekt finansowy towarzyszy ocenie skuteczności wszystkich polityk publicznych, ale w moim przekonaniu, w odniesieniu do migrantów, nie tylko Ukraińców – choć oczywiście ta grupa w Polsce dominuje – powinniśmy 800+ traktować w pierwszej kolejności jako element polityki integracyjnej. Jeśli chodzi o Ukraińców, mamy tu też do czynienia z polityką międzynarodową – wsparciem Ukrainy w jej wysiłku wojennym.

A jeśli spojrzymy na dane, to okaże się, że poziom aktywności zawodowej wśród Ukraińców nie odbiega znacznie od polskiego. Najświeższy raport NBP z 2024 roku pokazuje, że odsetek aktywności zawodowej w tej grupie wynosi 76 proc. Z całą pewnością Ukraińcy nie przyjeżdżają tu po socjal.

Kontrybuują w takim samym stopniu do systemu zabezpieczenia społecznego, do PKB Polski, jak obywatele RP.

Nie ma więc ekonomicznych podstaw, żeby wykluczać ich z polityki rodzinnej.

Przeczytaj także:

Niestety dyskusja w Polsce na temat migracji przesunęła się w stronę retoryki populistycznej i ksenofobicznej. Widzimy, że korzysta z niej także polityczne centrum, np. Rafał Trzaskowski. Zupełnie chowają się tutaj potrzeby rynku pracy.

Wiemy dobrze, że Polska ma ogromne problemy z wakatami, szczególnie w niektórych sektorach: międzynarodowego transportu drogowego (80 tys), przemysłu (24 tys), ochrony zdrowia i opieki (7 tys.), -, budownictwa (13 tys). Luka kadrowa już dziś jest wypełniana przez migrantów, głównie osoby z Ukrainy. Gdyby tych osób nie było, polskie firmy straciłyby swoją konkurencyjność, byłyby zmarginalizowane na arenie europejskiej. Ze względu na trendy demograficzne, coraz bardziej nasza jakość życia będzie zależeć od udziału migrantów w rynku pracy.

Ale nie możemy też zapominać o drugiej stronie dyskusji. Europa nie bez powodu jest głównym kierunkiem migracji. Mimo erozji praw człowieka nadal – w skali globu – jesteśmy miejscem bezpiecznym do życia, postrzeganym jako oaza dobrobytu, również ze względu na poziom zabezpieczenia społecznego. Wypychanie cudzoziemców z systemu świadczeń, to krótkowzroczna strategia.

Mimo to w kampanii prezydenckiej politycy prześcigają się w ksenofobicznej retoryce. Karol Nawrocki, w odpowiedzi na antyukraińskie tony w przekazie Trzaskowskiego, poszedł jeszcze dalej, piętnując politykę integracyjną Zachodu i mówiąc np.: „Jeśli damy sobie odebrać możliwość decydowania o tym, kto jest w granicach kraju, to damy sobie odebrać powagę granicy”.

Tylko pytanie, czy uszczelnienie granic i niewpuszczanie migrantów, uchodźców do Polski właśnie ze względu na to, że w innych krajach w jakimś stopniu polityki migracyjne odniosły fiasko, to jest nasza alternatywa? Czy może odwrotnie, powinniśmy zaakceptować globalne trendy w obszarze rynku pracy, w obszarze ruchu się ludności, przy jednoczesnym wyciąganiu wniosków z błędów polityki migracyjnej na Zachodzie?

Myślę, że to polityka fortecy, niewpuszczania migrantów do Polski jest nierealistyczna.

I będzie przynosić więcej szkód niż pożytku właśnie na rynku pracy, na bilansowanie się systemu zabezpieczenia społecznego.

Będziemy mieć w najbliższych dekadach rosnące potrzeby opiekuńcze w związku ze starzeniem się społeczeństwa. Ktoś musi osobami starszymi, niepełnosprawnymi się opiekować. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co się stanie, gdybyśmy nie mieli szans skorzystać z pomocy migrantów w sektorze opieki za dwie czy trzy dekady.

A może powinniśmy sobie wyobrazić, skoro już dziś osoby z Ukrainy czują się wypychane z Polski: wracają do siebie albo wyjeżdżają dalej na Zachód.

W trochę zawoalowany sposób w praktyce toczy się walka o przyciągnięcie migrantów do poszczególnych krajów. Niemcy starają się stworzyć jak najlepsze warunki socjalne właśnie po to, żeby przyciągnąć Ukraińców do swojego rynku pracy. Może się okazać, że długoterminowo przegramy ten wyścig, co – jak mówiłem już wcześniej – będzie barierą dla rozwoju firm, przyjmowania nowych zleceń, a to odbije się na podatkach i rozwoju państwa.

To, co robią dziś politycy, jest bardzo niebezpieczną zabawą. Nie tylko ekonomicznie. Wiemy z historii, co dzieje się, gdy nakręca się ksenofobiczne nastroje. Tu działa mechanizm kozła ofiarnego. Politycy po niego sięgają, bo wydaje się łatwy. Może pozwoli wygrać jedne wybory, ale na koniec dnia wszyscy na tym tracimy.

Mówił pan wcześniej, że 800+ jest elementem polityki integracyjnej. W jaki sposób? I czy na pewno skutecznym?

Wyobraźmy sobie, że realizujemy obietnice kampanijne polityków i tworzymy dwa oddzielne systemy 800+, jeden dla obywateli Polski, drugi dla cudzoziemców. W tym pierwszym nie ma żadnych restrykcji, w drugim piętrzą się ograniczenia: obowiązek szkolny, praca, mieszkanie i podatki. To oznacza, że dwie grupy ludzi są traktowane nierówno. To podważa gwarancje konstytucyjne i zasadę sprawiedliwości społecznej.

Nie ma udanej polityki integracyjnej opartej na nierównościach.

Integracja dąży do tego, żeby tworzyć pokojowo funkcjonujące społeczności lokalne. Nie chcę iść daleko z porównaniami, ale różne zasady przyznawania świadczeń na podstawie pochodzenia, jest formą segregacji.

Odsetek osób pracujących wśród uchodźców z Ukrainy jest jednak niższy niż w całej grupie Ukraińców – wynosi 68 proc. Chodzi głównie barierę językową i strukturę demograficzną tej grupy – kobiety i osoby starsze.

No i tutaj państwo, zamiast nakładać ograniczenia, mogłoby prowadzić aktywną politykę zatrudnienia. Uniwersalny wśród migrantów jest problem znajomości języka w stopniu, który jest wymagany na danym stanowisku. Problemem jest też dostępność informacji na temat ofert pracy. Jest też dyskryminacja na poziomie rekrutacji.

Nie możemy też zapominać o tym, że znaczna część Ukraińców to uchodźczynie wojenne, często opiekują się dziećmi, osobami z niepełnosprawnością lub starszymi rodzicami. To jest grupa trudna do zaktywizowania. Jeśli ktoś ma obowiązki opiekuńcze, dla pracodawcy jest mniej efektywnym pracownikiem. Trzeba patrzeć na tę grupę z wrażliwością i tworzyć jej warunki do podjęcia pracy. Rozwiązania przynosi np. unijna dyrektywa work-life balance, która umożliwia np. pracę zdalną, możliwość pracy w niepełnym wymiarze, czy w elastycznych godzinach.

Do rozwiązania jest też kwestia zatrudnienia cudzoziemców na umowach cywilnoprawnych. Odsetek wśród cudzoziemców jest znacznie wyższy niż wśród obywateli RP. Wynika to z faktu, że pracodawcy mają większą siłę przetargową niż migranci, którzy nie znają tak dobrze polskiego prawa pracy. Skutkuje to słabym zabezpieczeniem społecznym. Uchodźczyni zatrudniona na umowę zlecenie, która nie odprowadza dobrowolnej składki chorobowej, nie może pójść na urlop macierzyński.

I to są problemy, z którymi powinna walczyć dziś władza.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze