0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 06.12.2022 Warszawa, Aleje Ujazdowskie 1/3, KPRM. Posłowie Konfederacji od lewej: Sławomir Mentzen, Grzegorz Braun i Robert Winnicki podczas konferencji prasowej "Chcemy weta ws. unijnych podatków! Interwencja poselska Konfederacji w KPRM". Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl06.12.2022 Warszawa,...

Ostatnie przedwyborcze sondaże publikowane wieczorem w czwartek i w piątek potwierdzają nasze przewidywania: Grzegorz Braun może zakończyć wybory z poparciem większym, niż wydawało się na początku kampanii (np. 5 proc. w sondażu IPSOS dla TVP).

„W pierwszej turze zapowiada się więc ostra rywalizacja o zwycięstwo i wyrównane starcie między czwórką Hołownia, Zandberg, Biejat i Braun, na poziomie 6-7 proc. poparcia” – przewiduje w rozmowie z Piotrem Pacewiczem Paweł Predko – dyrektor operacyjny firmy badawczej Ipsos.

O kampaniach i przewidywaniach dotyczących wyników Magdaleny Biejat i Adriana Zandberga więcej pisałyśmy tutaj.

A co z tym Braunem? Może się okazać, że na kandydata, który wydawał się politycznym marginesem, radykała reprezentującego partię o pomijalnym poparciu (Konfederacja Korony Polskiej), głos odda niemal milion wyborczyń i wyborców.

Co doprowadziło Brauna do tego momentu?

W najnowszym odcinku „Programu Politycznego” Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak podsumowują kampanię. Ciąg dalszy tekstu pod wideo.

Z gaśnicą na antypolskie elity

Oglądając spoty wyborcze Brauna, można się słusznie zastanawiać, jak to możliwe, że zostały dopuszczone do emisji w publicznych kanałach nadawczych. Dowiadujemy się z nich, że Polska stała się ukraińską i żydowską kolonią jednocześnie oraz że powinniśmy wyjść z „eurokołchozu”. Broni Polski, a nie „produktu polskopodobnego” i obiecuje „odzyskać niepodległość”.

Wiele osób może zaskoczyć to, że kampanijną maskotką Brauna jest gaśnica. „Szeroki Front Gaśnicowy idzie przez Polskę” – to jedno z jego kampanijnych haseł. Jego zwolennicy przynoszą na wiece małe gaśnice, które Braun podpisuje. Podczas wieców są rozdawane naklejki „Drużyna Brauna” z wizerunkiem gaśnicy, sprzedawane miniaturowe zawieszki w kształcie gaśnicy oraz książka o tym, „dlaczego odpalił gaśnicę” zatytułowana „Gram vabank”.

View post on Twitter

To właśnie gaśnicą Braun gasił świece chanukowe w Sejmie w grudniu 2023. Prokuratura postawiła mu za to zarzuty karne.

Przeczytaj także:

Braun jest bodaj jedynym polskim politykiem, który jawnie posługuje się przemocą. Jak w Oleśnicy, gdy próbował pozbawić wolności lekarkę, zamykając ją w gabinecie.

Jednak w oczach zwolenników tego rodzaju działania i gaśnica jako ich symbol budują wizerunek Brauna jako polityka odważnego, współczesnego dysydenta, który nie kłania się wstrętnym proeuropejskim elitom i politycznej poprawności, nie zgadza się na narzucane z zewnątrz prawo i jest gotowy ogniem wypalać antypolskie spiski. W rozmowach jego wyborcy podkreślają, że nie jest koniunkturalny jak inni politycy.

Braun jest też po prostu showmanem i dostarczycielem dobrej zabawy. Jako zawodowy reżyser ma wyczucie obrazu, rekwizytu, skonstruował siebie jako spójną postać.

Ma wyczucie słowa, a modulowany głos zjednuje mu zaufanie i sympatię zwłaszcza starszych osób. Wykorzystuje też świetnie zakorzenione w polskiej zbiorowej wyobraźni nacjonalistyczne imaginarium. Braun czasem mówi tak, jakby po prostu odczytywał fragmenty podręczników szkolnych, gdzie Polska jest odmieniana przez wszystkie przypadki.

Na jego wiece przychodzą rolnicy zaniepokojeni umową UE z regionem południowoamerykańskim regionem Mercosur. A także osoby wciąż oskarżające władze o rzekome ludobójstwo w czasie pandemii, ci, którzy nie wierzą, że szczepionki działają. Braun zagospodarował wyborców, których porzucił Mentzen, przesuwając się ku centrum. Okazuje się, że jest ich niemało.

Jeżeli Braun skończy z nadspodziewanie dobrym wynikiem, pogratulować sobie będą mogli dwaj kandydaci o największym poparciu. Oni to bowiem tak ochoczo przesuwali granicę tego, co może powiedzieć kandydat na prezydenta, np. obrzydzali Polakom Ukraińców, że Braun przestał wypadać jak jakiś skrajny radykał.

Antyunijne emocje wydają się wciąż nieopowiedziane w mediach głównego nurtu i to może być jeden z powodów, dlaczego poparcie dla Brauna umyka większości analiz.

Nie można jednak wykluczyć, że osobom głosującym ostatecznie zadrży ręka, a do grupy od lat wierzącej w króla Brauna dołączyli tylko na chwilę.

Kto i dlaczego stracił wiarę w Mentzena?

W końcówce kampanii poparcie dla Sławomira Mentzena spada, tak jak się spodziewałyśmy. Nie zdziwiłoby nas gdyby kandydat Konfederacji, który ocierał się o 20 procent, nie miał nawet 15.

Jeden z tematów, jakie zaszkodziły Mentzenowi, to aborcja. Jednak jego wyborcy, zwłaszcza nowi, mają w tej sprawie dużo bardziej liberalne poglądy. Sztab Mentzena przewidywał, że właśnie pytania o aborcję mogą spowodować kryzys. Od sztabowców usłyszałyśmy, że przekonywali kandydata, żeby unikał odpowiedzi na takie pytania i nie podkreślał swoich poglądów. On jednak nie może się powstrzymać i w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim lekceważąco wypowiedział się o ciąży z gwałtu i twardo opowiedział się przeciwko prawu do jej usunięcia.

Być może Mentzen zakłada, że niezmienne stanowisko w tej sprawie, nawet jeśli fundamentalistyczne, gra na jego korzyść. Zwłaszcza w sytuacji, gdy jednym z głównych oskarżeń konkurentów wobec Rafała Trzaskowskiego jest to, że nieustannie zmienia poglądy.

Na zachwianie wiary w Mentzena niektórych osób pewnie wpływ miały ciosy, które w jego kierunku wyprowadzali inni kandydaci w trakcie debat, zwłaszcza Adrian Zandberg. Kandydat partii Razem pokazał w debacie w Telewizji Republika nagranie, na którym Mentzen mówi: „nie 13, nie 14, tylko 12! Nie wprowadzimy żadnej waloryzacji 500 plus”. Na co Mentzen bezradnie wykrzykiwał, że to było w kampanii parlamentarnej. Czym sam ustawił się w szeregu tych, którzy koniunkturalnie traktują obietnice wyborcze. A jednocześnie zablokowało (wyniki pokażą, czy skutecznie) drogę do zdobycia poparcia osób po sześćdziesiątce, co było warunkiem wysokiego wyniku Mentzena.

Mimo wszystko Sławomir Mentzen skończy z wynikiem lepszym niż Krzysztof Bosak w 2020 roku (6,78 proc.) i jest to niewątpliwy sukces Konfederacji i jego samego.

Przede wszystkim udało mi się zgromadzić wokół siebie wyborców o bardzo różnych poglądach. Bo nie jest tak, że jego wyborcy znają w szczegółach wszystkie propozycje Mentzena, a zwłaszcza ich społeczne i gospodarcze konsekwencje. Mentzen stał się domyślnym kandydatem protestu. Jeśli nie podoba ci się polska polityka, klasa polityczna, Kaczyński i Tusk, jeśli nie ufasz elitom, uważasz, że to dziadersi, boomerzy, jeśli nie podoba ci się cokolwiek, co się dzieje w polskim państwie — czy chodzi o wywóz śmieci, czy o relacje z Unią Europejską — to pierwszym, kto przychodzi ci na myśl, osobą, która za ciebie wyrazi to niezadowolenie, jest właśnie Mentzen.

Udało mu się też przekonać ludzi, że wie, jak rozwiązać jeden z najbardziej palących problemów Polski AD 2025: kryzys w opiece zdrowotnej. Mentzen obiecuje, że w Polsce będzie jak w Niemczech. Nie tłumaczy jednak, że niemiecka opieka zdrowotna działa kosztem ogromnych nakładów finansowych, do których Polsce daleko. W szczegółach opisywała to Dominika Sitnicka:

Kilka dni temu Sławomir Mentzen wskoczył na Karola Nawrockiego. Zdawało się wtedy, że kandydat PiS-u nie wybroni się ze sprawy zakupu kawalerki Jerzego Ż. i Mentzen dołączył do tych, którzy najgłośniej krytykowali Nawrockiego. Złamał w ten sposób niepisany pakt o nieagresji między Konfederacją a PiS-em.

Jak usłyszałyśmy w jego sztabie, chodziło przede wszystkim o poczucie godności politycznej. Zaznaczenie politycznej podmiotowości Konfederacji wobec PiS-u.

Chwilowo jednak atak został odwołany i wydaje się, że Mentzen będzie wzywał, żeby w drugiej turze jego wyborcy nie głosowali na Trzaskowskiego. Co będzie miękkim poparciem Karola Nawrockiego.

Hołownia się zgubił i nie odnalazł

Nie spodziewamy się wysokiego wyniku marszałka Sejmu. Jeszcze w listopadzie 2024 poparcie Hołowni było zbliżone do poparcia Mentzena. Dziś rozjeżdżają się i różnią o dobre kilka procent. Na początku kampanii słyszałyśmy od sztabowców, że przeskoczenie Sławomira Mentzena będzie celem marszałka. Zakładali, że kandydat Konfederacji będzie tracił, gdy dojdzie do debat, a jego wyborcy zaczną szukać alternatywy. I znajdą ją w Szymonie Hołowni. Tak się nie stało. Dlaczego?

W wyborach w 2020 roku Hołownia budował poparcie na trzech rzeczach. Po pierwsze nie był politykiem ani z PiS-u, ani z PO – chciał zastąpić duopol. Po drugie podkreślał, że chce budować wspólnotę i nie tylko zniszczyć duopol, ale zbudować nowy model polityki, która nie będzie już oparta na ostrym konflikcie. Po trzecie umiał wykorzystać rosnące w siłę wówczas alternatywne medium, czyli Facebooka. Jego live'y – relacje na żywo – biły rekordy popularności w trakcie pandemii. Był tam, gdzie byli ludzie.

Jeśli chodzi o osoby, które nie chcą duopolu, to mają dość szeroki wybór kandydatów i na prawicy, i na lewicy. Przekaz o wspólnocie i dialogu wyjątkowo kiepsko sprzedaje się w tej kampanii.

Poza tym Hołownia jest paradoksalną postacią, która trochę jest z rządu, a trochę nie jest z rządu. Oczywiście nie jest ministrem, ale jest częścią obecnej władzy i ponosi odpowiedzialność za to, co obóz władzy robi. Strojenie się w piórka opozycjonisty jest w jego przypadku dużo mniej wiarygodne niż w przypadku Adriana Zandberga, który w rządzie po prostu nie jest.

Tym razem Hołownia nie znalazł też swojego medium. Dobrze wypadał w debatach, ale nie on jeden. A YouTuba czy Tik Toka zdominowali inni kandydaci.

Brakuje mu wiarygodności, brakuje mu też opowieści. Jedyny postulat Hołowni, który przebił się szeroko, to zakaz smartfonów w szkołach. Trudno jednak na tym zbudować całą kampanię prezydencką.

W jednej z debat Hołownia przedstawił ciekawy pomysł na prezydenta jako stratega państwa. Obdarzony ogromnym mandatem społecznym prezydent miałby działać w trybie bardziej długoterminowym niż rząd i dbać o realizację celów, które rząd gubi, na bieżąco administrując państwem. Tyle że Hołownia nie dał nawet zarysu takich celów.

Tymczasem chodzą pogłoski, że Szymon Hołownia ma startować na prezydenta Warszawy, może więc po prostu prowadził inną kampanię, niż nam się zdawało.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.

Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze