0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. LEJANDRO RUSTOMFot. LEJANDRO RUSTOM

okładka książki „Nie nasz papież" z popiersiem JPII na czarnym tle i czerwonymi literami tytułu
okładka książki „Nie nasz papież" z popiersiem JPII na czarnym tle i czerwonymi literami tytułu
„Nie nasz papież" – Mirosława Wlekłego miała premierę premierę 23 listopada 2023 roku. Książkę wydało wydawnictwo Filtry.

Na stronie wydawnictwa czytamy: „to pierwsza polska książka, analizująca pontyfikat Karola Wojtyły z szerszej, międzynarodowej perspektywy. Książka wyważona, znakomicie udokumentowana, która ma szansę zapoczątkować merytoryczną debatę na temat roli Kościoła w czasach, gdy na jego czele stanął konserwatywny Polak za główny cel stawiający sobie obalenie komunizmu. Mamy nadzieję, że upadek populistycznych rządów w naszym kraju będzie tej debacie sprzyjał, bo potrzebują jej zarówno katolicy, jak ateiści".

Dzięki uprzejmości Filtrów i autora publikujemy fragmenty książki dotyczące etyki seksualnej w nauczaniu Jana Pawła II, w tym kwestii aborcji i homoseksualności oraz jego stosunku do kapłaństwa kobiet:

***

Grom, który ma przypomnieć Europejczykom o moralności i sprowadzić ich na bardziej etyczne tory w czasach rewolucji seksualnej, spada z Watykanu znienacka i nosi nazwę Humanae vitae. To encyklika o zasadach moralnych przekazywania życia ludzkiego. O jej opracowaniu myśli się od kilku lat. Już od dłuższego czasu na świecie narasta bowiem problem demograficzny, rozwijają się nauki przyrodnicze i medyczne, przybywa nowych metod antykoncepcyjnych, a Kościoły anglikański i protestanckie opowiadają się za ich dopuszczalnością. W tej sytuacji w 1963 roku Jan XXIII powołuje Komisję do spraw Zaludnienia, Rodziny i Rozrodczości, powszechnie nazywaną „komisją do spraw kontroli urodzeń”.

Od lat nauczanie Kościoła o seksualności opiera się na arbitralnych orzeczeniach tak zwanego Magisterium Kościoła: kolegium biskupów z papieżem na czele, które tylko niekiedy odwołuje się do Pisma Świętego. Do opracowanych reguł muszą się dostosować wszyscy katolicy. Jeśli tego nie robią, według nauczania Kościoła katolickiego popełniają grzech.

‚Humanae vitae” jest jednym z takich arbitralnych drogowskazów. Zanim Ojciec Święty podejmie decyzję, chce jednak wysłuchać doradców. Pyta więc komisję, złożoną z kilkudziesięciu osób: biskupów, teologów, ekspertów z dziedziny medycyny i demografii, a także świeckich, w tym kobiet.

[...]

Tak zwany raport większości stwierdza, że moralność małżeńską należy mierzyć całością życia małżonków, a nie otwartością poszczególnych aktów seksualnych na poczęcie. Jeśli więc para jest otwarta na posiadanie potomstwa, używanie chemicznych czy mechanicznych środków antykoncepcyjnych powinno być moralnie dozwolone. Drugi raport – zdecydowanej mniejszości – powtarza dotychczasowy pogląd, że dopuszczenie takich środków jest gwałtem na prawie naturalnym.

[...]

Zdanie progresistów ściera się z poglądami konserwatystów. Papież wsłuchuje się w opinie jednych i drugich. Sam wciąż nie wyraża zdania. Wydaje się, że rozumie dylematy katolickich rodzin, boi się jednak decyzji, która może zatrząść Kościołem katolickim. W 1967 roku, przy okazji synodu biskupów, jeszcze raz pyta ich o zdanie. Niewielu zabiera głos, ale większość wypowiada się za dopuszczeniem sztucznej antykoncepcji. Najbardziej szczegółowe opracowanie przysyła kardynał z Krakowa, który w tej sprawie utworzył własną diecezjalną komisję.

Karol Wojtyła – jeśli chodzi o duchownych – może uważać się za znawcę tematu. W 1960 roku jako czterdziestolatek opublikował tekst „Miłość i odpowiedzialność” – studium etyczne miłości i małżeństwa. Jak pisał w przedmowie, przedmiotem rozprawy jest „przede wszystkim osoba poddana oddziaływaniu popędu seksualnego, następnie miłość między mężczyzną i kobietą, która wzrasta na podłożu tego popędu, następnie cnota czystości, która jest koniecznym elementem tej miłości, i ostatecznie sprawa małżeństwa i powołania”.

[...]

W końcu Paweł VI podejmuje być może najtrudniejszą decyzję podczas swojego pontyfikatu.

Choć większość członków powołanej przez niego komisji jest za dopuszczeniem antykoncepcji, 25 lipca 1968 roku papież nieoczekiwanie opowiada się przeciw tym ustaleniom i ogłasza encyklikę „Humanae vitae”, restrykcyjnie sprecyzowane wskazania dotyczące życia seksualnego, jakich w Kościele rzymskokatolickim jeszcze nie było.

Nie jest pewne, w jakim stopniu wpływ na decyzję ma niewielka, lecz konserwatywna grupa biskupów. A przede wszystkim opracowanie przygotowane pod kierunkiem Karola Wojtyły. Jednak ksiądz Andrzej Bardecki, członek jego zespołu, wspomina:

„Wspólnie w szeregu spotkań przygotowaliśmy materiały, które kardynał Wojtyła przekazał Pawłowi VI. Kiedy porównywałem potem encyklikę „Humanae vitae” z naszymi materiałami, stwierdziłem, że co najmniej sześćdziesiąt procent materiałów krakowskich weszło do encykliki."

Przyszły Ojciec Święty komentuje: „Pomogliśmy papieżowi”. Takie podejście do nauczania o seksualności staje się obowiązujące w całym Kościele.

Dokument kodyfikuje życie erotyczne katolików. Co prawda dopuszcza naturalną regulację poczęć, jednak stanowczo zabrania sztucznych metod antykoncepcyjnych i wczesno­poronnych.

Wielu biskupów stara się ukryć oburzenie, wielu jest dokumentowi przeciwnych, część z nich pozwala sobie na głośne komentarze.

Na razie, pod koniec lat siedemdziesiątych, krytyka wciąż jest dopuszczalna. Wydziały teologiczne jeszcze kipią od dyskusji. Różnice zdań bierze się pod uwagę. Jednak już niedługo, kiedy na tronie Piotrowym zasiądzie Polak, dyskusja stanie się niemożliwa.

[...]

Przeczytaj także:

Teologiczna bomba zegarowa

W 1975 roku – wciąż w trakcie pontyfikatu Pawła VI – Kongregacja Nauki Wiary wydaje „Persona humana”, niespotykaną dotąd deklarację o zagadnieniach etyki seksualnej. Bezpardonowo wkracza nią do łóżek katolików, dopuszcza poszczególne zachowania lub częściej ich zabrania: absolutnie zakazuje seksu przedmałżeńskiego i masturbacji. Autorzy dokumentu w ogóle nie wyobrażają sobie stosunków homo­seksualnych, ewentualne skłonności tego rodzaju kładąc na karb niewłaściwego wychowania, niedojrzałości seksualnej lub – sporadycznie – choroby, którą można wyleczyć. Wszystkie inne przypadki, które „są takimi na stałe z powodu pewnego rodzaju wrodzonego popędu lub patologicznej konstytucji uznanej za nieuleczalną”, nazywa „nieuporządkowaniem”. Takie podejście zaciąży na całej katolickiej społeczności LGBT.

Odtąd ludzka aktywność seksualna podlega najwyższym sankcjom, a wiele jej przejawów uznaje się za grzechy śmiertelne. Będzie tak aż do pontyfikatu papieża Franciszka (co prawda Argentyńczyk nie zmienił doktryny, ale powtarza, by nie skupiać się tak bardzo na grzechach ciała).

Są miejsca na świecie, gdzie księża opowiadają, że kobiety to kusicielki narażające mężczyzn na zgubę, a masturbacja prowadzi do wiecznego potępienia, choć większość poważnych teologów wcale nie uważa, że z jej powodu nie można pójść do nieba.

Trzy lata przed wyborem na papieża duchownego z Polski, skupionego na seksualności jak żaden z poprzedników, Kongregacja Nauki Wiary kładzie tym samym podwaliny pod jego pontyfikat. Jest to zapowiedź czasów, w których Kościół będzie oskarżać wiernych o moralne zepsucie, nakazywać im pokorne przyjmowanie narzuconego stanowiska i kategorycznie zabraniać dyskusji.

Na razie Paweł VI o swojej encyklice mówi niewiele.

Jednak po kilku latach podejście Watykanu do sprawy diametralnie się zmienia, wyostrza, a nowy papież z Wadowic coraz częściej odwołuje się i do tej encykliki, i do deklaracji.

[...]

Istnieją relacje mówiące, że Jan Paweł II już u progu swojego pontyfikatu hamował próby poluzowania konserwatywnych obostrzeń przez swojego poprzednika. Jan Paweł I skłaniał się bowiem do dopuszczenia pewnych form sztucznej antykoncepcji. Kiedy sekretarz stanu, kardynał Jean Marie Villot, chce omówić to z Wojtyłą, ten zdecydowanie odrzuca taką możliwość.

Seksualnością Wojtyła postanawia zająć się już na początku swojego panowania. Tuż przed pierwszą pielgrzymką do Stanów Zjednoczonych, we wrześniu 1979 roku, inicjuje serię przemówień o cielesności, wygłaszanych podczas audiencji generalnych. Są one pogłębieniem analiz zawartych w książce “Miłość i odpowiedzialność”. Mówi o „czystości serca” i seksualnym utylitaryzmie, który zamienia osobę w przedmiot. W uprzedmiotowieniu przez drugiego człowieka i lęku przed nim widzi źródło wstydu przed nagością. Nie mieli jej natomiast Adam i Ewa, bo żyli w prawdziwie małżeńskim związku i wzajemności dawania siebie.

Naucza, że chrześcijańska etyka seksualna uwalnia seksualność z pułapki pożądliwości.

Przestrzega przed pożądliwością, która zastępuje prawdziwą miłość, i przed związanym z tym grzechem, pojawiającym się „w wyniku degeneracji prawdziwego oddania się motywowanego miłością”. Mówi też o „cudzołóstwie serca”, czyli przeciwieństwie prawdziwej fascynacji, które zmierza do zaspokojenia własnych potrzeb kosztem drugiego człowieka.

Twierdzenie, że cudzołóstwo jest możliwe także w małżeństwie – „nie dlatego, że obiektem pożądania mężczyzny jest kobieta inna niż jego żona, lecz dlatego, że pożądliwe spojrzenie zamienia żonę w przedmiot i niszczy komunię osób” – wywołuje burzę w światowych mediach. W obronę bierze papieża jego amerykański biograf George Weigel:

„Jeśliby ktoś sądził, że Jan Paweł II jest polskim manichejczykiem, uważającym seks za wstrętny i plugawy, mógłby dojść do wniosku, że jego refleksja na temat cudzołóstwa w małżeństwie stanowi dość osobliwy wyraz własnych neurotycznych uprzedzeń. Dla tych, którzy poważnie potraktowali twierdzenie Papieża, iż miłość w małżeństwie jest obrazem wewnętrznego życia Boga, wyraża bowiem komunię osób, jego pogląd na temat cudzołóstwa w małżeństwie był całkowicie zrozumiały."

Ponad sto przemówień wygłoszonych przez cztery lata, składających się na teologię ciała według Jana Pawła II, jego biograf nazywa teologiczną bombą zegarową, którą „będzie się można poważnie zająć dopiero wówczas, gdy on sam, służący za piorunochron kontrowersji, zejdzie ze sceny historii”, i „która wybuchnie z dramatycznymi konsekwencjami w trzecim tysiącleciu Kościoła”. Weigel, wielki apologeta papieża, pisząc swą książkę w latach (90. ubiegłego wieku, prorokuje, że w XXI wieku teologię ciała autorstwa Ojca Świętego uzna się za moment przełomowy nie tylko w teologii katolickiej, lecz także w historii myśli nowożytnej.

Agça strzela, Włosi głosują

Pierwszy podczas swojego pontyfikatu synod biskupów Jan Paweł II zwołuje w 1980 roku i poświęca go „zadaniom rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym”. Wielu hierarchów wciąż domaga się na nim rewizji etyki seksualnej, ich zdaniem zbyt zaostrzonej encykliką „Humanae vitae”. John Raphael ­Quinn, arcybiskup San Francisco, przestrzega przed perspektywą katastrofy demograficznej, przytacza badania, które mówią o powszechnym sprzeciwie wobec stanowiska Kościoła na temat antykoncepcji, i zauważa, że „ten znaczny sprzeciw musi budzić poważny niepokój, chyba że chce się potraktować postawę tylu ludzi jako opór, niewiedzę lub złą wolę”.

Ojcu Świętemu takie wystąpienia nie mogą się podobać. Michael J. Walsh, jeden z jego biografów, zauważa, że w kazaniu na zakończenie synodu wygłasza kąśliwe uwagi na temat niektórych propozycji.

Rezultatem synodu jest papieska adhortacja „Familiaris consortio”, głosząca, że stosowanie środków antykoncepcyjnych uniemożliwia całkowite oddanie drugiemu człowiekowi, niszczy więc znak, jakim jest małżeństwo, i utrudnia ucieleśnienie płodności miłości.

Tym samym, już na początku swojego pontyfikatu, Wojtyła rozczarowuje liczących na zmiany w etyce seksualnej Kościoła i podkręca ich autorytarną interpretację.

Jak stwierdza Weigel – „w mikrokosmosie małżeństwa i rodziny chodziło o te same wartości, co w walce o wolność od tyranii politycznej, ten sam był też podstawowy problem: atak na osobę ludzką”.

Od początku Wojtyła zabiega również o nawiązanie pełnych stosunków dyplomatycznych ze Stanami Zjednoczonymi – między innymi po to, by mieć wpływ na zmianę polityki tego kraju wobec aborcji i sztucznej kontroli urodzeń. W maju 1981 roku wprost zabiera głos przed referendum w sprawie aborcji we Włoszech:

„To święta sprawa. Ci, którzy nam się sprzeciwiają, pogrążą się w moralnej obojętności i duchowej śmierci”.

Choć większość partii politycznych w Italii – zbulwersowanych, że cudzoziemiec ingeruje w wewnętrzne sprawy kraju – krytykuje papieża, ten pozostaje niewzruszony. Żąda, by całkowicie zakazać przerywania ciąży. Nawet w przypadku gwałtu, nawet gdyby dotyczyło to zakonnicy albo zbyt młodej na macierzyństwo dziewczyny.

Cztery dni po zamachu na Jana Pawła II, kiedy ten opuszcza klinikę Gemelli, Włosi głosują w referendum.

Jego wynik musi być ciosem dla Wojtyły: propozycji, by aborcję ograniczyć do sytuacji, w której zagrożone jest życie lub zdrowie matki, sprzeciwia się 70 procent społeczeństwa.

Watykanista Peter Hebblethwaite komentuje: „Ogromna popularność Jana Pawła II, jego dar przyciągania tłumów nie oznaczają, że ludzie słuchają tego, co mówi, a tym bardziej że są mu posłuszni.

Lubią śpiewaka, a nie jego pieśń”.

W książce podsumowującej pontyfikat Jason Berry i Gerald Renner piszą: „Badania ankietowe wykazywały jednak głęboki rozdźwięk między miłością, jaką katolicy darzyli papieża, a odrzucaniem przez nich nauki Kościoła dotyczącej kontroli urodzeń i innych kwestii seksualnych”.

Wydaje się jednak, że papież tego nie dostrzega lub nie bierze pod uwagę. We wspomnianej adhortacji „Familiaris consortio”, w której przestrzega przed wolnymi związkami i zawieraniem tylko ślubu cywilnego, wypowiada się także na temat wyższości dziewic­twa.

„Czyniąc w specjalny sposób wolnym serce człowieka tak, aby zapalić je bardziej miłością do Boga i do wszystkich ludzi, ­dziewictwo świadczy o tym, że Królestwo Boże i jego sprawiedliwość są ową cenną perłą pożądaną nad wszelkie, nawet największe wartości, której człowiek winien szukać jako jedynej wartości ostatecznej. Dlatego też Kościół w ciągu swych dziejów zawsze bronił wyższości tego charyzmatu w stosunku do charyzmatu małżeństwa, z uwagi na jego szczególne powiązanie z Królestwem Bożym. Człowiek bezżenny, chociaż wyrzeka się płodności fizycznej, staje się płodny duchowo, staje się ojcem i matką wielu, współpracując w dziele kształtowania się rodziny wedle zamysłu Bożego".

Jednocześnie stwierdza, że „dziewictwo i celibat dla Królestwa Bożego nie tylko nie stoją w sprzeczności z godnością małżeństwa, ale ją zakładają i potwierdzają”.

Po latach filozof Zbigniew Kaźmierczak, badacz światopoglądu Wojtyły, zastanawia się, „[…] jak jest możliwe w jednym i tym samym tekście stwierdzenie, że charyzmat dziewictwa znajduje się wyżej od małżeństwa, a zarazem ogłoszenie, że dziewictwo leży u podstaw godności małżeństwa”.

Jednak za życia Jana Pawła II ten, kto próbuje dyskutować, może zostać ukarany.

[...]

Tymczasem – po opublikowaniu „Humanae vitae” – można sądzić, że Kościół katolicki zostaje opętany seksem.

Księża o seksie mówią, przed seksem przestrzegają, seks krytykują, o seks wypytują na spowiedzi. Seks nagle staje się główną przyczyną grzechu.

„Są też tacy, którzy spowiadając z grzechów tego rodzaju, pytają: »Jak to robiłeś, kiedy, ile razy?«… Układają sobie w głowie film. Ale ci potrzebują pomocy psychiatry” – w 2018 roku komentuje papież Franciszek.

[...]

Jednak Kościół do dzisiaj nie toleruje prezerwatyw, a jednocześnie stanowczo sprzeciwia się aborcji.

Antycywilizacja w natarciu

Na początku 1994 roku papież ogłasza, że ONZ zmierza do zniszczenia rodziny i życia. Przyczyną zajęcia takiego stanowiska jest zbliżająca się Konferencja ONZ na temat Zaludnienia i Rozwoju w Kairze. Jej tematem mają być prawo małżeństw i poszczególnych osób do decydowania o swoim potomstwie oraz prawo kobiet do ochrony swojego zdrowia. Na fotelu prezydenckim USA nie zasiada już konserwatywny i dbający o interesy Watykanu Reagan, lecz Bill Clinton, który mówi o prawach osób LGBT i prawie kobiet do wyboru. Jan Paweł II nie ma już wsparcia w Amerykanach. W Liście do Rodzin pisze o destrukcyjnej antycywilizacji, na którą składają się: błędne wychowanie seksualne, aborcja, propaganda wolnej miłości czy związki homoseksualne.

W sprawie nadchodzącej konferencji z papieżem w Watykanie spotyka się jej organizatorka Nafis Sadik, Pakistanka, doradczyni sekretarza generalnego ONZ. Podczas pełnej wzajemnego niezrozumienia rozmowy głowa Kościoła pyta:

„Czy nie sądzi pani, że nieodpowiedzialne zachowanie się mężczyzn może być prowokowane przez kobiety?”.

Sadik zamiera. Próbuje wyjaśnić papieżowi, że w krajach rozwijających się większość mężczyzn uważa, że małżeństwo daje im wszelkie prawa, że obowiązkiem kobiety jest posłuszeństwo, że kobiety zachodzą w ciążę albo zakażają się HIV, nie mając jak bronić się przed mężczyznami. Tłumaczy, że w Ameryce Łacińskiej mnóstwo kobiet musi samotnie wychowywać dzieci, bo ich ojcowie zakładają kolejne rodziny.

Wojtyła obstaje przy swoim. Twierdzi, że Kościoła nie słuchają jedynie katolicy w państwach wysoko rozwiniętych – tam, gdzie przeważa podejście materialistyczne.

Sadik opuszcza Watykan rozczarowana. Komentuje potem, że Jan Paweł II nie lubi kobiet.

Tymczasem Wojtyła pisze w sprawie konferencji do sekretarza generalnego ONZ i dzwoni do Billa Clintona, a kardynał López Trujillo grzmi o konieczności zaprotestowania przeciwko przestępczemu atakowi na życie rodziny.

Ostatecznie uczestnicy konferencji usuwają z końcowego dokumentu zapis, że aborcja jest akceptowaną metodą antykoncepcji, uznają jednak zasadność przerywania ciąży i podkreślają, że w krajach, gdzie jest dozwolona, powinna być wykonywana bezpiecznie.

Papież zdania oczywiście nie zmienia. Niespełna rok później, w marcu 1995 roku, ogłasza encyklikę Evangelium vitae. Pisze w niej: „W przypadku prawa wewnętrznie niesprawiedliwego, jakim jest prawo dopuszczające przerywanie ciąży i eutanazję, nie wolno się nigdy do niego stosować ani uczestniczyć w kształtowaniu opinii publicznej przychylnej takiemu prawu, ani też okazywać mu poparcia w głosowaniu”.

W kontekście aborcji wielokrotnie mówi o „cywilizacji śmierci”.

[...]

Urzędnicy Jana Pawła II wydają też dyrektywy w sprawie laboratoryjnej metody zapłodnienia. W Donum vitae, instrukcji z 1987 roku „o szacunku dla rodzącego się życia i o godności jego przekazywania”, jasno sprzeciwiono się metodzie in vitro.

W 1986 roku kierowana przez Josepha Ratzingera Kongregacja Nauki Wiary, uważając najwyraźniej, że deklaracja Persona humana nie była dość stanowcza, a jej odczytanie bywa wypaczane, rozsyła biskupom list pod tytułem Homo­sexualitatis problema.

W dyskusji powstałej po ogłoszeniu Deklaracji zostały jednak zaproponowane interpretacje nadmiernie przychylne samej skłonności homoseksualnej, do tego stopnia, że niektórzy posunęli się do zdefiniowania jej jako obojętnej lub, co więcej, jako dobrej. Należy natomiast sprecyzować, że szczególna skłonność osoby homoseksualnej, chociaż sama w sobie nie jest grzechem, stanowi jednak słabszą bądź silniejszą skłonność do postępowania złego z moralnego punktu widzenia. Z tego powodu sama skłonność musi być uważana za obiektywnie nieuporządkowaną. Dlatego ci, którzy znajdują się w tym uwarunkowaniu, powinni być przedmiotem szczególnej troski duszpasterskiej, by nie doszli do przekonania, że urzeczywistnianie tej skłonności w relacjach homoseksualnych jest wyborem możliwym do przyjęcia z moralnego punktu widzenia.

Kongregacja Nauki Wiary powątpiewa przy tym, żeby orientacji homoseksualnych nie dało się odrzucić: „Niektórzy uważają, że w pewnych przypadkach skłonność homoseksualna nie jest wynikiem wolnego wyboru i że osoba homoseksualna nie ma alternatywy, ale jest zmuszona do zachowywania się w sposób homoseksualny. Na tej podstawie przyjmuje się, że działałaby w takich przypadkach bez winy, nie będąc rzeczywiście wolną”.

Jako rozwiązanie problemu autorzy listu podpowiadają ludzką wolność, która – „jak w każdym odwróceniu się od zła”, wspomagana przez łaskę Bożą – powinna powstrzymywać od aktywności homoseksualnej.

[...]

Ostateczne „nie" dla kobiet

Watykan zakazuje dalej. W liście apostolskim Ordinatio sacerdotalis z 1994 roku Jan Paweł II ucina dyskusje o kapłaństwie kobiet. Pisze o święceniach zarezerwowanych wyłącznie dla mężczyzn:

“[aby – M.W.] usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22,32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne”.

Niektórzy uważają to za prawdę objawioną i niezmienną. Dla innych jest to jednak ostateczny zawód i kres debaty o pogłębieniu roli kobiet w Kościele. Znów zawiedzionych jest wielu znawców teologii.

Kiedy w 1995 roku Kongregacja Nauki Wiary wydaje w sprawie kapłaństwa kobiet oświadczenie, oparte „na historycznej, nieomylnej nauce Kolegium Biskupów”, duża liczba teologów natychmiast podkreśla, że oświadczenie kongregacji nie jest nieomylne.

Debata na temat święceń kobiet trwa od lat siedemdziesiątych XX wieku. Na kwestię kobiet uwrażliwia już Sobór Watykański II. Dyskusje wywołuje też dopuszczenie ich do święceń kapłańskich w protestantyzmie czy w Kościele anglikańskim.

Podczas gdy doktryna o święceniach tylko dla mężczyzn opiera się na przykładzie Jezusa, który był mężczyzną, i jego wyborze na dwunastu apostołów samych mężczyzn, apologeci zmiany i dopuszczenia do święceń kobiet twierdzą, że postępowanie Jezusa było uwarunkowane ówczesną sytuacją religijno-kulturową i panującym w judaizmie patriarchatem. Poza tym Jezus nie wyświęcał księży, ponieważ w jego czasach nie było jeszcze prezbiterów, więc trudno się domyślać, czy – gdyby mógł – na duchownych nie wybrałby też kobiet.

Już podczas pontyfikatu Pawła VI Papieska Komisja Biblijna na zlecenie Kongregacji Nauki Wiary opracowuje raport, z którego wynika, że Nowy Testament nie rozwiązuje sprawy święceń kobiet, a informacje z Pisma Świętego nie wystarczą, aby wykluczyć tę możliwość. Dochodzi więc do wniosku, że dopuszczenie kobiet do święceń kapłańskich nie byłoby pogwałceniem zbawczego planu Jezusa Chrystusa.

Debatę – jak w innych zresztą przypadkach – kategorycznie ucina Jan Paweł II.

[...]

Związane ręce następców

Amerykański jezuita Thomas J. Reese, autor książki Watykan od wewnątrz, uważa, że encykliki Jana Pawła II odbijały się głośnym, choć krótkotrwałym echem w prasie. Niektóre jego oświadczenia nie przyciągały zaś większej uwagi. Jak pokazuje badanie, mimo że osiemdziesiąt sześć procent amerykańskich katolików życzliwie ocenia Wojtyłę, to dla siedemdziesięciu trzech procent jego stanowisko w różnych sprawach nie ma większego znaczenia. „Nie udało się papieżowi przekonać ludzi do swoich poglądów ani w kwestii kontroli urodzeń, ani przedmałżeńskich stosunków płciowych, rozwodów, celibatu duchownych, kapłaństwa kobiet” – twierdzi Reese. Ale mimo krytyki płynącej z wielu miejsc globu papież pozostaje przeświadczony o swojej nieomylności. Pewne sprawy rozstrzyga w sposób arbitralny.

W dodatku wytacza działa przeciwko całej rzeszy teologów, którzy ośmielają się mieć wątpliwości i dyskutować.

Konflikt między Watykanem a społecznością teologów przybrał na sile – pisze Reese. – Kwestie kapłaństwa kobiet, bezżenności księży, powtórnego małżeństwa po rozwodzie i kontroli urodzeń stały się papierkiem lakmusowym ortodoksyjnego podejścia do nauki Kościoła i lojalności. Jeśli teologowie kwestionują w tych sprawach zasadność watykańskiego punktu widzenia, to nie pozwala się im wykładać w seminariach i uczelniach kościelnych. Tymczasem naleganie, aby ludzie przestali zadawać pytania, nie jest skuteczną bronią przeciw intelektualnym wyzwaniom.

Stanowcze i konserwatywne nauczanie odciska piętno na dalszych losach Kościoła. Już w 1996 roku Reese stwierdza:

„Jednym z praktycznych efektów papieskich i watykańskich oświadczeń na temat „nauk definitywnych” czy nawet „nieomylnych” będzie związanie rąk następcom Jana Pawła II, którzy nie będą chcieli narażać papiestwa na pośmiewisko, unieważniając nauki, na które współczesny papież kładł tak duży nacisk".

tytuł i śródtytuły od redakcji

Na zdjęciu: pomnik Jana Pawła II w Santiago, Chile.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Mirosław Wlekły
Mirosław Wlekły

Reporter, pisarz non fiction, autor ośmiu książek i współautor scenariuszy teatralnych, w tym musicalu "1989". Autor pierwszego sezonu Śledztwa Pisma.

Komentarze