0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Alexander NEMENOV / POOL / AFPFoto Alexander NEMEN...

Łatwo się pogubić, śledząc wypowiedzi Władimira Putina na temat klimatu na przestrzeni lat. Prezydent Rosji początku tego wieku, podczas negocjacji protokołu z Kyoto, żartował, że dzięki efektowi cieplarnianemu obywatele jego kraju w końcu nie będą potrzebować futer. W 2015 roku z kolei, przy okazji porozumienia paryskiego, nazwał już zmiany klimatyczne jednym z najpoważniejszych wyzwań, z jakimi mierzy się ludzkość.

Dwa lata później jednak zaprzeczał, że ocieplenie i wzrost globalnych temperatur jest spowodowane działalnością człowieka, wskazując, że zwiększenie emisji gazów cieplarnianych to wina aktywności wulkanicznej, dodając też, że część winy ponoszą „zmiany w przestrzeni kosmicznej”.

Niedługo przed pełnoskalową agresją na Ukrainę Putin zdawał się w końcu akceptować antropogeniczne przyczyny ocieplającego się klimatu, lecz dwanaście miesięcy od rozpoczęcia inwazji sugerował, że globalne ocieplenie osiągnęło swój szczyt i teraz czeka nas okres ochłodzenia.

Wprawdzie tylko krowa nie zmienia zdania, ale w przypadku rosyjskiego autokraty nie mówimy o światopoglądowej ewolucji, a o slalomie pomiędzy twierdzeniami ocierającymi się o denializm a całkowitą akceptacją naukowego konsensusu. Dla rosyjskich dziennikarzy i badaczy, z którymi rozmawiałem, nie jest to niczym zaskakującym. Choć zmiany klimatu bynajmniej nie oszczędzają Rosji, temat ten trafia tam na świecznik jedynie wtedy, gdy jest to w interesie Kremla. Ustalenia naukowców czy statystyki odgrywają z kolei rolę co najwyżej drugoplanową.

Przeczytaj także:

Kwestia egzystencjonalna

„Kluczowe jest zrozumienie tego, że kiedy mowa o państwie autorytarnym, kwestie polityki klimatycznej stają się instrumentem, są wykorzystywane tam, gdzie przyniesie to korzyści reżimowi” – tłumaczy dr Marianna Pobereżskaja z Uniwersytetu Nottingham Trent, specjalizująca się w zagadnieniach polityki i komunikacji klimatycznej. „A obecnie próby ograniczania zmian klimatu nie są w interesie Rosji, bo jest ona w wysokim stopniu uzależniona od eksportu surowców naturalnych”.

Eksport tradycyjnych wysokoemisyjnych źródeł energii – ropy naftowej, gazu petrochemicznego, produktów naftowych czy węgla – przynosi dziś ponad połowę rosyjskich przychodów z eksportu. To umożliwia napędzanie wojennej machiny przeciw Ukrainie, a pomimo wyraźnego spadku tego eksportu po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji, państwa Unii Europejskiej nadal wydają na nie bajońskie sumy. Tylko w 2024 roku na import kopalin z Rosji kraje wspólnoty wydały 22 miliardy euro – a to tylko niewielka część tego, ile kupowano przed wojną.

Dalsze wydobywanie i eksport wysokoemisyjnych źródeł energii to dla Kremla kwestia być albo nie być. Stąd też Putin może jednego dnia mówić o skali wyzwania, jaką są zmiany klimatu, a drugiego nazywać je straszakiem z arsenału zielonych partii Europy. Jego wypowiedzi po prostu i tak nie znajdą przełożenia na faktyczną politykę energetyczną kraju.

Ekologia odpolityczniona

Pomaga w tym fakt, że Rosjanie nieszczególnie interesują się kwestią globalnego ocieplenia. „Bardzo ciężko jest wytłumaczyć ludziom, dlaczego powinni się przejmować zmianami klimatu” – mówi Michaił Korostikow, ekspert w dziedzinach finansowania działań klimatycznych, zrównoważonego rozwoju i relacji międzynarodowych.

„Sam żyję obecnie w Serbii, gdzie ubiegłe lato było najgorętszym w historii pomiarów. Kiedy przez miesiąc masz temperatury rzędu 40 stopni, coś zaczyna ci świtać w głowie. Ale w Rosji nigdy tak nie jest. Ludzie słyszą o globalnym ociepleniu i myślą – chwila, nasze zimy staną się krótsze, a lata dłuższe, więc dlaczego mielibyśmy z tym walczyć?”.

Zdecydowanie popularniejsze wśród rosyjskiej opinii publicznej są kwestie środowiskowe, takie jak tworzenie nowych wysypisk śmieci czy zanieczyszczenie wody lub powietrza. „Nadal widzimy protesty ekologiczne we współczesnej Rosji, nawet w obliczu stanu wojennego, cenzury i represji. To niecodzienna rzecz w autorytarnym reżimie” – zauważa Witalij Serwetnik, aktywista na rzecz sprawiedliwości środowiskowej, działający w organizacji Environmental Crisis Group.

„Efektywność tych protestów zależy w dużej mierze od tego, przeciw czyim interesom się demonstruje. Jeśli po drugiej stronie stoi lokalny lub regionalny biznes, burmistrz czy członkowie rady miejskiej, szanse się zwiększają. Ale jeśli uderzasz w interesy kogoś z kręgu przyjaciół Putina, reakcja rządu może być zupełnie odmienna. Możesz trafić na komisariat, dostać grzywnę, zostać aresztowany”.

Biorąc jednak pod uwagę raporty o represjach wobec społeczeństwa obywatelskiego w Rosji, taka pobłażliwość może zaskakiwać. Serwetnik podkreśla jednak, że protesty w konkretnych sprawach związanych z ochroną przyrody nie łączą się z apelami o reformy czy demokratyzację: „Rosjanie nie uważają kwestii środowiskowych za problemy społeczne czy polityczne. Wielu lokalnych aktywistów środowiskowych powie ci, że nie są aktywistami politycznymi, po prostu troszczą się o naturę. Stwierdzą, że nie robią nic politycznego, nawet jeśli mowa o tak politycznych aktach jak protesty wobec wycinki drzew czy postawieniu nowego wysypiska śmieci”.

To „odpolitycznienie” sprawia też, że włodarze dają przyzwolenie na przejawy takiego obywatelskiego nieposłuszeństwa. „Wydaje mi się, że to przez to, że troska o środowisko jest postrzegana przez rząd jako uzasadniona” – twierdzi Serwetnik. „Znacznie trudniej jest uznać, że czyste powietrze jest zachodnią wartością, w przeciwieństwie do praw człowieka czy praw osób LGBTQ+”.

Klimatyczna zimna wojna

Aktywną walkę z globalnym ociepleniem można jednak bez problemu uznać za część obcej agendy. „Obecne podejście Rosji do kwestii klimatycznej nie jest w żaden sposób motywowane wiedzą naukową” – tłumaczy Korostikow. „Jest motywowane faktem, że największymi zwolennikami adaptacji i zapobiegania zmianom klimatu są kraje zachodnie, które są przedstawiane jako państwa wrogie”.

Często to właśnie narracja o nieprzyjaciołach z Zachodu dominuje w rosyjskich mediach głównego nurtu, gdy mowa o kwestii klimatycznej, i to ona nadaje ten zjadliwy ton. Europa jest więc naiwna, naraża swoich obywateli na szwank, by gonić za nieosiągalnym celem, wydaje miliardy euro na inicjatywę, która nie ma szans powodzenia.

„Główny przekaz jest taki: świat nie może zrezygnować z paliw kopalnych. Przestańcie protestować przeciwko produkcji gazu i ropy. Bez nich na świecie będzie tylko gorzej, wszyscy staną się biedniejsi. Zielona transformacja zawiodła” – wymienia Jewgienij Aniskow, niezależny dziennikarz, który badał reakcję rosyjskiej prasy na konferencję COP28.

Państwowa prasa uderza również w dekolonizacyjne refreny znane z czasów zimnej wojny, kiedy Związek Sowiecki wspierał ruchy niepodległościowe w krajach Afryki i Azji. Rosja maluje się jako rozsądna alternatywa wobec bogatych krajów Globalnej Północy, które wymagają, by rozwijające się państwa porzuciły rozbudowę swojej gospodarki na rzecz mrzonek o ratowaniu klimatu.

Relacjonując przebieg COP28, Nezavisimaya Gazeta (jej właścicielem jest blisko powiązany z Kremlem Konstantin Remchukov) pisze na przykład: „Kraje Południa już nie milczą, ale zadają konkretne i niekiedy niekomfortowe pytania. Na przykład – kto zapłaci za ograniczanie emisji gazów cieplarnianych z użyciem zielonych technologii, których to rozwijające się państwa po prostu nie mają? Nikt już nie chce bezmyślnie podążać za zachodnią klimatyczną agendą”.

Oczywiście nie są to uwagi bezzasadne. Rosja nie proponuje jednak żadnego alternatywnego rozwiązania kryzysu klimatycznego, którego skutki już dotykają właśnie te kraje, o które podobno tak się troszczy.

Taki mamy klimat

Nawet gdy efekty ocieplającego się świata dotykają samych Rosjan – poprzez pożary lasów, powodzie czy zagrażające infrastrukturze topnienie wieloletniej zmarzliny, która pokrywa dwie trzecie terytorium kraju – media rzadko kiedy je podkreślają. „Najwięcej, na co można liczyć, to artykuły, gdzie wskazane jest powiązanie ze zmianami klimatu, ale nie w kontekście tego, jak szkodzą one Rosji i jakie działania należy w związku z tym podjąć” – mówi Veli-Pekka Tynkkynen, profesor na Uniwersytecie Helsińskim, specjalizujący się w kwestiach polityki środowiskowej i energetycznej. „Powszechne jest takie podejście, że może powodem katastrofy jest klimat, może to naturalne zjawisko, w każdym razie nic nie możemy z tym zrobić”.

To zrezygnowane spojrzenie nie jest bynajmniej efektem żadnego odgórnego nakazu. Anonimowe źródło, osoba pracująca przez lata w rosyjskich mediach, stwierdziła, że o ile media otrzymują niekiedy rządowe wytyczne, jak pisać o „poważnych” kwestiach, takich jak np. opozycja, nigdy nie słyszała o podobnych instrukcjach do materiałów związanych z klimatem. Wiele redakcji uprawia więc prewencyjną autocenzurę na podstawie ostatnich wypowiedzi kremlowskich dygnitarzy.

Jeśli Putin lub ktoś z jego otoczenia wypowiadał się ostatnio o zmianach klimatu w tonie realnego zagrożenia, to temat zostanie potraktowany z odpowiednią powagą. Jeśli jednak bardziej aktualne są komentarze lekceważące problem, materiał będzie prawdopodobnie podążał tym tropem.

Jak twierdzi moje źródło, prowadzi to do sytuacji, w których pojedyncze medium może w przeciągu paru tygodni opublikować zarówno solidny artykuł, oparty na doniesieniach naukowców, jak i tekst otwarcie flirtujący z denializmem klimatycznym.

Podobna sprzeczność zapewne nie przeszłaby w zachodnim środowisku medialnym, gdzie poszczególne redakcje raczej konsekwentnie stoją na ustalonych pozycjach w „debacie” klimatycznej.

Rosja to inny przypadek, bo prasa nie działa tam jako czwarta władza. „Stany Zjednoczone na przykład, niezależnie od tego, co dzieje się tam teraz, to wciąż kraj demokratyczny, w którym trzeba grać według zasad. Nie możesz po prostu wymusić swojej polityki, musisz zbudować dla niej platformę, wygenerować publiczne poparcie” – mówi dr Pobereżskaja. „Ale w Rosji możesz zupełnie pominąć te kroki. Decyzje mogą zostać podjęte za zamkniętymi drzwiami. Nie musisz więc wkładać wiele wysiłku i pieniędzy, żeby przekonać opinię publiczną, albo przekabacić naukowców, by publikowali lub nie publikowali wyników pewnych badań”.

Denializm na eksport

Zdecydowanie więcej wysiłku Kreml wkłada w wywieranie wpływu na narrację klimatyczną poza swoimi granicami. „Rosja jako państwo jest powiązana strukturalnie z przemysłem paliw kopalnych, jej gospodarka jest od nich uzależniona. I transformacja energetyczna, niezależność energetyczna Europy, jest jej nie na rękę. Więc tak, front klimatyczny jest jak najbardziej istotny w jej wojnie kognitywnej” – mówi Aleksy Szymkiewicz, koordynator międzynarodowych projektów w Stowarzyszeniu Demagog.

Badania Climate Action Against Disinformation wskazują Rosję jako jednego z dwóch – obok Chin – najważniejszych siewców dezinformacji w tematach związanych z globalnym ociepleniem. Z kolei ubiegłoroczny raport NATO twierdzi, że w okresie między majem 2022 a majem 2024 roku to konta w social mediach mające rosyjskie wsparcie najczęściej promowały postawy przeciwne transformacji energetycznej, odnawialnym źródłom energii i inicjatywom mającym na celu ograniczenie emisji.

Zazwyczaj strony przekazujące tego typu wiadomości, zarówno ze wsparciem Rosji, jak i bez, wplątują je w całkowity miszmasz wszelkich innych rodzajów dezinformacji, co potwierdza Szymkiewicz: „To nie są konta, które publikują tylko informacje o tym, jak wiatraki psują nasz krajobraz, a poza tym ogólnie jak bardzo są szkodliwe dla środowiska, albo jak nie możemy się zżyć z osobami, które przyjeżdżają z Ukrainy. Dezinformacja klimatyczna, szczególnie ta, która powiela narrację rozpowszechnianą przez Rosję, jest powiązana w dużym stopniu z teoriami spiskowymi, z konspiracjonizmami, z postawami antyszczepionkowymi, postawami, które poddają pod wątpliwość różnego rodzaju aktywności polityki, które wiążą ją z tzw. Nowym Porządkiem Świata”.

Granie na kryzysach

Przekaz powiązany konkretnie ze zmianami klimatu uruchamia się ze szczególną mocą wtedy, gdy dochodzi do sytuacji kryzysowych. „Chwile, kiedy pojawiają się klęski żywiołowe, jak pożar w Los Angeles, huragan Helena czy powódź w Europie, to są te momenty, które są wykorzystywane do rozpowszechnienia jak największej ilości fałszywych informacji. Z jednej strony dlatego, że naturalnie zaczynają one krążyć, bo ludzie po prostu dążą do szybszego przekazu informacji, a algorytmy je podłapują. A z drugiej strony to jest najlepszy okres, żeby włączyć jakieś uszyte wiadomości do obiegu i tym samym jeszcze bardziej obciążyć te instytucje, które już zmagają się z horrendalną ilością informacji, które należy przekazać opinii publicznej: o stanie wód, deszczach, prognozach. A przy tym muszą jeszcze odpowiadać oficjalnie na dezinformację i tłumaczyć, jak jest naprawdę. A to o tyle trudniejsze, że musisz się odwołać do danych, do rzetelnych i transparentnych metod, i wykazać w jakiś sposób, dlaczego dana informacja jest fałszywa”.

Dezinformacja ta jest dodatkowo napędzana przez skrajne ugrupowania. „W niemal wszystkich krajach Europy mamy silne ruchy populistyczne ze swoją kontr-narracją, która w rzeczywistości idzie po linii Rosji. Że nie stać nas na politykę klimatyczną, że powinniśmy nadal polegać na paliwach kopalnianych, bo są tańsze, że nie możemy sobie pozwolić na utratę miejsc pracy” – wylicza prof. Veli-Pekka Tynkkynen. „Te populistyczne partie często mają związki z Rosją, szczególnie wśród skrajnej prawicy, ale także wśród skrajnej lewicy. Mój kraj, Finlandia, jest tutaj specjalnym przypadkiem, bo Rosja to nasz sąsiad, więc nasi populiści są bardzo antyrosyjscy. Ale nadal powielają tę samą narrację klimatyczną”.

Inni stracą więcej

Efekt jest taki, że Polsce i w całej Europie o transformacji energetycznej i zrównoważonym rozwoju coraz częściej rozmawia się językiem będącym na rękę Kremlowi. Teorie o Unii zmuszającej nas do jedzenia robaków czy zgubnym wpływie wiatraków, politycy prawicy straszący niestabilnością systemu opartego na OZE i niebotycznymi rachunkami za prąd, popularne media piszące o „sekcie klimatystów” – to wszystko to wygrane batalie Rosji na froncie wojny informacyjnej, nawet jeśli to niekoniecznie ona odpowiada za rozpowszechnianie tych konkretnych informacji.

A wojna ta jest dla Putina i związanej z nim wierchuszki nie mniej ważna niż trwająca agresja przeciw Ukrainie. Dla uzależnionego od eksportu paliw kopalnych reżimu rządzącego obecnie Rosją skoordynowane, globalne działania na rzecz zrównoważonego rozwoju i sprawna transformacja energetyczna oznaczałyby katastrofę.

Osoby decyzyjne w Kremlu niewątpliwie wiedzą, z jakimi zagrożeniami wiąże się dalsze zwiększanie emisji i coraz wyższe temperatury. Ale to zagrożenie związane z globalnym ociepleniem dotyka całego świata, a nie tylko ich. Dlatego też Rosja gra dziś na opóźnienie i obstrukcję znaczących postępów w sferze klimatycznej, nawet jeśli oznacza to, że Wołga i Ural będą częściej podtapiać nadrzeczne regiony, pożary strawią więcej syberyjskich lasów, a susza ograniczy produkcję żywności na polach na południu kraju. „Reżim Putina wykorzystuje kwestię klimatyczną, by zwiększyć geopolityczną siłę swojego państwa” – podsumowuje prof. Tynkkynen. „Ci ludzie rozumieją, że zmiany klimatu szkodzą Rosji. Wiedzą, że zaszkodzą one ich przemysłowi naftowemu. Ale hamują politykę klimatyczną, bo wierzą, że przez globalne ocieplenie bardziej ucierpią Stany Zjednoczone, ucierpi Europa, ucierpią Chiny. I tak, dostanie się też Rosji, ale w świecie, gdzie tracą wszyscy, Rosja wychodzi lepiej”.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Jakub Mirowski
Jakub Mirowski

Magister filologii tureckiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, niezależny dziennikarz, którego artykuły ukazywały się m.in. na łamach OKO.Press, Nowej Europy Wschodniej, Balkan Insight czy Krytyki Politycznej. Zainteresowany przede wszystkim wpływem globalnych zmian klimatycznych na najbardziej zagrożone społeczności, w tym uchodźców i mniejszości, a także rozwojem i ewolucją skrajnie prawicowych ruchów i ideologii.

Komentarze