Trudno zaszufladkować Rosję jako kraj denialistów klimatycznych, nie można też jej uznać za piewcę energetycznej transformacji. Narracje dotyczące zmian klimatu w rosyjskich mediach posłusznie podążają za tym, co służy Kremlowi
Łatwo się pogubić, śledząc wypowiedzi Władimira Putina na temat klimatu na przestrzeni lat. Prezydent Rosji początku tego wieku, podczas negocjacji protokołu z Kyoto, żartował, że dzięki efektowi cieplarnianemu obywatele jego kraju w końcu nie będą potrzebować futer. W 2015 roku z kolei, przy okazji porozumienia paryskiego, nazwał już zmiany klimatyczne jednym z najpoważniejszych wyzwań, z jakimi mierzy się ludzkość.
Dwa lata później jednak zaprzeczał, że ocieplenie i wzrost globalnych temperatur jest spowodowane działalnością człowieka, wskazując, że zwiększenie emisji gazów cieplarnianych to wina aktywności wulkanicznej, dodając też, że część winy ponoszą „zmiany w przestrzeni kosmicznej”.
Niedługo przed pełnoskalową agresją na Ukrainę Putin zdawał się w końcu akceptować antropogeniczne przyczyny ocieplającego się klimatu, lecz dwanaście miesięcy od rozpoczęcia inwazji sugerował, że globalne ocieplenie osiągnęło swój szczyt i teraz czeka nas okres ochłodzenia.
Wprawdzie tylko krowa nie zmienia zdania, ale w przypadku rosyjskiego autokraty nie mówimy o światopoglądowej ewolucji, a o slalomie pomiędzy twierdzeniami ocierającymi się o denializm a całkowitą akceptacją naukowego konsensusu. Dla rosyjskich dziennikarzy i badaczy, z którymi rozmawiałem, nie jest to niczym zaskakującym. Choć zmiany klimatu bynajmniej nie oszczędzają Rosji, temat ten trafia tam na świecznik jedynie wtedy, gdy jest to w interesie Kremla. Ustalenia naukowców czy statystyki odgrywają z kolei rolę co najwyżej drugoplanową.
Wprawdzie tylko krowa nie zmienia zdania, ale w przypadku rosyjskiego autokraty nie mówimy o światopoglądowej ewolucji, a o slalomie pomiędzy twierdzeniami ocierającymi się o denializm a całkowitą akceptacją naukowego konsensusu. Dla rosyjskich dziennikarzy i badaczy, z którymi rozmawiałem, nie jest to niczym zaskakującym. Choć zmiany klimatu bynajmniej nie oszczędzają Rosji, temat ten trafia tam na świecznik jedynie wtedy, gdy jest to w interesie Kremla. Ustalenia naukowców czy statystyki odgrywają z kolei rolę co najwyżej drugoplanową.
„Kluczowe jest zrozumienie tego, że kiedy mowa o państwie autorytarnym, kwestie polityki klimatycznej stają się instrumentem, są wykorzystywane tam, gdzie przyniesie to korzyści reżimowi” – tłumaczy dr Marianna Pobereżskaja z Uniwersytetu Nottingham Trent, specjalizująca się w zagadnieniach polityki i komunikacji klimatycznej. „A obecnie próby ograniczania zmian klimatu nie są w interesie Rosji, bo jest ona w wysokim stopniu uzależniona od eksportu surowców naturalnych”.
Magister filologii tureckiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, niezależny dziennikarz, którego artykuły ukazywały się m.in. na łamach OKO.Press, Nowej Europy Wschodniej, Balkan Insight czy Krytyki Politycznej. Zainteresowany przede wszystkim wpływem globalnych zmian klimatycznych na najbardziej zagrożone społeczności, w tym uchodźców i mniejszości, a także rozwojem i ewolucją skrajnie prawicowych ruchów i ideologii.
Magister filologii tureckiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, niezależny dziennikarz, którego artykuły ukazywały się m.in. na łamach OKO.Press, Nowej Europy Wschodniej, Balkan Insight czy Krytyki Politycznej. Zainteresowany przede wszystkim wpływem globalnych zmian klimatycznych na najbardziej zagrożone społeczności, w tym uchodźców i mniejszości, a także rozwojem i ewolucją skrajnie prawicowych ruchów i ideologii.
Komentarze