0:000:00

0:00

"Specustawa czyni z lasu przestrzeń do wybijania zwierząt poza kontrolą społeczną" - przekonuje mec. Kuszlewicz. "Przesłana nam pod osłoną nocy ustawa kładzie fundament pod wprowadzenie stanu wojennego dla polskiej przyrody” - alarmował poseł Tomasz Aniśko z KO podczas obrad Sejmu 19 grudnia 2019. Tak polityk Zielonych skomentował procedowany w ekspresowym tempie projekt poselskiej specustawy dotyczącej afrykańskiego pomoru świń (ASF), którą w ubiegłym tygodniu zapowiadał minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

"Lex Ardanowski" - jak mówią o projekcie jego krytycy - trafiło do Sejmu 17 grudnia. Już dzień później projekt zaakceptowały niemal bez zastrzeżeń komisje środowiska i rolnictwa. A 19 grudnia - głównie głosami PiS, PSL-Kukiz i Konfederacji projekt przyjął Sejm. Teraz trafi do Senatu.

Specustawa zawiera szereg nowych przepisów, które w założeniu mają usprawnić walkę z epidemią ASF w Polsce. To m.in. możliwość używania tłumików podczas odstrzału sanitarnego dzików, możliwość formowania doraźnych grup łowieckich składających się z posiadających uprawnienia myśliwskie policjantów, żołnierzy, pograniczników, a także strażaków.

W projekcie znalazły się również zapisy penalizujące przeszkadzanie w polowaniach.

"Przepisy dotyczące karania za monitoring zwykłych polowań wykraczają poza cel tej specustawy. Obawiam się, że pod pretekstem walki z ASF realizowane są kuriozalne zapowiedzi niektórych polityków dotyczące wprowadzenia ustawy o »ekoterroryzmie«” - mówi OKO.press mec. Karolina Kuszlewicz, Rzeczniczka ds. Ochrony Praw Zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym.

Prawniczka zwróciła również uwagę na tryb procedowania ustawy - poselski, a nie rządowy. To pozwoliło na pominięcie etapu konsultacji społecznych, choć wprowadzane przepisy są istotne dla przyrodniczych organizacji pozarządowych.

Przeczytaj także:

Do paki za utrudnianie polowań

W świetle specustawy nadal główną strategią walki z ASF w Polsce pozostaje - jak czytamy w jej uzasadnieniu - "redukcja populacji dzików, przez ich intensywny odstrzał". Zdaniem autorów specustawy, "nadmierna populacja dzika na terytorium Polski sprzyja przenoszeniu ASF na teren gospodarstw".

Jednak dla tej ostatniej konstatacji nie przedstawiono w uzasadnieniu żadnego dowodu. "Nie widziano, by dzik przychodził do chlewni i w ten sposób zarażał świnie” - ironizował w 2017 roku zmarły w tym roku eksminister środowiska Jan Szyszko. Faktycznie, w zgodnej opinii ekspertów, za transfer wirusa między środowiskiem naturalnym a hodowlami świń odpowiedzialny jest człowiek.

Minister Ardanowski chce jednak karać wszystkich, którzy mogliby przeszkadzać w zabijaniu dzików.

Specustawa do ustawy Prawo łowieckie wprowadza zapis, który mówi, że ten, kto "celowo utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie polowania" podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Do ustawy o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt "lex Ardanowski" dodaje przepis mówiący o karaniu za "udaremnianie lub utrudnianie wykonania odstrzału sanitarnego" grzywną, ograniczeniem wolności lub jej pozbawienia do trzech lat.

"Uprzywilejowana kasta"

Choć uzasadnienie specustawy o tym nie mówi, to powyższe zapisy wymierzone są głównie w ruchy antyłowieckie, które przybierają w Polsce na sile. Swoje działania motywują nie tylko etycznym sprzeciwem względem polowań, ale odwołują się też do naukowych opinii, że drastyczna redukcja populacji dzików nie zatrzyma postępów choroby.

W praktyce nowe przepisy mogą uderzyć w każdego, kto nie jest myśliwym.

Nie tylko w antymyśliwskich aktywistów, ale też w grzybiarzy, biegaczy, rowerzystów, miłośników pieszych wędrówek, obserwatorów przyrody. Jeśli spotkają w lesie polujących myśliwych, to zawsze będą musieli się wycofać. Jeśli tego nie zrobią, będą im grozić wspomniane kary za zakłócanie polowania.

Takim sytuacjom będzie sprzyjał fakt, że myśliwi nie zawsze oznaczają - choć wymagają tego do nich przepisy - teren polowania zbiorowego. Obowiązek informowania o terminach i miejscach zbiorówek spoczywa na gminach i nadleśnictwach, ale te różnie wywiązują się z tego zadania.

"Polujący staną się uprzywilejowaną kastą, stojącą ponad innymi" - krytykuje koalicja "Niech Żyją!" w stanowisku w sprawie specustawy.

To już było

Warto w tym miejscu przypomnieć, że podobne prawo obowiązywało już krótko w 2018 roku - zakładało karanie grzywną za utrudnianie polowania. Przemycono je w nowelizacji ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych w grudniu 2017 roku, choć anulowano w nowelizacji Prawa łowieckiego w marcu 2018 roku. Ten okres pokazał, że powyższe obawy nie były wcale przesadzone.

„Dzień dobry, panowie. Macie pięć minut, żeby się zwijać. Chyba że chcecie dostać kulką”

– usłyszał w styczniu 2018 roku Igor Tracz od myśliwych z koła łowieckiego „Cyranka” z Gdańska. Ten mistrz świata w psich zaprzęgach akurat tego dnia trenował swoich podopiecznych i wszedł na obszar nieoznakowanego polowania.

„Mówili, że prawo jest po ich stronie. Kazali nam zjeżdżać jak najszybciej. Jeśli tego nie zrobimy, to zgłoszą na policję utrudnianie polowania. To jest wykroczeniem, więc wjedzie policja, dostaniemy mandaty i zostaniemy usunięci” – opowiadał reporterom TVN Tracz.

Do podobnej sytuacji doszło również w styczniu 2018 roku w Koszalinie. Tam myśliwi wyprosili z lasu wolontariuszki schroniska dla zwierząt, które wyprowadzały psy na spacer.

Można się spodziewać, że tego rodzaju sytuacje będą się powtarzały, gdy specustawa o ASF wejdzie w życie.

Poza społeczną kontrolą

"Specustawa czyni z lasu przestrzeń do wybijania zwierząt poza kontrolą społeczną" - przekonuje mec. Kuszlewicz.

"Zaproponowane przepisy karne zmierzają do tego, by społeczeństwo nie miało wglądu, w jaki sposób odbywa się nie tylko tzw. odstrzał sanitarny, ale w ogóle wszelkie polowania w Polsce!" - dodaje.

Prawda jest bowiem taka, że to właśnie dzięki aktywistom antyłowieckim wiemy, jak wyglądają polowania w kontekście walki z ASF. Z foto i wideorelacji wyłania się obraz, który jasno pokazuje, że bioasekuracja - przynajmniej na polowaniach zbiorowych - to fikcja. Krew potencjalnie zarażonych zwierząt jest wszędzie: na ziemi, na samochodach, na butach myśliwych. Pokazywaliśmy to również w OKO.press:

"Kto miałby weryfikować, jak myśliwi patroszą zabite dziki, co robią z ich krwią i wnętrznościami oraz jak przewożą ciała zabitych zwierząt?" - trafnie pyta koalicja Niech Żyje. Bo, co prawda, specustawa daje możliwość przeprowadzenia kontroli przez służby państwowe. Ale na wniosek dzierżawcy lub zarządcy obwodu łowieckiego, którym najczęściej jest koło łowieckie.

"Myśliwi staną się sędziami we własnej sprawie" - ostrzega koalicja.

Konflikt będzie eskalował

Mec. Kuszlewicz broni przed sądem aktywistów oskarżanych o rzekome blokowanie odstrzałów sanitarnych. "W jednej ze znanych mi spraw, z informacji podanej przez gminę wynikało, że polowanie, na którym pojawili się moi klienci, było zwykłym polowaniem na dziki i lisy. Ale myśliwi złożyli przeciwko aktywistom zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa utrudniania odstrzału sanitarnego" - mówi prawniczka.

Tymczasem, podkreśla mec. Kuszlewicz, z proponowanych przepisów wynika, że władza zmierza dodatkowo do tego, by traktować aktywistów monitorujących wszelkie polowania jak przestępców. Zdaniem prawniczki

wprowadzenie czy zaostrzenie przepisów karnych wcale nie rozwiąże konfliktów między aktywistami antyłowieckimi a myśliwymi, a jedynie je zaostrzy.

"Posypią się zapewne masowo zawiadomienia: część prokuratur odmówi wszczęcia postępowań, część umorzy, inne skierują akty oskarżenia. Sądy będą bez sensu zapychane sprawami opartymi o wadliwą konstrukcji przepisów, które - w mojej ocenie - ostatecznie nie przetrwają próby" - przewiduje mec. Kuszlewicz.

"To ma być efekt mrożący wobec osób, które sprawdzają, co myśliwi robią w polskich lasach. Ale ściganie obywateli mających prawo do przebywania w lesie to w dłuższej perspektywie droga donikąd" - dodaje.

Przepisy będą martwe?

Podobno wątpliwości pod adresem przepisów karnych specustawy ma Wielkopolska Izba Rolnicza. Zdaniem Piotra Walkowskiego, prezesa izby, specustawa nie precyzuje, czym jest "celowe utrudnianie lub uniemożliwianie" polowania i odstrzału sanitarnego.

"Brak precyzji ustawodawcy w tej mierze może doprowadzić do sytuacji, w której przepis ten będzie martwy, albowiem potencjalni utrudniający będą odmawiać przyjęcia mandatów, w sądzie zaś będzie niezwykle trudno wykazać, że ktoś celowo utrudniał lub uniemożliwił polowanie" - czytamy w piśmie Wielkopolskiej Izby Rolniczej.

Z kolei Biuro Legislacyjne Sejmu wskazywało, że przepisy w zaproponowanym kształcie są niejednoznaczne i nieprecyzyjnie sformułowane, co będzie finalnie prowadziło do dowolności w ich interpretacji. Jak podała myśliwska "Brać Łowiecka", zdaniem biura w uzasadnieniu specustawy

nie wykazano również związku między zakazem blokowania polowań a ulepszeniem działań dotyczących walki z chorobami zakaźnymi.
;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze