Uniwersytet Harvarda nie spełnił żądań nowej administracji domagającej się m.in. audytu ideologicznego uczelni. W odwecie zamrożono ponad 2 mld dolarów w federalnych kontraktach i grantach przyznanych uczelni. Harvard oddał sprawę do sądu. Ale to tylko początek sporu
Na zdjęciu: Prezydent Uniwersytetu Harvarda Alan Garber podczas uroczystości 374. zakończenia roku akademickiego, 29 maja 2025 roku Dziedziniec uniwersytetu. Fot. Rick Friedman/AFP
Zarzewiem konfliktu były zarzuty o niewystarczającą reakcję uczelni na przypadki antysemityzmu, które miały pojawić się w trakcie protestów propalestyńskich po eskalacji wojny w Gazie.
Rząd stwierdził ponadto, że na Harvardzie ma miejsce dyskryminacja skierowana szczególnie wobec białych, Azjatów, mężczyzn i osób heteroseksualnych. W tutejszym środowisku akademickim zdaniem Trumpa żywa jest ideologia „woke”. Ponadto Harvard ulega za bardzo zagranicznym wpływom z Chin.
11 kwietnia 2025 administracja federalna wysłała do władz Harvardu list z żądaniem daleko idących zmian w sposobie funkcjonowania uczelni.
Lista żądań obejmowała m.in. zewnętrzne audyty poglądów prezentowanych na kampusie, osiągnięcie tzw. „różnorodności światopoglądowej” według kryteriów rządu oraz możliwość likwidacji niektórych programów akademickich.
„Uniwersytet musi natychmiast zamknąć wszystkie programy dotyczące różnorodności, równości i włączenia (DEI)” – napisano m.in. w liście.
Rektor Harvardu Alan Garber odrzucił te żądania, uznając je za próbę przejęcia kontroli nad uczelnią przez rząd, a także za niekonstytucyjny atak na wolność akademicką.
Upłynęło dosłownie kilka godzin i administracja Trumpa ogłosiła zamrożenie ponad 2,2 mld dolarów w federalnych kontraktach i grantach przyznanych Harvardowi. Środki te pozwalały finansować wiele badań naukowych prowadzonych na uczelni.
Harvard nie złożył broni i postanowił oddać sprawę do sądu okręgowego okręgu Massachusetts. Prawnicy przygotowali 51-stronnicowy pozew, w którym twierdzą, iż ten ruch administracji oznacza pogwałcenie Pierwszej Poprawki do Konstytucji gwarantującej podstawowe prawa i wolności obywatelom, próbuje bowiem narzucić uczelni, jak nauczać studentów.
Harvard domaga się przywrócenia zamrożonych funduszy i uznania działań administracji za niezgodne z prawem.
Jako pozwanych wskazano 8 wysokich urzędników państwowych, w tym m.in. sekretarza zdrowia i usług dla ludności Roberta F. Kennedy'ego, sekretarz edukacji Lindę McMahon i prokuratorkę generalną Pam Bondi.
Autorzy pozwu piszą, iż „sale wykładowe są szczególnym »rynkiem idei«, a Pierwsza Poprawka została zaprojektowana po to, by go chronić”. Dodają, że rząd „nie potrafił wskazać żadnego racjonalnego związku pomiędzy obawami o antysemityzm a badaniami medycznymi, naukowymi, technologicznymi i innymi, które mają na celu ratowanie życia Amerykanów, a zostały wstrzymane”.
Prezydent Trump już wcześniej rozważał możliwość całkowitego wstrzymania wypłat grantów dla Harvardu. Jak podaje „Nature” powołując się na „The New York Times” podczas prywatnego lunchu 1 kwietnia 2025 prezydent zasugerował takie rozwiązanie. „Czyż to nie byłoby świetne?” – zapytał.
22 kwietnia na swojej platformie społecznościowej Trump napisał:
„Wszyscy widzą, że Harvard się pogubił. Zatrudnia radykalnych lewicowców, idiotów i ptasie móżdżki, które są w stanie uczyć studentów i tzw. przyszłych liderów wyłącznie, jak ponieść porażkę. Harvard nie może już być postrzegany jako przyzwoite miejsce do nauki, nie powinien trafiać na żadną listę świetnych światowych uczelni. Harvard to kpina, ucząca nienawiści i głupoty i nie powinna dłużej dostawać federalnych pieniędzy” (cyt. za „Gazetą Wyborczą”).
Tygodnik naukowy „Nature” opisał niedawno konsekwencje zamrożenia federalnych funduszy dla uczelni.
Naukowcy dzięki tej decyzji stracili prawie tysiąc grantów badawczych.
Dla przykładu Amerykańska Narodowa Fundacja Nauki (NSF) poleciła zakończyć 196 grantów o łącznej wartości 150 mln dolarów. Z kolei Departament Obrony obciął 56 grantów wartych 105 mln dolarów.
Największe cięcia pochodzą jednak z Narodowych Instytutów Zdrowia. Dotyczą one aż 600 grantów o łącznej wartości 2,2 mld dolarów, rozłożonych na kilka lat.
„Poprzez granty badawcze rząd USA finansuje około 11 proc. rocznego budżetu uczelni, który wynosi 6,4 mld dolarów” – podaje „Nature”. Zdaniem naukowców rozmawiających z tygodnikiem ich wstrzymanie będzie miało katastrofalne skutki.
W rodzaju cięć trudno doszukać się logiki. Objęły one bowiem także projekty uznane za priorytetowe przez samą administrację Trumpa, jak sztuczna inteligencja czy fizyka kwantowa. David Charbonneau, badacz egzoplanet na Harvardzie, stracił np. wieloletni grant z NSF o wartości 538 tys. dolarów, który miał obowiązywać jeszcze przez rok.
„W jaki sposób obcięcie grantu na astrofizykę, pozwalającego badać planety krążące wokół innych gwiazd, ma rozwiązać problem antysemityzmu na kampusie?” – pyta Charbonneau.
Sprawa Harvardu postrzegana jest powszechnie jako test dla niezależności akademickiej i może mieć długofalowe konsekwencje dla relacji między uczelniami a rządem federalnym.
Harvard to najbardziej prestiżowa uczelnia w USA (i jedna z czołowych na świecie), co sprawia, że każdy konflikt z nią ma ogromny rozgłos polityczny i medialny.
Uniwersytet został założony w Cambridge w stanie Massachusetts w 1636 roku, tj. blisko półtora wieku przed powstaniem samych Stanów Zjednoczonych.
Wśród jego absolwentów są m.in. prezydenci John F. Kennedy i Barack Obama, sędziowie Sądu Najwyższego Ruth Bader Ginsburg i Elena Kagan, przedsiębiorcy Bill Gates i Mark Zuckerberg, aktorzy Matt Damon i Natalie Portman oraz pisarka Margaret Atwood.
Dla administracji Trumpa atak na Harvard ma wymiar ideologiczny. Jest to symboliczna wojna z „elitami liberalnego establishmentu”.
Jeśli Harvard przegra, może to otworzyć drzwi do większej kontroli politycznej nad uczelniami, np. przez ograniczenie ich finansowania. Zwycięstwo Harvardu może natomiast wzmocnić niezależność akademicką w całym kraju.
Jakie są szanse na wygraną?
Za Harvardem przemawia mocna podstawa konstytucyjna. Amerykańskie sądy wielokrotnie orzekały, że rząd nie może karać instytucji za poglądy, które są wyrażane legalnie, nawet jeśli są kontrowersyjne.
Wydaje się, że sędzia prowadząca sprawę może być przychylna uczelni. Jest nią Allison D. Burroughs, znana z wcześniejszego wyroku na korzyść Harvardu w sprawie o dyskryminację rasową (Students for Fair Admissions v. Harvard, 2019).
Sędzia wyznaczyła termin przesłuchań na 21 lipca 2025 roku. Zgodziła się na przyspieszenie postępowania, uznając wagę sprawy dla wolności akademickiej i konstytucyjnych praw uczelni.
Za Harvardem przemawia też silne wsparcie środowiska naukowego i prawników.
„Jeśli rząd może ukarać Harvard dziś, jutro może uciszyć każdego z nas”.
Tak brzmi cytat z listu otwartego podpisanego przez ponad 300 profesorów z całych Stanów Zjednoczonych.
Zamrożone fundusze federalne, a także zapowiedzi odebrania uczelni statusu non-profit (uczelnie takie nie mają właściciela, który czerpie zyski z ich działalności i są zwolnione z podatków federalnych; należy do nich m.in. Harvard i Uniwersytet Yale) to wcale nie koniec sporu.
Donald Trump w maju 2025 roku wytoczył inne działo przeciw Harvardowi, a mianowicie zakaz przyjmowania studentów z zagranicy [największe ich grupy to obywatele Chin, Kanady i Indii].
To mocny cios, ponieważ czesne płacone przez zagranicznych studentów to ważna pozycja w budżecie uczelni. Harvard dysponuje wprawdzie ogromnym funduszem wieczystym w wysokości 53 mld dolarów, ale pozbawiony wpływów z czesnego oraz grantów udzielanych przez instytucje federalne będzie musiał ograniczać badania i wprowadzać liczne oszczędności.
22 maja 2025 Departament Bezpieczeństwa Krajowego (Department of Homeland Security, w skrócie DHS) opublikował oświadczenie, w którym Harvard został oskarżony o stworzenie „niebezpiecznego środowiska na kampusie, pozwalając antyamerykańskim, proterrorystycznym agitatorom na nękanie i fizyczne ataki na ludzi, w tym wielu studentów żydowskiego pochodzenia”.
Uczelnia została posądzona także o „angażowanie się w skoordynowaną działalność z Komunistyczną Partią Chin (KPCh), w tym goszczenie i szkolenie członków paramilitarnej grupy KPCh współwinnej ludobójstwa Ujgurów”.
List wysłany do władz uczelni upubliczniła na platformie X sekretarz bezpieczeństwa krajowego Kristi Noem. „Możliwość przyjmowania zagranicznych studentów – którzy płacą wyższe czesne jest przywilejem, a nie prawem” – napisała Noem.
„Harvard miał wiele okazji, aby zrobić to, co słuszne. Odmówił”.
W liście do uczelni resort zarzucił Harvardowi odmowę przekazania materiałów dotyczących zagranicznych studentów, ich niebezpiecznych zachowań, kartotek dyscyplinarnych, a także ich uczestnictwa w protestach.
W efekcie unieważniono certyfikat programu „Student and Exchange Visitor Program” dla Harvardu na rok akademicki 2025/26, co jest równoznaczne z zakazem przyjmowania przez uczelnię cudzoziemców.
Obcokrajowy już studiujący na Harvardzie muszą zaś przenieść się na inny uniwersytet, aby móc dalej studiować na podstawie wizy nieimigracyjnej.
DHS dało jednocześnie uczelni 72 godziny na przesłanie odpowiednich danych, by mogła w przyszłym roku akademickim nadal gościć i przyjmować zagranicznych studentów.
W rozmowie z Fox News Noem zapytana, czy rozważa podobne posunięcia na innych uniwersytetach, w tym na Columbia University w Nowym Jorku, odparła „Oczywiście, że tak”.
Dodała, że powinno to być ostrzeżenie dla wszystkich uniwersytetów, „by wzięły się w garść”.
Uczelnia uznała działania DHS za nielegalne i oznajmiła, że pozostanie „w pełni oddana utrzymaniu zdolności Harvardu do przyjmowania studentów i naukowców z zagranicy”.
Uniwersytet pozwał administrację Trumpa. „Jednym pociągnięciem pióra rząd postanowił pozbawić Harvard jednej czwartej studentów, którzy wnoszą znaczący wkład w działalność uniwersytetu i realizację jego misji” – napisano w specjalnym oświadczeniu.
Pozew został wniesiony zaledwie dzień po oświadczeniu DHS, tj. 23 maja 2025 roku do sądu federalnego w Bostonie.
Co ciekawe, kilka godzin po ogłoszeniu decyzji w kwestii zagranicznych studentów na Harvardzie, w kalifornijskim sądzie zapadł wyrok w sprawie trwających od pewnego czasu działań nowej administracji mających pozbawić zagranicznych studentów wiz.
Jak podał „The New York Times”, sędzia Jeffrey S. White wydał tymczasowy nakaz chroniący zagranicznych studentów, będących jednymi z tysięcy, których wizy zostały cofnięte bez wyraźnego uzasadnienia. Do tej pory wielu studentów wygrało już indywidualnie podobne sprawy przed sądem. Zdaniem NBC wspomniany nakaz jest natomiast pierwszym, który zapewnia ulgę studentom w całym kraju.
23 maja 2025 r. Marcin Fabjański, polski filozof, dziennikarz i pisarz umieścił następujący wpis na Facebooku:
„Donald Trump odebrał Harvardowi, na którym jeszcze chwilkę popracuję, licencję na przyjmowanie studentów z zagranicy (to 27,2 proc. wszystkich studentów i poważne źródło dochodów uczelni) i kazał wyrzucić już przyjętych. To odwet za to, że uczelnia odmówiła przekazania danych studentów, którzy nie podobają się komisarzom politycznym z Białego Domu”.
„Jestem dumny, że jestem częścią uniwersytetu, który nie ugiął się przed tyranem. To oznacza jednak – o ile nie zostanie zablokowane przez sąd – życiowe tragedie wielu fantastycznych ludzi, których tu poznałem, w tym studentów, którzy wybrali moje zajęcia. Niektórzy z nich nie ukończą studiów, choć są już w zaawansowanej fazie w drodze od dyplomu i zapłacili za edukację majątek, na który harowali przez całe życie. Dla innych oznacza to rozbicie rodzin. (…)
„Trump chce upokorzyć Harvard, a jego zastępca, Vance, mówi, w typowym dla tej władzy biblijnym stylu, że „wszyscy profesorowie są złymi ludźmi (‘evil’)”.
Administracja Trumpa pod koniec maja podjęła kolejne kroki mające na celu utrudnienie nowym osobom z zagranicy staranie się o studenckie wizy. Departament Stanu [odpowiednik naszego MSZ] nakazał ambasadom zaprzestanie umawiania spotkań w tej sprawie. Ci, którzy mają już umówione spotkania, mogą na nie przyjść – zdecydował sekretarz stanu Marco Rubio. Placówki dyplomatyczne zostały poinformowane, że przerwa potrwa do czasu wydania dalszych wytycznych.
Jako powód podano zamiar rozszerzenia weryfikacji wnioskodawców o zawartość ich mediów społecznościowych.
Studenci zagraniczni, którzy chcą podjąć studia w USA, zazwyczaj muszą umówić się na rozmowę kwalifikacyjną w ambasadzie amerykańskiej w swoim kraju, zanim otrzymają zgodę. W wniosku wizowym widnieje wprawdzie rubryka na wpisanie linków do mediów społecznościowych aplikanta, lecz podanie tych informacji było do tej pory dobrowolne.
Najnowszy akt sporu z Harvardem miał miejsce 4 czerwca 2025. Donald Trump wydał tego dnia rozporządzenie, w którym zakazano wjazdu zagranicznym studentom przyjętym na Uniwersytet Harvarda. Rozporządzenie weszło w życie w dniu ogłoszenia. Zawieszenie możliwości wjazdu do USA w ramach wiz studenckich i wymiany międzynarodowej sponsorowanej przez Harvard ma obowiązywać przez 6 miesięcy z możliwością przedłużenia.
Decyzja Trumpa blokuje więc wjazd nowym studentom i uczestnikom wymiany międzynarodowej, którzy mieli rozpocząć naukę lub badania na Harvardzie. Nakazuje także przegląd obecnych studentów i badaczy z zagranicy dając Departamentowi Stanu możliwość cofania wydanych wcześniej wiz w trybie indywidulanym.
Rozporządzenie z 4 czerwca stanowi próbę obejścia orzeczenia wydanego dosłownie kilka dni temu przez sąd federalny, o którym piszę wyżej, w myśl którego uczelnia mogła kontynuować rekrutacje międzynarodową. Tym razem prezydent postanowił wykorzystać własne uprawnienia wykonawcze.
„To kolejny nielegalny akt odwetu ze strony administracji, naruszający konstytucyjne prawa Harvardu wynikające z Pierwszej Poprawki” – napisał rzecznik uczelni, Jason A. Newton, w oficjalnym oświadczeniu. „Harvard będzie nadal bronił swoich studentów międzynarodowych” – dodał.
Ale jeśli Harvard zdecyduje się pozwać administrację Trumpa za jej najnowsze działania, może napotkać trudności w Sądzie Najwyższym – twierdzi prawnik imigracyjny Ian A. Campbell. „Jestem przekonany, że mogą uzyskać tymczasowy zakaz wykonania w sądach niższej instancji, ale wątpię, by Sąd Najwyższy orzekł na ich korzyść, jeśli sprawa tam trafi” – napisał Campbell.
Podstawą prawną, na którą powołuje się rozporządzenie, są artykuły 212(f) i 215(a) Ustawy o Imigracji i Obywatelstwie. Przepisy te historycznie służyły do ograniczania wjazdu cudzoziemców ze względu na obywatelstwo, status bezpieczeństwa lub zagrożenia zdrowia publicznego. Jednak wspomniane rozporządzenie Trumpa jest nietypowe, ponieważ odnosi się nie do kraju pochodzenia ani rodzaju wizy, lecz wyłącznie do powiązania osoby z jedną instytucją akademicką – Harvardem.
A zatem o ile są spore szanse na wygraną w kwestii zamrożonych funduszy federalnych, o tyle tu sprawa jest znacznie trudniejsza.
Brendan Boyle, przedstawiciel demokratów w Izbie Reprezentantów, który ukończył Harvard w 2005 roku, rozmawiał ostatnio z rektorem Alanem Garberem.
„Powiedziałem mu, że jestem dumny, iż Harvard w przeciwieństwie do innych uczelni nie ugiął się. W walce z administracją broni nie tylko własnej przyszłości, ale także przyszłości całego amerykańskiego szkolnictwa wyższego.”
Zapytany, czy wierzy w zwycięstwo uczelni, odpowiedział:
„Harvard istniał setki lat przed Donaldem Trumpem i będzie istniał setki lat po nim.”
„Długofalowe szkody [obecnej polityki władz wobec amerykańskich uczelni] mogą okazać się trudne do odwrócenia” – wypowiedział się niedawno prezes-elekt Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej prof. Krzysztof Pyrć.
„Utrata zaufania i wizerunku stabilności godzi nie tylko w prestiż amerykańskich instytucji akademickich, lecz także w atrakcyjność samych Stanów Zjednoczonych jako miejsca kariery, badań i inwestycji. Mój amerykański przyjaciel zapytany jak rozumie tę sytuację odpowiedział: »to ostatnie tchnienia umierającego imperium, naturalny finał eksperymentu nieograniczonego kapitalizmu«”.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze