"Pomysł prezydenta czeka na lepsze czasy. To zależy od tego, czy będziemy mądrze dyskutowali, czy niemądrze", stwierdził doradca prezydenta Dudy, prof. Andrzej Zybertowicz. Czyli, jeżeli będziemy dość miłe, to może jakiś starszy pan przywróci nam cząstkę godności
16 maja 2021 w "Kawie na ławę" TVN24 niespodziewanie - i na chwilę - wrócił temat aborcji. Redaktor Konrad Piasecki pytał doradcę społecznego Andrzeja Dudy, prof. Andrzeja Zybertowicza, czy PiS Nowym Ładem nie kupuje sobie wyborców. Doradca odpowiedział: "I tak, i nie". Po czym podał przykład, który miał dowodzić, że rządzący myślą o całym narodzie, a nie tylko o własnym elektoracie:
"Gdy Andrzej Duda wystąpił z projektem związanym z aborcją, to zrobił to wbrew swoim najgłębszym przekonaniom, które stwierdzają ochronę życia. Ale prezydent czuł się odpowiedzialny za całość i chciał w jakimś obszarze przywrócić kompromis aborcyjny. To jest normalna odpowiedzialność polityka". Na pytanie, co dzieje się z ustawą, Zybertowicz odpowiedział:
"Myślę, że czeka na lepsze czasy. To zależy od tego, czy będziemy mądrze dyskutowali, czy niemądrze".
Czyli w wolnym tłumaczeniu - jeżeli będzie dość miłe i przestaniecie wrzeszczeć na ulicach brzydkie wyrazy, to może kiedyś zgodzimy się porozmawiać o powrocie do najbardziej restrykcyjnej ustawy w Europie, czyli tzw. kompromisu.
13 maja Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny podsumowała, co wyrok TK Julii Przyłębskiej nam - kobietom - zrobił:
Podsumowanie tego półrocza dokonane przez aktywistki, polityczki i lekarzy/lekarki publikowaliśmy tutaj:
Podczas tego spotkania występowała m.in. dr Aleksandra Krasowska, psychiatra, która mówiła: „Pojawiła się zupełnie nowa grupa pacjentek. To osoby, które nigdy nie potrzebowały pomocy psychiatrycznej, trafiają do mnie w stanie ciężkiego kryzysu, z myślami rezygnacyjnymi czy samobójczymi. To osoby, które są w ciąży z wadami letalnymi i nie mają żadnego wyboru. Prawo naraża kobiety na zagrożenie zdrowia lub życia. Żadna z tych kobiet, z którą rozmawiałam, nie chciała u mnie być, nie traktowała tego jako sposób na zakaz. Żadna nie myślała, że będzie potrzebowała psychiatry.
I my wiemy, jak to się skończy. Kiedyś ktoś w końcu umrze”.
Dr Socha, ginekolog położnik, przytoczył inną historię: "Pacjentka zgłosiła się do mnie w nastym tygodniu ciąży. Kolega lekarz, który ją diagnozował w 12. tygodniu, widział to. Ale, jak powiedział mi partner pacjentki, lekarz na pytanie, dlaczego o tym nie poinformował, odpowiedział:
ale po co wam ta informacja? I tak nic z tym nie zrobimy. I tak musicie donosić. Parafrazując jednego z polityków: donosić, żeby ochrzcić".
W lutym 2021 roku tuż po publikacji wyroku TK Przyłębskiej rozmawiałam z prezeską Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Krystyną Kacpurą. Opowiadała o tym, co stało się w noc po publikacji wyroku: "Noc z 27 na 28 stycznia zapamiętam na zawsze. Koszmar, najgorsze chwile w moim zawodowym życiu. Odebrałam dziesiątki telefonów od przerażonych kobiet i zdezorientowanych lekarzy po publikacji wyroku aborcyjnego.
Kobiety w trakcie aborcji, kobiety, które miały wyznaczony termin na kolejny dzień, czyli na 28 stycznia, albo za dwa dni, albo trzy. Kobiety, które mają badania prenatalne w ręku i pytają, co teraz zrobić? I takie, które czekają na wynik badań prenatalnych. Kobiety we wczesnej ciąży, przestraszone, co będzie, gdy coś wyjdzie w badaniach. (...)
W jednym ze szpitali w mniejszym mieście kobieta, która miała wyznaczony zabieg na następny dzień, kontynuację, bo już była w trakcie, dosłownie dostała załamania psychicznego, krzyczała, a jednocześnie nie było z nią kontaktu, nie można było z nią porozmawiać. Lekarz był bezradny.
W innym szpitalu dziewczyna wsiadła do windy i jeździła góra – dół. Powiedziała, że nie wyjdzie".
Cały wywiad tutaj:
Z rozmowy z Natalią Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu wynikało z kolei, że po wyroku dużo więcej kobiet zgłasza się po pomoc do inicjatywy Aborcja Bez Granic: "Przed wyrokiem TK pomagałyśmy 5-6 osobom miesięcznie wyjechać za granicę na zabieg. Po 22 października ta liczba wzrosła do 30. Po 27 stycznia tych osób jest ok. 100 miesięcznie".
Na to wszystko prof. Zybertowicz pogodnym tonem odpowiada: jeżeli będziemy mądrze dyskutować, to może się tym zajmiemy. To jest odpowiedź na dramat kobiet i na barbarzyńską ustawę, którą wprowadził PiS rękami TK Przyłębskiej?
Warto też sprostować wypowiedź Zybertowicza o ustawie zaproponowanej przez Dudę. W Sejmie faktycznie leży projekt prezydenta, który jednak nie przywraca "kompromisu aborcyjnego". Chyba że słowa "w jakimś obszarze" uznamy za usprawiedliwienie użycia słowa "kompromis".
Ale prezydent czuł się odpowiedzialny za całość i chciał w jakimś obszarze przywrócić kompromis aborcyjny
Nowa przesłanka do dokonania aborcji, dodana do ustawy miałaby brzmieć tak: "jeżeli badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą, prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne".
Zapis z 1993 roku brzmiał tak: "Gdy badania lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej)".
Czyli zapis prezydenta wyklucza m.in. zespół Downa, lub inne ciężkie upośledzenia, które jednak nie sprawiają, że płód obumrze, lub dziecko umrze zaraz po porodzie.
Co na razie dzieje się z ustawą "ratunkową" prezydenta Dudy. Czeka na lepsze czasy, czyli leży w Sejmie od 30 października 2020 roku. Nikt się nią nie zajmuje, nikt nawet - poza stroną społeczną, czyli Federacją na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny - nie pofatygował się, by złożyć na jej temat opinię lub ekspertyzę.
Może nie jesteśmy dość miłe i kulturalne, by przywrócić nam chociaż namiastkę godności w postaci możliwości przerwania ciąży, gdy płód nie dożyje do porodu, lub umrze zaraz po nim?
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze