Sprawiedliwa kolejność szczepień już nie istnieje. Rząd ogłasza, że rejestrować się mogą roczniki 1963, 1964 itd., ale młodzi ludzie polują na niewykorzystane dawki. Bałagan w rozporządzeniach pozwala na to 40-latkom, młodszym lekarze wystawiają lewe skierowania
Uwaga! Nasz artykuł spotkał się z krytyką ze strony lekarzy. Argumenty, które przedstawiali są ważne i zasadne, dlatego ich omówieniu poświęciliśmy kolejny tekst:
Zacznijmy od przykładów.
Karolina, lat 38, od 20 marca jeździ po punktach szczepień, bo ktoś ze znajomych powiedział, że warto próbować. Telefony nic nie dawały, nikt nie odbierał albo nie udzielał informacji. Objeździła kilka punktów w Warszawie, a także na Kaszubach, gdzie byli z mężem na kilkudniowym urlopie; mąż jako nauczyciel akademicki jest już dawno po AstraZenece. Ale ani w Kościerzynie, ani w kilku wioskach się nie udało.
Wrócili do stolicy. Mówią, że wszystko zależy od człowieka, który prowadzi punkt. Niektórzy pytali: "A skierowanie pani ma?", i od razu koniec rozmowy. Inni dawali do zrozumienia, że można próbować. Udało się w końcu na warszawskim Tarchominie. Po południu 6 kwietnia pod punktem szczepień Karolina natknęła się na kolejkę kilku osób. Osoby w wieku na oko 40 plus i 30 plus, ale także para, która wyglądała na licealistów.
O 16.30 wyszedł do nich lekarz: "Bardzo mi przykro, ale dziś została nam tylko AstraZeneca". Połowa zrezygnowała*, Karolina i m.in. "licealiści" zostali. Została zaszczepiona, dostała karteczkę z drugim terminem.
Po powrocie do domu sprawdziła, że została wpisana do systemu, musiał to zrobić sam punkt szczepień. "To nie było po znajomości, nie znam nikogo, kto tam pracuje, nie było żadnej łapówki, nic takiego. Lekarz powiedział mi, że woli tak robić, niż wylewać do zlewu" - mówi Karolina.
Ewa, tuż po 30-tce, dostała e-skierowanie z powodu rzekomej choroby przewlekłej od znajomego lekarza specjalisty. Zalogowała się w systemie i po kilku odświeżeniach pojawił się termin szczepienia od razu, na ten sam dzień Astra Zeneką. "Pielęgniarka, która mnie szczepiła, zrobiła cały wykład, że szczepionka jest bezpieczna. I że ludzie są głupi, że masowo z niej rezygnują. Ale dla pani to dobrze, taki szybki termin" - opowiada OKO.press Ewa.
Nie uważa, żeby zrobiła coś nagannego.
"Moi znajomi doktoranci są już od dawna zaszczepieni, chociaż siedzą w domu i prowadzą zajęcia przez Zooma. Zajęcia akademickie zostaną przywrócone na samym końcu. A ja pracuję jako kelnerka. Za chwilę zacznie się sezon ogródkowy i będę stykać się z tłumem ludzi prawie całą dobę".
Kolejny informator, 36-latek z dużego miasta, jest już po dwóch dawkach Pfizera. Opisał nam szczegóły, ale potem poprosił, by ich nie podawać poza informacją, że pomogli rodzice, którzy mają znajomego lekarza.
Kolejna osoba też załatwiła sobie e-skierowanie na chorobę przewlekłą. Zapytana przez szczepiącego, jaka to choroba, zaczęła coś mówić o cukrzycy [której nie ma na liście chorób uprawniających do wcześniejszych szczepień]. Nikt nie dociekał, ani nie komentował.
Reakcje naszych informatorów pokazują, że osoby które omijają kolejkę boją się, że sprawa może wyjść na jaw. Bardziej niż pacjenci ryzykują jednak lekarze.
Osoby, które zostały już zarejestrowane w systemie i mają wyznaczony termin szczepienia np. na połowę maja, mogą szukać miejsca, które oferuje lepsze terminy. Dwie osoby z redakcji OKO.press w ten sposób przyspieszyły swoje szczepienie zapisując się w Białymstoku (Revita) i w przychodni w Jonkowie pod Olsztynem. Placówki same dokonywały zmiany rezerwacji w systemie.
Słyszeliśmy w OKO.press więcej takich historii. Zagrożenie pandemiczne uruchomiło przedsiębiorczość rodaków. Jak widać, część tych zabiegów mieści się w ramach zasad opisanych przez władze i polega po prostu na szukaniu punktu szczepień, który daje lepszy termin. Ale część odbywa się z pominięciem systemu, a nawet wbrew szczepionkowym regułom opracowanym przez rząd:
OKO.press nie potrafi ocenić skali takich działań. Nasuwającą się tezą jest oczywiście to, że korzystają z tego osoby z większych miast i o dużym kapitale społecznym. Ale w małych miejscowościach również mogą liczyć się lokalne relacje czy układy.
Potrzeba jest matka wynalazków, wiadomo. A tu potrzeba jest ogromna. Ludzie młodzi i w średnim wieku boją się ciężkiego przebiegu choroby, a nawet śmierci na COVID-19, choć szansa na nią jest minimalna, nawet teraz, gdy pojawił się brytyjski wariant SARS-CoV-2.
Chcą też po prostu ze względnym spokojem wyjść do miasta, spotkać się ze znajomymi, najbliższymi i wrócić do normalności bez lęku o to, że roznoszą wirusa. Nie bez znaczenia jest też zbliżający się sezon urlopowy, w którym szczepionka może umożliwić zagraniczny wyjazd.
W wielu rodzinach osoby już zaszczepione próbują pomóc jeszcze niezaszczepionym. Uruchamiają znajomości, szukają w sieci punktów, gdzie jest szansa na szczepionkę.
Drugim powodem powstania drugiego obiegu szczepień jest niewydolność systemu, który nie jest w stanie przerobić dostaw preparatów sprowadzanych do Polski. Próbą zwiększenia tempa szczepień była fatalna wpadka rządu z dopuszczeniem - na kilka godzin w nocy 1 kwietnia - do rejestracji 40-latków i 50-latków, z czego skorzystało 600 tys. osób, a 60 tys. dostało już terminy na "za parę dni". Potem zostało to anulowane, a ministrowie Dworczyk i Niedzielski przerzucali się odpowiedzialnością.
Niektórzy lekarze nieoficjalnie przyznają, że szczepią osoby spoza kolejki, by nie marnować dawek. Pod nazwiskiem mówi o tym "Wyborczej" dr Adam Paszkowski, który w Bielanach Wrocławskich prowadzi prywatną praktykę i zgłosił ją jako punkt szczepień:
"Przyznaję, że zdarzyło się mi się zaszczepić pacjentów spoza listy, np. syna czy córkę seniora, który przyszedł na szczepienie, aby nie zmarnowała się żadna dawka.
Szczególnie w tygodniu, kiedy wskutek błędu System Dystrybucji Szczepionek otrzymałem dwukrotnie więcej szczepionek od liczby zarejestrowanych pacjentów. Musiałem błyskawicznie znaleźć 30 osób do zaszczepienia partią rozmrażających się szczepionek. Do dziś nie musiałem utylizować nawet jednej".
Według oficjalnych danych z wtorku 13 kwietnia wykonano 7,8 mln szczepień, w tym obiema dawkami 2,1 mln osób, a pierwszą 3,6 mln osób (podkreślamy różnicę między szczepieniami a zaszczepionymi z myślą m.in. o prezydencie Dudzie, który nie odróżnia jednego od drugiego).
Jak widać na wykresie, do 2,1 mln urosła "górka" niewykorzystanych jeszcze szczepionek: dostarczono ich do Polski 9,9 mln, wykorzystano 7,8 mln. Połowę z tej "górki" skierowano już do punktów szczepień (łącznie dostarczono tam 8,8 mln), ale 1,1 mln zostało w chłodniach Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.
Tempo szczepień rośnie. Średnia krocząca osiągnęła poziom prawie 158 tys., czyli 1,1 mln szczepień tygodniowo.
Rząd Mateusza Morawieckiego chwali się tym milionem tygodniowo, ale w obecnym tempie uzyskalibyśmy próg odporności zbiorowiskowej dopiero po Zaduszkach 2021.
,
Policzmy razem. Osób dorosłych do zaszczepienia (w tym cudzoziemców mieszkających u nas) jest 30 mln 330 tys., przyjmując założenie rządowe, że wystarczy zaszczepić 70 proc. z nich, uzyskujemy 21 mln 231 tys. osób, co oznacza 42 mln 460 tys. dawek.
Skoro do 12 kwietnia podano 7 mln 784 tys. szczepionek, do odporności zbiorowiskowej brakuje jeszcze, bagatela, 34 mln 676 dawek. W tempie 158 tys. dziennie oznacza to 220 dni, czyli do 16 listopada 2021.
To oczywiście o co najmniej dwa, trzy miesiące za długo.
Punktów szczepień jest obecnie (13 kwietnia) 6 454 (ma być znacznie więcej; trwają negocjacje z samorządami), co oznacza, że średnio na punkt wypada po 24,5 szczepienia dziennie (licząc z weekendami) albo 171 tygodniowo.
"Masz 58 lat? Zarejestruj się na szczepienie przeciw Covid-19. Od 13 kwietnia trwa rejestracja osób z rocznika 1963" - zachęcał we wtorek 13 kwietnia rząd.
Utrwala wrażenie, że trzymamy się sprawiedliwej zasady według wieku: im kto starszy i bardziej ryzykuje, tym szczepi się wcześniej, młodsza czy młodszy muszą poczekać. Rzecz w tym, że nieszczęsne rozporządzenie z 1 kwietnia zostawiło ślad.
Wprowadziło drobną, ale istotną zmianę w rozporządzeniu z 19 marca 2021, które opisuje kolejność szczepień, wymieniając 15 kategorii osób uprawnionych, w tym:
Wśród uprawnionych z etapu I kolejność jest taka:
a. nie później niż w 1941 roku (czyli 80 plus),
b. w latach 1942-1951 (70-79 lat) oraz osoby dorosłe z chorobami "zwiększającymi ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19",
c. w latach 1952-1961 (60-69 lat).
1 kwietnia 2021 dopisano tutaj punkt 11d: d. osoby urodzone w latach 1962-1981, czyli 40-latkowie i 50-latkowie. I ten zapis pozostał mimo całego zamieszania 1 kwietnia.
Oznacza to de facto, że lekarze mogą wypisywać e-skierowanie osobom 40 plus, choć oficjalnie rejestrują się na szczepienia dopiero kolejne roczniki 59-latków, 58-latków itp.
W rozporządzeniu dopiero w dalszej kolejności są wymienieni nauczyciele i nauczyciele akademiccy, a także służby mundurowe, co ilustruje zamęt, bo szczepienia tej pierwszej grupy się już zakończyły, a drugiej trwają...
W dodatku obowiązuje nadal zasada:
"W sytuacji ryzyka niewykorzystania szczepionki, dopuszcza się:
OKO.press już w połowie stycznia przekładało tę zasadę na język polski: "Jeśli punkt szczepień ma niewykorzystane dawki i brakuje mu chętnych, może zaszczepić dowolne osoby uprawnione w ramach etapu 0 i etapu 1".
Był też precedens świąteczno-noworoczny - do 6 stycznia 2021 obowiązywało zarządzenie NFZ o „Wykorzystaniu szczepionek w okresie świąteczno-noworocznym”. Zostało wydane z opóźnieniem – 31 grudnia, tydzień po Wigilii (!), ale miało ograniczać efekt marnowania dawek: „Oprócz szczepienia pracowników szpitali, dopuszczalne jest także szczepienie członków ich rodzin oraz pacjentów, którzy w tym czasie przebywają w szpitalu, a których stan zdrowia na to pozwala”.
Zamieszanie z kolejnością szczepień powoduje nie tylko dezorientację ludzi zainteresowanych szczepieniem, ale także części personelu, który niedokładnie zna lub rozumie przepisy. Burzy też regułę, która powinna być fundamentem kolejki po szczepionkę, że najpierw szczepić się powinni najbardziej zagrożeni (czyli w szczególności starsi), a dopiero po nich mniej zagrożeni (czyli młodsi).
Póki ta zasada obowiązywała, przypadki takie, jak szczepienie "grupy Jandy" ,budziły powszechne oburzenie. Dziś szukanie sposobu przeskoczenia kolejki jest częste.
OKO.press wypominało już rządowi pójście na łatwiznę i rozrzutność w szczepieniu "medyków", co sprawiło, że przed osobami ciężko chorymi, a także najstarszymi Polkami i Polakami, zaszczepieni zostali np. kierowcy, którzy dowożą leki do aptek, pracownicy hurtowni farmaceutycznych, studenci medycyny, sekretarki w sanepidzie, osoby wykładające psychoterapię na uczelniach publicznych lub prywatnych.
Teraz okazuje się, że rząd nie potrafi utrzymać zasady szczepienia według wieku i zorganizować np. systemu przyspieszania szczepień osób starszych, gdy są wolne szczepionki. Utrzymuje fikcję kolejnych roczników, a tymczasem młodsi ludzie polują na szczepionki. I często je zdobywają. W dodatku trudno mieć do nich pretensje, skoro system nie potrafi zachować reguł i nie marnować szczepionek.
* Ta reakcja potwierdza, że AstraZeneca w opinii Polek i Polaków jest wciąż "gorszą szczepionką". Tymczasem badania potwierdzają jej wysoką skuteczność. Z opublikowanego w lutym badania 5,4 mln mieszkańców Szkocji, wynika, że AZ po 28-34 dniach od przyjęcia pierwszej dawki chroni przed ciężkim przebiegiem choroby i hospitalizacją nawet lepiej od szczepionki Pfizera (choć obydwie szczepionki są pod tym względem bardzo skuteczne).
Zdrowie
Michał Dworczyk
Mateusz Morawiecki
Adam Niedzielski
Rząd Mateusza Morawieckiego
COVID-19
Epidemia COVID-19
szczepienia przeciw COVID-19
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze