0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja GazetaFot. Patryk Ogorzale...

Prezydent Andrzej Duda po kompromitującym podpisaniu sprzecznej z Konstytucją i prawem UE ustawy wprowadzającej rosyjską komisję, próbuje uciekać do przodu. I chce narzucić nową narrację i temat do dyskusji by przykryć ostatnie porażki władzy.

Oprócz Lex Tusk cała Polska mówi teraz o sukcesie Marszu Wolności, miażdżącym dla Ziobry wyroku TSUE ws. ustawy kagańcowej oraz wyroku SN, który nakazał dokończyć proces karny wiceszefa PiS Mariusza Kamińskiego. To też porażki Andrzeja Dudy, bo to on podpisał ustawę kagańcową i ułaskawił w trakcie procesu Kamińskiego.

We wtorek 6 czerwca 2023 roku o godzinie 20 prezydent wygłosił orędzie. Nie powiedział w nim nic zaskakującego i ważnego. Chwalił UE i zapowiedział, że złoży projekt ustawy, który ma pomóc dbać o interesy Polski w czasie polskiej prezydencji w UE. Tyle, że ta prezydencja jest dopiero za półtora roku, w okresie styczeń – czerwiec 2025. Czyli już po wyborach – które może wygrać opozycja – i w ostatnich miesiącach kadencji Dudy.

W środę 7 czerwca 2023 roku po południu na stronie Sejmu ukazał się krótki projekt, który zapowiadał Duda. I wyszło na jaw, że Duda chce współdecydować o polityce Polski wobec UE oraz o obsadzie stanowisk unijnych.

Po co to Dudzie?

Prezydent zabezpiecza się na wypadek przegranych przez PiS wyborów. Chce dostać władzę kreowania polityki unijnej i wpływania w tym zakresie na nowy rząd. Chce też mieć prawo blokowania jego decyzji. A to może skończyć się totalnym paraliżem – jeśli wybory wygra opozycja – i kontynuowaniem ostrego kursu wobec UE, który prowadzi teraz rząd PiS.

Zdaniem konstytucjonalisty dr hab. Ryszarda Balickiego z Uniwersytetu Wrocławskiego projekt Dudy jest sprzeczny z Konstytucją, bo politykę zagraniczną prowadzi rząd i prezydent chce wkroczyć w jego kompetencje. Piszemy o tym więcej w dalszej części tekstu.

Donald Tusk w białej koszuli z podwiniętymi rękawami. Za nim biało-czerwona flaga
Lider PO Donald Tusk. Projekt prezydenta ma ubezwłasnowolnić w polityce unijnej opozycję, jeśli wygra jesienne wybory do parlamentu i przejmie władzę w Polsce. Fot. Dawid Żuchowicz/Agencja Wyborcza.pl.

Stanowiska i ludzie

Projekt złożony w Sejmie jest krótki. Zaledwie 4 strony przepisów i 11 stron uzasadnienia. Formalnie to nowelizacja ustawy o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Polski w Unii Europejskiej oraz ustawy o Komitecie do Spraw Europejskich.

Projekt tę współpracę rozszerza na prezydenta.

Andrzej Duda proponuje by dać mu prawo weta wobec polskich kandydatur na stanowiska w UE. Chodzi o obsadę stanowisk:

  • komisarza UE,
  • sędziego TSUE,
  • członka Trybunału Obrachunkowego,
  • rzecznika generalnego TSUE,
  • członka Komitetu Społeczno – Ekonomicznego,
  • członka Komitetu Regionów
  • i dyrektora w Europejskim Banku Inwestycyjnym.

Kandydatów na te stanowiska zgłasza rząd. Prezydent chce je opiniować. I dawać zgodę lub jej odmawiać. Czyli chce móc wetować te kandydatury i w ten sposób zmuszać kolejny rząd do zgłoszenia kandydata przez niego akceptowalnego.

A te stanowiska są ważne. Zwłaszcza w TSUE. Bo rzecznik generalny przygotowuje opinię, poprzedzającą wydanie wyroku przez Trybunał. Dla PiS ma to znaczenie, bo to TSUE zakwestionował legalność wielu zmian wprowadzanych w sądach przez PiS i Zbigniewa Ziobrę, które podpisał prezydent. I przez to UE zablokował dla Polski fundusze, bo wyroki nie są wykonywane.

Przeczytaj także:

Prezydent w projekcie proponuje też by rząd ustalał z nim priorytety przyszłej polskiej prezydencji w UE. Ponadto chce by ustawowo uregulować jego udział w szczytach Rady Europejskiej, na których przedstawiciele krajów członkowskich podejmują najważniejsze decyzje.

Nowy rozdział 6a

Teraz ze strony Polski uczestniczy w nich premier Mateusz Morawiecki. Ale jeśli PiS przegra wybory, prezydent chce mieć kontrolę nad kolejnym premierem i głosem Polski na tych szczytach. Dlatego chce prawa udziału w nich oraz wpływu na decyzje rządu. W tym celu proponuje dodać do ustawy nowy rozdział 6a.

I tak prezydent chce w nim, by rząd przekazywał mu do konsultacji wszystkie materiały, nad którymi obraduje Rada Europejska, oraz materiały na posiedzenia międzynarodowe, w których udział bierze UE. Chce też dostawać wszystkie opinie o tych dokumentach.

Stanowisko Polski w tych sprawach ma podejmować rząd, ale w porozumieniu z prezydentem. Prezydent chce też by w ustawie było zapisane jego prawo do udziału w posiedzeniach Rady Europejskiej oraz w spotkaniach międzynarodowych z udziałem UE, jeśli będą na nim głowy państw członkowskich.

Prof. Zoll i dr. Balicki: To rząd prowadzi politykę zagraniczną

Konstytucja w trzech artykułach mówi o prezydencie w kontekście polityki zagranicznej Polski. Artykuł 126 mówi, że jest on najwyższym przedstawicielem państwa. Artykuł 133 mówi, że prezydent reprezentuje Polskę w stosunkach zewnętrznych. Konstytucja wylicza, że ratyfikuje i wypowiada umowy międzynarodowe.

Mianuje i odwołuje przedstawicieli Polski w instytucjach międzynarodowych i w innych państwach. Przyjmuje też listy uwierzytelniające i odwołujące akredytowanych przy nim przedstawicieli dyplomatycznych innych państw i organizacji międzynarodowych.

Artykuł 133 na końcu zawiera zapis, że w zakresie polityki zagranicznej współdziała z premierem i właściwym ministrem, czyli szefem MSZ i ministrem ds. europejskich. Z kolei artykuł 146 Konstytucji mówi, że Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną Polski.

Były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll komentuje dla OKO.press: „Prezydent prowadzi politykę zagraniczną, ale w tym znaczeniu, że reprezentuje Polskę. Realizacja spraw zagranicznych to jednak domena rządu. Tego nie trzeba dokładnie regulować ustawą. W polityce międzynarodowej są bowiem różne sytuacje”.

Konstytucjonalista Ryszard Balicki projekt prezydenta dosadnie skomentował na Twitterze. Napisał: „Mam wrażenie, że teza o zmianie ustroju zwyciężyła nie tylko na Nowogrodzkiej [w siedzibie PiS – red.], lecz sięgnęła także Krakowskiego Przedmieścia...[pałacu prezydenckiego – red.]. Ale to nieprawda, KRP [Konstytucja – red.] jest nadal ta sama i ustrój pozostał ten sam. 1) Polityka zagraniczna (i europejska) jest w gestii rządu. 2) Prezydent może reprezentować RP za granicą, ale realizuje wówczas politykę określoną przez Radę Ministrów. 3) Rząd jest kontrolowany przez Sejm”.

09.02.2016 Krakow . Prof Andrzej Zoll podczas spotkania z cyklu Kod Mistrzow w Teatrze Groteska . Fot . Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Były prezes TK i sędzia TK w stanie spoczynku, prof. Andrzej Zoll z UJ. Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wyborcza.pl.

Nowa wojna o krzesła na szczycie UE?

Prezydent, wrzucając teraz projekt w sprawie zmian w polityce unijnej, chce stosować wobec opozycji szantaż moralny. Robi jej test czy poprze ustawę, która ma rzekomo zagwarantować realizację polskich interesów podczas prezydencji w 2025 roku. Prezydent mówi, że chce już teraz narzucić polskiej prezydencji szczytne cele – rozszerzenie UE, wzmocnienie współpracy UE z USA i wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego UE.

Ale to zasłona dymna, ma przykryć skok prezydenta na politykę unijną i stanowiska, by po przegranych przez PiS wyborach kontynuować antyunijną politykę swojego obozu.

Projekt prezydenta odgrzewa też starą wojnę o tzw. krzesła w Brukseli, którą już rozstrzygnął Trybunał Konstytucyjny. Po przegranych przez PiS w 2007 roku wyborach premierem przestał być Jarosław Kaczyński. Zastąpił go lider PO Donald Tusk.

Ale PiS nadal miał swojego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I jeśli uznał on, że chce wziąć udział w szczycie Rady Europejskiej to w nim brał. Dochodziło nawet do gorszących kłótni o samolot rządowy. Kaczyński poleciał nawet do Brukseli samolotem rejsowym.

Wtedy premier Tusk skierował wniosek do TK, by rozsądził spór o kompetencje. I TK w 2009 wydał wyrok. Orzekł, że prezydent może brać udział w szczytach Rady Europejskiej. Ale ma współpracować z premierem, który przewodzi delegacji. Premier też przygotowuje stanowiska rządu i prezentuje je na szczycie.

Prezydent swoim projektem proponuje wojnę o krzesła numer 2. Mimo, że już to rozstrzygnął TK.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze