Prezydent Andrzej Duda sugeruje, że Unia Europejska przeznacza więcej środków finansowych na wsparcie takich krajów przyjmujących imigrantów jak Turcja, niż na wsparcie przyjmującej uchodźców z Ukrainy Polski. Sprawdzamy, jak jest naprawdę
„Nie rozumiem, dlaczego Komisja Europejska i instytucje europejskie wydały miliardy euro na pomoc dla Turcji, kiedy przyjęła miliony uchodźców z Syrii, ale nie była tak samo skora, żeby pomóc Polsce” – powiedział prezydent Andrzej Duda w piątek 30 czerwca 2023 na antenie Radia Zet.
Duda był pytany przez prowadzącego wywiad Zbigniewa Romanowskiego o komentarz unijnej komisarz ds. wewnętrznych Ylvy Johansson, która dzień wcześniej stwierdziła w wywiadzie dla Onet.pl, że „temat polskiego referendum ws. migrantów”, którego organizację zaproponował Jarosław Kaczyński, jest dla niej „zupełnie niezrozumiały”.
„W tych przepisach nie ma mowy o obowiązkowej relokacji, nie było jej zresztą również w pierwotnej propozycji” – powiedziała, odnosząc się do podnoszonych przez polskie władze zarzutów, że Komisja Europejska rzekomo usiłuje zmusić państwa członkowskie do przymusowej relokacji imigrantów.
Duda szybko skontrował porównaniem sum wypłaconych Turcji i Polsce.
„Nie rozumiem, dlaczego Komisja Europejska i instytucje europejskie wydały miliardy euro na pomoc dla Turcji, kiedy przyjęła miliony uchodźców z Syrii, ale nie była tak samo skora, żeby pomóc Polsce”
Dodał, że jego zdaniem urzędnicy KE „traktują kraj Unii gorzej, niż kraj spoza Unii, bo Turcja nim nie jest, a dostała ogromną pomoc, kiedy przyjmowała uchodźców z Syrii”. Podkreślił, że Komisja Europejska „zachowuje się w sposób nieuczciwy” i „od samego początku zwalcza polskie obecne władze”. „Nie jest to pierwszy przypadek i to jest bardzo przykre, bo nie powinno mieć miejsca. To łamie wszystkie zasady europejskie i zasady przyzwoitości” – podkreślił gość Radia Zet.
OKO.press poprosiło o komentarz Komisję Europejską. Zapytaliśmy jasno: ile pieniędzy na wsparcie uchodźców z Ukrainy dostała Polska od początku wybuchu wojny? Ile pieniędzy na wsparcie uchodźców z Syrii dostała Turcja? Wreszcie czy i dlaczego Turcja dostała tych środków więcej?
Komisja Europejska niestety nie zdecydowała się odpowiedzieć na wszystkie nasze pytania. Dlatego z danych przez nią udostępnionych oraz tych dostępnych w publicznie dostępnych źródłach, sami rekonstruujemy stan rzeczy.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Na początek wyjaśnijmy kwestię podstawową. Dlaczego Turcja dostaje pieniądze z UE na przyjmowanie imigrantów z Syrii?
Żeby to zrozumieć musimy cofnąć się do roku 2015 i tzw. kryzysu migracyjnego. To wówczas na skutek wojen domowych w Syrii, Libii oraz Iraku apogeum osiągnęła rosnąca od kilku lat migracja przez Morze Śródziemne do Europy osób poszukujących ochrony międzynarodowej na terenie UE.
W latach 1990-2010 średnio w ciągu roku składano 335 tysięcy wniosków o ochronę międzynarodową. Jeszcze w 2011 i 2012 roku ich liczba nie przekroczyła tej średniej. Ale już w 2013 takich wniosków złożono już ponad 420 tysięcy, w 2014 – niemal 618 tysięcy, w 2015 grubo ponad milion (dokładnie 1,3 mln).
W 2016 widoczny był już lekki spadek, ale wciąż liczba osób ubiegających się o azyl w Europie trzykrotnie przekraczała średnią z lat 1990-2010. Złożono wówczas 1,24 mln wniosków o azyl.
Ogromna większość osób, które docierały do UE, dobijały do granic przez Morze Śródziemne. Państwa, w których złożono największą liczbę wniosków o azyl: Grecja, Hiszpania, Włochy, Malta i Cypr, nie dysponowały ani tak licznym personelem granicznym, ani infrastrukturą niezbędną do przyjęcia tak dużej liczby imigrantów.
Intensyfikacji napływu imigrantów towarzyszyły dramaty, które trafiały na czołówki mediów. W kwietniu 2015 roku doszło do zatonięcia łodzi na wodach terytorialnych Libii, około 180 kilometrów od wybrzeży Lampedusy. W katastrofie zginęło ponad 600 z 700 osób podróżujących łodzią. Służby ratownictwa morskiego z Malty i Włoch zdołały uratować tylko kilkadziesiąt osób.
28 sierpnia 2015 w Austrii odkryto 71 ciał imigrantów w ciężarówce-chłodni porzuconej w pobliżu granicy z Węgrami. Policja poinformowała, że ciężarówka pochodziła z Węgier, a ofiary nie żyły nawet od dwóch dni. Ofiary pochodziły z Syrii, Iraku i Afganistanu.
4 września tamtego roku na czołówkach światowych mediów pojawiło się zdjęcie 4-letniego chłopca, którego ciało morskie fale wyrzuciły na brzeg jednej z tureckich plaż. Dziennikarzom udało się ustalić, że chłopiec nazywał się Aylan Kurdi, pochodził z Syrii, a jego rodzina usiłowała dotrzeć do Grecji. Ta fotografia stała się jednym z najmocniejszych, ikonicznych obrazów pokazujących dramat ludzi, którzy podejmują tę śmiertelnie niebezpieczną podróż, by odnaleźć bezpieczeństwo w Europie.
Zarówno w części europejskiej opinii publicznej, jak i wśród samych imigrantów, widoczne było narastające poczucie frustracji i niezgody na sposób, w jaki traktowane są osoby poszukujące ochrony międzynarodowej w UE.
Dzień później europejskie media obiegły zdjęcia tłumów imigrantów na dworcu w Budapeszcie oczekujących na pociągi do Austrii i Niemiec. Ponieważ węgierski rząd odmówił zapewnienia transportu, około tysiąc osób ruszyło na piechotę z Budapesztu w kierunku granicy z Austrią. Ten marsz był też protestem wobec odmawiania im pomocy.
Ostatecznie węgierskie władze zmieniły zdanie i zapewniły autobusy, które zabrały wyczerpanych uchodźców na granicę.
Tylko do grudnia 2015 roku w wodach Morza Śródziemnego zginęło ponad 3,5 tysiąca osób, a drogą morską do państw UE przybyło ponad 900 tysięcy osób.
W obliczu kryzysu, instytucje UE podjęły dość szybkie działania mające na celu odpowiedź humanitarną na kryzys na granicach, pomoc na morzu, jak i powstrzymanie fali migracji.
Na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Europejskiej 23 kwietnia 2015 podjęto decyzję o czterech obszarach działań: zwiększaniu obecności na morzu, walce z przemytnikami, zapobieganiu nielegalnej migracji oraz wzmocnieniu solidarności i współodpowiedzialności państw członkowskich w kwestii odpowiadania na wyzwania migracyjne.
Miesiąc później Komisja Europejska wyszła z pierwszą propozycją dotyczącą „Europejskiego programu w zakresie migracji”. Plan zakładał:
Pod koniec czerwca, w wyniku dyskusji podczas kolejnego szczytu Rady Europejskiej, do tego planu dodano jeszcze szczegółowy plan dotyczący realizowania powrotów i readmisji (czyli odsyłania imigrantów, którym nie zostaje udzielona ochrona międzynarodowa, do kraju pochodzenia lub kraju, z którego przybyli), a także współpracy z państwami trzecimi – zwłaszcza krajami tranzytowymi dla migrantów oraz krajami pochodzenia. I to właśnie w tym momencie pojawia się kwestia umowy z Turcją.
Aby powstrzymywać falę migracji do UE, państwa członkowskie zaproponowały nawiązanie współpracy z krajami, z których imigranci pochodzą, a także z najważniejszymi krajami tranzytowymi.
Tak się składa, że w czasie kryzysu migracyjnego w 2015 roku, zaobserwowano intensyfikację migracji szlakiem przebiegającym przez wschodnią część Morza Śródziemnego. Główna trasa podróży imigrantów do UE zmieniła się z niebezpiecznej przeprawy przez Morze Śródziemne z Libii do Włoch, na jeszcze bardziej śmiercionośną przeprawę z Turcji na greckie wyspy, takie jak np. Lesbos.
Tędy przybywali migranci do Grecji, na Cypr i do Bułgarii, którzy później przez Węgry usiłowali dostać się do Austrii i Niemiec.
To dlatego szefowie unijnych instytucji, w tym Donald Tusk, który pełnił wówczas funkcję szefa Rady Europejskiej, rozpoczęli negocjacje z Turcją. Chodziło o przekonanie tureckich władz do zatrzymywania osób, które przez ich terytorium usiłują dostać się do UE, a także do przyjmowania z powrotem migrantów, którzy przejechali przez terytorium Turcji, ale nie kwalifikują się do uzyskania azylu w UE.
Prezydent Recep Tayyip Erdoğan chętnie usiadł do negocjacyjnego stołu. Turcja od 1999 roku jest krajem kandydującym do UE, od 2005 roku prowadzi negocjacje akcesyjne. Spośród 35 rozdziałów do negocjacji miała wówczas otwartych 14, tylko jeden był tymczasowo zamknięty. Proces akcesyjny postępował bardzo powoli i budził coraz większe frustracje w kraju. Erdoğan poczuł, że mocno zaniepokojone sytuacją państwa członkowskie mogą być gotowe na wiele ustępstw.
Prezydent Turcji chciał od UE przede wszystkim deklaracji w sprawie przyspieszenia negocjacji akcesyjnych oraz zniesienia wiz dla obywateli Turcji do strefy Schengen. UE chciała, by Turcja zapewniła, że będzie zatrzymywać osoby migrujące u siebie.
To, jak wiele udało się ugrać Turcji przy okazji negocjacji z listopada 2015 roku, jest dowodem na to, w jakiej desperacji pogrążeni byli wówczas szefowie państw członkowskich oraz głowy unijnych instytucji. Konkluzje szczytu przywódców UE z Turcją z 29 listopada 2015 roku mówią same za siebie.
Erdoğan dostał wszystko, czego chciał:
W zamian Turcja podpisała z UE umowę o readmisji, a więc zobowiązała się do przyjmowania z powrotem osób, które z jej terytorium przedostaną się do UE, lecz nie będą kwalifikowały się do ochrony międzynarodowej, a także do „zapobiegania podróżom do UE”, czyli de facto zatrzymywania osób migrujących na swoim terytorium.
Państwa członkowskie zgodziły się też partycypować w kosztach tworzenia infrastruktury niezbędnej do przyjęcia tak dużej grupy uchodźców (szacuje się, że obecnie w Turcji mieszka 3,6 mln uchodźców z Syrii) oraz zapewnienia dostępności usług publicznych.
Umowa UE-Turcja obejmowała utworzenie do dziś działającego Instrumentu Pomocy dla Uchodźców w Turcji, a więc funduszu, z którego finansowane są działania mające na celu budowę tureckich „zdolności recepcyjnych”, czyli infrastruktury umożliwiającej przyjęcie oraz zapewnienie podstawowych potrzeb osobom migrującym.
29 listopada 2015 Rada Europejska zadeklarowała pierwszą transzę w wysokości 3 miliardów euro. W czerwcu 2018 roku kolejną, w wysokości także 3 miliardów euro.
W ramach pierwszej transzy finansowano projekty realizowane do połowy 2021 roku. W ramach drugiej transzy finansowane są projekty, które będą realizowane do połowy 2025 roku.
Mimo to zgodnie z konkluzjami Rady Europejskiej z czerwca 2021, Komisja Europejska uruchomiła kolejne 3 miliardy euro dla Turcji i to poza ramami instrumentu. Te środki miały umożliwić finansowanie działań na lata 2021-2023.
„Presja migracyjna, z którą Turcja nie przestaje się zmagać, jest olbrzymia. UE zdaje sobie sprawę z wysiłku, jakim jest goszczenie niemal 4 mln uchodźców. W kontekście oświadczenia unijno-tureckiego UE nadal wspiera projekty ukierunkowane na uchodźców i społeczności ich przyjmujące. Budowane są szkoły i szpitale; uchodźcy otrzymują pomoc gotówkową; pomagamy też w zarządzaniu migracją” – czytamy w komunikacie po spotkaniu szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem ze stycznia 2020 roku.
Komisja Europejska twierdzi, że środki przeznaczane są głównie na finansowanie pomocy humanitarnej, edukacji, służby zdrowia, infrastruktury miejskiej, a także zarządzanie migracjami i kontroli granic. Tu więcej informacji.
Okazuje się więc, że w sumie w latach 2016-2023 KE przeznaczyła już 9 miliardów euro na wsparcie dla przyjmującej uchodźców Turcji.
Sądząc po trybie wydatków (dodatkowe środki poza instrumentem), nie wiadomo, czy na tym się skończy.
Umowa o readmisji obowiązuje od czerwca 2016 roku. Do 2022 roku obserwowane znaczny spadek intensywności migracji na szlaku wschodniośródziemnomorskim. Jednak od 2022 roku nieuregulowana migracja do Grecji ponownie zaczęła narastać.
A jak wygląda pomoc UE dla przyjmującej uchodźców z Ukrainy Polski? Czy ma rację prezydent Duda, kiedy mówi, że jest znacznie mniejsza? O dokładne dane poprosiliśmy zarówno Komisję Europejską, jak i polskie ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. KE odpowiedziała, MSWiA – nie.
Oto informacje, które uzyskaliśmy.
„Polacy okazali niezwykłą solidarność ze wszystkimi, którzy uciekają przed rosyjską agresją na Ukrainę” – email od służb prasowych Komisji Europejskiej zaczyna się od zdania uznania dla reakcji polskiego społeczeństwa na sytuację uchodźców z Ukrainy.
„Komisja wspiera Polskę zarówno finansowo, jak i operacyjnie w przyjmowaniu osób przybywających z Ukrainy. Ze względu na dużą liczbę obywateli Ukrainy przyjmowanych w Polsce, Polska otrzymała jak dotąd największe wsparcie finansowe z UE związane z przyjmowaniem uchodźców z Ukrainy” – czytamy dalej.
Na szybko nie mamy możliwości zweryfikować tego twierdzenia, KE nie odsyła do żadnych danych.
Potem następuje wyliczenie:
Wyliczenie KE zaskakuje. Po pierwsze, uwzględnione są standardowe fundusze unijne z poprzedniej perspektywy finansowej 2014-2020. Te środki są co prawda wydawane do końca 2023 roku, ale duża ich część została wydana już wcześniej. Trudno więc stwierdzić, jaką kwotą z puli np. 123 milionów euro w ramach Funduszu Azylu, Migracji i Integracji na lata 2014-2020 Polska dysponowała jeszcze w momencie wybuchu wojny w Ukrainie, by móc z nich faktycznie sfinansować działania pomocowe.
Druga sprawa to kwestia np. środków z kampanii fundraisingowej „Stań w obronie Ukrainy”. To środki z globalnej zbiórki, którą współorganizowała Komisja Europejska oraz premier Kanady, a nie środki z budżetu UE.
Na koniec maila pada jeszcze deklaracja: „Komisja jest gotowa dalej wspierać Polskę zarówno operacyjnie, jak i finansowo”.
Jedynym sposobem na weryfikację tych danych jest zestawienie ich z opublikowaną pod koniec października 2022 roku informacją prasową Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, bowiem pomimo pytań OKO.press i obietnicy pracowników biura prasowego ministerstwa, nie doczekaliśmy się podesłania danych.
Informując o tym, ile Polska dostała wsparcia z UE na przyjęcie i integrację uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy, ministerstwo podaje tylko kwoty wsparcia z dwóch wspominanych w mailu KE funduszy spraw wewnętrznych (Funduszu Azylu, Migracji i Integracji oraz Instrumentu Wsparcia Finansowego na rzecz Zarządzania Granicami i Polityki Wizowej w ramach Funduszu Zintegrowanego Zarządzania Granicami), i to tylko z puli na lata 2021-2027.
To 40 proc. środków wymienionych przez KE.
MSWiA w tym wyliczeniu w ogóle nie uwzględnia części środków, o których pisze KE: ani alokacji z funduszy polityki spójności, ani z jakichkolwiek funduszy z poprzedniej perspektywy finansowej. Według MSWiA na przyjęcie i integrację uchodźców z Ukrainy Polska dostała z UE od lutego do października 2022 roku w sumie tylko 700 mln zł. Te środki określone są mianem „pierwszej transzy pomocy” oraz wspomniane jest, że
MSWiA złożyło już wniosek o kolejne środki w wysokości ponad 200 mln zł.
Pomimo tych rozbieżności, dla weryfikacji twierdzenia prezydenta Dudy wystarczy jednak, że zestawimy te dane, którymi dysponujemy.
Jeśli faktycznie uznać wszystkie wymienione przez KE źródła środków dla Polski na wsparcie imigracji z Ukrainy – zarówno fundusze na lata 2014-2020, a więc przyznane Polsce sześć lat przed wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie, środki z globalnej zbiórki, czy standardowe fundusze UE na lata 2021-2027, a więc de facto wydatkowane do niemal 2030 roku, to okaże się, że
na wsparcie uchodźców z Ukrainy Polska otrzymała / otrzyma w sumie 1,069 miliarda euro.
Ponad 530 milionów to środki z funduszy unijnych przeznaczonych na zarządzanie migracjami i ochronę granic (140 milionów to środki z lat 2014-2020, 390 mln to środki na lata 2021-2027); 330 milionów to środki z należnych Polsce funduszy spójności samodzielnie przeznaczone przez rząd na wsparcie obywateli państw trzecich, w tym osób uciekających przed inwazją Rosji na Ukrainę.
Jak wygląda ostateczne porównanie?
Nie wiadomo, czy to jedyne środki, które popłyną do obu krajów w tym czasie. Jeśli jednak ograniczyć się do analizy danych, które mamy, okaże się, że Turcja dostała średnio 277 tysięcy euro na sfinansowanie potrzeb 1 miliona uchodźców rocznie, zaś Polska 166 tysięcy euro, czyli o ponad 111 tysięcy euro rocznie mniej.
Ma więc rację prezydent Duda w swojej ocenie sytuacji.
Turcja faktycznie otrzymała większe wsparcie na przyjmowanie uchodźców z Syrii niż Polska na przyjmowanie uchodźców z Ukrainy.
Jeśli przyjąć wyliczenie MSWiA, z którego wynika, że Polska dostała w ciągu niecałego roku trwania wojny około 700 mln zł, to porównanie wypadnie jeszcze lepiej na rzecz Turcji. Przy uwzględnieniu obu rachunków prezydent Duda ma więc rację.
Pozostaje jednak pytanie o przyczynę tego stanu rzeczy. Prezydent Andrzej Duda stawia tu jasne diagnozy: „KE traktuje kraj Unii gorzej, niż kraj spoza Unii”, „zachowuje się w sposób nieuczciwy” i „od samego początku zwalcza polskie obecne władze”. Czy ma rację?
Zapytaliśmy o to KE wprost: z czego wynika ta dysproporcja pomiędzy finansowaniem dla Polski a finansowaniem dla Turcji? Przestawiliśmy urzędnikom KE tezy wypowiedziane przez Andrzeja Dudę z prośbą o odniesienie się do nich, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. W nieoficjalnej rozmowie urzędnik KE zdradził tylko, że Komisja „nie chce angażować się w takie polityczne dysputy”. Wciąż czekamy na oficjalny komentarz w tej sprawie.
Znając jednak kontekst negocjacji UE-Turcja możemy stwierdzić, że na pewno istotną rolę odegrała specyficzna sytuacja negocjacyjna, w ramach której UE nawiązywała umowę z Turcją. Państwa członkowskie były naprawdę zdeterminowane, by dobić targu z Erdoğanem i powstrzymać gigantyczną falę migracyjną do UE. Negocjujący w imieniu Turcji premier Ahmet Davutoğlu był tego świadom.
Turcja miała mocną pozycję negocjacyjną wtedy i ma ją teraz.
Odbywające się co kilka lat negocjacje przedłużenia umowy Turcja-UE pokazują, że państwa członkowskie, jeśli chcą, by Turcja wciąż wyręczała ich z prowadzenia polityki imigracyjnej, muszą za to słono płacić. Turcja regularnie grozi, że otworzy granice i wtedy Europę naprawdę „zaleje fala uchodźców”.
Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja Polski. Państwa członkowskie nie musiały w żaden sposób przekonywać ani zachęcać nas do przyjęcia migracji z Ukrainy. Migracja ta była w dużym stopniu spontaniczna i nie napotkała żadnego oporu.
Aby wesprzeć kraje przyjmujące uchodźców z Ukrainy Komisja Europejska zezwoliła na przesunięcia w istniejących planach wydatkowania środków unijnych oraz częściowo zmobilizowała nowe środki, które zostały dodane do puli Funduszu Azylu i Migracji.
Jak wynika z wyliczeń portalu Business Insider, do kwietnia 2023 roku Polska wydała ponad 8 mld złotych na pomoc uchodźcom z Ukrainy. Częściowo zmobilizowała środki dostępne w już istniejących funduszach UE, część alokacji została dodana do naszej puli przez KE ze względu na zwiększoną presję migracyjną.
Komisja zapewnia też w informacjach przekazanych OKO.press, że „jest gotowa dalej wspierać Polskę zarówno operacyjnie, jak i finansowo”, więc możliwe, że polski rząd ma jeszcze jakieś pole manewru.
Uchodźcy i migranci
Andrzej Duda
Komisja Europejska
Rząd Mateusza Morawieckiego
polityka migracyjna
relokacja uchodźców
Turcja
uchodźcy z Ukrainy
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze