Ustawa, która według prawicy ma być kagańcem na wolność słowa, w praktyce pomogłaby grupom szczególnie narażonym na hejt: i nie, nie tylko gejom, ale również osobom starszym i z niepełnosprawnościami, np. z ośrodków opieki
17 kwietnia 2025 Kancelaria Prezydenta poinformowała, że Andrzej Duda w trybie kontroli prewencyjnej odesłał nowelizację kodeksu karnego do Trybunału Konstytucyjnego. To w praktyce zablokowanie przepisów, które miały chronić nowe grupy przed nienawiścią. Ścigane z urzędu miały być przestępstwa motywowane uprzedzeniami ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność i orientację seksualną. Nowe brzmienie przepisów zmieniłoby też paradygmat prowadzenia postępowań przed sądami: kluczowa byłaby motywacja sprawcy, a nie cecha osoby, która padła ofiarą przestępstwa. Przykład? Jeśli ktoś zaatakowałby na ulicy osobę z tęczową przypinką, rzucając hasło: „ty pe*ale", osoba pokrzywdzona nie musiałaby wcale udowadniać, że faktycznie należy do szykanowanej grupy mniejszościowej. Kluczowe jest uprzedzenie, które pchnęło sprawcę do napaści, a nie tożsamość ofiary. W taki sposób przestępstwa z nienawiści interpretują m.in. Europejski Trybunał Praw Człowieka i Rada Europy.
Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka, tłumacząc decyzję Andrzeja Dudy na antenie Polsat News, stwierdziła, że to jest „zła ustawa„. ”Jeśli się źle pisze ustawy, próbuje się ideologię narzucać ustawami karnymi; jeśli się to źle formułuje, nieprecyzyjnie, w taki sposób narusza się bardzo istotną wolność, jaką jest wolność wypowiedzi, to prezydent nie miał wyjścia" – mówiła Paprocka.
I dalej: „Co znaczy dyskryminacja ze względu na wiek? To jest kategoria biologiczna, każdy z nas ma jakiś wiek. Jak wyodrębnić taką mniejszość, która miałaby być z tego powodu dyskryminowana? Ta ustawa jest w taki sposób skonstruowana, żeby każdą wypowiedź można było kwalifikować jako naruszenie Kodeksu karnego, a w konsekwencji karać".
Jej słowa dobrze oddają podejście do ustawy całej prawicy, która twierdzi, że to ideologiczna cenzura, a ludzie za zwykłe żarty będą trafiać na 3 lata do więzienia. Ale to przecież nie są nowe przepisy, tylko rozszerzenie katalogu przesłanek chronionych w trzech artykułach dotyczących poważnych przestępstw:
Do tej pory na podstawie powyższych przepisów karano już sprawców, ale tylko tych, którzy dopuszczali się przestępstw na tle rasowym, narodowym, etnicznym, politycznym lub wyznaniowym.
Jak tłumaczył OKO.press Piotr Godzisz, specjalista ds. przestępstw z nienawiści, przepisy chroniące przed nienawiścią zawsze nieznacznie ograniczają wolność słowa, ale robią to obszarach kluczowych dla zasad współżycia społecznego. Polskie organy ścigania już mają rygorystyczne wytyczne, które pozwalają sprawdzić, czy dana wypowiedź jest po prostu negatywna, czy może nosić znamiona przestępstwa. Robią to od lat w sprawach o podłożu ksenofobicznym czy rasistowskim.
Wszak chodzi tylko i aż o to, żeby najbardziej skrajne wypowiedzi, które mogą prowadzić do rozwoju przemocy i ekstremizmów, nie pozostawały bezkarne. Do odpowiedzialności nie będzie pociągnięty zwykły Kowalski, który podczas obiadu z rodziną zażartuje, że na świecie jest 52 płci, a on nie jest żadną z nich, tylko osoby, które wypowiedzą słowa uderzające w godność i bezpieczeństwo chronionej grupy. Dla organów ścigania kluczowy jest kontekst:
nie tylko, co ktoś mówi, ale też kto, po co, do kogo, kiedy i gdzie to mówi.
„Jeżeli ktoś ma duże zasięgi, piastuje ważne stanowisko publiczne i mówi, że należy chronić miasto przed organizowaniem marszów równości, że należy pogonić gejów i lesbijki z miasta, że osoby LGBT+ są »zboczeńcami«, to bardzo prawdopodobne, że ta wypowiedź mogłaby się spotkać z reakcją karną" – mówił Piotr Godzisz.
Skoro w Polsce od lat nie można (przynajmniej zgodnie z obowiązującymi przepisami) bezkarnie wznosić rasistowskich haseł, atakować miejsc kultu mniejszości religijnych, czy propagować ustrojów, które zakładają segregację ludzi, dlaczego prawica – na czele z Andrzejem Dudą – tak bardzo wzbrania się przed wprowadzeniem prawa, które uniemożliwiałoby również wyzywanie osób z niepełnosprawnościami, czy napadanie na uczestników Marszy Równości?
Wydaje się, że ideologiczne wcale nie są przepisy, ale motywacja polskich polityków.
Dobrze widzieliśmy, jak destrukcyjne skutki może mieć nowa nienawiści, szczególnie w latach 2019-2021, gdy PiS z pomocą Kościoła rozkręcił kampanię wymierzoną w społeczność LGBT+. Bezkarność przy wygłaszaniu nienawistnych haseł daje przyzwolenie na fizyczną przemoc. Najbardziej jaskrawym przykładem była pogromowa atmosfera podczas Marszu Równości w Białymstoku. Uczestnicy manifestacji zostali zaatakowani nie tylko przez zorganizowane grupy pseudokibiców, ale także rodziny na weekendowym spacerze, które wcześniej były zachęcane do działania słowami hierarchów i polityków o „tęczowej zarazie” i stawienia oporu „obcej ideologii wszystkimi możliwymi siłami".
Kilka miesięcy później Karolina i Arkadiusz S. przynieśli na Marsz Równości w Lublinie bomby mogące, według sądu, „powodować niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób”, a mimo to skazani zostali na zaledwie rok więzienia.
W tym samym czasie ponad 100 jednostek samorządu terytorialnego bezkarnie przyjęło uchwały anty-LGBT, wzywające do walki z „homopropagandą„. Na murach miasteczek i wsi pojawiały się niewidziane wcześniej tagi z hasłami „je*ać LGBT”, „won z ideologią LGBT”. W prasie opisano wiele historii o zrywaniu tęczowych flag z balkonów komercyjnych lokali i prywatnych mieszkań (autor tego tekstu sam doświadczył takiej sytuacji), a także o słownych lub fizycznych atakach na członków społeczności LGBT+, najczęściej osoby, które wyróżniały się swoim wyglądem lub ekspresją w tłumie.
Te działania poprzedziła seria pogardliwych wypowiedzi, w tym niesławne słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który mówił, że LGBT to ideologia, a nie ludzie (podobnie ujął to Przemysław Czarnek). Joachim Brudziński twierdził za to, że „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza„, a posłanka PiS Elżbieta Kruk mówiła, że ”Polska będzie wolnym regionem od LGBT". Podobnych przykładów z tamtego okresu jest tyle, że można by im poświęcić całą książkę, a większość z nich mogłaby przejść kontrolę sądu.
Nie możemy oczywiście samodzielnie rozsądzić, które wypowiedzi zostałyby przez sąd uznane za publiczne znieważenie, ale wiadomo, że chodzi o wypowiedzi dehumanizujące, stygmatyzujące, nawołujące do przemocy lub przyzwalające na przemoc.
W 2023 podczas konwencji założycielskiej Fundacji Patriarchat, na której obecni byli politycy Konfederacji, padły słowa dehumanizujące kobiety, określające je jako „dobytek mężczyzny":
„Kobiety były częścią gospodarstwa domowego o statusie wyższym niż zwierzęta, czy dobytek ruchomy, ale mimo wszystko nieuczestniczący na równych prawach w procesach decyzyjnych [...] I to jest, jeśli mówimy o relacjach między kobietą a mężczyzną, układ zdrowy i układ patriarchalny esencjonalnie, dbamy o dobro należących do nas kobiet, ale traktujemy je nie jako partnerów, ale jako część dobytku".
Podobna wypowiedź mogłaby podlegać dochodzeniu prokuratury i ocenie sądu.
Ochronie podlegałyby też osoby z niepełnosprawnością. Eksperci od przestępstw z nienawiści w krajach, gdzie podobnie wypowiedzi i czyny są już ścigane, podkreślają, że ten rodzaj hejtu jest często ukryty i niezrozumiały, bo nie dotyczy wypowiedzi publicznych, czy hejtu w internecie, ale zamyka się w najbliższym otoczeniu osoby z niepełnosprawnościami.
Przykład? Kobieta poruszająca się na wózku inwalidzkim przez 3 lata była ofiarą nienawistnych komentarzy pod swoim adresem ze strony sąsiadów, a sytuacja eskalowała do napaści fizycznej, podczas której kobieta została wypchnięta z wózka.
Do przemocy wobec osób z niepełnosprawnościami często dochodzi też w domach opieki. Często zaczyna się werbalnego znęcania się nad osobami zależnymi, gdzie komentarze odnoszą się do ich stopnia sprawności, w tym sprawności intelektualnej, a kończy na przemocy fizycznej. Podobnie jest w ośrodkach dla osób starszych (a wiek również w myśl nowych przepisów byłby przesłanką chronioną).
Penalizacji podlegałyby nie tylko komentarze osób publicznych, które mają destrukcyjny wpływ na debatę, czy ataki werbalne przeradzające się w przemoc fizyczną, ale także skrajnie nienawistne wpisy w internecie. Polski wymiar sprawiedliwości prowadził już wiele takich spraw, choć jak wynika z interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich, nie zawsze skutecznie.
W 2018 roku prokuratura w Tarnowskich Górach odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie komentarza umieszczonego pod artykułem prasowym dotyczącym Tęczowego Piątku. „Za czasów Hitlera, Stalina i innych przywódców to wszyscy ci tęczowi poszliby do pieca albo na rozstrzelanie. Homoseksualizm jak i całe gender jest chorobą psychiczną i nikt mi nie wmówi, że miłość między dwoma facetami lub dwiema kobietami jest normalna, to są urojenia i należy z nimi walczyć„ – brzmiał komentarz. Mimo skrajnie nienawistnego wydźwięku tego wpisu prokurator nie dopatrzył się znamion przestępstwa publicznego propagowania ustroju totalitarnego (art. 256 kodeksu karnego), gdyż „samo stwierdzenie, że osoby homoseksualne poszłyby do pieca lub na rozstrzelanie za czasów rządów wspomnianych przywódców, nie może być uznane za propagowanie ustroju faszystowskiego lub totalitarnego”.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Komentarze