0:000:00

0:00

19 października 2017, ok. 16.30 na Placu Defilad w Warszawie. Piotr puścił swój (i swej żony Ewy Negrusz-Szczęsnej) ulubiony utwór „Kocham wolność” zespołu Chłopcy z Placu Broni. Oblał się łatwopalnym płynem, który jako chemik odpowiednio dobrał i podpalił. Umarł 10 dni później nie odzyskując przytomności. Miał 54 lata.

Dziś - 19 października 2019 roku - na Pl. Defilad uczczono drugą rocznicę jego śmierci:

Zostawił Manifest i listy, które przekazała OKO.press jego rodzina (zobacz dalej). W drugą rocznicę rozmawiamy z żoną Piotra, Ewą Negrusz-Szczęsną.

Piotr Pacewicz, OKO.press: Który dzień jest ważniejszy: rocznica samospalenia, dzisiaj, czy 29 października, dzień śmierci Piotra w szpitalu?

Ewa Negrusz-Szczęsna: Boleśniejsza jest ta data dzisiejsza, na pewno. Nie wyobrażam, sobie żebym była dzisiaj gdzie indziej niż na Placu Defilad. Tam, gdzie Piotr puścił tę naszą ulubioną piosenkę i przy słowach "Wolności oddać nie umiem" po prostu się podpalił.

Jestem z nim na Placu Defilad, tak jak wtedy mnie nie było.

W rocznicę śmierci będę z Piotrem na cmentarzu w Salwatorze.

Jak się zmienia Pani żałoba?

Minęły dwa lata, bardzo dużo, bardzo mało. Wszyscy we troje - z Zosią i Krzysztofem [dzieci Ewy i Piotra - red.] - przeżywamy odroczoną żałobę. Przez długi czas było tyle spraw do ogarnięcia, żyliśmy od jednego zadania, do drugiego. Teraz kiedy wszystko się poukładało, każde z nas przeżywa ten czyn Piotra jakby się zdarzył wczoraj.

To jest głęboka tęsknota, głęboki smutek. Dopiero teraz czuję, że to się naprawdę stało. Pustka.

W jakimś sensie śmierć Piotra nas troje połączyła, idziemy razem, korzystamy z tego, że jesteśmy razem. Ale brak Piotra jest nie do zastąpienia, jesteśmy opuszczeni. Piotr nie mówił za wiele, ale potrafił trafić w punkt. Często pytam, co by mi powiedział, doradził, co by pomyślał. Jest przy mnie cały czas. W tym najbardziej intymnym liście do mnie, jaki zostawił,

pisał, że ilekroć sobie o nim pomyślę, będzie w pobliżu.

A w życiu publicznym?

Piotr chciał obudzić nas, obywateli, chciał nam wstrząsnąć. "Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności".

Argumentował: "A ja wolność kocham ponad wszystko".

"Dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi i że nie będziecie czekać, aż wszystko zrobią za was politycy – bo nic nie zrobią! Obudźcie się! Jeszcze nie jest za późno!”

I?

No i minęły dwa lata. Widać, że miał rację.

Nie obudziliśmy się i ta destrukcja, którą on widział wyraźniej niż inni, postępuje. Zmarnowaliśmy dwa lata.

Ta sama partia wygrała wybory, jakieś pocieszenie daje wynik do Senatu.

Jak czytam jego Manifest i te listy, które przekazaliśmy OKO.press do publikacji, to przypomina mi się jego ulubione powiedzenie, mam je w uszach "Jak ja nie lubię mieć racji".

Jego krzyk, żebyśmy nie dali sobie odebrać wolności nie został usłyszany. A w każdym razie nie tak, jak Piotr na to liczył.

Chciał ludźmi wstrząsnąć, musiał w to wierzyć.

Inaczej by się nie podpalił. Pomylił się?

Nie wiem, zobaczymy. Może to musi potrwać? Na początku bolało mnie, że tak mało ludzi wie o jego poświęceniu. Poszedł news, że ktoś się podpalił w proteście przeciwko polityce rządu i że się leczył psychiatrycznie. I tyle.

Ale to powoli narasta. Dzisiaj w kilku miastach zbiorą się ludzie, będą czytać Manifest Piotra. Dużo informacji krąży w internecie.

W przygotowaniu są dwie książki, które pokażą jak wielobarwną był postacią, nietuzinkową. Żeby łatwiej było zrozumieć ten jego gest ostateczny. Jesteśmy w trakcie rejestracji Stowarzyszenia im. Piotra Szczęsnego z inicjatywy współpracowników Piotra, żeby kultywować pamięć o Piotrze i jego przesłanie. Szkolenia, konferencje, może doroczny wykład im. Piotra Szczęsnego. Edukacja obywatelska, jakiej zabrakło przez całe te 30 lat.

On patrzył na te rządy przez pryzmat swojego dorobku życiowego, towarzyszył reformie samorządowej od 1996 roku, jako ekspert, szkolił samorządowców. Wierzył w społeczeństwo obywatelskie, w podmiotowość obywateli, temu poświęcił swoje życie zawodowe.

Przepraszam, że takie mam porozrzucane myśli, zaraz jedziemy pod Pałac Kultury.

W Manifeście uderza aktualność. Poza niszczeniem państwa prawa i podstaw demokracji, łamaniem Konstytucji, ośmieszaniem Polski za granicą, centralizacją i zawłaszczaniem państwa Piotr protestował też przeciwko niszczeniu oświaty, atakowaniu osób LGBT, niszczeniu przyrody, ignorowaniu potrzeb służby zdrowia.

Akurat wtedy był strajk lekarzy, ale tak, te wszystkie wątki, przyroda, klimat, zapaść służby zdrowia, obsesyjne, okrutne ataki na osoby LGBT, to wszystko jakby Piotr przewidział. I to zaczyna budzić sprzeciw. Nawet jeśli ludzie są wciąż zadowoleni, bo gospodarczo idzie dobrze, jest praca.

Jak się pogorszy koniunktura, to gest Piotra...

Nie, tak nie można myśleć, tego sobie nie życzymy. Ale jest jakieś otrzeźwienie. Ludzie widzą, że władza nie potrafi rozwiązać tych problemów, które Piotr wymienił punkt po punkcie. Dostaję wzruszające sygnały pamięci, bez porównania więcej niż podczas pierwszej rocznicy.

Na cmentarzu w Tarnowie wisi tablica ze zdjęciem Piotra. Poznański KOD ufundował tablicę przy Placu Wolności, to była wzruszająca uroczystość. W Cieszynie Gabriela Łazarek [fryzjerka i działaczka Obywateli RP - red.] dzień w dzień czyta manifest Piotra na rynku, przed siedzibą PiS.

W koszulce z napisem „Love is why we are here” [Jesteśmy tu dla miłości]

Na początku zupełnie sama. Mówiłyśmy sobie, że w tej jej "codziennicy" zadrgała ta sama struna, co u Piotra.

Manifest ostrzega, byśmy nie liczyli na polityków.

Bo Piotr jest po stronie społeczeństwa obywatelskiego.

Pracuje Pani nadal w aptece?

Zwolniłam się z pracy w kwietniu 2018. Nie byłam w stanie pracować w sposób odpowiedzialny. Poza tym moja 90-letnia mama wymaga stałej opieki. Mam też więcej czasu i energii, by poświęcić się sprawom Piotra.

Pogodziła się Pani z samobójstwem męża?

Na pewno jest to tragedia, która nie powinna się była zdarzyć, mógł dalej służyć społeczeństwu, ale tej drogi już nie widział.

Mnie się zawsze było trudno pogodzić z jego decyzją, z tym się nie można przecież pogodzić.

Ale znając go dobrze, jestem w stanie zrozumieć, to co czuł, jak to w nim dojrzewało, bo przecież nie podjął tej decyzji z dnia na dzień, szykował wszystko skrupulatnie, punkt po punkcie. Pierwszy ślad Manifestu w jego komputerze jest z marca 2017, ale myślał o tym na pewno już wtedy, gdy w końcu 2016 roku podjął decyzję o zamknięciu swojej działalności gospodarczej. Mówił, że ma mniej szkoleń, że nie stać go na tak duży ZUS, przyjęliśmy to bez podejrzeń.

Co ja mam teraz robić? Ile mi starczy sił będę pracować, żeby ten jego straszny czyn, ta strata nie do zastąpienia, nie poszła na marne, żeby jego poświęcenie pomogło się ludziom obudzić. I zobaczymy, jak potoczy się dalej polska historia.

Dwa lata temu. "Jak on musiał być zdesperowany"

To było dwa lata temu, 19 października 2017, ok. 16.30 na Placu Defilad w Warszawie. Piotr puścił swój (i swej żony Ewy Negrusz-Szczęsnej) ulubiony utwór „Kocham wolność” zespołu Chłopcy z Placu Broni:

„Tak niewiele znaczę, tak niewiele słyszałem, tak niewiele potrafię.

Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem.

Tak niewiele miałem, tak niewiele mam, mogę stracić wszystko, mogę zostać sam”.

Oblał się łatwopalnym płynem dobrał i podpalił.

20 października do redakcji przyszła Ewa Negrusz-Szczęsna z Zofią i Krzysztofem. Opowiedzieli o tym akcie ostatecznego protestu swego męża i ojca. Mówili skupieni, bez afektacji, o swoim zaskoczeniu jego ukrytymi przed nimi przygotowaniami, o swoim podziwie i pretensjach do niego. Przynieśli jego testament – odezwę i dwa listy – upoważniając OKO.press do ich przekazania opinii publicznej.

Piotr Szczęsny jeszcze żył, były nadzieje, ale 10 dni później zmarł w szpitalu nie odzyskując świadomości.

Opowiadali o czynie najbliższego sobie człowieka.

Krzysztof: Przygotował to wszystko niepostrzeżenie.

Ewa: Uprzedzał, że będzie jechał do Warszawy dość obciążony. Mieliśmy taki duży czarny głośnik, po malowaniu nie został podłączony. Powiedział mi, że weźmie go do Warszawy, bo kolega chce odkupić. Powiedziałam, że jak komuś się to przyda, to OK.

Krzysztof: Ulotki wydrukował pewnie na domowym komputerze. Megafon? Nie wiem, skąd go wziął.

Zofia: Ojciec kupował dużo różnych rzeczy na allegro.

Ewa: Nie miał ze sobą dokumentów, celowo zostawił je w domu. Wziął tylko prawo jazdy, ale napisał, że je zniszczył. Wiedział, że możemy usłyszeć o tym z mediów. Może chciał być anonimowy, żeby media od razu się na nas nie rzuciły.

Krzysztof: Czemu pod Pałacem Kultury? Zaplanował to wcześniej, bo pisał o tym już w liście do mnie. Mnie to się kojarzy z „Małą apokalipsą” [bohater książki Tadeusza Konwickiego, wydanej w II obiegu w 1979 roku, dokonał przed Pałacem Kultury aktu samospalenia – red.].

Zofia: Chciał, żeby to było zauważone.

Ewa: Puścił piosenkę „Kocham wolność”. Często słuchaliśmy razem „Chłopców z Placu Broni”.

Zofia: Dla nas to jest szokująca sytuacja. Tata jest bardzo spokojnym człowiekiem. Tak gwałtowny sposób jaki wybrał – nie rozumiem.

Ewa: Mnie też zaszokowała forma protestu – jak bardzo musiał być zdesperowany, w jakim musiał być stanie, żeby coś takiego zrobić? Jak bardzo przepełniła się ta czara… Często mówił, że jest rozżalony, bezsilny.

Krzysztof: Ale nie aż do tego stopnia.

Ewa: Ostatnio coraz częściej rozmawialiśmy o tym, co się dzieje; dawniej nie. Kiedyś wydawało się, że to, co w Polsce mamy, to już jest raz na zawsze, że to niemożliwe żeby w taki bezczelny i bezpardonowy sposób po kolei łamać prawo.

Przeczytaj także:

MANIFEST PIOTRA SZCZĘSNEGO: "A ja wolność kocham ponad wszystko. Dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami i że nie będziecie czekać, aż wszystko zrobią za was politycy – bo nic nie zrobią!"

Oto pełna treść listu rozdawanego przez Piotra 19 października 2017 pod Pałacem Kultury

„1. Protestuję przeciwko ograniczaniu przez władzę wolności obywatelskich.

2. Protestuję przeciwko łamaniu przez rządzących zasad demokracji, w szczególności przeciwko zniszczeniu (w praktyce) Trybunału Konstytucyjnego i niszczeniu systemu niezależnych sądów.

3. Protestuję przeciwko łamaniu przez władzę prawa, w szczególności Konstytucji RP. Protestuję przeciwko temu, aby ci, którzy są za to odpowiedzialni (m.in. Prezydent) podejmowali jakiekolwiek działania w kierunku zmian w obecnej konstytucji – najpierw niech przestrzegają tej, która obecnie obowiązuje.

4. Protestuję przeciwko takiemu sprawowaniu władzy, że osoby na najwyższych stanowiskach w państwie realizują polecenia wydawane przez bliżej nieokreślone centrum decyzyjne związane z Prezesem PiS, nieponoszące za swoje decyzje odpowiedzialności. Protestuję przeciwko takiej pracy w Sejmie, kiedy ustawy tworzone są w pośpiechu, bez dyskusji i odpowiednich konsultacji, często po nocach, a potem muszą być prawie od razu poprawiane.

5. Protestuje przeciwko marginalizowaniu roli Polski na arenie międzynarodowej i ośmieszaniu naszego kraju.

6. Protestuję przeciwko niszczeniu przyrody, szczególnie przez tych, którzy mają ją chronić (wycinka Puszczy Białowieskiej i innych obszarów cennych przyrodniczo, forowanie lobby łowieckiego, promowanie energetyki opartej na węglu).

7. Protestuję przeciwko dzieleniu społeczeństwa, umacnianiu i pogłębianiu tych podziałów. W szczególności protestuję przeciwko budowaniu „religii smoleńskiej” i na tym tle dzieleniu ludzi. Protestuję przeciwko seansom nienawiści, jakimi stały się „miesięcznice smoleńskie” i przeciwko językowi nienawiści i ksenofobii wprowadzanemu przed władze do debaty publicznej.

8. Protestuję przeciwko obsadzaniu wszystkich możliwych do obsadzenia stanowisk swoimi ludźmi, którzy w większości nie mają odpowiednich kwalifikacji.

9. Protestuję przeciwko pomniejszaniu dokonań, obrzucaniu błotem i niszczeniu autorytetów, takich jak np. Lech Wałęsa, czy byli prezesi TK.

10. Protestuję przeciwko nadmiernej centralizacji państwa i zmianom prawa dotyczącego samorządów i organizacji pozarządowych zgodnie z doraźnymi potrzebami politycznymi rządzącej partii.

11. Protestuję przeciwko wrogiemu stosunkowi władzy do imigrantów oraz przeciw dyskryminacji różnych grup mniejszościowych: kobiet, osób homoseksualnych (i innych z LGBT), muzułmanów i innych.

12. Protestuję przeciwko całkowitemu ubezwłasnowolnieniu telewizji publicznej i niemal całego radia i zrobieniu z nich tub propagandowych władzy. Szczególnie boli mnie niszczenie (na szczęście jeszcze nie całkowite), Trójki – radia, którego słucham od czasów młodości.

13. Protestuję przeciwko wykorzystywaniu służb specjalnych, policji i prokuratury do realizacji swoich własnych (partyjnych bądź prywatnych) celów.

14. Protestuję przeciwko nieprzemyślanej, nieskonsultowanej i nieprzygotowanej reformie oświaty.

15. Protestuję przeciwko ignorowaniu ogromnych potrzeb służby zdrowia.

Protestów pod adresem obecnych władz mógłbym sformułować dużo więcej, ale skoncentrowałem się na tych, które są najbardziej istotne, godzące w istnienie i funkcjonowanie całego państwa i społeczeństwa.

Nie kieruję żadnych wezwań pod adresem obecnych władz, gdyż uważam, że nic by to nie dało.

Wiele osób mądrzejszych i bardziej znanych ode mnie, podobnie jak wiele instytucji polskich i europejskich wzywało już te władze do różnych działań i niezmiennie te apele były ignorowane, a wzywający obrzucani błotem. Najpewniej i ja za to, co zrobiłem też takim błotem zostanę obrzucony. Ale przynajmniej będę w dobrym towarzystwie.

Natomiast chciałbym żeby Prezes PiS oraz cała PiS-owska nomenklatura przyjęła do wiadomości, że moja śmierć bezpośrednio ich obciąża i że mają moją krew na swoich rękach.

Wezwanie swoje kieruję do wszystkich Polek i Polaków, tych którzy decydują o tym kto rządzi w Polsce, aby przeciwstawili się temu, co robi obecna władza i przeciwko czemu ja protestuję.

I nie dajcie się zwieść temu, że co jakiś czas działalność władz uspokaja się i daje pozór normalności (jak choćby ostatnio) – za kilka dni, czy tygodni znowu będą kontynuować ofensywę, znowu będą łamać prawo. I nigdy nie cofną się i nie oddadzą tego, co już raz zdobyli.

Wprawdzie to już dość wyświechtane powiedzenie, ale bardzo tutaj pasuje: Jeśli nie my, to kto? Kto jak nie my, obywatele ma zrobić porządek w naszym kraju? Jeśli nie teraz, to kiedy?

Każda chwila zwłoki powoduje, że sytuacja w kraju staje się coraz trudniejsza i coraz trudniej będzie wszystko naprawić.

Przede wszystkim wzywam, aby przebudzili się ci, którzy popierają PiS – nawet jeśli podobają się wam postulaty PiS-u, to weźcie pod uwagę. że nie każdy sposób ich realizacji jest dopuszczalny. Realizujcie swoje pomysły w ramach demokratycznego państwa prawa, a nie w taki sposób jak obecnie.

Tych, którzy nie popierają PiS, bo polityka jest im obojętna albo mają inne preferencje, wzywam do działania – nie wystarczy czekać na to co czas przyniesie, nie wystarczy wyrażać niezadowolenia w gronie znajomych, trzeba działać. A form możliwości jest naprawdę dużo.

Proszę was jednak, pamiętajcie, że wyborcy PiS to nasze matki, bracia, sąsiedzi, przyjaciele i koledzy. Nie chodzi o to żeby toczyć z nimi wojnę (tego właśnie by chciał PiS) ani „nawrócić ich” (bo to naiwne), ale o to, aby swoje poglądy realizowali zgodnie z prawem i zasadami demokracji. Być może wystarczy zmiana kierownictwa partii.

Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności.

A ja wolność kocham ponad wszystko. Dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi i że nie będziecie czekać, aż wszystko zrobią za was politycy – bo nic nie zrobią!

Obudźcie się! Jeszcze nie jest za późno!

List do mediów: Dlaczego tak radykalnie? Bo sytuacja jest dramatyczna

„Można oczekiwać, że PIS będzie się starał pomniejszyć mój protest i będzie szukał na mnie „haków”. Postanowiłem mu to ułatwić i wskazać pierwszy punkt zaczepienia (inne będą sobie musieli wymyślić).

Od kilku lat choruję na depresję, więc jestem tzw. osobą chorą psychicznie.

Ale takich osób jak ja jest w Polsce kilka milionów i jakoś funkcjonują w sposób mniej więcej normalny, często nawet nie wiadomo o ich chorobie.

Zresztą sformułowanie „choroba psychiczna” odnosi się również np. do takich dolegliwości jak bezsenność, czy jąkanie się, więc niekoniecznie musi być związane z niepoczytalnością. To, co na pewno jest związane z moją chorobą, to problemy ze snem i łaknieniem, zmniejszenie energii, tendencja do odkładania wszystkiego na później (prokrastynacja) i że widzę rzeczywistość w bardziej czarnych barwach niż większość „normalnych” ludzi.

Ale w tej sytuacji to nawet dobrze, bo potrafię dostrzec bardzo niepokojące sygnały wcześniej niż inni i silniej na nie reagować. I może też łatwiej mi poświęcić swoje życie, chociaż zapewniam, że wcale nie tak łatwo.

Cóż mogę jeszcze dodać – poglądy takie jak ja wyraża wiele osób z mojego otoczenia, publicystów, czy polityków, więc nie wynikają one z mojego spaczonego odbioru rzeczywistości.

A dlaczego tak radykalna forma protestu?

Bo sytuacja jest dramatyczna. Nie chodzi o to, że rząd popełnia mniej czy więcej błędów (każdy rząd to robi) ale, że

ten rząd wstrząsa podstawami naszej państwowości i funkcjonowania społeczeństwa. Natomiast większość społeczeństwa śpi, nie zwraca uwagi, co się dzieje i trzeba je z tego snu obudzić”.

Do „Listu do mediów” dołączone były także poniższe dwa fragmenty:

Fragment 1: Tak mało zrobiłem do tej pory dla Ojczyzny

Urodziłem się w 1963 r., dlatego jestem w tej dobrej sytuacji, że pamiętam PRL, pamiętam „Solidarność”, odzyskiwanie niepodległości i kształtowanie się naszej demokracji. Dzięki temu mogę lepiej ocenić to, co się teraz dzieje.

Kiedy wybuchła „Solidarność” byłem jeszcze w liceum. I w tym liceum z kolegami zakładaliśmy Samorządne Zrzeszenie Uczniowskie, bo nie było wszak „Solidarności” dla niepełnoletnich uczniów.

13 grudnia [1981 – red.] byłem już studentem i nie spałem do południa tylko roznosiłem pierwsze ulotki.

W czasie stanu wojennego robiłem to, co miliony innych ludzi w Polsce – roznosiłem ulotki, chodziłem na demonstracje, słuchałem Wolnej Europy, zapalałem świeczki w oknach.

4 czerwca 1989 z radością wziąłem udział w pierwszych, częściowo wolnych wyborach i potem we wszystkich następnych.

Mój wkład w odzyskanie niepodległości był mikroskopijny, wstydzę się, że do tej pory tak mało zrobiłem dla Ojczyzny. I wiem, że muszę to zmienić.

Fragment 2: Wstydzę się tłumacząc, że Polska to nie to samo, co polski rząd

Wstydzę się, że mam prezydenta, który jest prezydentem tylko swojej partii i jej zwolenników, i który łamie konstytucję (zawetowanie dwóch niekonstytucyjnych ustaw, aby zaproponować dwie inne, ale nadal niekonstytucyjne ustawy nie jest odkupieniem win).

Wstydzę się, że mam premier, która realizuje wydawane jej „po linii partyjnej” polecenia.

Wstydzę się, że znajomym z Zachodu muszę tłumaczyć, że Polska to nie to samo, co polski rząd.

Wstydzę się, że znowu muszę używać pojęcia „nomenklatura” i sformułowania „partia i rząd” tak jak w czasach PRL.

Wstydzę się widząc, jak opluwani są ludzie, którym należy się szacunek za to, co zrobili dla wolnej Polski.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze