Syn: Mój żal się uspokoił, ale zawsze go trochę będzie. Mam więcej zrozumienia, może nawet zgody. Córka: Staram się myśleć o nim nie w kategoriach symbolu, ale mojego taty. Każdy sygnał, że to nie dało efektu zbyt wiele mnie kosztuje. Żona: W tym najbardziej intymnym liście, jaki mi zostawił, pisał, że ilekroć o nim pomyślę, będzie w pobliżu
Rok temu, 19 października 2017, ok. 16.30 Piotr Szczęsny na Placu Defilad w Warszawie, puścił swój (i swej żony Ewy Negrusz-Szczęsnej) ulubiony utwór "Kocham wolność” zespołu Chłopcy z Placu Broni:
"Tak niewiele znaczę, tak niewiele słyszałem, tak niewiele potrafię.
Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem.
Tak niewiele miałem, tak niewiele mam, mogę stracić wszystko, mogę zostać sam".
Oblał się łatwopalnym płynem, który jako chemik odpowiednio dobrał i podpalił.
20 października do redakcji przyszła Ewa z Zofią i Krzysztofem. Opowiedzieli o tym akcie ostatecznego protestu swego męża i ojca. Mówili skupieni, bez afektacji, o swoim zaskoczeniu jego ukrytymi przed nimi przygotowaniami, o swoim podziwie i pretensjach do niego. Przynieśli jego testament - odezwę i dwa listy - upoważniając OKO.press do ich przekazania opinii publicznej.
Piotr Szczęsny jeszcze żył, były nadzieje, ale 10 dni później zmarł w szpitalu nie odzyskując świadomości.
Rok później, rozmawiamy znowu z Ewą, Zosią i Krzysztofem.
19 października 2018, o 16.30, pod Pałacem Kultury, przy "trybunie honorowej" na środku Placu od strony Marszałkowskiej, przy tablicy upamiętniającej miejsce, do którego Piotr Szczęsny dobiegł płonąc, oddamy Mu hołd. Teksty Piotra będą czytać: Agnieszka Holland, Bohdan Borusewicz, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Krystyna Janda, Olgierd Łukaszewicz, Adam Michnik, Stanisław Obirek, Piotr Pacewicz. Ewa Negrusz-Szczęsna i Zosia Szczęsna zapalą znicz.
Posłuchamy piosenek o wolności - mówi OKO.press Mariusz Malinowski, współorganizator z VidKOD.
Ewa Negrusz-Szczęsna: Kiedy mi go najbardziej brakuje? Trudne pytanie. Cały czas. W tym najbardziej intymnym liście do mnie, jaki zostawił, pisał, że ilekroć sobie o nim pomyślę, będzie w pobliżu.
Piotr Pacewicz, OKO.press: "Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie, bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił".
Ewa (śmiech): Mickiewicz też nie był pierwszy z taką obietnicą... Często myślę, co by Piotr powiedział, słyszę jego podpowiedź. Dużo rzeczy robiliśmy razem. Muzyka, filmy. Szliśmy na spacer rozmawiając lub milcząc, bo gdy jesteś tak blisko, można razem milczeć. Piotr dużo pracował w domu, choć ostatnio przyjmował mniej zamówień, dopiero po tym wszystkim zrozumiałam dlaczego [swój pożegnalny list-apel Piotr Szczęsny zaczął pisać już w marcu 2017, co najmniej pół roku szykował się do aktu samospalenia - red.].
Ewa: Ten rok zleciał szybko, nie wiem nawet kiedy. Chwila. Jakby to się stało wczoraj.
Krzysztof Szczęsny: Próbowaliśmy się pozbierać.
Ewa: Cały czas mamy pomoc psychologa, psychiatry, cała trójka, próbujemy wspólnie się podźwignąć.
Zofia Szczęsna: Dziwne. To się wydarzyło jednocześnie lata temu, jakby w innym życiu, a z drugiej strony dopiero co. Razem z tatą umarło coś więcej. Zmienił nas jako rodzinę. Jesteśmy teraz bliżej, bardziej się słuchamy. Niby pozytywna zmiana, ale ciąży na nas tragedia, staramy się wspierać.
Jak często pani myśli o ojcu?
Zofia: Generalnie ciężko mi NIE myśleć. Po tym wszystkim wróciłam do domu rodzinnego, mieszkam z mamą i bratem, każde miejsce mi o nim przypomina. Ja zawsze dużo rozmawiałam z tatą, także o doktoracie, tato mi doradzał, podważał, dyskutował. Także o prowadzeniu zajęć, bo był trenerem, specjalistą. Chciałabym go o coś zapytać, posprzeczać się.
Miałam taki plan, żeby stąd wyjechać, ale teraz bym nie mogła. Tym, co zrobił, tata zatroszczył się o Polskę.
Wraz ze śmiercią ojca narodziła się pani jako patriotka?
Zofia: Wciąż mam tu wewnętrzny cringe (ang. zamieszanie). Słowo wciąż źle mi się kojarzy, raczej z narodowcami. Ale tak. Zależy mi na tym, żeby tutaj dobrze się działo.
Ewa: Na szczęście jestem bardzo zajęta: opieka nad mamą, sprawy dzieci, bo mieszkamy razem, do kwietnia pracowałam w aptece na dwie zmiany, wyjazdy, spotkania, nasze zwierzęta. Była masa spraw, formalności. Tego jest wciąż bez liku.
Krzysztof: U mamy nigdy nie widziałem pretensji do ojca za to, co zrobił. Mój żal się uspokoił, ale zawsze go trochę będzie. Parę razy miałem takie momenty, że patrzę na to, co płynie z telewizora i zastanawiam się, co można zrobić, żeby to zatrzymać, i że tak naprawdę nikt niczego nie może zmienić, jesteśmy w czarnej dupie. Oglądałem niedawno dokumenty taty, był też współautorem podręczników dla korpusu służby cywilnej, kolejna rzecz, w której miał swój wkład. A PiS przyszedł i to wszystko...
Ewa: Rozmontował.
Krzysztof: Mam więcej zrozumienia, może nawet zgody na to, co zrobił.
Zofia: Na początku ciężko mi było przyswoić sobie, że do czegoś takiego doszło, to było jak alternatywna rzeczywistość. Po roku zaakceptowałam, że to już jest nierozerwalne z naszym życiem, że zawsze już będzie.
Krzysztof miał więcej pretensji, ja mniej. Może dlatego, że mnie nie było w domu? Tato dokonał tego czynu dwa tygodnie po moim powrocie z zagranicy. Pracowałam fizycznie w Szwajcarii. Dlatego nie miałam tego poczucia, że zostałam oszukana, że ojciec szykował się na śmierć za moimi plecami. Tato do ostatniej chwili wszystko ukrywał przed mamą i bratem. A ja wróciłam i to się zaraz stało. Nie czułam się zwodzona.
Ewa: Czuję smutek, tęsknotę, brak. Tak już będzie zawsze, to nigdy nie minie. Niestety wszystkie czarne scenariusze Piotra się spełniają, krok po kroku. Obserwuję tę kampanię wyborczą, może jestem przewrażliwiona, ale myślę, że życie publiczne sięga dna, i to po każdej ze stron. Wszystkie chwyty dozwolone! Rządzący bezkarnie kłamią, przeinaczają, a opozycja za dużo obiecuje. A jak wynika z sondaży, ludzie są zadowoleni, zupełnie ich to nie obchodzi. Taka rezygnacja... Ręce opadają, że to wszystko tak łatwo przełknęliśmy.
Czy myśmy zasłużyli jako naród na demokrację? Czy warto się tak szarpać? Te wszystkie protesty, w których brałam udział przez cały rok? Chciałam tam być, ale widzę, jak to się rozpływa. Jeżeli tak wygląda kampania przed wyborami samorządowymi, to co będzie przy parlamentarnych? Nie wiem, czy przyjdzie jakaś refleksja, którą mąż chciał obudzić. Ludzie śpią dalej.
Ofiara Piotra poszła na marne?
Ewa: Strasznie to zabrzmiało pesymistycznie, taki wieczorny nastrój... Rano mam więcej optymizmu. Trzeba pracować nad sobą, nie uprawiać czarnowidztwa, mieć nadzieję. Gdy jadę gdzieś w Polskę, jak teraz do Warszawy, od razu czuję, że tak źle nie jest. Z wielu miast ludzie piszą do nas pokrzepiające listy. Ktoś nie znał adresu, więc wysłał nam pozdrowienia na ręce burmistrza Niepołomic. Także w Poznaniu wyszli z inicjatywą upamiętnienia męża.
W wielu miejscach coś się dzieje wokół Piotra Szczęsnego. Dzisiejsza rocznica jest obchodzona w Gdańsku, Wrocławiu, Krakowie, nie wiem jeszcze gdzie. Tylko zależy nam na zachowaniu zasady no logo, czyli żadnych partyjnych symboli. Oczywiście flagi polskie, unijne, tęczowe - tak.
Krzysztof: Uważnie śledzę te wszystkie inicjatywy i serce mi rośnie.
Ewa: Pani Gabrysia Łazarek przez cały rok czytała codziennie listy Piotra na rynku w Cieszynie.
Krzysztof: Które nigdy wcześniej w nic się nie angażowała. Był też spektakl o ojcu w Monachium, pana Klemma, ale go nie widzieliśmy.
Ewa: Pesymizm to marzenie tej władzy. Żebyśmy uznali, że ofiara męża poszła na marne.
Krzysztof: Do tych wszystkich punktów, które tato napisał mam pozbierane przykłady z ostatnich miesięcy. Wszystko się sprawdziło, poza punktem o forowaniu lobby łowieckiego, bo Kaczyński akurat lubi zwierzęta. Tato miał rację. Nawet groźbę Polexitu przewidział.
Zofia: Nie próbuję oceniać, że akt taty się nie udał, bo za mało osób wie, za mało zwróciło uwagę. Staram się nie patrzeć na to, co tato zrobił jako symbol. Staram się myśleć o nim w kategoriach mojego taty. Każdy sygnał, że to nie dało efektu zbyt wiele mnie kosztuje.
Z drugiej strony ludzie, dla których śmierć taty była osobistym przeżyciem i dzielą tym ze mną, są dla mnie cenniejsi niż gigantyczny tłum na manifestacji. Kiedy widzę, jak bardzo to kimś wstrząsnęło, mam poczucie, że czyn taty miał sens. Było parę takich rozmów, zwłaszcza w środowisku artystycznym, czyli ludzi wrażliwych, wyczulonych na symbole, cierpienie, ofiarę. Mówili, że ofiara taty powaliła ich z nóg.
Ewa: To był, jest człowiek, który poniósł największą ofiarę. Oddał to, co każde z nas ma najcenniejszego. Dla idei, dla innych, kosztem siebie, swoich bliskich. Dlaczego człowiek, który ma za sobą - i przed sobą - tak wspaniałą drogę zawodową, decyduje się oddać życie? To jest do przemyślenia.
Zawsze, gdy dochodzi do łamania prawa, niszczenia Polski warto mieć w pamięci ofiarę, jaką z siebie złożył. Bo pokazał, jakie to wszystko jest ważne, jakie to może być ważne. Nie wolno lekceważyć spraw publicznych.Przyjaciele Piotra starają się zadbać o edukację obywatelską młodych ludzi, bo została zaniedbana. To przyniesie owoce w przyszłości.
Krzysztof: Miejmy nadzieję, że apel taty o przebudzenie zostanie wysłuchany.
Ktoś patrzy na panią i myśli: córka Szczęsnego.
Zofia: Nie miałam takiej sytuacji. Baliśmy się z bratem, że nasza prywatność zostanie naruszona, ale tak się nie stało. Rozmawiam o tym z osobami, które mnie znają od dawna i to nie zmieniło ich stosunku do mnie. Odnoszą się do tego, co tato zrobił w kontekście osobistym, że to jest mój tato. Nie traktują mnie jak córki ofiary za Polskę. Nowi znajomi też nie.
Niektóre relacje się zweryfikowały. Jak ktoś oceniał akt taty negatywnie, że to było głupie, czy niepotrzebne, albo wynikało z zaburzeń, to dalsza relacja nie miała sensu. Każdy ma prawo do ocen, ale takie mówienie do mojej mamy czy do mnie, jest co najmniej nie na miejscu.
W mojej redakcji większość ludzi jest mniej więcej w pani wieku - 29 lat. Im heroizm czy patos czynu Piotra wydał się obcy. Może to kwestia krótszej biografii, braku doświadczenia historii, jako dramatu. Polskie lata 1968, 1970, 1980, 1981, 1989 uczyły myślenia patetycznego.
Zofia: Sama nie lubię sytuacji patetycznych, zgromadzeń przepełnionych patosem. Zawsze mnie to odrzucało. Ale czyn taty traktuję inaczej. On był w tym patosie minimalistyczny, bardzo szczery, ani cienia sztuczności. I zupełnie samotny. Nie lubię zwłaszcza patosu rocznic, a to był gest szczery, konkretnej osoby. Dlatego nie, nie widzę w tym patosu.
Baliśmy się, że samobójstwo Piotra Szczęsnego wywoła efekt Wertera - falę naśladowców.
Ewa: Na szczęście niczego takiego nie było.
Zofia: To były nieuzasadnione obawy. Znajomy artysta, mniej więcej rocznik taty - 1963, powiedział mi, że miał podobne myśli i przemknęło mu przez głowę, by zrobić to samo. Gdy tata to zrobił, poczuł rozpacz, ale i ulgę, że już nie będzie musiał. Jakby ojciec zrobił to "w imieniu".
Tata był w Polsce trzeci po Ryszardzie Siwcu w 1968 roku [podczas obchodów dożynek na warszawskim stadionie X-Lecia w proteście przeciw agresji z udziałem wojsk PRL na Czechosłowację w 1968 - red.] i Walentym Badylaku [emerytowany piekarz, żołnierz AK, podpalił się na krakowskim rynku w marcu 1980, w proteście przeciwko ukrywaniu prawdy o Katyniu - red.].
Krzysztof: Co by było, gdyby tata żył? Ciężko powiedzieć, bo to polityczne curiosum się wciąż rozwija. Tak jak tato pisał: władza może się na chwilę zatrzymać, ale potem pójdzie dalej. Samo się nie zatrzyma. Przed wyborami jak zawsze byśmy się sprzeczali, na kogo głosować: czy na mniejsze zło, czy tak jak uważamy. Na pewno byśmy poszli do lokalu wyborczego razem, zawsze tak było, niezależnie, kto na kogo. Tata uczył nas doceniać demokrację.
Ewa: Rzeczywistość niesie coraz bardziej mroczne sygnały zagrożenia wolności, ale są też akty oporu. Wspaniałe akcje Akcji Demokracja, Obywateli RP, ruchów kobiecych, KOD. Nasi kochani sędziowie niezłomni, cały swój intelekt i znajomość prawa wkładają w obronę praworządności, są jak kamień w bucie tej władzy. W PiS panuje chyba przekonanie, że Polska jest oderwana od świata, ale sędziowie odwołują się do wartości europejskich, do Europy.
A przy tym ta władza jest śmieszna. Śmiech też może wygrać z przemocą, zwłaszcza, że oni nie mają poczucia humoru. Przy genialnej akcji ubierania pomników w koszulki z "Konstytucją" pokazali śmiertelnie głupią powagę, ścigali ludzi z Kodeksu karnego za naruszenie czci i znieważenie pamięci, np. Lecha Kaczyńskiego!
Smok wawelski w koszulce "Konstytucja" spodobał by się Piotrowi?
Ewa: Tudzież Neptun. Trzeba chyba zapytać smoka, czy ta koszulka go nie znieważyła? Myślę, że Piotr też się z nich śmieje i rzuca pod nosem komentarze. Te wszystkie ich krętactwa też są komiczne: taśmy kelnerów, które raz są ważne, a raz nieważne, nagrody dla rządu, które się należały, ale trzeba je oddać. Lecą swoimi tekstami jak katarynki, jednym tchem, nie dopuszczają dziennikarza do głosu. Słowotok, biegunka słowna.
Krzysztof: Trzy lata temu ojciec kupił mi na urodziny książkę Michała Głowińskiego "Nowomowa i ciągi dalsze". To podsumowuje jego stosunek do propagandy obecnej władzy.
Pani jestem artystką. Gest ojca ma znaczenie dla pani sztuki?
Zofia: Nie, żadnego. W pracy skupiam się tylko na świecie zewnętrznym, inspiruję się astrofizyką, moja sztuka w ogóle nie jest osobista. Piszę doktorat na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, ale dotyczy on astrofizyki i mechaniki kwantowej, którą ojciec zajmował się z kolei w swoim doktoracie na wydziale chemii teoretycznej.
Sprytny pomysł, żeby pisać o astrofizyce na ASP.
Zofia (śmiech): Ale będę mieć recenzenta astrofizyka. Długo by wyjaśniać. Już jako małe dziecko uwielbiałam patrzeć na gwiazdy. Potem to się pogłębiało, dowiaduję się najwięcej jak mogę, a potem procesy fizyczne przestawiam w sztuce. W pracy magisterskiej poza czernią i bielą użyłam tylko fioletu, co symbolizuje wysokie energie, to jest ostatni kolor, jaki widzimy, ultrafioletu już nie. Byłam nawet na rezydencji naukowej w Instytucie Maxa Plancka w Heidelbergu, musiałam na to zarobić w Szwajcarii. Tata był z tego niesamowicie dumny. On odszedł od nauki do pracy społecznej, a ja odwrotnie od sztuki idę w stronę nauki. Dziwiłam mu się, że porzucił naukę, która jest taka ciekawa. Tych rozmów bardzo mi brakuje.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze