0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Wojtek RADWAŃSKI / AFPFot. Wojtek RADWAŃSK...

Spotykając się z uchodźczyniami z Ukrainy w Polsce, słyszałam, że ich dzieci, czy dzieci znajomych uczą się online. W zeszłym roku do polskich szkół nie poszła połowa dzieci uchodźczych w wieku szkolnym. Dlaczego? Czy gdzieś się uczą? Szukałam, jeździłam, pytałam.

JESTEŚMY TU RAZEM

Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].

МИ ТУТ РАЗОМ

Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].

Anhelina: bullying i kłótnie

Ze Switłaną i jej 15-letnią córką Anheliną idziemy w Zakopanem w ich ulubione miejsce, skąd podziwiają góry. W Krzywym Rogu mieszkały na terenie miasteczka wojskowego.

– Najpierw przywieźli nas gdzieś w góry. Noc, śnieg i jeden dom. Mówimy wolontariuszom, że nie możemy tutaj mieszkać, bo dzieci muszą chodzić do szkoły – opowiada Switłana. – Wozili nas, wozili, aż przywieźli do Zakopanego.

Po dwóch tygodniach dzieci poszły do szkoły, w klasie byli tylko ukraińscy uczniowie. W klasie Anheliny było 30 Ukraińców, od 5. do 8. klasy. Zajęcia były w języku polskim. Dziećmi opiekowała się asystentka międzykulturowa.

Od września 2022 roku Anhelina ciągnęła trzy szkoły: 8. klasę polskiej, 9. ukraińskiej oraz szkołę plastyczną w Krzywym Rogu. 9 lat chodzi na rysowanie. Kilka lat też uprawiała karate i grała w siatkówkę. W Zakopanem karate nie znalazła, było judo, ale daleko i nie zdążyłaby po szkole.

W polskiej klasie razem z Anheliną było ośmioro dzieci z Ukrainy.

– Jak było w polskiej szkole?

– Polscy uczniowie i uczennice źle się zachowywali wobec Ukraińców. Było dużo bullyingu, kłótni.

– Co na to nauczyciele?

– Jedni mieli bardzo dobry stosunek do Ukraińców, inni odbierali nas na równi z Polakami, a jeszcze inni powtarzali: „O, Ukraińcy, jeśli się wam coś nie podoba, to jedźcie do Ukrainy” – Anhelina próbuje odtworzyć obojętny ton wypowiedzi.

Hymn Rosji w toalecie

– Było tam pięć dziewczyn z 7. klasy. Weszły w toalecie do jednej kabiny. Ja z koleżankami stałam przed kabiną. Polki zaczęły z góry rzucać na nas ogryzki jabłek i mokre kawałki papieru toaletowego. Podchodzę do głównej z nich, pytam, po co rzucała. Mówi, że chciała trafić do kosza. A przecież kosz jest w kabinie – tłumaczy Anhelina. – Potem ona staje na sedesie, chwyta mnie za włosy – Anhelina łapie się za swoje bujne, kręcone włosy związane w ogon – i zaczyna bić mnie po głowie. Inne Polki rzuciły się na moje koleżanki. Ta powiedziała: „Jeszcze raz zobaczymy was w tej toalecie, wyrzucą was ze szkoły, dyrektor to nasza rodzina. To nie miejsce dla Ukraińców”.

A na następnej przerwie, jak weszłyśmy, to włączyły hymn Rosji.

Po kilku dniach przyszły z pistoletami wodnymi. Nauczycielka pyta, co to za pistolety, po co strzelają. Skłamały, że to my im dałyśmy – mówi Anhelina.

– Ukraińcom słabo wierzą. Mówiłyśmy o toalecie, o hymnie. Usłyszałyśmy: „Polacy bronią swego terytorium”.

– Tak wam nauczyciele tłumaczyli?

– Tak.

– A rozmawiali też z tamtymi?

– Nie wiem. Nas zapytali, co się działo w toalecie, bo przez to spóźniłyśmy się na lekcję.

– Poszłyście z tym do dyrektora?

– Dzwoniłyśmy do asystentki. Mówiła, że porozmawia. Na tym się skończyło – wtrąca się pani Switłana. – Na początku nam mówili, że trzeba zgłaszać, zwracać się do psychologa… A tam, przepraszam, taki psycholog, że…

– Psycholog ma najgorszy stosunek do Ukraińców w całej szkole – kończy za mamę Anhelina.

– A jeśli dziecko potrzebuje jej pomocy?

– Ona do swojego gabinetu Ukraińców nie wpuszczała – ucina Anhelina. – Weszła do klasy podczas lekcji i z krzykiem wywołała nas, Ukraińców, na korytarz. Mówiła, że miesiąc temu dawała nam kartki do wypełnienia i że jej nie zwróciliśmy. A my przecież jeszcze tego samego dnia oddaliśmy. Ona na to, że nic nie ma i mamy przyjść do niej na następnej lekcji. Przyszliśmy, a ona, że znalazła i nie jesteśmy już potrzebni.

– Dyrektor był wyrozumiały wobec naszych dzieci. A do psychologa, wie pani, to już nie chciało się zwracać. Jeśli będziemy potrzebowały psychologa, znajdziemy ukraińskojęzycznego – mówi Switłana.

– Nie rozumieliśmy, dlaczego tak się zachowują wobec nas – mówi Anhelina. – Kiedy byliśmy sami w ukraińskiej klasie, to ci Polacy nie zauważali nas w szkole.

Po 8. klasie Anhelina zrezygnowała z nauki w Polsce.

– Niekomfortowo jest się uczyć z Polakami. Patrzą się na nas krzywo, ciągle coś nam urządzają. Zdecydowałam, że chcę uczyć się w Ukrainie, Polska nie dla mnie.

– To jest prawo dziecka, nie mogę wywierać presji – mówi Switłana.

Anhelina dostała się do liceum w Krzywym Rogu, ma lekcje online. W sierpniu pojechała do domu i przywiozła walizkę podręczników do 10. klasy. Chce studiować w Kijowie projektowanie wnętrz.

– Anhelina została nawet wyróżniona przez mera naszego miasta za swoje prace – chwali się Switłana i pokazuje mi w telefonie obrazy i rzeźby córki.

Wodianoho, wodnika pokaż – prosi Switlana córkę. – A to ulica w Krzywym Rogu, rysunek ołówkiem.

Przeczytaj także:

Rusłan: Gdzie jest zadanie domowe?

Rusłan, syn Jany ma 9 lat. Niedaleko ich domu w Dniprze stacjonował system obrony przeciwlotniczej. W połowie kwietnia 2022 roku jechali, jak wszyscy, na miesiąc, dwa, przeczekać.

Jana ma jeszcze dwie córki. Starsza chodziła wtedy do 10. klasy, najmłodsza nie miała dwóch lat.

– Pomyślałam, że trzeba dziecko integrować, przynajmniej na jakiś czas. Uznałam, że spróbujemy polskiej szkoły – mówi Jana. Poznałyśmy się na Facebooku w grupie dla ukraińskich matek w Warszawie.

W czerwcu Rusłan poszedł do 2. klasy polskiej szkoły.

– Na początku nawet mu się podobało. Rysowali, bawili się.

Mieszkali w niedużym miasteczku pod Warszawą, gdzie jest jedna szkoła. Chodziły tam ukraińskie dzieci, które przyjechały wcześniej i już trochę rozumiały język.

– Nauczycielka zapewniła mnie, że od nowego roku będą dodatkowe zajęcia dla ukraińskich dzieci i syn dołączy do zespołu – wspomina Jana.

We wrześniu 2022 roku Rusłan poszedł do trzeciej klasy.

– Bardzo chciał do szkoły, ale gdzieś 10 września zdaliśmy sobie sprawę, że on niczego nie rozumie. Przynosił jedynki za zadania domowe. Kiedy zapytałam, dlaczego nie odrabiamy pracy domowej, powiedział, że nawet nie rozumie, gdzie na tablicy ona jest napisana. Nie wie, co ma robić. Nie wiedziałam, że jest dziennik elektroniczny i że sama mogę to sprawdzić. Poprosiłam dziewczynkę z klasy, żeby palcem pokazywała mu, gdzie jest zadanie. Przez tydzień ze słownikiem odrabialiśmy lekcje – opowiada Jana.

Rusłan to nie ruski

Chłopiec wracał ze szkoły przygnębiony.

– Przez to, że nie rozumiał polskiego, „przywódcy” klasy zaczęli go nękać, wyzywać. Przekręcali jego imię, wyzywali od ruskiego.

15 września u Rusłana, fizycznie zdrowego dziecka, gwałtownie wzrosła temperatura do prawie 41 stopni. Nie miał objawów przeziębienia.

Kiedy poczuł się lepiej, chciał pójść na lekcje online do swojej klasy ukraińskiej. Powiedział, że do polskiej szkoły więcej nie pójdzie.

– Rusłan jest otwartym i towarzyskim dzieckiem. Ma szeroki zasób słownictwa, dużo czyta, myślałam, że z trójki moich dzieci on najlepiej poradzi sobie z adaptacją. Starsza córka dostała się na studia w Warszawie, młodsza chodzi do żłobka, są zintegrowane.

Asystentki międzykulturowej w klasie Rusłana nie było. Wychowawczyni trochę rozumiała język rosyjski.

Rodzina przeprowadziła się do innego miasta, też pod Warszawą. Ale Rusłan nie chce iść do szkoły. Większość czasu spędza w domu.

W tym czasie chłopiec zmienił dwie korepetytorki z języka polskiego. Jedna była native speakerem. Psycholożka doradzała, żeby zajęcia odbywały się offline. Ale wyniki były zerowe.

– Rusłan jest rozwinięty intelektualnie, szybko rozwiązuje zadania z matematyki. Angielskiego się uczy, a polskiego nie potrafi. Korepetytorka powiedziała, że nie widzi sensu, żeby kontynuować zajęcia, bo on nie chce się uczyć – mówi Jana.

Rusłan był o rok młodszy od dzieci, z którymi się uczył w polskiej klasie. Był wysoki jak na swój wiek i przy przyjęciu szkoły dyrektor przydzielił go do drugiej klasy.

– Może fizycznie jest rozwinięty, ale psychicznie jest młodszy. Dzieci to wyczuwają i go zaczepiały. Rozumiał, że z niego szydzą, śmieją się, ale nie mógł nic im odpowiedzieć – opowiada Jana. – Niestety, to się dzieje nie tylko w szkole. Zmieniliśmy miasto, ale na placu zabaw syn jest zaczepiany przez polskie dzieci, więc jeszcze bardziej nie chce iść do polskiej szkoły. Myśli, że będzie tak samo.

– Dzieci są tylko przekaźnikami tego, o czym rozmawiają w rodzinach. Może Polacy myślą, że my Ukraińcy masowo korzystamy tu z ulg… Ale my, jako wielodzietna rodzina, z nich nie korzystaliśmy. Mąż od razu znalazł pracę, ja pracuję zdalnie w Ukrainie w dużej międzynarodowej firmie farmaceutycznej na kierowniczym stanowisku. Nie widzę dla siebie przyszłości w Polsce.

– Staram się wytłumaczyć mojemu dziecku, że powinniśmy być wdzięczni, bo Polacy dali nam schronienie, jest nam tu bezpiecznie. Mówię, że powinien uczyć się języka polskiego, ponieważ to jest Polska i tutaj rozmawia się po polsku.

Ponad rok Rusłan chodził do psychologa, ma ADHD, był też na konsultacji u psychiatry.

– Boleśnie reagował na to, że tutaj jesteśmy. Wpadał w histerię, płakał, rysował rozerwanych ruskich, krew. Psycholożka mówiła, że to dobrze, że rysuje.

Radziła, żeby Rusłan komunikował się z polskimi dziećmi, ale młodszymi. I to zadziałało, nawet próbuje z nimi rozmawiać po polsku. Ma inteligencję 13-latka, a emocjonalnie jest na poziomie 5-latka. W przyszłości to się wyrówna, ale jeśli ja teraz go nie zsocjalizuję, to jako nastolatek może zamknąć się w sobie.

Jana chciała wynająć mieszkanie w Warszawie, żeby tam znaleźć ukraińskojęzyczną szkołę z nauką polskiego. Półtora miesiąca szukali mieszkania.

– Nie chcieli nam wynajmować, chociaż szukaliśmy za dość poważną kwotę. Powiedziałam mężowi, że jeśli w tym miesiącu nie wynajmiemy mieszkania w Warszawie, to zabieram dzieci i jedziemy do Kijowa. Mimo że tam są alarmy i jest niebezpiecznie.

Kiedy wyjeżdżaliśmy z Ukrainy, myśleliśmy, że to tylko na krótki czas. Trzeba podjąć decyzję: albo adaptować dziecko tutaj, albo wracać. Dzieciństwo mija, kształtuje się osobowość. Mam nadzieję, że przeprowadzka do Warszawy nam pomoże.

Gdzie się uczą te dzieci?

Według danych polskiego Ministerstwa Edukacji i Nauki 11 października 2023 roku w Systemie Informacji Oświatowej było 182 012 dzieci, które przybyły z Ukrainy po 24 lutego 2022 roku. W tym: 33 180 dzieci w wychowaniu przedszkolnym, 108 077 w szkołach podstawowych oraz 40 755 w szkołach ponadpodstawowych.

Po inwazji na pełną skalę w ubiegłym roku do Polski przybyło co najmniej 350 tysięcy dzieci w wieku szkolnym. Według ostatniej analizy Fundacji Centrum Edukacji Obywatelskiej z kwietnia 2023 roku 56 proc. dzieci z Ukrainy w wieku szkolnym przebywających w Polsce nie uczy się w polskich szkołach. Te dzieci mogą uczyć się w ukraińskiej szkole zdalnej albo wypadły poza jakikolwiek system edukacji.

W kwietniu 2023 roku w Polsce było 304 tys. dzieci uchodźczych z Ukrainy w wieku szkolnym. A pod koniec roku szkolnego 2022/2023 do polskich szkół chodziło 134 tys. ukraińskich dzieci. 170 tys. było poza polskim systemem edukacji.

– Rodzice często nie wysyłają dzieci do polskich szkół w związku z planami powrotu do Ukrainy – mówi Jędrzej Witkowski, prezes Centrum Edukacji Obywatelskiej.

Według raportu CEO dzieci urodzone w latach 2004-2007 najczęściej nie chodzą do szkoły w Polsce. 78 proc. takich dzieci z Ukrainy jest poza polskim systemem.

– Te dzieci zaraz skończą 18 lat i przestaną być objęte obowiązkiem szkolnym. Będą miały dużą trudność ze zintegrowaniem się na rynku pracy i w ogóle z odnalezieniem się w polskim społeczeństwie. Uśrednione aspiracje edukacyjne społeczeństwa ukraińskiego są tak samo wysokie albo wyższe niż w społeczeństwie polskim, więc będziemy mieli do czynienia z frustracją przez brak ich realizacji. W tym także aspiracji zawodowych, co połączone z brakiem integracji może prowadzić do poważnych problemów społecznych, napięć, które będą się nasilały. Przebywanie tylko we własnym środowisku jest niekorzystne tak dla społeczeństwa przyjmującego, jak i dla samych osób migrujących – mówi Witkowski.

– Mam wrażenie, że tymi dziećmi nikt oprócz ich rodziców się nie interesuje – zauważam.

– Te dzieci wpadły w jakąś próżnię uwagi. Ukraińskie ministerstwo edukacji twierdzi, że się nimi zajmuje, ale trzeci rok z rzędu ta edukacja online już nie jest efektywna. Polskie ministerstwo z kolei mówi, że te dzieci są pod opieką ministerstwa ukraińskiego, które prawdopodobnie oczekuje od Polski, że nie będzie wymuszała obowiązku szkolnego realizowanego w polskim systemie. Bo od tego, jak wiele dzieci z rodzicami pozostanie po wojnie w Polsce, zależy w pewnym sensie przyszłość państwowości ukraińskiej.

Ukraińskie ministerstwo edukacji podaje, że za granicą rok szkolny 2023/2024 rozpoczęło w sumie pół miliona ukraińskich dzieci. Wcześniej, na początku sierpnia 2023 roku, premier Ukrainy Denys Szmyhal mówił, że około miliona ukraińskich dzieci jest za granicami kraju. Dodał też, że rząd ułatwi im połączenie z ojczyzną i powrót do domu. Uczniowie będą uczyć się ukraińskiej części programu, w którą wchodzi język ukraiński, literatura i historia Ukrainy w wymiarze 6-8 godzin tygodniowo. A pozostałych przedmiotów w szkołach krajów, w których przebywają.

– Potrzebna jest współpraca polskiego ministerstwa i ukraińskiego. Polska powinna się wycofać z zapisu, który zrównuje ukraińską edukację online z edukacją w Polsce. Jesteśmy już jedynym krajem w Unii Europejskiej, który uznaje ukraińską edukację online za realizację obowiązku szkolnego w swoim kraju. To nie służy dzieciom – mówi Witkowski.

Dla przykładu w Niemczech od zeszłego roku szkolnego uczniowie z Ukrainy podlegają obowiązkowi nauki według niemieckiego programu, a edukacja online w ukraińskim systemie jest traktowana tylko jako forma uzupełniająca – pisze ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Frymark.

Niemcy i Polska przyjęły największą liczbę ukraińskich dzieci do swoich szkół. Według OSW w RFN przebywa około 347 tys. ukraińskich uchodźców poniżej 18. roku życia. Do placówek ogólnokształcących i zawodowych uczęszcza około 213 tys. dzieci i młodzieży z Ukrainy, z czego 97 proc. w wieku szkolnym.

– To, że dzieci nie chodzą do polskiej szkoły, jest często decyzją rodziców. Trudne jest funkcjonowanie w przekonaniu, że się wie lepiej niż rodzice, co jest dla tych dzieci dobre. Ale skoro obowiązek szkolny domyślnie obejmuje wszystkie dzieci na terenie Polski – tak samo zresztą inne dzieci rodzin migrujących – bezzasadne wydaje się wyłączanie tak dużej grupy dzieci, około 170 tys., z tego obowiązku – mówi Witkowski. I dodaje: – To jest zgaszenie światła w pokoju, w którym się znajdują. Nie wiemy, co się z nimi dzieje. Czy one potrzebują wsparcia psychologicznego, opieki prawnej, czy uczą się języka polskiego? Czy mogą się w jakikolwiek sposób integrować z rówieśnikami z Polski lub z Ukrainy?

Nie wiemy nic o ich potrzebach.

Kyryło: edukacja w drodze

– To, że w Polsce można uczyć się online, było dużym atutem, dlatego nie pojechaliśmy dalej – mówi Karina, mama Kyryła. – Stąd jest też blisko do naszej granicy, można szybko dowieźć pomoc humanitarną, coś na front.

Karina z mężem są wolontariuszami. Wożą z zagranicy, nawet z Francji, auta dla ukraińskich żołnierzy. Synowie w wieku 4 i 11 lat jeżdżą z nimi.

– A jak Kyryło się uczy, kiedy trzeba jechać po auto?

– Planujemy, żeby to nie było w tygodniu. Ale jeśli się zdarza, to w drodze się nie łączy, tylko potem odrabiamy zadanie domowe i czytamy. Łączy się online, kiedy gdzieś się zatrzymujemy – mówi Karina.

Po raz pierwszy przyjechali do Krakowa w marcu 2022 roku. Po 4 miesiącach wrócili do Dnipra, a w grudniu wyjechali do Francji.

– W kwietniu wróciliśmy, ale w Dniprze były silne ostrzały i prawie tydzień nocowaliśmy w metrze – opowiada Karina. Od maja 2023 roku znów są w Krakowie.

We wrześniu Kyryło poszedł do 5. klasy. Uczy się online w swojej ukraińskiej szkole.

– Tylko pół roku chodził do szkoły, w pierwszej klasie. Przed wojną była pandemia – mówi Karina.

– Jeszcze w trzeciej trochę chodziłem – odzywa się chłopiec.

– Kyryło, lubisz uczyć się online? – pytam.

– Tak.

– Włączasz kamerkę?

– Włączam.

– I grzecznie słuchasz lekcji?

– Tak.

Kyryło podłącza się do swojej klasy w Dniprze i widzi wszystko, co się dzieje. Na przerwie może porozmawiać z kolegami.

– Pani jest zadowolona z takiej edukacji syna?

– Tak, to jest wygodne. Są obecni w klasie – mówi Karina.

Kyryło „chodzi” online do prywatnej szkoły. Ma dodatkowo zajęcia z matematyki i angielskiego. Polskiego się, póki co, nie uczy, ale chce pójść na boks tajski. W Dniprze chodził na judo.

Jeśli w następnym roku nic nie zmieni w Ukrainie, to syn pójdzie w Polsce do ukraińskiej szkoły.

Kyryło rozgląda się trochę znudzony naszą rozmową.

– Na placu zabaw zawsze jestem z dziećmi, bo polskie zaczepiają ukraińskie. Były konflikty – mówi Karina.

– Jeden chłopak wszystkich obraża, i polskie, i ukraińskie dzieci – dodaje Kyryło.

– Chciałbyś pójść do polskiej szkoły?

– Nie.

– Dlaczego?

– Bo nie.

Wiktoria i Jarosława: Nie do polskiej szkoły

Przed wyjazdem do Pogórskiej Woli dostaję wiadomość od Jewheniji, że będziemy rozmawiać tylko we dwie. Jej córki nie chcą rozmawiać z obcą osobą. Zwłaszcza starsza, 16-letnia Wika, jest oburzona, że mama nie pyta jej o opinię.

– Byłam mamą autorytarną – przyznaje Jewhenija, kiedy siedzimy obok pomalowanej na żółto szkoły. – Gdy Wika miała 13 lat, zdałam sobie sprawę, że albo dobre wyniki i zepsute relacje z córką, albo normalne relacje, a nauka już jakoś pójdzie. I mimo że mamy już dobre relacje, ona czasem się buntuje.

Wika zamknęła się w sobie jeszcze przed wojną. Nie chciała wyjeżdżać z Dnipra.

– Ciągle mówi mi, że gdyby miała 18 lat, to zostałaby – opowiada Jewhenija. Po tygodniu wojny z córkami wyjechały z Ukrainy. Najpierw na trzy tygodnie trafiły do Kóz koło Bielska-Białej. Potem do Słowacji wyjechały z dziećmi młodsze siostry Jewhenii, bliźniaczki. Pojechała do nich.

– W Słowacji wszystko było obce. W Polsce czuję się bardziej jak w domu, chociaż wcześniej tu nie byłam – mówi Jewhenija.

Razem z siostrami miały ośmioro dzieci. Prawie wszystkie w wieku szkolnym. Mieszkali we wsi pod Bańską Bystrzycą.

– Tam była jedna szkoła i nas nie za bardzo chcieli.

– To znaczy?

– Póki się oswoiłyśmy, był początek maja. Wolontariusz powiedział nam, że dyrektorka szkoły nie widzi tam ukraińskich dzieci, bo nie znają języka. Obiecała, że latem będą kursy słowackiego, żeby jesienią dzieci mogły pójść do szkoły. Ale latem niczego nie było.

Pod koniec grudnia Jewhenia znalazła na Śląsku ośrodek sportowy, który przyjmował uchodźców. Pracowała online jako copywriterka. Odłożyła trochę pieniędzy i wynajęła mieszkanie ze współlokatorką w Mysłowicach. Był marzec 2023 roku.

– W maju, jak się trochę uspokoiło, pytam córkę, czy chcą do szkoły. Wika, że nie, a jak Wika, to i młodsza Jarosława też nie.

Współlokatorka miała trzy psy. Jewhenija dostała alergii. Więc znowu przeprowadzka. W Pogórskiej Woli mieszkają w miejscu wspólnego zakwaterowania dla uchodźców, bo Jewhenija straciła pracę. Chce przeczekać tu chociaż zimę.

W wrześniu Wika poszła do 11. klasy w swojej ukraińskiej szkole.

– Chce studiować w Ukrainie. To jej wybór, a nawet jeśli się myli, to nadal jest to jej wybór – mówi Jewhenija. Namawia młodszą córkę, żeby poszła do polskiej szkoły.

– Podczas zajęć online wychodzi do toalety albo jeść chce, albo jeszcze coś. A co będzie, jak pójdę do pracy?

Są zadowolone, że uczą się online. Nie muszą się przykładać, nauczycielom jest ich szkoda. Mają zawyżone oceny – mówi Jewhenija. – W szkole Wiki nauczyciele się starają, żeby dzieci miały dobrą wiedzę na zakończenie szkoły. Bardzo im dziękujemy. Jednak dzieci przez covid i wojnę mają dużą lukę w edukacji.

Wika 6 lat chodziła na hip-hop, ale teraz boi się zaprezentować siebie. Ma fantazję, czyta Mangi, japońskie komiksy i sama próbuje pisać. – Może zostanie scenarzystką – uśmiecha się Jewhenija.

Kyryło online, Artem na budowie

Synowie Olhi z Charkowa, którzy mieszkają w Łodzi, też nie chodzą do polskiej szkoły.

Starszy, Artem, od początku nie miał takich planów. Wiosną 2022 roku był w 10. klasie. Z rodzicami podjęli decyzję, że skończy ukraińską szkołę. Jego brat, Kyryło, 11 lat, kończył wtedy 6. klasę. Cały rok uczył się online, teraz jest w 8. klasie.

– A nie próbowała pani oddać młodszego do polskiej szkoły?

– Nie chciał. Pomyślałam, dobra, jest koniec roku szkolnego, nie chciałam go dodatkowo obciążać. Potem uczyli się online, tak im było wygodnie. Chciałabym, żeby poszli do polskiej szkoły, ale na siłę to żadnej nauki nie będzie.

Artem i Kyryło trzy miesiące uczyli się polskiego na kursach. W maju Artem ukończył szkołę, pojechał do Ukrainy zdawać maturę, ale nie zdążył, nie z własnej winy. Prośba o powtórne podejście została rozpatrzona negatywnie. Poszedł do pracy.

– Najpierw pracował na budowie, jest niepełnoletni, nie był zatrudniony, więc wypłatę otrzymywał rzadko. – opowiada Olha. – Teraz chce spróbować na dostawie.

Będzie jeździł na rowerze jako kurier. Gdyby miał maturę, to zdawałby na rehabilitację sportowców w charkowskim Instytucie Wychowania Fizycznego. Spróbuje w przyszłym roku.

Bracia przez ostatnie 7 lat w Ukrainie zajmowali się tańcem sportowym – hip-hopem i breakdance.

– Jestem tu sama, mąż został w Charkowie. Pani wie, jakie są wypłaty blisko linii frontu, więc szczególnej pomocy nie oczekujemy. Wynajmujemy mieszkanie. Kyryło codziennie podłącza się do lekcji online. Nauka zależy od sytuacji w Charkowie. Jeśli jest alarm, to zajęcia są odwołane.

Niezniszczalna Ukraina uczy

Żeby pomóc ukraińskim nastolatkom w Polsce, bo to oni najczęściej nie chodzą do polskich szkół i mają największe luki w edukacji, Fundacja „Niezniszczalna Ukraina” rozpoczęła projekt „Wieczorny tutoring” dla ukraińskich dzieci z klas 8 – 10.

Dzieci w pięciu polskich miastach – Rzeszowie, Poznaniu, Lublinie, Gdańsku i Łodzi – będą mogły poszerzyć wiedzę z języka i literatury ukraińskiej, z języka polskiego i angielskiego, także z fizyki i matematyki, nauk przyrodniczych, historii i geografii.

– Zbadaliśmy, że wśród 500 dzieci z wieczornych szkół w 5 miastach większość ma niski albo niższy od średniego poziom wiedzy. 7,3 proc. dzieci nie uczy się nigdzie, ani w ukraińskiej szkole online, ani w polskiej – mówi Maryna Jusyn z fundacji „Niezniszczalna Ukraina”.

– Edukacja zdalna może być efektywna, potrzebuje jednak dużo wysiłku i finansowania. Ale jakość tej edukacji jest niska. Często słyszę, że to są nagrane zeszłoroczne zajęcia, które dzieci otrzymują w sieci społecznościowej Viber. To w ogóle nie jest edukacja – mówi Kateryna Łobacz, ukraińska nauczycielka, specjalistka edukacji online.

Po inwazji wyjechała do Rzeszowa, w ciągu kilku miesięcy nauczyła się polskiego i pracuje w polskiej szkole jako asystentka nauczyciela. Uczy też historii Ukrainy i Polski w projekcie „Wieczorny tutoring”.

– Rodzice są w stanie niepewności. Część nie planuje zostawać w Polsce. Więc z jednej strony chcą, żeby dzieci zostały w ukraińskim systemie, z drugiej – boją się polskiej szkoły, Bo chociaż nasze języki są podobne, to patrząc na gramatykę, jest to absolutnie inny język, którego trzeba się uczyć, jak każdego obcego.

Poza tym dzieci są straumatyzowane wojną i potrzebują wsparcia. W polskiej szkole dosyć dobrze pracują pedagodzy społeczni i psycholodzy.

Rodzicom, którzy chcą wrócić, odradzałabym zrywać z ukraińskim systemem. Ale jeśli w polskiej szkole dziecko ma 7-8 zajęć, to nie pociągnie dodatkowo jeszcze ukraińskiej szkoły. Dlatego wiele dzieci w zeszłym roku zostawiło polską szkołę – mówi Kateryna. – Na moich zajęciach widzę, że dzieciom brakuje dobrej dyskusji, nie mają tego w polskiej szkole, bo to inne środowisko językowe. Więc nie mówimy tylko o edukacji.

Gdy uczeń miesza barszcz

Natalia Zibrowa, nauczycielka języka ukraińskiego i literatury, uczy w „Wieczornym tutoringu” w Gdańsku. Dodatkowo przygotowuje dzieci do matury.

– Dzieci bardzo tęsknią za nauką w sali, z rówieśnikami, gdzie są przerwy, rozmowy. Chcą zdobywać wiedzę przekazaną na żywo – mówi Natalia. – Nauka online zależy od kreatywności i profesjonalizmu nauczyciela. Jako nauczyciele jesteśmy przyzwyczajeni do tego trybu. Z uczniami jest różnie. Wszystko zależy od humoru dziecka, czy się rozprasza, ponieważ jest w domu, nie wiadomo, czy oczekuje gości, czy gra na telefonie, nikt go przecież nie widzi. Kiedy nauczyciel prosi o powtórzenie czegoś, okazuje się, że dziecko było w kuchni i mieszało barszcz.

Trudno ciągnąć dwie szkoły. Jeśli dziecko chodzi do polskiej szkoły, to ona powinna być priorytetem, a nie ukraińska, bo tutaj nauka jest na żywo, tu i teraz.

Córki Natalii od razu po przyjeździe poszły do polskiej szkoły. Starsza dobrze zdała egzamin ośmioklasisty i dostała się do technikum. Obie uczą się też online w ukraińskiej szkole.

– Jako nauczycielka rozumiem, że powinniśmy trzymać na horyzoncie ukraińską szkołę, bo nie wiadomo kiedy, ale wrócimy. Nasze dzieci zdobywają teraz umiejętności życiowe. Dzięki nim będą mogły szybko nadrobić każdą lukę. Uczą się żyć, rozumieć sytuację i radzić sobie. To jest ogromny plus dla naszego młodego, odnoszącego w przyszłości sukcesy dziecka.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze