0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Martyna Niecko / Agencja Wyborcza.plMartyna Niecko / Age...

Linus Lewandowski, lider i pomysłodawca organizacji Homokomando, 11 października zarejestrował w Urzędzie Miasta Warszawy swoje zgromadzenie – „Niepodległa dla wszystkich”. Miało się odbyć od 10 listopada od 23:30, a główna część – przejście z „Ronda Praw Kobiet” – czyli ronda Dmowskiego, na błonia Stadionu Narodowego – 11 listopada od 14:00. Czas i trasa dokładnie pokrywały się z organizowanym co roku przez środowiska nacjonalistyczne Marszem Niepodległości. Rejestrując swoje zgromadzenie, Lewandowski ubiegł organizatorów tego często homofobicznego wydarzenia. „Polska jest miejscem dla wszystkich. Dla Polaków, ale też Ukraińców, Białorusinów, dla osób tęczowych – krajem gdzie wszyscy będziemy mile widziani” tłumaczył potrzebę organizacji „Niepodległej dla wszystkich”.

Powołana przez PiS Izba SN decyduje o skardze Ziobry

Ale 21 października stołeczny ratusz nagle zakazał Lewandowskiemu organizacji tego zgromadzenia, bo dzień wcześniej powołana przez PiS nielegalna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych przy Sądzie Najwyższym uchyliła postanowienia sądu apelacyjnego i okręgowego w sprawie odwołania prezydenta Warszawy. Chodzi o decyzję wojewody mazowieckiego z 25 października 2021, w której ten uznał Marsz Niepodległości 11 listopada za cykliczne wydarzenie – czyli uprzywilejowane – do 2023 roku Stołeczny urząd miasta od tej decyzji się odwołał i wygrał w sądzie w obu instancjach. Sądy potwierdziły argumenty prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, że ponieważ przerwana została (przez pandemię) trzyletnia ciągłość zgromadzenia, to „nie można nielegalnego przemarszu, który miał miejsce w 2020 roku uznać za wydarzenie cykliczne”.

Wojewoda nie mógł więc zarejestrować marszu jako wydarzenia cyklicznego, ale z pomocą nacjonalistom przyszedł Zbigniew Ziobro – jako Prokurator Generalny złożył 5 listopada 2021 do SN skargę nadzwyczajną. Argumentował to m.in. tym, że marsz narodowców mimo braku zgody de facto odbył się w 2020 roku, a przepisy pandemiczne, które tego zabraniały – uwaga – są... niezgodne z art. 57 Konstytucji RP. Przepisy te wprowadził rządzący PiS.

I właśnie teraz, 20 października, Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w SN podjęła w tej sprawie korzystne dla nacjonalistów rozstrzygnięcie. Izba Kontroli Nadzwyczajnej to jednostka, którą Zbigniew Ziobro chciał obsadzić ludźmi powiązanymi z nim lub o prawicowych poglądach.

Przeczytaj także:

Orzeczenie w sprawie Marszu Niepodległości na posiedzeniu niejawnym wydali dwaj neosędziowie – Janusz Niczyporuk oraz Oktawian Nawrot.

Pierwszy to profesor nauk prawnych z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, radca prawny, a przede wszystkim kawaler Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie. Niczyporuk dwa razy bezskutecznie ubiegał się o stanowisko sędziego i dopiero upolityczniona neo-KRS w 2018 roku dała mu nominację na to stanowisko, a prezydent Andrzej Duda dwa miesiące później powołał go.

Dr hab. Oktawian Nawrot specjalizuje się w badaniach z bioetyki i biomedycyny. Przekonał upolitycznioną neo-KRS, że jego wiedza z prawa i filozofii prawa będą miały praktyczne zastosowanie przy wytyczaniu nowych linii orzeczniczych SN.

Nominacje – do SN w październiku 2018 roku odbyły się w atmosferze skandalu – były podważane zarówno przez Naczelny Sąd Administracyjny (wstrzymał powołania, ale prezydent zlekceważył zabezpieczenia NSA), jak i Komitet Obrony Sprawiedliwości KOS (porozumienie organizacji zaangażowanych w obronę praworządności).

KOS pisał o „niezgodnej z Konstytucją i aktami prawa międzynarodowego wymianie sędziów w Sądzie Najwyższym”. Słynna uchwała trzech legalnych Izb SN ze stycznia 2020 r., która otwiera drogę do podważania wyroków podjętych przez neosędziów, dotyczy także wyżej wymienionych. SN w tej wciąż obowiązującej uchwale podważył legalność neo-KRS i wydawanych przez nią nominacji neosędziów. Podważył też legalność Izby Dyscyplinarnej, która jest już zlikwidowana. Ale uchwała dotyczy też pośrednio Izby Kontroli, bo zasiadają w niej neosędziowie. Wydawane z ich udziałem orzeczenia nie są więc legalnymi orzeczeniami i można je uchylać.

Z kolei w lipcu 2021 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, iż Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie jest niezależnym i niezawisłym sądem. Podobnie jak w październiku 2021 roku TSUE, który też podważył legalność Izby Kontroli i zasiadających w niej neosędziów.

Co ważne, niedawno ETPCz wydał zabezpieczenie wstrzymujące rozpoznanie przez tę Izbę właśnie skargi nadzwyczajnej Prokuratora Generalnego wobec sędziego Waldemara Żurka, najbardziej prześladowanego sędziego w Polsce do czasu rozpoznania skargi Żurka. Sędzia twierdzi, że Izba Kontroli nie gwarantuje prawa do bezstronnego i niezawisłego sądu, właśnie z powodu zasiadania w niej neosędziów nominowanych przez nielegalną neo-KRS.

Tymczasem uchylając niekorzystne dla Marszu Niepodległości orzeczenia sądów, neosędziowie Niczyporuk i Nawrot z Izby Kontroli potwierdzili to, co w skardze nadzwyczajnej napisał prokurator Ziobro:

  • marsz narodowców, mimo braku zgody, odbył się w 2020 roku;
  • według ustawy „Prawo o zgromadzeniach” prezydent miasta może odwoływać się od decyzji wojewody o zakazie zgromadzenia, a nie decyzji wyrażającej zgodę na jego organizację.

Zakazując Linusowi Lewandowskiemu zgromadzenia, urząd miasta Warszawa tłumaczył, że orzeczenie SN „eliminuje z obrotu prawnego” orzeczenia sądów z 2021 roku i przywraca do obrotu decyzję wojewody mazowieckiego – czyli Marsz Niepodległości będzie cyklicznym zgromadzeniem do 2023 roku.

Maraton sądowy

Wydawało się, że orzeczenie obsadzonej przez neo-KRS Izby Kontroli Nadzwyczajnej kończy sprawę. Ale aktywista nie dał za wygraną. „Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie jest sądem – tak stwierdził ETPCz. Nie orzekają w niej sędziowie, tylko neosędziowie. Jej wyroki to nie są wyroki. Organy nie mogą na ich podstawie podejmować żadnych decyzji” – krytykował decyzję UM Warszawy Linus Lewandowski. Z pomocą m.in. Marka Jarockiego – aktywisty i prawnika związanego kiedyś ze Strajkiem Przedsiębiorców – 22 października odwołał się od decyzji miasta do Sądu Okręgowego.

Rozpoczął się maraton sądowy. Rozprawy dotyczące demonstracji muszą odbywać się w terminie 24 h od uzyskania wniosków, więc tempo jest tu błyskawiczne.

  • 23 października – Sąd Okręgowy odrzucił zarzut mówiący o tym, iż postanowienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN jest nieważne ze względu na jego skład. Sąd powołał się na art. 42a Prawa o ustroju sądów powszechnych, i art. 29 ustawy o Sądzie Najwyższym. „Stosowanie tychże artykułów zawiesił Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, postanowieniem z dnia 14 lipca 2021, w sprawie C-204/21 KE przeciwko Polsce” – twierdzi Adam Kotucha, radca prawny, który wspiera Lewandowskiego. To orzeczenie wydała Ewa Suchecka-Bartnik – także neosędzia mianowana przez upolitycznioną neo-KRS. I to zupełnie niedawno – nominację sędziowską odebrała 27 czerwca 2022 roku od prezydenta Andrzeja Dudy. https://www.prezydent.pl/aktualnosci/nominacje/nominacje-sedziowskie-w-palacu-prezydenckim,55945 „Decyzja neosędzi drastycznie narusza prawo europejskie” tłumaczył Lewnadowski i złożył zażalenie na tę decyzję.
  • 25 października – sędzia Magdalena Tymińska w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie uchyliła decyzję Sąd Okręgowego i nakazała ponownie rozpatrzyć sprawę. W uzasadnieniu, które liczy 48 stron, czytamy m.in. „Sąd Apelacyjny uznał, że Sąd I instancji powinien w niniejszej sprawie dokładnie zbadać czy sporna decyzja Wojewody Mazowieckiego w przedmiocie zgody na cykliczne organizowanie zgromadzeń została wydana z dochowaniem wszystkich wymogów formalnych i merytorycznych określonych prawem (…) a tego nie dokonał. (…) Sąd Okręgowy powinien również ocenić prawidłowość tej decyzji zgodnie z art. 9 Konstytucji RP m.in. w kontekście art.11 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności” Sędzia Tymińska, powołując się na ową konwencję oraz liczne wyroki ETPCZ, pisała o ograniczaniu praw osób uczestniczących w zgłoszonym zgromadzeniu legalnie korzystających z przysługującej im wolności”

Linus Lewandowski uważał, że to „przełomowa decyzja”, która umożliwi podważanie legalności też innych zgromadzeń cyklicznych. „Sąd apelacyjny stwierdził, że decyzję wojewody co do cyklicznych zgromadzeń można kwestionować. I powoływał się na konwencję o ochronie praw człowieka. Pod tym względem można to uznać za przełomową decyzję” uważa radca Kotucha.

Zapytaliśmy aktywistów i prawników związanych z pomocą prawną dla szykanowanych demonstrantów, czy spotkali się dotychczas z decyzją sądu, w której ten, powołując się na m.in. ową konwencję, próbował podważać decyzje wojewody o uczynieniu zgromadzenia cyklicznym, czyli uprzywilejowanym. „Nie przypominam sobie takiego wyroku” – mówił mecenas Jerzy Jurek broniący aktywistów z Lotnej Brygady Opozycji. Małgorzata Nowogońska i Michał Dadlez – aktywiści koordynujący działania dziesiątek prawników w ramach ObyPomocy – też nie kojarzą podobnego rozstrzygnięcia.

Kotucha zwraca uwagę, że Sąd Apelacyjny w Warszawie nie pochylił się nad głównym zarzutem stawianym przez Lewandowskiego, czyli faktem, iż orzeczenie SN wydali neo-sędziowie z Izby Kontroli.

Neo-sędzia decyduje, czy zmienić neo-sędzię prowadzącego sprawę dotyczącą... neo-sędziów

Batalia sądowa nabrała rumieńców. Po stronie Lewandowskiego w Sądzie Okręgowym zasiadł prawnik Urzędu Miejskiego Warszawy i ponownie zaskarżył decyzję wojewody mazowieckiego z 25 X 2021 r., zarzucając, że "została ona wydana z rażącym naruszeniem obowiązujących przepisów prawa materialnego” tj. ustawy o zgromadzeniach – pisał Adam Bieńkowski, radca prawny UM Warszawa.

  • 26 października – w czasie kolejnej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Warszawie, aktywista Homokomnado złożył wniosek o wyłączenie sędzi . „Skarżący podnosi wątpliwość, czy Ewa Suchecka-Bartnik, jako osoba, która w latach 2018-2022 pełniła efektywnie funkcję sędzi sądu okręgowego [była sędzią delegowaną], z woli Zbigniewa Ziobry, mogąc przy tym być w każdej chwili odwołaną przez Zbigniewa Ziobrę, a finalnie została formalnie Sędzią Sądu Okręgowego z woli środowiska Zbigniewa Ziobry, może być bezstronna w sprawie, w której Zbigniew Ziobro ma jasny i dobrze udokumentowany interes” – argumentował Lewandowski. Wniosek ten rozpatrywała Kamila Spalińska, która jest... neo-sędzią. Przez lata była na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, pełniąc tam wysoką funkcję zastępcy dyrektora Departamentu Legislacyjnego Ustroju Sądów. To ten wydział ministerstwa wyznaczał kierunek ostatecznej rozprawy z sądami planowanej przez ministra Ziobro. Prywatnie Spalińska jest partnerką Artura Grajewskiego – także neosędziego. Do sądu okręgowego prezydent Duda powołał ją w lutym 2021 roku.

Wniosek o odsunięcie neo-sędzi Sucheckiej Bartnik został przez Spalińską odrzucony. Powinien być dokładnie oceniony, bo TSUE podważył też prawo ministra sprawiedliwości do delegowania sędziów. Delegacje są sprzeczne z prawem UE – minister może wpływać na takich sędziów i wywierać presję, bo mogą oni być w każdej chwili z delegacji odwołani. Po tym wyroku TSUE można też podważać orzeczenia wydane z udziałem sędziów delegowanych.

Linus Lewandowski chciał złożyć zażalenie i na tę decyzję, ale Spalińska poinformowała go, że zostanie ona przygotowana na piśmie w ciągu siedmiu dni, a potem będzie czekać na uprawomocnienie. Kolejny etap batalii sądowej odbyłby się więc już po... 11 listopada. Linus Lewandowski wycofał w tej sytuacji wniosek i zażalenie.

W trakcie tej rozprawy prawnik Marszu Niepodległości zaprosił lidera Homokomando na zgromadzenie narodowców. „Zapewnił, że na pewno moje życie ani zdrowie nie będzie na nim zagrożone” – relacjonuje Lewandowski.

Suchecka-Bartnik ponownie odrzuciła odwołanie od zakazu zgromadzenia „Niepodległa dla wszystkich” i utrzymała w mocy cykliczność „Marszu Niepodległości”. Lewandowski ponownie się odwołał.

  • 29 października – posiedzenie Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Zarówno aktywista LGBT jak i jego prawnik mieli dużą nadzieję, że ten wyda orzeczenie reformatoryjne, zmieniające orzeczenie sądu okręgowego i podtrzyma tym samym ubiegłoroczne orzeczenia sądów. „Uważałem, że są większe szanse na to – to wskazywała pierwsza decyzja sądu apelacyjnego” – mówi Kotucha.

Tak się jednak nie stało. Sąd apelacyjny ograniczył się do tego, by ustalić, czy sąd okręgowy zbadał dochowanie wymogów formalnych w decyzji wojewody mazowieckiego w przedmiocie zgody na cykliczne organizowanie Marszu Niepodległości. „A skoro zbadał formalne przesłanki, więc jest ok – tak można streścić tę decyzję” – uważa Kotucha. Ale dodaje, że „ sąd tutaj umył ręce”. Bo ponownie nie pochylił się nad głównym ich argumentem, że wyrok SN wydała Izba, która „nie jest sądem”.

Według niego fakt, że żaden z sądów nie przychylił się do ich głównego argumentu, oznacza, iż nie uznają one uchwały pełnego składu SN ze stycznia 2020 roku. Uznają za to, iż w obrocie prawnym jest decyzja neo-sędziów z Izby Kontroli. „Nie można powiedzieć obywatelowi, że nie może organizować demonstracji, bo jest tam inne zgromadzenie cykliczne, które zatwierdził sąd, który nie jest sądem” – argumentuje Kotucha.

I dodaje: „Ta sprawa dowodzi, że system ulega skostnieniu”, czyli przeważa „prawo" Ziobry i jego sędziów.

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze