0:000:00

0:00

Prawa autorskie: JOHNBOB & SOPHIE PRESSJOHNBOB & SOPHIE PRE...

Piotr Pacewicz, OKO.press: Dziś jest Dzień Babci.

Katarzyna Augustynek (Babcia Kasia) wybucha śmiechem: A to dlatego pan dzwoni. Ale ja nie mam wnuków, co jest nawet bolesne. Kiedyś marzyłam o posiadaniu dużej rodziny, los chciał inaczej.

W pewnym sensie Pani jako Babcia Kasia ma ogromnie dużo wnuków.

Zwłaszcza jak na kogoś tak drobnego. Ale fakt, poniekąd czuję się babcią uliczną, od kiedy dzieciaki tak mnie nazwały po orzeczeniu Trybunału Kucharskiego Julii Przyłębskiej 22 października 2020. Podczas protestów jakiś młody człowiek, którego nie znałam lub nie rozpoznałam, zwrócił się do mnie per "babciu Kasiu", a potem się stropił i zapytał, czy może tak do mnie mówić. Od razu to polubiłam. To było w listopadzie [2020 roku] podczas pikiety pod komisariatem na Wilczej, już nie pamiętam, kogo wtedy zwinęli.

Nagle masa młodych wyszła na ulice i ta ksywa uliczna się do mnie przykleiła. Oczywiście wcześniej już byłam Polską Babcią, bo brałam udział w tworzeniu tej super grupy, której inicjatorką była Joasia Krzemińska. Miałyśmy cotygodniową pikietę z transparentami naprzeciw Palmy [na rondzie de Gaulle'a w Warszawie], nosiłam też flagę Polskich Babć na moich solo protestach pod PAD-em [Pałacem Prezydenckim] czy pod kościołem św. Krzyża razem z ludźmi ze środowiska LGBT. Określenie "babcie" dla naszej grupy, kojarzyło nam się przede wszystkim z wiedzą, doświadczeniem życiowym, no i właśnie dobrymi kontaktami z młodymi ludźmi. Jako Polskie Babcie po fali protestów kobiet zapraszałyśmy tych młodych na pikiety czwartkowe pod Palmą i na marsze.

A czasem mówią do mnie babuniu, to już rozgrzewa serce, a jestem trochę sentymentalna.

Polskie władze też zwracają na babcię baczną uwagę.

A wie pan, że od dawna pałkersy [policjanci] mówią o mnie babcia Kasia. Zdarzyło mi się słyszeć głosy z radiotelefonu typu "idzie babcia Kasia", na ulicy czy nawet w metrze. Ale to nie ma nic wspólnego z szacunkiem dla mnie, wręcz przeciwnie. Poza agresją fizyczną bywa, że wyżywają się na mnie, kpiąc, że skoro nie mam wnuków, co ze mnie za babcia, albo robiąc brzydkie aluzje do wieku i płci. Prowokują mnie w ten sposób, to taka gra.

Podczas niedużego protestu pod Sejmem przeciwko Lex Czarnek [04 stycznia 2022] widziałem, jak to działa. Grupa policjantów wbiła się w tłum, dopchnęła do Pani i wyrwali Pani transparent ze swastyką, przy okazji go podarli. Rozerwali kordon młodych ludzi, którzy próbowali panią osłonić.

Nie pierwszy i nie ostatni raz. Niedawno zabrali mi też prywatną tubę, której sobie długo nie odkupię. W sumie zabierali mi transparenty [liczy] co najmniej raz, dwa... sześć razy. Pod MEN-em, na marszach dla granicy, pod Sejmem, aha i jeszcze pod Zachętą, tam było niemiło.

Z powodu swastyki. To nie za ostro?

Wszystkie miały sens antyfaszystowski, bo w tę stronę władze zmierzają, ja nie mówię, że mamy faszyzm, ale w taką stronę idziemy. To, co rysuję na tekturkach, to nie jest zresztą swastyka, czyli znak zabroniony. Mój wzór jest inny, moja swastyka nie jest skręcona. Wymowa wszystkich tekturek jest antyfaszystowska, ale to przecież nie znaczy, że ja głoszę faszyzm, co jest zakazane, wręcz odwrotnie, ja przed nim ostrzegam. Ziobro postępuje, jakby był faszystą z mentalności, a Trybunał Kuchenny jest instytucją do wspierania władzy w pacyfikowaniu oporu społecznego, co jest metodą totalitarną, nawet jeżeli nakładają togi sędziowskie. Zresztą wczoraj [20 stycznia] pod Trybunałem Przyłębskiej nie zabrali mi tekturki, tylko ją sfotografowali.

Przeczytaj także:

Jak na babcię, to jest Pani ostrą zawodniczką.

(Śmiech) Po prostu jestem taka, zdeterminowana. Mam 65 lat i od pewnego czasu radykalizuję się, jestem coraz bardziej poruszona tym, co ta władza wyprawia.

A co do obecności na ulicy, to jako obywatelka mam prawo być wszędzie, deptać każdy chodnik i każdą jezdnię w granicach prawa. Konstytucja mi to gwarantuje, dokładniej art. 52 o wolności poruszania się po terytorium RP. Dlatego ja za każdym razem protestuję, gdy mi odmawiają tego prawa.

Mam w sobie taką potrzebę, przez całe życie, potrzebę swobody, wolności. Jeśli ktokolwiek, z jakiegokolwiek powodu lub bez powodu mnie ogranicza, to staję dęba. Tak było dawniej, jak byłam dzieckiem, i za komuny, i na studiach. I tak jest teraz.

Policja stosuje wobec Pani przemoc, czasem to robi wrażenie, jakby na Panią polowali.

Czasem też mam takie odczucie. Są policjanci na mnie wyczuleni, jakby mnie chcieli sprowokować. Czy są to rozkazy z góry? Nie wiem. Prawdę mówiąc, staram się nie zajmować sobie głowy pałkersami, bo szkoda mi na to czasu. Od czasu jak w maju [2021], gdy blokowałam płodowóz, wrzucili mnie do suki, od tego czasu nie byłam zatrzymywana. Na ostatniego 11 listopada [2021], też mnie brutalnie wynosili. Dość długo dochodziłam do siebie, miałam powyrywane ramiona i uszkodzoną lewą nogę, bo mnie ze trzy razy upuścili na ziemię, a w końcu rzucili na wysepkę tramwajową, właśnie na lewą stronę. Kciuki mam powyłamywane, gorzej piszę, to już tak zostanie, ale poza tym wróciłam do siebie.

Już wcześniej stałam się odporna, mam grubą skórę. Człowiek się tego uczy. Jak tak stałam pod PAD, czy pod św. Krzyżem, w 2020 czy w 2021 roku, to od czasu do czasu wylewał się na mnie ściek. Przechodzący ludzie, a dokładniej ten procent niewielki, który w ogóle reaguje, rzucał obraźliwe słowa, odnoszące się do wieku i do płci. I mojej orientacji seksualnej, w związku z tym, że bronię praw osób LGBT i zawsze mam ze sobą tęczowy symbol.

Typu „stara baba”?

To najłagodniejsze, bywały naprawdę paskudne. Dawniej źle znosiłam, bo jak ktoś mnie tak opluwał, to udawałam, że pada deszcz. Jak ktoś brzydko się do mnie zwracał, to mówiłam „ja panią też lubię” albo „pani też ładnie wygląda”, jak ktoś się odnosił do mojego wyglądu czy stroju. W pewnym momencie przestałam być damą. Schamiałam na tej ulicy, niestety. Odpowiadam mniej więcej na poziomie tych ludzi. Trudno dorównywać, ale staram się. Przynajmniej mogę się rozładować, bo wcześniej kumulował się ten stres. Niby z jakiej racji mam wszystko grzecznie znosić?

Pani reakcje na funkcjonariuszy też bywają gwałtowne. Rzuca Pani obelgami, okłada ich torebką. Nawet wśród innych uliczników i ulicznic budzi to czasem mieszane uczucia. Wchodzi Pani w rolę enfant terrible ruchu protestu?

Przerzuciłam się na plecak (śmiech). Jak tu odpowiedzieć, żeby nikogo nie obrazić? Nie jest przecież tak, że każdemu i każdej z nas musi odpowiadać każde działanie innej osoby. Mnie także nie wszystkie akcje i wystąpienia innych osób na ulicy się podobają. Ale nikogo bym nie wykluczyła. Próbowałam na FB zapytać, jakie pretensje do mnie mają przyjaciele z ulicy. Jeśli zachowuję się nie tak, to na czym to polega? Nikt ze mną nie porozmawiał, dostałam za to masę wspierających głosów. No nic, skupię się dalej na jednoosobowym działaniu, jakie uprawiam od sześciu lat. Teraz będzie bardziej niebezpieczne, bo władze dokręcają śrubę i mają mnie na oku.

To wszystko zaczęło się 3 grudnia 2015 roku pod Trybunałem Konstytucyjnym. Poszłam pod TK, choć nie wiedziałam wtedy, co oni zrobią z Polską i o co w tym wszystkim chodzi. Po prostu usłyszałam w tramwaju rozmowę dwóch osób. Nie miałam źródeł informacji, telewizora, komputera, nie miałam nawet smartfona, tylko tyle, co TOK FM słuchałam, bo radio akurat mam. Teraz dorobiłam się smartfona. Od tego czasu byłam na ulicy kilkaset razy, nie wiem, może już tysiąc. Nie do policzenia. Może kiedyś to porachuję, wezmę kalendarz, bo ja wszystko notuję.

OKO.press też ma Panią na oku. Między innymi sprawy sądowe.

Mam ich w tej chwili 11. Najbliższa w poniedziałek [24 stycznia] za sytuację z 28-29 stycznia 2021, kiedy zostałam zatrzymana pod Trybunałem. Mam tu zarzuty karne, przesłuchiwani będą też policjanci. Dostałam też na styczeń dwa wezwania na komendę w sprawach karnych, więc pójdę. W następny poniedziałek [31 stycznia] mam też posiedzenie sądu w sprawie zażalenia na zatrzymanie mnie 28 listopada 2020. Po takim czasie! A i jeszcze 27 stycznia posiedzenie sądu za zażalenie na zatrzymanie mnie 31 marca 2021 roku. Mam nadzieję, że tak jak do tej pory, będę te wszystkie sprawy wygrywać. Są jeszcze sądy nad Wisłą.

Czego Pani życzyć na Dzień Babci?

Większego zaufania ulicy, moich wnuków ulicznych, moich przyjaciół z ulicy. Ja ich wszystkich traktuję jak dawniej, staram się być lojalną przyjaciółką. Nie rozumiem wykluczania, jakie mnie czasem spotyka. Życzyłabym sobie, żeby mnie zaakceptowano taką, jaką jestem. A jeśli ktoś chce, żebym była inna, niech mi to wyraźnie powie.

A czego Pani życzyłaby wszystkim babciom?

Tego samego co dziadkom, rodzicom, wnuczkom, wszystkim Polkom i Polakom, czyli przede wszystkim zdrowia w świecie covidowym i tego, byśmy jak najszybciej mieli z powrotem demokrację, bo jak wiadomo, nie ma niczego lepszego. Tego samego życzę także zwolenniczkom i zwolennikom PiS, bo zmieni się władza i wtedy to ich demokracja będzie chronić.

Czyli życzę nam przywrócenia praworządności i demokracji. Nic więcej (śmiech). A sobie, żebym mogła spokojnie dożyć swoich lat. Naprawdę w fajnym kraju, wśród fajnych ludzi.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze