0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Stephan Röhl, CC BY SA 4.0Stephan Röhl, CC BY ...

26 kwietnia Rosja – a konkretnie koncern Gazprom – wstrzymała dostawy gazu do Polski.

„Decyzja Rosji to prawdopodobnie reperkusja za sankcje. Może chodzić zarówno płatności w rublu, jak i o sankcje nałożone niedawno na spółkę EUROPOL GAZ” – komentował dla OKO.press Marcin Klucznik z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Dodawał też: „Nawet całkowite wstrzymanie importu gazu z Rosji nie zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Polski”.

Polski rząd, wbrew gromom rzucanym na państwa zachodniej Europy, uchylał się przed odcięciem importu rosyjskich surowców energetycznych na własną rękę. 13 kwietnia Sejm odrzucił poprawkę Senatu do ustawy sankcyjnej, która wprowadziłaby embargo na gaz LPG z Rosji. Polski rząd ustami Jacka Sasina uzasadniał taką decyzję m.in. troską o 3,5 mln użytkowników samochodów napędzanych gazem. Taka decyzja znacząco zwiększałaby ceny tego paliwa – przekonywał wicepremier. A wówczas mówiono tylko o importowanym autogazie — odcięcie gazu LNG z gazociągu Jamal-Europa to dużo poważniejsza sprawa.

Teraz Rosja postawiła Polskę przed faktem dokonanym. Ten ruch może być jednak nie pokazem siły, a desperacji. W pewnym sensie Rosja sama na siebie nakłada sankcje — i ostatecznie to dla niej konsekwencje mogą być najpoważniejsze.

Przeczytaj także:

Sprawdzian solidarności

Analitycy ekonomiczni banku Pekao przypominają, że gazociąg jamalski został już raz zamknięty na początku tego roku na prawie miesiąc. Ale wszystko wskazuje na to, że tym razem jest to ruch permanentny. I zwracają uwagę, że chociaż kończymy budowę gazociągu z Norwegii i z Litwy, to kontrakty na dostawy z tych krajów nie są jeszcze podpisane, a chętnych będzie wielu, więc ceny będą wysokie.

Gaz Rosjanie odcięli także Bułgarii. "Ogłoszenie przez Gazprom jednostronnego wstrzymania dostaw gazu do odbiorców w Europie jest kolejną próbą wykorzystania gazu przez Rosję jako instrumentu szantażu. Jest to nieuzasadnione i niedopuszczalne. Po raz kolejny pokazuje nierzetelność Rosji jako dostawcy gazu. Jesteśmy przygotowani na ten scenariusz. Jesteśmy w ścisłym kontakcie ze wszystkimi państwami członkowskimi" – zareagowała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

Von der Leyen zapewniła też, że Polska i Bułgaria otrzymują brakujący gaz od swoich unijnych sąsiadów. To dobry sprawdzian europejskiej solidarności energetycznej w obliczu ewentualnego pełnego embarga, które przecież może być kolejnym krokiem.

Wtorkowy ruch Rosji czyni embargo gazowe nieco bardziej prawdopodobnym, ale wciąż jesteśmy od bardzo niego daleko. Część państw — przede wszystkim nasz zachodni sąsiad — broni się przed nim rękami i nogami, choć pełne embargo energetyczne poparł już Parlament Europejski.

"Financial Times" pisze 28 kwietnia o największych europejskich spółkach, które szykują się do płatności za gaz w rublach tak, by nie naruszyć europejskich sankcji.

Chodzi o firmy dystrybuujące gaz w Niemczech, Austrii, Węgrzech i Słowacji. Anonimowi informatorzy znający szczegóły przygotowań powiedziały "FT", że kraje te planują one otworzyć konta rublowe w szwajcarskim oddziale Gazprombanku. Wśród firm są dwaj najwięksi importerzy rosyjskiego gazu w Europie: Uniper z Düsseldorfu i wiedeński OMV. Inne firmy, jak włoski Eni, wciąż rozważają swoje kolejne kroki.

Co, jeśli nie europejskie embargo gazowe?

„Dopóki jesteśmy uzależnieni od rosyjskiego gazu, Putin ma pewną strategiczną przewagę i jest gotowy, aby jej użyć” – komentuje dla OKO.press dr Łukasz Rachel, ekonomista na uniwersytecie Princeton i członek międzynarodowej grupy roboczej ds. sankcji na Rosję. – „Nie można doprowadzić do sytuacji, w której znaczna część firm i państw nie będzie przygotowana na odcięcie dostaw na zimę.

Potrzeba zdecydowanych decyzji; jeśli całkowite embargo jest poza zasięgiem, to można na przykład przeprowadzać płatność za gaz tylko na konta depozytowe, do których dostęp Rosja miałaby wtedy, kiedy wycofa z Ukrainy ostatniego swojego żołnierza. Jeśli Putin nie będzie chciał w to wejść, trzeba go będzie przekonać, na przykład konfiskatą rezerw CBR zależną od jego współpracy. Inny pomysł to wspólne kupowanie gazu przez całą UE, po to, aby zbić ceny”.

Na początku kwietnia dr Rachel przekonywał, że Europa nie powinna bać się embarga gazowego. Chociaż ruch ten może być bolesny dla krajów Unii, to wspólnota sobie poradzi, a znacznie bardziej bolesne będzie to dla putinowskiej Rosji – mówił OKO.press.

Pełne embargo gazowe jest wciąż odległe, ale większość Europy budzi się z wieloletniego snu. W piątek 29 kwietnia w Warszawie pojawi się czeski premier Petr Fiala, by rozmawiać o wznowieniu projektu budowy gazociągu przez Polskę do Bałtyku. Czesi obecnie cały swój gaz biorą od Rosjan. Pomysł budowy takiego gazociągu został zarzucony przez poprzednią czeską administrację premiera Andreja Babiša.

Niemcy coraz bliżej embarga na ropę

Choć Niemcy sprzeciwiają się embargu na gaz z Rosji, są coraz bliżej poparcia pełnego embarga na rosyjską ropę, a ważną rolę odgrywa tutaj współpraca polsko-niemiecka.

To też ważna lekcja. Jeszcze w marcu Niemcy mówili, że zmniejszą import rosyjskiej ropy o połowę do lata, a uwolnią się od niego jesienią.

Tymczasem już teraz udział rosyjskiej ropy w niemieckim imporcie spadł z 34 proc. przed wojną do 12 proc. Czyli prawie trzykrotnie.

A to oznacza, że przy sprawnych działaniach uniezależnianie się od rosyjskich surowców może być szybsze, niż zapowiadano.

Ostatnią przeszkodą na drodze do pozbycia się rosyjskiej ropy jest rafineria w Schwedt nad Odrą, przy granicy z Polską. Rafineria należy do rosyjskiego Rosnieftu i leży na trasie rurociągu „Przyjaźń”. Trudno nie zauważyć symbolizmu dzisiejszych zmian – „Przyjaźń” powstawała między latami 50. a 70. XX wieku i dostarczała ropę z sowieckiej Rosji do „bratnich” narodów na wschodzie. A później z tą „Przyjaźnią” zostaliśmy dalej na długie lata. Niemcy – jak to Niemcy – nie chcą podejmować gwałtownych ruchów, przyjaźń z Rosją starają się więc zrywać stopniowo, bez szkód dla siebie.

I tutaj na scenę wkracza Polska.

Polska podłączy Niemcy do Gdańska

Natychmiastowe zamknięcie rafinerii w Schwedt oznacza poważne braki w zaopatrzeniu w ropę. Dlatego Niemcy 25 kwietnia uchwalili prawo, które pozwoli na wywłaszczenie rafinerii, jeśli ta odmówi pracy na ropie z innych źródeł niż „Przyjaźń”. A jednocześnie Niemcy poszukiwali innych źródeł ropy, i między innymi temu służyła wizyta ministra gospodarki i wicekanclerza Niemiec Roberta Habecka w Polsce 26 kwietnia.

Podczas konferencji prasowej z polską minister klimatu i środowiska Anną Moskwą Habeck mówił: „Niemcy będą nadal pracować w celu dokończenia dzieła niezależność od kopalnych źródeł energii. Problem, który jeszcze kilka tygodni temu wydawał się Niemcom ogromny, stał się znacznie mniejszy. Niemcy wyraźnie zbliżyły się bardzo blisko do uniezależnienia od rosyjskich dostaw”.

Niemiecki wicekanclerz przyznał, że uzależnienie się od rosyjskich surowców energetycznych było błędem.

Polska i Niemcy zgodziły się na połączenie rafinerii w Schwedt z portem w Gdańsku przez Płock.

W ten sposób – po zgodzie Rosjan na użycie innej ropy (czego nie należy się spodziewać) lub wywłaszczeniu, Niemcy będą mogli pożegnać się z rosyjską ropą znacznie wcześniej niż dopiero jesienią.

A w przypadku ropy jest znacznie łatwiej niż w przypadku gazu. Stanowisko łagodzą nie tylko Niemcy, ale też Węgrzy. Choć trzeba pamiętać, że złagodzenie w tym wypadku nie oznacza, że Węgrzy zrobią to chętnie. W 2020 roku sprowadzali z Rosji 44 proc. swojej ropy. Trudno jednak wyobrazić sobie scenariusz, w którym są oni jedynym krajem, który sankcje blokuje.

Embargo na ropę – w przeciwieństwie do gazu – wydaje się więc coraz bardziej prawdopodobne. Wiele wskazuje na to, że znajdzie się ono w szóstym pakiecie europejskich sankcji — jego szczegóły poznamy najpewniej w przyszłym tygodniu.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze