0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

W ośrodku zamkniętym dla cudzoziemców w Lesznowoli strajk głodowy rozpoczął się 4 maja, początkowo prowadziło go aż 23 mężczyzn, obecnie protestuje 10. To Kurdowie pochodzący z Iraku oraz Turcji. Mężczyźni ubiegają się o ochronę międzynarodową oraz domagają się zwolnienia z detencji.

Przeczytaj także:

To już drugi protest w Lesznowoli, pierwszą głodówkę podjęło pięciu Syryjczyków. Zakończyła się sukcesem, mężczyźni zostali zwolnieni z detencji. Relacjonowaliśmy tamten protest, śledzimy także rozwój wydarzeń w sprawie obecnej głodówki.

Ale okazuje się, że takich strajków w polskich ośrodkach zamkniętych jest więcej.

„Wolność lub śmierć”

W ośrodku zamkniętym w Krośnie Odrzańskim głoduje sześciu mężczyzn. Zostali przeniesieni do Krosna z Wędrzyna. Nie jedzą od oiątku, piją wodę i palą papierosy.

To obywatele Iraku, pięciu z nich to Kurdowie. Do Polski przyjechali w zeszłym roku, przekroczyli granicę na Podlasiu. Co prawda udało im się uniknąć push-backów, ale jeden z nich skarży się, że doświadczył przemocy ze strony strażników w Wędrzynie.

Mężczyźni opowiadają, że w ośrodkach zamkniętych przebywają od wielu miesięcy: część od dziewięciu, część od sześciu miesięcy. Oraz że ich wnioski o ochronę międzynarodową zostały dwukrotnie odrzucone i zostali postawieni przed wyborem: albo wracają do siebie, albo składają odwołanie i spędzają kolejne sześć miesięcy w zamknięciu.

Mężczyźni odpowiadają: albo nas wypuścicie z ośrodka, albo tu umrzemy.

Straż Graniczna potwierdza, że mężczyźni prowadzą protest oraz że są to obywatele Iraku. Rzeczniczka Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej przekonuje nas, że władze ośrodka prowadzą z protestującymi rozmowy oraz sugeruje, że protest został zainspirowany przez aktywistów, wspierających cudzoziemców w ośrodku. Gdy jednak pytamy mężczyzn, czy słyszeli o protestach w innych ośrodkach, odpowiadają, że nic im na ten temat nie wiadomo.

Wędrzyn polskim Guantanamo

Protest trwa także w ośrodku zamkniętym w Przemyślu. Głoduje tam dwóch mężczyzn, również Kurdów, jedne z nich jest z Iraku, drugi z Iranu. Mężczyźni o proteście informowali władze ośrodka na piśmie (pisma załączamy poniżej). Jeden z nich wspominając pobyt w Wędrzynie mówi o polskim Guantanamo, i dodaje, że jeśli cokolwiek mu się stanie, to Polska będzie ponosić za to odpowiedzialność. Drugi pisze, że był prześladowany politycznie, a w Polsce został zamknięty, jak kryminalista, albo nawet morderca.

Protestujący pisemnie informują władze ośrodka o prowadzonym przez siebie strajku głodowym.

Mężczyźni twierdzą, że nie dostali żadnej odpowiedzi.

Protestujący z Przemyśla również domagają się zwolnienia z ośrodka. Jeden z nich jest w Przemyślu od miesiąca, a poprzednie pięć miesięcy spędził w Wędrzynie. Drugi mężczyzna w Wędrzynie spędził około ośmiu miesięcy, a w Przemyślu jest już drugi miesiąc. Obaj złożyli wnioski o ochronę międzynarodową.

Skarżą się, że wnioski były przyjmowane z dużym opóźnieniem. Jeden z nich twierdzi, że złożenie wniosku zajęło mu aż 50 dni.

„Dzień w dzień starałem się złożyć wniosek, ale nie chcieli go przyjąć” – mówi i dodaje, że inni starali się o przyjęcie wniosku nawet i trzy miesiące. Mężczyzna utrzymuje, że jak dotąd nie został z nim przeprowadzony ani jeden wywiad, a w tym czasie jego znajomi zostali zwolnieni. Mężczyzna nie rozumie dlaczego nadal przebywa w detencji.

Obaj żalą się na złe samopoczucie, bóle głowy, mięśni i ogólne osłabianie. Utrzymują, że władze ośrodka nie reagują na protest, i że nie widzieli się nawet z lekarzem.

Niestety, nie udało nam się dodzwonić do rzecznika Białostockiego Oddziału Straży Graniczne. Wysłaliśmy pytania drogą mailową.

Z kolei w Wędrzynie od trzech dni głoduje dwóch mężczyzn. Domagają się przeniesienia do innego ośrodka. Od władz mieli usłyszeć, że na razie nie ma miejsc i że muszą czekać. Mężczyźni nie rozumieją, dlaczego spędzają już ósmy miesiąc w zamknięciu. Żalą się na złe warunki w ośrodku.

Pytaliśmy także o ten protest rzecznik Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej, ale jak dotąd nie uzyskaliśmy potwierdzenia.

System nie daje rady na własne życzenie

W kontakcie z protestującymi w Wędrzynie pomaga nam Kurd z Iraku. Jest w detencji już szósty miesiąc, w ośrodku uczy się języka polskiego. Sam jest nauczycielem języka arabskiego i – jak twierdzi – nauka przychodzi mu z łatwością. Opowiada nam, że pomaga władzom ośrodka w komunikowaniu się z umieszczonymi w detencji.

To pokazuje jak na dłoni problemy zamkniętych ośrodków, które borykają się m.in. z brakiem tłumaczy, co wydłuża wszelkie procedury, począwszy od rejestrowania samych wniosków o ochronę międzynarodową, poprzez bieżącą komunikację oraz informowanie o przebiegu procedur, aż po prowadzenie procedur azylowych.

W efekcie detencja jest wielokrotnie przedłużana, a ubiegający się o ochronę rzadko kiedy są dostatecznie poinformowani o swojej sytuacji prawnej oraz przyczynach, dla których w ogóle są detencji poddawani.

Praktyka pokazuje też, że detencji poddawani są niemal wszyscy ubiegający się o ochronę międzynarodową na granicy z Białorusią. Według opinii prawników pracujących w organizacjach pozarządowych sądy kierują ludzi do ośrodków zamkniętych niemal automatycznie, rzadko kiedy biorąc pod uwagę np. doświadczenia przemocy na granicy, czy w krajach pochodzenia.

To sprawia, że w detencji znajdują się osoby, które w myśl przepisów prawa w detencji znaleźć się nie powinny – jak np. ofiary wojen, choćby wojny w Syrii, czy prześladowań. Ale automatyczne stosowanie detencji prowadzi także do przepełniania ośrodków, co – biorąc pod uwagę choćby problemy z tłumaczami, jak pokazuje przypadek Wędrzyna – jest kolejnym powodem wydłużania procedur.

Jest też kolejnym powodem, dla którego strajki w ośrodkach wybuchały, wybuchają i – zapewne – wybuchać będą.

Komentarze