Czy Giertych wystartuje z okręgu, w którym opozycja jest pewna zwycięstwa? A może start Giertycha spowoduje, że opozycja traci tę pewność? „Są obawy, czy nasi wyborcy się nie obrażą”
W czerwcu opozycja będzie dopinać pakt senacki. Kandydatem do Senatu, który budzi największe emocje, jest Roman Giertych.
Były minister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a obecnie prawnik opozycyjnych polityków 28 maja 2023 potwierdził, że startuje do Senatu. W oświadczeniu opublikowanym na You Tubie wskazał okręg, z którego zamierza wystartować: tzw. obwarzanek poznański (okręg nr 90).
Minęły dwa tygodnie od tej deklaracji, a sprawa startu Giertycha z podpoznańskiego okręgu nie jest przesądzona.
Chociaż kontrowersyjnego prawnika popiera część centralnych władz PO, jego kandydatura, delikatnie mówiąc, nie budzi entuzjazmu w lokalnej Platformie. Swojego startu nie konsultował z działaczami Platformy Obywatelskiej z Wielkopolski.
Działacze PO obawiają się, że były minister w rządzie Kaczyńskiego może podzielić wielkopolskich wyborców. „Apelujemy, żeby się wykazać rozwagą”.
Giertych zamierza wystartować jako kandydat niezależny. To znaczy, że nie miałby oficjalnego poparcia opozycyjnego paktu senackiego. Jednak „ciche” poparcie jest niezbędne – opozycja nie mogłaby w tym okręgu wystawić innego kandydata. Tymczasem zgłosiła się już inna kandydatka – senatorka Jadwiga Rotnicka z Platformy Obywatelskiej.
Poza Trójmiastem i Warszawą to właśnie Poznań jest tą częścią Polski, gdzie Platforma jest najmocniejsza. W wyborach do Sejmu w okręgu poznańskim na listę Koalicji Obywatelskiej zagłosowało 45,38 proc. wyborców. Procentowy rekord w skali Polski.
„To miejsce, w którym PiS dostaje łomot, a wszystko wskazuje na to, że będzie dostawał jeszcze większy” – powiedział „Gazecie Wyborczej” prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Właśnie w Poznaniu ma się odbyć kolejny po marszu 4 czerwca wiec Platformy Obywatelskiej. I kolejny pokaz siły opozycji.
Ten „łomot” PiS dostaje nie tylko w samej stolicy Wielkopolski, ale też pod miastem. Dotychczasowa senatorka PO z poznańskiego obwarzanka, Jadwiga Rotnicka, zdobyła w wyborach w 2019 142 987 głosów. Procentowo (69,41) było to trzeci wynik Koalicji Obywatelskiej w Polsce. Nieznacznie lepiej niż we Wrocławiu i Warszawie.
Prawie 80-letnia Rotnicka potwierdziła, że chce się ubiegać o reelekcję. Zasiada ona w Senacie od 2007 roku, czwartą kadencję.
Wielkopolska to również bardzo prounijny rejon Polski. W referendum o przystąpieniu do UE w 2003 roku w powiecie poznańskim „tak” skreśliło 80 proc. głosujących (77 proc. w całym kraju). Roman Giertych wraz z Ligą Polskich Rodzin prowadził wtedy kampanię przeciwko wejściu Polski do Unii Europejskiej. W 2021 roku uznał to za błąd.
„Trzeba brać pod uwagę wyborców” – mówi OKO.press Waldy Dzikowski (Platforma Obywatelska). „To jest jaskinia lwa, najłatwiejszy [dla opozycji] do wygrania okręg w Polsce, ale trzeba uważać” – dodaje.
Ordynacja do Senatu przewiduje okręgi jednomandatowe: zwycięzca bierze wszystko. Czyli: senatorką lub senatorem zostaje jedna osoba – ta, która zdobędzie najwięcej głosów. Wybory do Senatu to często plebiscyt: na karcie są do wyboru dwie osoby – z opozycji albo z PiS-u.
Jednak nie wszędzie jest tylko dwóch kandydatów. W niektórych miejscach już w 2019 było ich więcej, mimo paktu senackiego. Zdarzało się, że głosy na opozycję się rozpraszały. Tego właśnie obawiają się poznańscy działacze PO. Bezpartyjni Samorządowcy już zapowiedzieli, że wystawią kandydatów we wszystkich 100 senackich okręgach. Start ma też rozważać starosta Jan Grabkowski. A zatem tym razem kandydatów będzie co najmniej trzech: z PiS, opozycji i BP.
Trzeba uważać, „żeby się głosy nie podzieliły” – ostrzega Waldy Dzikowski. „Jeśli kandydat wzbudzi nieufność, może stać się dziwna niespodzianka”.
Jeśli wyborcy uznają, że kandydat opozycji nie reprezentuje ich poglądów, to wybiorą np. kandydata Bezpartyjnych Samorządowców. Głosy się podzielą i wygra „ten trzeci”, czyli w tym przypadku kandydat PiS. Takie obawy zgłaszają wielkopolscy działacze.
„Opozycja ma duże szanse, jeśli tego nie zepsuje” – uważa poznański poseł Platformy.
„Roman Giertych jest osobą barwną, ale jako osoba barwna ma tyle samo zwolenników i przeciwników” – mówi Dzikowski. Zaznacza, że on sam do Giertycha czuje sympatię.
„Start Romana Giertycha w wyborach do Senatu zaczyna się od wygryzienia Jadwigi Rotnickiej, która wyraźnie deklaruje, że też chce startować z tego okręgu; to pokaz patriarchalnej siły i arogancji i złamanie paktu senackiego” – powiedziała Barbara Nowacka (KO/Inicjatywa Polska) w programie Tłit w wp.pl jeszcze w maju, tuż po deklaracji Giertycha.
Działacze PO zwracają uwagę, że Giertych nie zadał sobie nawet trudu, żeby zadzwonić do dotychczasowej senatorki z tego okręgu i uprzedzić, że zamierza kandydować. „Nie dziwię się, że się poczuła urażona” – mówi OKO.press Waldy Dzikowski. „To kobieta, która ma zasługi dla PO i zasługuje na szacunek”.
Dzikowski nie kryje też, że senator Rotnicka jest bliższa strukturom PO „politycznie i prywatnie”.
Z innych partii słyszymy, że zamieszanie wokół kandydatury Giertycha wzmocniło senatorkę Rotnicką. „Bardzo popularna w Poznaniu i okolicach od 33 lat, nie była dotąd znana ogólnopolsko”.
„To musi być precyzyjnie dobrany kandydat” – mówi OKO.press Waldy Dzikowski (Platforma Obywatelska). Ta precyzja ma dotyczyć odczuć wyborców.
Jednak jest też kwestia współpracy kandydata z lokalnymi strukturami. Mandat senacki to prestiż dla osoby, która go sprawuje, ale zręcznie wykorzystany może też dawać pewien wpływ na lokalną politykę. Roman Giertych, choć jako prawnik jest związany z politykami PO (m.in. Donaldem Tuskiem), nie ma bliższych relacji z wielkopolskimi strukturami Platformy.
Na pytanie OKO.press o reakcję struktur PO na kandydaturę Giertycha Dzikowski odpowiada: „Nie jest to entuzjastyczna reakcja”. „To się też może jakoś odbić na samej strukturze, mówiąc delikatnie”. „Bunt?” – pytam. „Do tego stopnia nie. Raczej obawy, czy nie będzie to miało wpływu na wynik wyborczy, czy się nasi wyborcy nie obrażą. Struktury różne rzeczy przeżywały, najważniejsze, jak zareaguje wyborca”.
Ten brak entuzjazmu widzą też politycy innych partii.
„Lokalni posłowie Platformy stoją murem za senatorką Rotnicką” – mówi OKO.press polityk opozycji z Wielkopolski, ale spoza PO. „Senatorka jeździ po okręgu, była na marszu 4 czerwca i jest bardzo aktywna.
Giertycha nikt tu nie widział i słychać żarty, że chce zrobić całą kampanię wyborczą z Włoch”.
„Można poszukać innego okręgu, nie tracąc osoby” – mówi poseł Dzikowski. „Szykuje się wolny okręg w lubelskiem po panu senatorze Jacku Burym” — podpowiada.
Jacek Bury startował z paktu senackiego jako kandydat Nowoczesnej w okręgu nr 16. W styczniu 2021 dołączył do Polski 2050 Szymona Hołowni. Jednak w marcu 2023 ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję. „Ze względów osobistych i dla dobra moich dzieci” — tłumaczył.
Rywalizacja między PiS-em a opozycją była w okręgu nr 16 (Lublin) dość wyrównana. Bury zdobył 49,6 proc. głosów, a wystawiony przez PiS Krzysztof Michałkiewicz 42,6 proc. Prawie 8 proc. wyborców zagłosowało na trzeciego — Jana Górskiego z komitetu Przywrócić Prawo.
Sugestia, by Giertych przejął okręg po senatorze Burym z Polski 2050 jest związana z tym, że Szymon Hołownia wprost wyraził poparcie dla startu Giertycha właśnie w podpoznańskim okręgu.
„Zapłacił potężną cenę za to, że znalazł się na celowniku PiS-u. PiS skazał go i jego rodzinę na emigrację” – stwierdził Hołownia. Powiedział też, że Giertych powinien mieć prawo do startu właśnie w okręgu podpoznańskim. „I w ramach paktu senackiego żadne z naszych ugrupowań nie powinno mu wystawiać kontrkandydata”.
Pytam Paulinę Hennig-Kloskę, czy to możliwe, żeby Roman Giertych dostał okręg po Jacku Burym. „Nie był, nie jest i nie będzie naszym kandydatem, więc to nie do nas pytanie” – odpowiada członkini zarządu Polski 2050 i posłanka z Konina (też Wielkopolska).
Czemu zatem Hołownia potwierdził start Giertycha z okręgu, w którym chce startować inna kandydatka PO?
Hennig-Kloska odpowiada, że to Donald Tusk przekazał Hołowni ustalenia co do startu Giertycha w tym okręgu.
„Na naszej liście nie ma takiego kandydata” – kwituje posłanka Polski 2050.
„To miejsce, gdzie żyłem połowę życia. Tam skończyłem szkołę podstawową, liceum. Tak więc wracam do domu” – tłumaczy Giertych wybór okręgu w wideo na You Tubie.
Giertych uzasadniał, że tam żyją jego rodzice, a na cmentarzu pochowana jest jego rodzina. W nagraniu mówi, że trzeba się angażować w sprawy publiczne, bo inaczej „Polską będą rządzić matoły z PiS-u. I aferzyści”.
„Będę startował z niezależnego komitetu. Tak będę się czuł najwygodniej”.
„Mam nadzieję, że wybaczycie mi państwo moje błędy, które były w przeszłości, w młodości politycznej” – zwraca się Giertych do widzów. „Mam nadzieję, że udowodniłem, że potrafię się o pewne sprawy bić”.
Twierdzi, że to on pierwszy zorientował się, że Kaczyński chce wprowadzić dyktaturę. Oraz że już w 2007 roku Kaczyński powiedział mu o planach przejęcia Trybunału Konstytucyjnego.
„Byłem zawsze demokratą, uważałem, że tworzenie autorytarnego państwa to błąd. Albo pokonamy Kaczyńskiego, albo on zamieni nas w Białoruś. Nie chodzi w tych wyborach gra o jakieś ambicje osobiste. Chodzi o samą istotę polskiej demokracji” – mówi Giertych.
18-letni Roman Giertych reaktywował w 1989 roku Młodzież Wszechpolską. W latach 30. ta organizacja m.in. tworzyła bojówki prześladujące Żydów. W latach 1997-1999 tworzył felietony do Radia Maryja, opublikowane później w Bibliotece Wszechpolaka.
Giertych był prezesem Ligi Polskich Rodzin – opowiadającej się przeciwko wejściu Polski do Unii Europejskiej. Był też wicepremierem i ministrem edukacji w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego.
Wsławił się m.in. tym, że wycofał ze szkół podręcznik dotyczący praw człowieka „Kompas”. Zdaniem Giertycha miał on służyć „promocji homoseksualizmu” w szkołach.
Przeciwko jego działalności młodzież i studenci organizowali protesty, pod listem „Giertych musi odejść” podpisało się prawie 140 tys. osób.
W 2003 roku Giertych brał udział w kampanii przeciwko wejściu Polski do Unii Europejskiej. W 2021 roku opowiadał, że kiedy do głosowania „za” wezwał Jan Paweł II, nabrał wątpliwości. Twierdzi, że został zaszantażowany przez ojca Tadeusza Rydzyka. „Zapowiedział, że ogłosi mnie zdrajcą”.
„Sprzeciw wobec wejścia do Unii był moim największym błędem. Na szczęście błędem bez konsekwencji. Chciałbym przeprosić” – powiedział.
Giertycha poparło kilku polityków Platformy Obywatelskiej. Radek Sikorski napisał: „Aby utrzymać większość w Senacie i przywrócić w Polsce praworządność demokratyczna opozycja potrzebuje takich wojowników jak Roman Giertych”.
Były minister finansów PO Jan Vincent Rostowski porównał Giertycha do amerykańskiej polityczki Liz Cheney. Ta zaliczana do neokonserwatystów Republikanka poparła drugi impeachment Donalda Trumpa (związany podżeganiem do ataku na Kapitol). W związku z tym straciła nominację Republikanów do izby Reprezentantów i nie została wybrana na kolejną kadencję.
„Nie mam nic przeciwko temu, żeby ludzie z taką wiedzą i takim doświadczeniem politycznym reprezentowali demokratyczną opozycję w Senacie” – powiedział niedawno w programie Dominiki Wielowieyskiej w TOK FM Borys Budka. Kandydatura Giertycha jest „poddawana analizie, tak jak każda z pozostałych 99, które są objęte paktem senackim” – stwierdził później w rozmowie z GW szef klubu KO.
Pakt senacki ma zapewnić opozycji zdecydowane zwycięstwo w wyborach do Senatu. Opozycja liczy na co najmniej 65 miejsc. Cztery główne opozycyjne siły (KO, Lewica, Polska 2050 i PSL) umówiły się na algorytm, według którego zostanie im przydzielona liczba okręgów.
Algorytm bierze pod uwagę średnią sondaży danej partii z trzech miesięcy, mnoży ją przez 65 (liczba zakładanych miejsc dla opozycji) i dzieli przez 51 (minimalna większość). Według opozycyjnej umowy każda siła ma mieć co najmniej siedem miejsc w Senacie.
To wszystko ustalenia ważne dla partii, dla wyborców liczy się, że w każdym senackim okręgu opozycja wystawi tylko jednego kandydata. A jeśli gdzieś jest mocny kandydat, który nie należy do żadnej z partii (np. senator Krzysztof Kwiatkowski), to pakt senacki nie wystawia w tym okręgu swojego kandydata.
Jednak już w 2019 roku zdarzało się, że opozycyjnych kandydatów było więcej. Taka sytuacja miała miejsce na przykład w stolicy.
W Warszawie (okręg nr 44) wystartował Paweł Kasprzak z Obywateli RP, mimo że opozycja wystawiła tam swojego kandydata – Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Kasprzak chciał zaprotestować przeciwko odgórnemu wybieraniu kandydatów. Wielu wyborców odebrało jego start jako gest sprzeciwu wobec wstawianiu na miejsce w jednym z najbardziej liberalnych okręgów w Polsce (Warszawa) konserwatywnego kandydata (Ujazdowski należał niegdyś do PiS).
Ostatecznie Ujazdowski zdobył ponad 55 proc. głosów, prawie dwa razy więcej niż kandydat PiS. I wszedł do Senatu.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze