Duże oczekiwania wobec konferencji prezesa NBP niespełnione. Na pytania odpowiadał niesatysfakcjonująco, zamęczył wszystkich, konferencja trwała dwie godziny. Bezprecedensowo zaatakował członków własnej Rady Polityki Pieniężnej
„Dzisiaj mamy proszę państwa radosny dzień” – zaczął swoją comiesięczną konferencję prasową prezes NBP Adam Glapiński. A później wiele razy powtarzał, że zbyt mało się cieszymy. Ten apel kierował przede wszystkim do mediów.
Jego przekaz był prosty – inflacja silnie spada, więc trzeba się radować. A radość psują media, które szukają dziury w całym.
I przy okazji nie omieszkał dodać, że media krytykują NBP, bo w większości są pod kontrolą zagranicznego kapitału. My w OKO.press utrzymujemy się głównie z wpłat naszych czytelników, nawet więc gdyby uznać, że prezes NBP ma prawo do takiej krytyki, nas ona nie obejmuje.
A jednak zachowujemy swoje prawo do krytyki. Jak zwykle przedstawienie szefa NBP obfitowało w niedopuszczalne na tym stanowisku polityczne uwagi, niepotrzebne i absurdalne dygresje. A przede wszystkim nie otrzymaliśmy odpowiedzi na najbardziej palące pytania po wczorajszej decyzji Rady Polityki Pieniężnej.
Bo – przypomnijmy – RPP obniżyła wczoraj stopy procentowe o 0,75 pkt proc. Ruch ten – wbrew dzisiejszym słowom prezesa – zaskoczył wszystkich obserwatorów życia gospodarczego.
„Zupełne szaleństwo” – komentował dla OKO.press ekonomista i badacz inflacji, dr Wojciech Paczos. – „Nie ma możliwości, żeby Rada miała prognozy, które wskazują na tak trwałe i tak szybkie zejście inflacji do celu, który pozwalałby na tak szybkie i zdecydowane rozpoczęcie cyklu obniżek. Bo takie prognozy nie istnieją. To w 100 proc. decyzja polityczna, pod październikowe wybory”.
W lipcu Adam Glapiński mówił:
„Przewiduję, jeśli coś się będzie działo, to [obniżymy stopy] po 0,25 pkt. proc. Jesteśmy bankiem działającym konserwatywnie i spokojnie”.
Kto jednak miał nadzieję, że po bezprecedensowym ruchu RPP otrzymamy inną konferencję prezesa Glapińskiego, musiał się rozczarować. Prezes był sobą jeszcze bardziej, a razem z pytaniami od dziennikarzy całe wystąpienie przekroczyło dwie godziny.
Podczas tej konferencji prezesa pytano o to, co się od lipca zmieniło. Nie otrzymaliśmy niestety przekonującej odpowiedzi. „Ta decyzja, to jest decyzja zaległa. To jest zrobienie decyzji, za trzy ostatnie miesiące” – odpierał zarzuty Glapiński.
Trzy miesiące temu był jednak czerwiec, miesiąc później Glapiński dalej mówił o ewentualnych spokojnych obniżkach. Dziś główna odpowiedź na diametralną zmianę strategii brzmi: to ruch za ostatnie miesiące.
Skala obniżki jest spójna z tym, czego oczekiwał rynek
– przekonywał Glapiński, ale musi wiedzieć, że mija się z prawdą.
Prezes przekonywał, że warunki do obniżek, o jakich mówił wcześniej, wystąpiły. Chodzi o szybkie spadki inflacji i o jednocyfrową inflację. Najnowszy odczyt z GUS to 10,1 proc. za sierpień. Prezes NBP wyjaśniał jednak, że to średnia wartość za cały miesiąc, a dziś, według danych, którymi dysponuje NBP, jest to już około 9,5 proc.
Nawet jeśli przyznamy mu tutaj rację, to również nie tłumaczy tak silnego obniżenia stóp procentowych.
Prezes zaprezentował dziś też nową, autorską typologię inflacji.
Okazuje się, że inflacja poniżej 10 proc. jest już umiarkowana. Bezpośrednio prezes Glapiński zawsze mówi o celu inflacyjnym w wysokości 2,5 proc. Ale między słowami można wyczytać, że ważną granicą dla niego jest 5 proc. inflacja.
To nie pierwszy raz, gdy wspomina, że inflacji poniżej 5 proc. ludzie już nie zauważają. W domyśle: więc taką inflacją nie trzeba się już przejmować. Szczególnie że dodał, że w okolicy tych 5 proc. może pojawić się problem ze zbiciem tej inflacji niżej, może pojawić się uporczywość inflacji.
Wiele razy w ciągu konferencji Glapiński podkreślał, że „działa jak pani Lagarde”, czyli szefowa Europejskiego Banku Centralnego. W tym wypadku działa zupełnie inaczej. Lagarde również mówi o niebezpieczeństwie uporczywości inflacji. Ale jej odpowiedzią są bardzo ostrożne słowa i podwyżki stóp procentowych. Prezes Glapiński jest innego zdania i wobec ryzyka uporczywej inflacji, stopy procentowe obniża.
Uważa też, że nie stwarza to ryzyka dla dalszych wzrostów inflacji. Powołajmy się jeszcze raz na komentarz dr. Paczosa po wczorajszej decyzji:
„W ciągu najbliższego roku będzie wiele zwrotów akcji. Może być zmiana trendu i powrót do wzrostów inflacji, może być też odkręcanie decyzji po wyborach i wzrost stóp, może być też jedno i drugie. Myślę, że z powrotem do normalności powinniśmy się na razie pożegnać”.
Głównym zadaniem NBP według ustawy jest dbanie o to, by inflacja znajdowała się w celu. Adam Glapiński o tym celu mówił, ale podkreślał, że NBP w równym stopniu ma obowiązek dbać o wzrost gospodarczy i gospodarkę jako całość. Dlaczego?
Oddajmy głos prezesowi:
„Jesteśmy obywatelami, Polakami, nie jesteśmy idiotami”.
Ataki polityczne to już właściwie tradycja na konferencjach prezesa dzień po posiedzeniu RPP. Dziś jednak Adam Glapiński poszedł dalej w atakowaniu członków własnej Rady. Z jednej strony opowiadał, że decyzja rady jest wspólna i reprezentują ją wszyscy członkowie. Ale w innym miejscu dwukrotnie trójkę członków wybranych przez Senat, nazwał „przysłanymi przez opozycję”. I dodał, że na ostatnich posiedzeniach sugerowali podniesienie stóp procentowych, kpiąc z takiego podejścia.
Poza tym wiele razy mówił o „mojej ulubionej telewizji”, jasno dając do zrozumienia, że chodzi o TVN24, za każdym razem stację krytykując. W ogóle wszelkie głosy krytyczne wobec wczorajszej decyzji wynikają ze złej woli. Stacja TVN24 źle dobierała ekspertów, politycy realizują swoje interesy, media to zagraniczny kapitał, a analitycy bankowi realizują polecenia swoich przełożonych. Tylko prezes ma rację.
Pojawił się też nieśmiertelny „chleb po 30 zł”, o którym mówił „lider opozycji”, czyli oczywiście Donald Tusk. Glapiński sprawnie omija to nazwisko, za każdym razem mówi jednak o szefie PO podczas swoich konferencji. Sformułowanie o chlebie po 30 zł pada na prawie każdej konferencji prezesa. A słowa Tuska są zmanipulowane, co tłumaczyliśmy już dokładnie tutaj.
W ogóle konferencja pełna była zgranych przebojów. Gdy prezes odnosił się do krytyki sytuacji gospodarczej w Polsce, mówił, co widział w mediach: „Znowu jakaś bieda, jakieś dzieci niedożywione, idiotyzmy”.
To niegodne podejście do poważnych problemów. Ale to też nie pierwszy raz. O tym, dlaczego słowa prezesa NBP są niewłaściwe, tłumaczyliśmy tutaj.
„Ci, którzy decydują o kursach walut, siedzą teraz i słuchają moich słów” – mówił z dumą Glapiński w trakcie konferencji. I chociaż w swoim komunikacie po posiedzeniu RPP przekonywała, że dla walki z inflacją dobre byłoby umocnienie się złotego, to konferencja zrobiła na razie coś odwrotnego.
W krótkim czasie po wczorajszej decyzji wszystkie najważniejsze waluty (euro, dolar, funt i frank szwajcarski) zyskały wobec złotego 8-9 groszy. W trakcie konferencji obserwowaliśmy kolejne szarpnięcie. Euro jest już 13 groszy droższe niż na koniec dnia 5 września.
Było też miejsce na kilka dobrych słów wobec rządu. Na pytanie o to, czy obecna polityka fiskalna rządu nie jest dla poziomu inflacji ryzykowna, odpowiedział jasno: nie.
„Polityka fiskalna nie jest ekspansywna”, przekonywał, a podejście rządu do wydatków nazwał polityką dyscypliny finansowej. I chwalił: „Ten rząd jest bardzo racjonalny i finansowo odpowiedzialny”.
Przypomnijmy, że rząd między innymi zaplanował podwyżkę programu 500 plus do 800 plus, na dodatkowe emerytury wyda o 4 mld więcej złotych niż pierwotnie planowano, ponieważ Jarosław Kaczyński pomylił kwoty netto z brutto, a nikt nie miał odwagi, by mu to powiedzieć.
W projekcie budżetu zapisano wydatki w wysokości 848 mld zł, o ponad 150 mld więcej niż w tym roku.
To dodatkowe miliardy, które będą stymulować popyt. Nie podejmujemy się tutaj oceny, jak silnie może to wpłynąć na poziom inflacji, bo są to skomplikowane zależności i obliczenia. Ale trudno nie zauważyć, że ryzyko istnieje. Prezes jednak tego nie widzi.
Dla Adama Glapińskiego wydatki rosną dlatego, że musimy wydawać więcej na obronność. W 2023 roku w budżecie zapisano 97 mld zł wydatków na obronność, w 2024 w planie jest 159 mld. Mamy wzrost o 62 mld zł, a wydatki całego budżetu rosną jeszcze o dodatkowe 90 mld zł. Teza się nie klei.
Skoro więc prezes nie chce nam pomóc zrozumieć motywów swojej decyzji, spróbujmy jeszcze odnieść się do specjalistów.
Ignacy Morawski w „Pulsie Biznesu” zwracał uwagę na to, że poza interpretacją polityczną jest jeszcze druga możliwość – ekonomiczna. A mianowicie, że NBP w swoich najnowszych prognozach widzi bardzo szybki, szybszy niż wcześniej przewidywano, spadek inflacji.
NBP swoje prognozy makroekonomiczne publikuje raz na kilka miesięcy, ale sytuacja w gospodarce jest monitorowana przez analityków banku centralnego na bieżąco. NBP i RPP może więc reagować szybciej. Sam Morawski podkreśla jednak, że byłoby to bardzo zaskakujące. A dr Wojciech Paczos w komentarzu na gorąco po samej decyzji RPP mówił, że jest przekonany, że takie prognozy nie istnieją.
Szukając sensu we wczorajszej decyzji, zwraca się jeszcze uwagę na sytuację polskiego przemysłu. Wskaźnik koniunktury przemysłowej PMI wynosił w sierpniu 43,1 i był niższy niż w strefie euro, gdzie wynosi 43,7.
Wszystkie składowe PMI, czyli:
w sierpniu spadały szybciej niż miesiąc wcześniej.
A sam PMI spada już szesnasty miesiąc z rzędu. Problem w tym, że sam Adam Glapiński o przemyśle i pobudzeniu koniunktury na konferencji mówił niewiele. Im bardziej podkreśla on swoją niezależność, tym bardziej jego ruchy wyglądają na motywowane politycznie i przedwyborczo.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze