0:000:00

0:00

Czytelnika może to zdziwić: a czemu Putin nie powie, że tak jest, bo on tak uważa. Okazuje się, że Putin ani jego propaganda nie mają tej mocy. Każdy autokrata marzy o tym, by ludzie podzielali jego wizję świata - ale tak nie jest, nawet w Rosji.

Mimo starań Kremla jego narracja jest teraz pełna sprzeczności. Początkowy krwawy entuzjazm z ostrzałów Ukrainy (opisywany przez GOWORIT MOSKWA 26 października) ustąpił pewnej powściągliwości. Być może dlatego, że rosyjskie ataki nie odniosły spodziewanego piorunującego efektu, albo (jak też pisałam) Putin miał nadzieję przekonać swoją publiczność do pokojowego nastawienia Rosji.

A potem zaczęły się ukraińskie kontrataki. Wyglądające tak samo, jak rosyjskie, ale nazywane są przez propagandę “terrorem”. Po kilku dniach przerwy, 3 listopada, materiał propagandy o niszczeniu Ukrainy był dobrze w "Wiadomościach" wyeksponowany.

Więc jak jest z tym ostrzałem z rakiet i dronów? Jest dobry? Zły? Przyniesie Rosji zwycięstwo, czy zgubę?

Zróbmy nowe ministerstwo

Poseł do Dumy Andrej Guruliow nie tylko zauważył problem, ale zaproponował dziś oczywiste rozwiązanie:

trzeba stworzyć Ministerstwo Informacji i Propagandy.

„Moim zdaniem głównym problemem jest brak jednolitego zarządzania tematem informacji i propagandy” - ogłosił na konferencji prasowej. I pogroził (mimo że zabrzmiało to niewinnie): “wnioski można wyciągnąć na przykładzie Transbajkalii [okręgu deputowanego]. Poziom zaufania w regionie do prezydenta wynosi tam ponad 70 proc.”.

70 proc. to, proszę Państwa, dużo mniej niż średnia rosyjska! Czy zdaniem posła Guruliowa bez Ministerstwa Propagandy zaufanie do Putina będzie spadać?

"Poziom zaufania Rosjan do rosyjskiego prezydenta Władimira Putina w ciągu ostatniego tygodnia spadł o 0,3 punktu procentowego i wynosi 80,1 proc. Takie są dane Ogólnorosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej (WCIOM). Ankieta została przeprowadzona od 24 do 30 października wśród 1,6 tys. dorosłych Rosjan” - podała dziś agencja TASS. Nie czepiajmy się tego 0,3 pkt proc. (odpowiadającego w tej próbie czterem i ośmiu dziesiątym Rosjanina). Istotne tu jest to, że zdaniem TASS poparcie SPADA – tak jak ostrzega Guruliow.

Do tej pory poparcie wyłącznie rosło. A jak nie rosło, to propaganda podawała same wyniki badań, bez porównania z poprzednimi. A tu mamy informację o spadku.

Oczywiście powodem jest przede wszystkim to, że Putin wysłał na front w ramach potwornie chaotycznej mobilizacji 80 tysięcy “zwykłych Rosjan”, a kolejne 220 tys. zamierza tam dowieźć niebawem. I choć obiecał, że kończy mobilizację, to nie ma dekretu o oficjalnym jej zakończeniu. Są tylko zapewnienia władzy, że dalszej mobilizacji nie będzie. A przecież wcześniej, w lutym i marcu, władza zapewniała, że sprawę Ukrainy załatwią zawodowi wojskowi. Dopiero we wrześniu okazało się - zupełnie nagle - że granica Rosji z Ukrainą jest tak długa, iż wymaga dodatkowych 300 tysięcy żołnierzy.

I gdyby jeszcze propaganda potrafiła rozładować narastający niepokój spójną opowieścią o moralnej wyższości Rosji Putina nad przeciwnikiem – nie byłoby tak źle.

Ale nowa ukraińska strategia rzeźnika Syrii, dowodzącego czwarty tydzień na ukraińskim froncie generała Surowikina, dobrze zapewne wyglądała tylko na prezentacjach drukowanych dla Putina (Putin jest cyfrowo wykluczony, więc materiały od podwładnych dostaje wydrukowane w specjalnych książeczkach: regularnie pokazują to “Wiadomości”).

Putin przegląda wydrukowaną prezentację
Jedna z wielu prezentacji dla Putina, „Wiesti", 19.08.2022

Surowikin planował złamać ducha Ukraińców przez niszczenie infrastruktury cywilnej państwa. Nie uwzględnił jednak nie tylko siły ukraińskiego cywilnego oporu, ale także tego, że jego taktyka niszczy rosyjską doktrynę najazdu na Ukrainę:

doktrynę moralnej wyższości.

Przeczytaj także:

Zwykły konsument propagandy Kremla jest teraz z jednej strony bombardowany radosnymi obrazkami o pogrążającej się w zimnie i chłodzie – za sprawą bratniej Rosji – Ukrainy:

I tak dalej.

A z drugiej odbiorca propagandy strony słyszy, że Ukraińcy zaczynają mierzyć w rosyjską infrastrukturę. I że to terroryzm.

Nie chodzi tylko o port wojenny w Sewastopolu zaatakowany przez podwodne drony (propaganda Kremla uparcie nazywa to aktem terroru, mimo że pokazywała wcześniej, jak z tych samych okrętów ostrzeliwana jest Ukraina). Chodzi o groźbę wiszącą nad całą Rosją. Marszałkini Rady Federacji Walentyna Matwienko mówi teraz, że "zagrożenie bezpieczeństwa [rosyjskiej] infrastruktury krytycznej [ukraińskimi] atakami terrorystycznymi i sabotażem jest realne”.

Do tego FSB popisuje się swą sprawnością i straszy Rosjan ukraińskim potencjałem “terrorystycznym” (każda osoba pracująca w Rosji i na terenach okupowanych na rzecz Ukrainy jest przez propagandę nazywana “terrorystą”). Na przykład:

"Federalna Służba Bezpieczeństwa zapobiegła planowanemu przez ukraińskie służby specjalne sabotażowi obiektu infrastruktury energetycznej w Republice Krymu. Zatrzymano zwerbowanego przez SBU [Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy] obywatela Ukrainy urodzonego w 1978 roku. Skonfiskowano mu trzy urządzenia wybuchowe odłamkowo-burzące, instrukcje ich użycia oraz schemat lokalizacji wież energetycznych w jednym z regionów Krymu”.

I to nie koniec – bo równolegle propaganda zmuszona jest relacjonować przymusową ewakuację mieszkańców Chersonia i całego okupowanego przez Rosję obwodu. Strefa przymusowej ewakuacji ludzi, którzy do wojny spokojnie sobie mieszkali nad Dnieprem, została poszerzona do 15 kilometrów. To kolejne siedemdziesiąt kilka tysięcy osób do wywiezienia (z dwoma walizkami) na “tymczasowy” pobyt do Rosji.

Ludzie z torbami wsiadają do autobusu
„Wiesti", 2.11.2022

Codzienne “Wiadomości” pełne są takich obrazków. Propaganda mówi też zupełnie otwarcie, że jeśli chodzi o ogrzewanie zimą, w Rosji też będą kłopoty. I to bez ostrzałów:

„Ogólnie wiem, że są pewne awarie w rezerwach, oczywiście wszystko trzeba zrobić, aby zapewnić niezbędne standardy. Proszę o współpracę z regionami, musimy pracować z regionami, pomagać im tam, gdzie to konieczne, wspierać ich w odpowiednim czasie. Zrobić... Rozumiecie, gdzie czegoś brakuje. Trzeba to zrobić"

– taką wypowiedź Putina na spotkaniu z rządem 3 listopada zacytowała RIA Nowosti. I doprecyzowała, że chodzi o opał na zimę ("olej opałowy i inne rodzaje paliwa, w tym o węgiel"). Zimę, która już w Rosji nastała.

To nie jest spójny przekaz. Wywołuje w głowach mętlik - i wcale nie sprawia, że ludzie zgromadzą się wokół flagi (i wokół Putina).

Propaganda zmaga się z tym problemem od wielu dni. Szuka takiej narracji, która pogodzi sprzeczności. Stara się sam Putin:

“Rosyjskie uderzenia na terytorium Ukrainy można częściowo uznać za odpowiedź na ataki terrorystyczne z Kijowa" – zacytowały Putina agencje z konferencji prasowej 31 października, po ataku na Sewastopol (zdjęcie na samej górze: obyczajem kremlowskim dziennikarze stali grzecznie w dużej odległości od siedzącego przy stole Putina). Dokładnie zaś Putin powiedział:

„Częściowo tak, ale to nie wszystko, co możemy zrobić".

Ale to nie jest dobre wyjaśnienie, bo właśnie częściowe. Propaganda Kremla testuje rozwiązania całościowe. Znalazłam takie trzy:

Wersja pierwsza: To oni zaczęli

To, co się teraz dzieje w Ukrainie, jest wojną obronną. W obronie więcej można. Tyle że zdaniem propagandysty Władimira Sołowiowia w Ukrainie broni się... Rosja.

View post on Twitter

Sołowiow twierdzi teraz, że wojna w Ukrainie zaczęła się nie 24, a 17 lutego. Rzeczywiście, na samym początku “operacji specjalnej”, przez kilka dni Moskwa podawała liczbę ofiar ostrzału Donbasu liczoną właśnie od 17 lutego. To miało uprawdopodabniać tezę Putina, że przychodzi na pomoc ostrzeliwanym cywilom. Potem ta wersja została zarzucona: nie chodziło o Donbas. Ukraina miała być “zdenazyfikowana” i “zdemilitaryzowana”. A kiedy w marcu okazało się, że nie idzie to tak szybko, jak zakładano, Putin ogłosił, że jego “operacja” jest operacją uprzedzającą. Zaatakował, bo inaczej Zachód napadłby na Rosję. Pojawiły się nawet w propagandzie korzystne dla Putina porównania ze Stalinem. Ten ostatni dał się w 1941 r. zaskoczyć Hitlerowi. A Putin uderzył pierwszy.

Teraz Sołowiow próbuje przeredagować historię i z Putina zrobić Stalina.

Wersja druga: To są obcy

Drugą wersję propaganda testuje już od pewnego czasu. Przekonuje, że prawdziwa Ukraina już nie istnieje - że nie ma ukraińskiego wojska. Nie ma nawet “ukronazistów”, nie ma Ukraińców - są tylko obcy.

[Pod Charkowem] „Polacy posuwali się do przodu… Pracowaliśmy całą noc z tysiącem ludzi, pojazdami pancernymi, wyniki odpowiednio bardzo dobre, niewiele osób stamtąd zostało… porzucili sprzęt, mieli dużo „200” [zabitych – red]. Artyleria wykonała swoje zadanie” – powiedział RIA Nowosti zastępca dowódcy plutonu artylerii o znaku wywoławczym „Lena”.

To przykładowy komunikat z całej serii. Czy “Lena” istnieje i istotnie to powiedział, nie dowiemy się. Ale propagandyści wojskowi wyprodukowali taki przekaz, bo:

  • rosyjscy żołnierze słyszą inny język niż ten, który im się wydawał do tej pory ukraińskim – a był po prostu rosyjskim z ukraińskim akcentem. Żołnierze pod drugiej stronie frontu mówią bliskim, ale wyraźnie osobnym językiem. Po ukraińsku. “To polski” - tłumaczy im propaganda, żeby ukryć fakt, że Ukraina jest osobnym państwem, ze swoją kulturą i językiem;
  • jest to też sposób na obejście dylematu, że walczymy z “bratnim narodem”. Polacy to przecież nie bracia, ale zachodni odszczepieńcy. Więc okrucieństwo jest dopuszczalne.

Ta metoda ma jednak złe strony. Weźmy sobotni atak na rosyjską flotę wojenną w Sewastopolu. Bolesny i dla Putina upokarzający. Zgodnie z narracją o “obcym” propaganda ogłosiła natychmiast, że atak zorganizowali Brytyjczycy.

Za karę Putin zerwał umowę zbożową z Ukrainą (porozumienie pozwalające na wywożenie ukraińskiego zboża przez Morze Czarne). Po dwóch dniach nacisku ze strony Turcji i ONZ zdanie jednak zmienił. I ogłosił, że Ukraina dała mu pisemne gwarancje, że nie będzie wykorzystywać zbożowych morskich korytarzy do ataku na Rosję (tłumaczenie to sumiennie sprawozdawały przez kilka minut wieczorne “Wiadomości” 2 listopada).

Czyli to jednak Ukraińcy, a nie "obcy", zaatakowali Sewastopol?

Wedle wersji "Wiesti" z 3 listopada jednak Ukraińcy, ale wyszkoleni przez "obcych" - Brytyjczyków.

Do narracji “Na Ukrainie są obcy, więc wszystko jest dozwolone” należy też opowieść o “brudnej bombie”, którą Ukraińcy mieliby odpalić u siebie, żeby zrobić na złość Rosji (i poszarpać jej międzynarodowy prestiż). Żeby się wszystko dobrze składało, sekretarz putinowskiej Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew nie wykluczył udziału Zachodu w tworzeniu „brudnej bomby” Kijowa.

Wersja trzecia: Prawosławie, szatan i LGBT

I tak dochodzimy do wersji, która prawdopodobnie wygra: do narracji łączącej elementy chrześcijaństwa, nienawiści do osób nieheteronormatywnych i walki z szatanem rodem z horrorów i kreskówek.

Propagandystka Margarita Simonyan wyraziła to prosto: woli wojnę z jej okropieństwami, niż żeby straciła prawo do ubierania córek w sukienkę i tłumaczenia syowi, że jest chłopcem. Nie doprecyzowała, czy chodzi o to, że śmierć na wojnie jest lepsza od rozmowy z córką, która nie chce “tej okropnej sukienki”, czy też sytuacji, że dziecko źle czuje się w swoim ciele i prosi o pomoc. Chodzi o to, że to jest gorsze niż wojna.

View post on Twitter

Na tę narrację składają się nie tylko okrutne wypowiedzi putinowskich celebrytów. Państwo Putina szykuje się do prawdziwej wojny: wydanej osobom nieheteronormatywnym i wszystkim, którzy ogłaszają wątpliwości.

Przyjęte w pierwszym czytaniu przed tygodniem nowe prawo, karze ogromnymi grzywnami “propagowanie nietradycyjnych stosunków płciowych” oraz przekazywanie informacji, które "mogłyby skłonić dzieci do zmiany płci”. Władza będzie mogła w ten sposób dopaść każdego. Usłużna cerkiew już podpowiada, że “propagandą nietradycyjnych stosunków” jest już samo publiczne ujawnienie swojej orientacji – o ile nie jest hetero.

Jak zauważył marszałek Dumy Wiaczesław Wołodin, “decyzja o zakazie propagandy LGBT została podjęta wyłącznie w interesie Rosji i Rosjan: - Mamy tradycje, mamy sumienie, rozumiemy, że musimy myśleć o naszych dzieciach, o naszych rodzinach, o naszym kraju, o zachowaniu tego, co przekazali nam nasi rodzice. Na świecie rozgrywa się wielka tragedia, musimy zrobić wszystko, aby chronić nasze dzieci, te, które chcą żyć normalnie. Wszystko inne jest grzechem, sodomią, ciemnotą, nasz kraj z tym walczy".

Nowe prawo czeka na drugie czytanie w Dumie. Posłowie zapowiedzieli już, że kary trzeba będzie w tym czytaniu zaostrzyć i oprócz grzywien wprowadzić kary więzienia. Projekt ma gorące poparcie Cerkwi Prawosławnej, która jednak wielkodusznie sprzeciwia się karaniu "za sodomię".

Jak widać, szczucie na LGBT, tak popularne w rosyjskiej propagandzie i opisywane tu wielokrotnie, jest jedyną skuteczną metodą na uspójnienie sypiącej się narracji.

Z drugim czytaniem swojej ustawy Putin jeszcze czeka – jutro odbędą się w Rosji obchody święta, którym Putin zastąpił rocznicę Rewolucji Październikowej. To Dzień Jedności Narodowej – rocznica poddania Kremla przez polską załogę w 1612 roku.

Może z okazji tego święta propaganda wymyśli nową narrację? Jednak Rosja szykuje się przede wszystkim na dodatkowy dzień wolny – a w dni wolne nie pracuje też propaganda. Zamiast pokrzykujących publicystów mamy w telewizji w końcu dużo filmów i piosenek biesiadnych.

Putin wedle oficjalnych zapowiedzi odwiedzi tymczasem w Moskwie wystawę "Ukraina. Na przełomie epok". Jak podaje oficjalny komunikat, wystawa to “dziesięć sal tematycznych obejmujących okres historyczny od powstania państwa staroruskiego do współczesności i zajmuje 4 tys. metrów kwadratowych”.

Według wieczornych "Wiadomości" z 3 listopada wystawa dowodzi, że dopóki Ukraina była razem z Rosją, oba państwa "mogły więcej". Oraz że odłączenie się Ukrainy od Rosji nie jest zgodne z wolą bożą.

Złośliwy by powiedział, że na wystawie Putin dostanie Ukrainę, o jakiej marzył.
Putin na poligonie ogląda cieple żołnierskie buty
Poprzednia wystawa zorganizowana dla Putina: wycieczka na poligon, gdzie Putin osobiście pomacał ciepłe wojskowe buty, jakie rzekomo ma dostawać jego armia. "Wiesti" 26.10.2022

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko za pośrednictwem VPN

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)

Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze