Będzie coraz więcej zdjęć z rosyjskich mordów w Ukrainie. Propaganda to wie, więc uprzedzając informuje o ukraińskich „inscenizacjach” w Sumach, Konotopie I INNYCH MIASTACH. Nie chce się dać zaskoczyć, jak przy Buczy
Poranny komunikat rosyjskiego MON to sygnał, że horror z Buczy to tylko początek:
“Siły Zbrojne Ukrainy przeprowadziły inscenizowane filmowanie cywilów, którzy rzekomo zginęli w wyniku brutalnych działań Sił Zbrojnych FR pod Kijowem, w celu rozpowszechniania za pośrednictwem mediów. Ukraińskie służby specjalne zorganizowały takie filmowanie w Sumach, Konotopie i innych miastach w celu zdyskredytowania rosyjskiego wojska”.
Według przewodniczącego Dumy Wiaczesława Wołodina "będzie więcej niż jedna Bucza, więcej niż jeden szpital położniczy w Mariupolu. Tak jak zorganizowali w Iraku, w Libii, a ostatnio w Syrii, w Jugosławii. To ich machina propagandowa, oparta na portalach społecznościowych, które rozpowszechniają to kłamstwo”.
Przed kolejną "prowokacją" rosyjska prokuratura już wszczęła śledztwo:
“Przewodniczący Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Aleksander Bastrykin polecił zbadać okoliczności zbliżającej się prowokacji informacyjnej przeciwko wojskom rosyjskim w ukraińskiej wsi Moszczun. Polecił podjęcie wszelkich działań mających na celu zdemaskowanie osób zaangażowanych w przygotowanie prowokacji, a także dokonanie oceny procesowej ich działań na gruncie przestępstwa publicznego rozpowszechnianie świadomie fałszywych informacji o użyciu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej”.
Potem posypały się komunikaty dyskredytujące to, co znaleziono w Buczy:
„Trupy na filmie nie przypominają w żaden sposób tych, które leżały na ulicy przez trzy lub cztery dni, a według sensacyjnych i absolutnie nienaukowych danych »The New York Times«, nawet od 20 marca” - powiedział stały przedstawiciel Rosji przy ONZ Wasilij Nebenzia na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Kiedy w piątek 25 marca wojskowi po raz pierwszy zasygnalizowali, że “zgodnie z planem" zamierzają wycofać się z okolic Kijowa, musieli wiedzieć, co tam zobaczą Ukraińcy. Pytanie, od jakiego szczebla w górę ktoś tam zrozumiał, że to, co dla Rosji jest “operacją specjalną”, dla odbiorców cywilnych, nawet w Rosji, może wyglądać jak masowy mord.
Propaganda Kremla wydawała się tym w weekend całkowicie zaskoczona tym, co pokazali dziennikarze i ukraińskie wojsko w Buczy. To kolejny dowód, jak źle działa wojenny rosyjski aparat wojskowo-propagandowy.
Wyjaśnienia Moskwy zmieniały się od niedzieli: najpierw była mowa o ustawce z żywymi aktorami, potem o ukraińskich mordach. Dziś w końcu powstała jedna, powtarzana wszędzie wersja.
Propaganda wycofała się z rozważań, czy zabici to prawdziwe ofiary, czy statyści. Powtarza tylko, że to prowokacja, i że nie ma dowodu, że to zrobili Rosjanie.
Powtarzali to we wtorek wysocy kremlowscy urzędnicy (zrobiłam zestaw na końcu tekstu - nie tyle do czytania, ale żeby się nie zgubiło).
Propaganda zaczyna też pokazywać makabryczne obrazki zwłok Rosjan i Rosjan z obrażeniami - tego do tej pory nie było.
"Rosja ma setki, jeśli nie tysiące, zeznań ludzi, którzy są gotowi zeznawać o okrucieństwie ukraińskich nacjonalistów" - powiedział Wasilij Nebenzia, stały przedstawiciel Federacji Rosyjskiej przy ONZ.
To, co warto tu przypomnieć, to zapewnienia propagandy sprzed 10 dni, że odwrót spod Kijowa (“drastyczne ograniczenie działań wojskowych na kierunku kijowskim i czernihowskim” w związku z tym, że negocjacje pokojowe z Ukrainą “nabrały tempa”)
To już jest nieaktualne. Po Buczy i zapowiedzi, że to samo będzie W INNYCH MIASTACH widać, że zarządzona przez Putina “denazyfikacja i demilitaryzacja” Ukrainy nie miała polegać na samej wymianie władz na prorosyjskie. Chodziło o sianie terroru i mordowanie Ukraińców.
Choć dziś zachodni politycy unikają słowa “ludobójstwo”, to kto wie, co się stanie, kiedy zebrane zostaną dowody i relacje ocalonych. Jak wtedy wyglądać będą relacje świata z Moskwą?
Plan Putina musiał zakładał, że metodach “denazyfikacji i demilitaryzacji” nikt się nie dowie, bo raz zajętych terenów Rosja nie odda. Odwrót spod Kijowa jest więc nieplanowaną i straszną klęską, której konsekwencji pewnie jeszcze nie ogarniamy. To nie tylko katastrofa militarna i gospodarcza (wskutek sankcji). Rosja stała się trędowata.
Kiedy w publicystycznych programach rosyjskiej telewizji rozmawia się teraz o możliwych końcach “operacji”, odpowiedź jest jedna: musimy wygrać. Nie ma mowy, by umowa pokojowa była zawarta na innych warunkach niż na kremlowskich.
Dziś łatwiej to zrozumieć niż wczoraj: Rosja nie może się cofnąć, bo na terenie już zajętym przez rosyjską armię są też INNE MIASTA i inne ofiary. Propaganda sprzedaje więc opowieść o wojnie do ostatecznego zwycięstwa. Wojnie z Ameryką na terenie Ukrainy. I USA oskarżane są teraz o eskalację w Ukrainie.
Na to wszystko prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odpowiada: „nie ma innego wyjścia” niż „wziąć się w garść”. Według niego „trzeba szukać możliwości” do negocjacji. Odpowiadając na pytanie dziennikarza o stanowisko w sprawie rozmów po „tym, co wydarzyło się w Buczy”, Zełenski powiedział - podaje rosyjska agencja RIA Nowosti - że najprostszym rozwiązaniem wydawałoby się ich zatrzymanie. "Ale trzeba szukać sposobów na spotkania i rozmowy o tym, jak Ukraina miałaby nie stracić swojego terytorium”.
Cytuje to, bo ten komunikat wyróżnia się w potoku depesz-bluzgów w sprawie “prowokacji w Buczy”.
A oto obiecane wypowiedzi wysokich urzędników rosyjskich w sprawie Buczy.
Sam Putin dyplomatycznie zajął się dziś rozwojem kompleksu rolno-przemysłowego i branż pokrewnych (to była pierwsza wiadomość dziennika “Wiesti”). Jego rzecznik Pieskow zapowiedział zaś, że Dzień Zwycięstwa 9 maja, “najświętsze święto w naszym kraju” jest organizowane jak zwykle.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze