Wyjaśnienie rozmów pokojowych w Stambule to duży problem dla propagandy rosyjskiej. Rosja się cofa? Cofa się, bo wygrywa? A może dopiero szykuje się do wygranej? OKO.press ogląda rosyjską telewizję cztery godziny ciurkiem
Jak się poprawnie nazywa wielkie dzieło Tołstoja? "Operacja specjalna i pokój". O tym będzie ten odcinek.
Wierny czytelnik rubryki GOWORIT MOSKWA wie to już od piątku: armia rosyjska wolałaby nie zdobywać Kijowa i sugeruje, że lepiej byłoby skupić się na Donbasie, bo straty w ludziach są za wysokie. To odczytaliśmy z dużego komunikatu MON przed weekendem:
Żeby wdrożyć ten plan, trzeba było wcześniej przekonać Rosjan, że Rosja już w Ukrainie wygrała, więc może rozmawiać o lekkiej zmianie planów, a nawet o pokoju. To trudne zadanie.
Propaganda od piątku powtarza więc, że “specjalna operacja” zakończyła się sukcesem, tylko że jest to sukces pierwszego etapu.
Po prostu “Ogniem i mieczem”, które Rosja urządziła w Ukrainie, okazało się nie filmem, a serialem. I teraz będą kolejne odcinki. Jeszcze nie wiadomo, na ile ich starczy producentom.
W piątek zatem zastępca ministra obrony Sergieja Szojgu ogłosił sukces etapu pierwszego, zniszczenie lotnictwa i floty Ukrainy i powiedział, że teraz należy skupić się na kierunku Donbas (przy okazji podał - oczywiście fałszywą, ale i tak prawie trzykrotnie wyższą od poprzedniej fałszywej - liczbę poległych w Ukrainie Rosjan).
W sobotę telewizja pokazała samego ministra Szojgu. Zapewniał, że przemysł obronny Rosji da radę z produkcją broni mimo sankcji (dwa dni wcześniej, w czwartek oficjalny komunikat poddawał to w wątpliwość).
Najwyraźniej pod dywanem trwało przegrupowanie. Może czołgów starczy, jeśli nie każe się im zdobywać i Kijowa, i Donbasu?
Jednocześnie państwowa telewizja rosyjska zaczęła powtarzać przekaz o zwycięstwie “pierwszego etapu”. Robiła to w sobotę i niedzielę. Bombardowany obrazami wojny widz ma zapomnieć, że Rosja chciała wejść do Kijowa i zmienić tam rząd. A w poniedziałek minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow zdementował informacje o chorobie Szojgu: To był zwykły zachodni i ukraiński fejk.
Dziś wystąpił sam Szojgu. Osobiście - po raz kolejny - ogłosił zwycięstwo pierwszego etapu i zniszczenie ukraińskiej floty. A potem poszła wiadomość o drastycznym ograniczeniu działań wojskowych na kierunku kijowskim i czernihowskim.
Czyli tam, gdzie - jak codziennie pisze w OKO.press Witold Głowacki - Rosjanom szło tak źle, że musieli się już liczyć z ryzykiem okrążenia.
Wiadomość o “skracaniu frontu” została przedstawiona jako efekt rozmów pokojowych w Stambule.
Ukraińcy przedstawili swoje propozycje: powtórzą deklarację rezygnacji z broni atomowej, ogłoszą neutralność, a bezpieczeństwo Ukrainy będą gwarantować wskazane kraje. Na ziemi ukraińskiej nie będzie obcych baz wojskowych. Statusu Krymu nie będą kwestionować przez 15 lat, choć nie uznają rosyjskich zdobyczy militarnych.
Rosja przyjęła te warunki do rozważenia i w geście dobrej woli postanowiła powstrzymać atak na Kijów i Czernihów. TASS podała, że rosyjski MON "zwrócił uwagę, że negocjacje w sprawie przygotowania Traktatu o neutralności i bezatomowym statusie Ukrainy, a także w sprawie udzielenia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa, nabierają tempa. Dlatego rosyjskie Ministerstwo Obrony podjęło decyzję o drastycznym ograniczeniu działań militarnych na kierunkach kijowskim i czernihowskim" – takie oświadczenie po wynikach rozmów rosyjsko-ukraińskich w Stambule, odczytał wiceminister obrony Federacji Rosyjskiej generał pułkownik Aleksander Fomin. „Wychodzimy z założenia, że w Kijowie zapadną odpowiednie kluczowe decyzje i należy stworzyć warunki do dalszej normalnej pracy” – dodał.
GOWORIT usiadło więc przed komputerem i przez 4 godziny oglądało rosyjską państwową telewizję.
Przez cztery godziny propaganda powtarzała, że wszystko jest pod kontrolą. Robiła to jednak w różny sposób — na spokojnie i w szale. I w efekcie zostawiła mnie w niepewności. Wygrywają czy wręcz przeciwnie?
Wstrząs i zamieszanie widać w nadawanym przed wieczornym dziennikiem publicystycznym programem “60 minut” - to autorskie dzieło Olgi Skabiejewej (program prowadzi razem z mężem Jewgienijem Popowem). Skabiejewa jest milionerką objętą teraz sankcjami. To jest jej wojna.
“To tylko propozycje Ukrainy, sam Putin o nich zdecyduje” - mówiła zdenerwowana. Inni zaproszeni przez nią komentatorzy powtarzali, że Ukrainie nie wolno wierzyć, że “papier to tylko papier” - teraz Ukraińcy obiecają, że nie będą atakować Krymu, a potem co?
Jedynym sposobem dopilnowania interesów Rosji w Ukrainie jest obecność tam wojsk rosyjskich, od tego nie wolno odstępować!
Poza tym Stambuł nie gwarantuje odwieszenia sankcji. Od rozmów pokojowych ważniejsze jest szukanie nowych rynków i nowych partnerów handlowych.
“Liczę, że MON objaśni nam, co dokładnie rozumie przez zapowiedzianą dziś deeskalację na kierunku Kijowa i Czernihowa” - powtórzyła dwa razy Skabiejewa.
Dziennik “Wiesti”, rosyjskie "Wiadomości", był daleko bardziej pokojowo nastawiony i optymistyczny: ogłosił, że Rosja w zasadzie wygrała.
Jednocześnie “Wiesti” radykalnie skróciły wiadomości z wojny. To nie było 50 minut ciurkiem, jak jeszcze wczoraj, a tylko 20 minut. Reszta to były w zasadzie wiadomości pokojowe, które być może czekały na emisję jakiś czas.
Propaganda przekonywała, że stambulskie propozycje Ukrainy są sukcesem Rosji. Stąd jej propozycja powstrzymania działań “na kierunku Kijowa i Czernihowa". Ale “to nie jest zawieszenie broni!” - powtarzały “Wiesti”. Co więcej, Ukraińcy przyjęli do wiadomości rosyjski protest w sprawie filmików ze złym traktowaniem jeńców rosyjskich. Ukraińcy powiedzieli, że podejmą działania, o ile znajdą sprawców.
Najważniejszy przekaz na podsumowanie materiału o rokowaniach: rozmowy będą trwać, choć teraz w formacie wideo.
Dalej usłyszeliśmy w "Wiestiach" zapewnienia szefa MON Siergieja Szojgu: Wcale się nie wycofujemy. Założenia “pierwszego etapu operacji są osiągnięte”, co pozwala skupić się na głównym celu: oswobodzeniu Donbasu.
Potem był krótki materiał z Mariupola: Miasto wraca do życia, ponieważ zbierane są zwłoki z ulic. Ruszył szpital. Ludzie otrzymują pomoc i mogą szukać bliskich.
“I krupy dali, i sacharu dali, i tuszonki dal. Sasibo - mówi do kamery starsza kobieta. “A Ukraincy nam niczewo nie dali, tol’ko strelali”.
Potem reportaż o prześladowaniu jeńców: byli trzymani na gołej ziemi, słyszeli bicie. Kobieta opowiada o zamęczeniu młodej dziewczyny. Słyszała o tym. Ciała nie ma - “wyrzucili je”.
Wątek wojenny “Wiesti” kończyła informacja o rozmowie Putina z Macronem: Żeby zakończyć dramat Mariupola, Ukraińcy powinni złożyć broń - powiedział Putin.
A potem wkroczyliśmy w krainę pokoju i bezpieczeństwa. Obejrzałam, to opowiem:
Po przerwie na reklamy mamy czas na dłuższe materiały. Obejrzałam, więc powiem w skrócie:
Zaraz po “Wiestiach” jest kolejny program publicystyczny - kolejnego objętego sankcjami propagandysty Władimira Sołowiewa. Ten stawia sprawę jasno.
Nie ma mowy o żadnych ustępstwach. Sam Zachód to potwierdza, skoro nie tylko nie znosi sankcji, ale je zaostrza!
Sołowiew zaczyna od tego, że wszyscy do niego dzwonią, o co chodzi z tymi rozmowami z Ukraińcami. Czy wszystko przepadło? I wyjaśniła: Nie. Bo Putin nie zmienił rozkazów, a Szojgu zapewnił, że je wykona. Owszem, Ukraińcy zostali zmuszeni do ustępstw - i Zachód to rozumie, bo jeszcze zwiększa sankcje.
Dlaczego w takim razie nasze społeczeństwo tak się zdenerwowało tym Stambułem? - pyta Sołowiew. I sam sobie odpowiada: Bo chce rozprawy z nazistami.
Skoro trzeba cierpieć, to będziemy cierpieć - obiecuje Sołowiew.
I tu wyłączyłam transmisje.
Cztery godziny – i nie wiadomo, kto wygrał.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze