0:00
0:00

0:00

Widok bombardowanych ukraińskich miast i radość z tego, że udało się Ukrainę pozbawić choć na trochę prądu, jest stale obecny w telewizji. Agencje "informacyjne” z radością podają informacje o kolejnych alarmach lotniczych w Ukrainie. Ale nie jest to przekaz główny: w mijającym tygodniu Putin był bardzo aktywny publicznie. Przemawiał na konferencji energetycznej w Moskwie i na kolejnych spotkaniach na zjeździe w Astanie w Kazachstanie. Miał tez konferencję prasową. Z jego słów propaganda tka nowy przekaz, dorzucając co jakiś czas coś od siebie - żeby widz/odbiorca lepiej zrozumiał. Bo Putin mówi bardzo nieskładnie.

A przekaz ten brzmi: nie wiadomo, co będzie.

Sytuacja militarna w Ukrainie jest bowiem – by użyć słów Putina – “nieprzyjemna”.

Rosyjski Su 34 spadł na rosyjski blok

Telewizyjne “reportaże” z frontu w “Wiadomościach” (“Wiestiach”) dzień w dzień opowiadają o tym, jak dzielnie broni się armia rosyjska, jak stara sięutrzymać nasze linie obrony” i jak przeciwdziała atakom przeciwnika. Sytuacja na froncie jest “stabilnaja i napriażennaja” (“stabilna i napięta”), a na froncie walczą już kobiety.

W świeżo "przyjętym do Rosji" obwodzie chersońskim trwa ewakuacja mieszkańców. Ze “ściśle dobrowolnej” zmieniła się w ciągu dwóch dni w wymuszoną: “Mieszkańcy prawobrzeżnej części obwodu chersońskiego opuszczają osady, aby umożliwić wojsku oczyszczenie terytorium wojsk ukraińskich i przejście do ofensywy (...). Wyjazd ludności z regionu Chersoniu został zorganizowany dla ich bezpieczeństwa, przede wszystkim chodzi o prawobrzeżną część regionu, gdzie toczą się działania wojenne”.

Poza tym “z powodu trudności logistycznych” na prawym brzegu Dniepru w obwodzie chersońskim brakuje paliwa (propaganda nie tłumaczy, że to dlatego, ponieważ Ukraińcy przerwali przeprawy na rzece, a most z Rosji na Krym nadal nie jest przejezdny dla zaopatrzenia. Tego ostatniego propaganda powiedzieć nie może, bo w sobotę wieczorem zapowiedziała oficjalnie wznowienie przeprawy samochodów ciężarowych przez most. Ale to do poniedziałkowego popołudnia nie nastąpiło).

Do tego w poniedziałek wieczorem 17 października w Jejsku (mieście nad Morzem Azowskim naprzeciwko Mariupola) o blok mieszkalny rozbił się wojskowy Su 34. To była pierwsza wiadomość wieczornych "Wiadomości" - przy czym propaganda natychmiast przyjęła wersję, że samolot nie został zestrzelony, tylko sam spadł. Leciał z pobliskiego wojskowego lotniska. Pożar domu zniszczył 17 mieszkań. Rosja przyznawała się wieczorem do dwóch ofiar śmiertelnych.

Według wersji oficjalnej lot był szkoleniowy, a piloci katapultowali się tuż przed katastrofą. "Przyczyną katastrofy rosyjskiego samolotu Su-34 w Jejsku był zapłon jednego z silników podczas startu" - poinformowało Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej. Blok w który uderzył samolot miał dziewięć pięter, mieszkało w nim 600 lokatorów.

View post on Twitter

Tak wyglądają teraz rosyjskie sukcesy wojenne.

Posiłki pomogą albo i nie

Wywiadowani przez “reporterów wojennych” żołnierze przekonują - tak samo jak w lutym, marcu czy lipcu - że “pobieda budiet za nami” (czyli że zwyciężymy), ale dodają, że stanie się tak, kiedy nadejdą posiłki zmobilizowanych. Tu jednak sam Putin wtrąca (już w zeszłym tygodniu), że posiłki pomogą albo i nie, gdyż nie wiadomo, jak to będzie z ich przygotowaniem bojowym. Putin robi to tak: na konferencji prasowej zapewnia, że "wszyscy obywatele powołani w ramach mobilizacji muszą zostać przeszkoleni" w czasie najpierw od pięciu do dziesięciu dni, a potem – zgodnie ze specjalnością wojskową w jednostkach bojowych - także przez pięć do 15 dni.

Po czym dodaje, że w tym tygodniu na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa (najważniejszego teraz organu zarządzającego Rosją) wyda polecenie, by sprawdzić, czy takie szkolenia naprawdę się odbywają.

Gdyby czytał swoje agencje informacyjne, dowiedziałby się, że z mobilizacją i szkoleniami nadal jest kiepsko: armii brakuje podstawowych elementów wyposażenia, a brańcy z dnia na dzień wrzuceni z normalnego życia w ćwiczebne okopy, w zimnie i z robakami, nie są w stanie funkcjonować.

Putin też tłumaczy się publicznie z wojny i to jest kolejna zmiana

Putin stoi rozkładając ręce
Putin tłumaczący się na konferencji prasowej w Moskwie 14 paździerika 2022 r.

Mówi, że Rosja musiała zaatakować Ukrainę, bo bez tego byłoby gorzej: “Dalej, nie robiąc nic, Rosja otrzymałaby wszystko to samo, tylko w gorszych dla nas warunkach”. Ten sam argument padał wiosną - ale wtedy nie było mobilizacji, a “specjalna operacja” miała zakończyć się na dniach i kilku poborowych na froncie było tylko wypadkiem przy pracy – operacje prowadziła zawodowa armia. Pisaliśmy o tym w marcu tak:

Przeczytaj także:

Dziś ten argument wymaga dodatkowych wyjaśnień.

Rosja, owszem, atakuje teraz cele cywilne w Ukrainie, ale "nie postawiła sobie za cel zniszczenia Ukrainy. Działa poprawnie i terminowo”. W zeszłym tygodniu „spośród, moim zdaniem, 29 obiektów, siedem nie zostało trafionych, jak planowało MON, ale docierają tam stopniowo” – tak Putin odpowiada na konferencji prasowej na pytanie zaufanego kremlowskiego “dziennikarza”. A pytanie brzmi, czy czegoś żałuje.

Wyjaśnienia październikowe: jeden podbój prowadzi do drugiego

"Więc moje działania są prawidłowe i właściwe" - kontynuuje Putin swoje wyjaśnienia październikowe. Powody najazdu są jednak nowe:

"Na Krymie mieszka 2,4 mln ludzi i [Ukraińcy] odcięli [tam] dopływ wody [po rosyjskiej aneksji – aj]. Wojska musiały wejść i otworzyć dopływ wody na Krym. To tylko przykład logiki naszych działań. Gdyby nie zrobili tej akcji, nie byłoby przeciwdziałań".

Dmitrij Kisielow, autor coniedzielnych trzygodzinnych “Wiadomości Tygodnia” (nadawanych od 20 do 23 czasu moskiewskiego), uznał tu za konieczne, by dojaśnić: Rosja musiała najechać na południe Ukrainy, bo musi mieć także lądową drogę na Krym. Wysadzenie mostu krymskiego najlepiej dowodzi konieczności takiego podboju.

Okazuje się więc, że każdy kolejny podbój Rosji (a przecież podbój Krymu w 2014 r. bardzo się Rosjanom podobał) rodzi konieczność kolejnych podbojów. Ot, cała prawda dla mobilizowanych.

Rozwiązaniem zagadki mobilizacji jest podziałka na mapie

A po co ta mobilizacja? Tu Putin ma nowe, odkrywcze wyjaśnienie. "Linia kontaktu z Ukrainą ma 1100 tys. km, nie da się jej chronić tylko żołnierzami kontraktowymi, dlatego konieczne było ogłoszenie częściowej mobilizacji”.

Czyli – w rosyjskim sztabie nauczyli się czytać mapy

Putin obiecał też - a telewizje i agencje obficie cytowały - że mobilizacja skończy się za dwa tygodnie „Z 222 000 [zmobilizowanych] 33 000 zmobilizowanych jest już w jednostkach, a 16 000 w jednostkach biorących udział w misjach bojowych”.

To jest dziwna “dobra wiadomość” - bo znacząco utrudnia mobilizację (przecież teraz już wiadomo, że trzeba się schować na dwa tygodnie, aby przeżyć).

Ale Putin ma teraz najwyraźniej głęboką potrzebę tłumaczenia się. Dlatego wydaje się, że obecne bombardowania Ukrainy wynikają przynajmniej tak samo z potrzeb wewnętrznych ekipy Putina jak z potrzeb wojskowych.

Nie wierzcie Zełenskiemu!

Z “Wiadomości” można też się dowiedzieć, że do Rosjan nadal dociera ukraińska wersja wydarzeń. Trzeba bowiem widzom wytłumaczyć, że nie ma dowodu, że prezydent Ukrainy Wołodymir Zełenski nagrywa swoje wystąpienia z bombardowanych ulic Kijowa. I to wtedy, gdy wysocy rosyjscy urzędnicy przekonują, że dawno już uciekł ze stolicy.

Otóż, wyjaśnia propaganda, na filmie Zełenski stoi co prawda na kijowskiej ulicy, ale przecież mógł się nagrać na greenboksie, w bunkrze, i potem domontowano do tego tło. Bo Zełenski wedle propagandy musi pozostać żałosnym komikiem. I to jest element stały, od 24 lutego. Bez tego nie da się ludzi przekonać, że Ukraina nie istnieje.

Nowy wróg - terroryzm

Putin jest teraz na nowej wojnie – wojnie z terroryzmem. To – jak szybko policzyłam - szósty wróg i szósty powód najazdu wymyślony przez propagandę od początku agresji na Ukrainę.

  • luty/marzec - celem ataku na Ukrainę (celem “specjalnej operacji wojskowej”) są neonazistowskie władze, które zdobyły władzę w Ukrainie wbrew narodowi
  • marzec – celem są neonazistowskie władze i ci, którzy dali się jej omamić
  • marzec/kwiecień - Rosja walczy z neonazistami, czyli wszystkimi, którzy uważają, że istnieje osobna od rosyjskiej ukraińska tożsamość. Rosję atakuje też "uogólniony Zachód”, który zawsze chciał ją zniszczyć
  • lato: wrogiem jest Zachód, w tym NATO, USA i Wielka Brytania, które podporządkowały sobie Ukrainę. Ta zupełnie się nie liczy
  • lato/jesień: rosyjska armia zmaga się z zachodnią broń i zachodnimi najemnikami. Gdyby nie to, wojna dawno byłaby wygrana. Rosja walczy z 55 państwami, w tym z NATO.
  • październik: Roska walczy z terroryzmem oraz z NATO: Sojusz Północnoatlantycki stał się de facto uczestnikiem konfliktu na Ukrainie - powiedział w programie moskiewskim Kreml Putin w telewizji “Rossija 1” rzecznik Putina Dmitrij Pieskow. A sam Putin na konferencji prasowej po powrocie z Astany dodał: “Bezpośrednie starcie wojsk NATO z armią rosyjską, jeśli tak się stanie, byłoby bardzo niebezpiecznym krokiem”, który doprowadzi do globalnej katastrofy”.

Po tygodniu od uszkodzenia przeprawy na anektowany Krym wreszcie mamy spójną “terrorystyczną” opowieść: terroryści - oczywiście kierowani z Ukrainy - wwieźli materiał wybuchowy ciężarówką przez Gruzję i Armenię, bo Armenia należy do Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej. To miało osłabić czujność rosyjskich władz, które zakładały, że towar został prześwietlony na wjeździe do Armenii. I został - ale okazało się, że rentgen nie był wstanie przebić się przez zwoje folii budowlanej, w której miał być ukryty ładunek wybuchowy (na pewno wielu widzów musiało w tym miejscu zastanowić, dlaczego w Rosji toczącej wojnę z terroryzmem nie używa się bardziej zaawansowanych metod sprawdzania ładunków). W czasie transportu zmieniane były dokumenty, jednego odbiorcę zastępował następny - i po prostu celnicy rosyjscy i rosyjskie służby sprawdzające wszystkich i wszystko się nie połapali.

Potem bomby ukryte w folii zostały przeładowane na inną ciężarówkę: kierowca zgłosił chęć przewiezienia towaru na platformie internetowej dla ciężarówek. Zabrał ładunek i zginął na moście.

Taka wersja teraz obowiązuje.

Przy czym propaganda pokazywała w zeszłym tygodniu, jak śledczy dochodzą do tego powoli – upewnili się, że wiedzą, jak doszło do ataku na most już po tym, jak Putin zarządził bombardowanie ukraińskich miast w odwecie za zniszczenie mostu.

Trochę dziwne.

Terroryści z całego świata

Jednocześnie agencje informacyjne i telewizja zaczęły bombardować widza doniesieniami o licznych zamachach terrorystycznych planowanych w samej Rosji. Doszłoby do nich, gdyby nie bohaterska postawa rosyjskiej służby bezpieczeństwa. Te zamachy są jakby mniej skomplikowane niż ten “krymski”: FSB filmuje, jak jej agenci rzucają na ziemię pojedynczych ludzi, odpakowują nożem (!) “bombę” niesioną w plecaku albo wiezioną w bagażniku samochodu, zmuszają zatrzymanych do złożenia zeznań przed kamerą. Zatrzymani mówią oczywiście, że nasłała ich Ukraina. I to ma być dowód na to, że za mostem krymskim też stali Ukraińcy.

Mężczyzna pokazuje bombę
Bomba wykryta przez FSB i pokazywana w "Wiestiach" 16.10.2022

Ale nie tylko, bo terroryści są wszędzie. Domowe bomby w plecaku równie dobrze mogą być rosyjskiej produkcji. Nie da się tego wykluczyć - skoro w Rosji zaczyna narastać sprzeciw wobec mobilizacji.

I co najmniej jednego ataku propagandzie nie udało się przypisać “terrorystom ukraińskim”: “Dwóch obywateli jednego z krajów WNP dokonało ataku terrorystycznego podczas szkolenia przeciwpożarowego na poligonie w obwodzie biełgorodzkim. Zginęło 11 osób, a 15 zostało rannych". Tego, o jakie kraje chodzi, propaganda nie powiedziała.

Jest jednak taki kraj, który propaganda lubi wymieniać. "Kto stoi za sabotażem na Nord Stream? Oczywiście ten, który dąży do ostatecznego zerwania więzi między Rosją a Unią Europejską, całkowitego podważenia i dobicia politycznej podmiotowości Europy, osłabienia jej potencjału przemysłowego, przejęcia rynku" - cytuje propaganda Putina z konferencji energetycznej w Moskwie.

I okazuje się, że za tym “aktem terroru” stoją USA:

“Wiadomo, kto korzysta na wybuchu na gazociągach Nord Stream i Nord Stream 2. To Stany Zjednoczone i kraje o alternatywnych trasach dostaw – powiedział Putin. Według niego, “po wybuchu Stany Zjednoczone mają możliwość narzucenia na dużą skalę naturalnego gazu skroplonego krajom europejskim, który ze względu na wyższą cenę jest gorszy pod względem konkurencyjności od rosyjskiego gazu rurociągowego”.

Warto przy tym wątku odnotować dwie rzeczy

  • Putin ma doświadczenie w organizowaniu poparcia za pomocą terroru. Od tego zaczął 20 lat temu rządy (zamach na szkołę w Biesłanie, zamach na Teatr na Dubrowce – po latach coraz więcej dowodów wskazuje na to, że stali za nimi nie czeczeńscy terroryści, ale agenci Kremla). Może to mu chodzi teraz po głowie?
  • “Wojna z terroryzmem” pozwala strzelać do wszystkiego, co się rusza. W Rosji, w Ukrainie, ale nie tylko – to zatem, po straszaku jądrowym, który nie wypalił, jest kolejnym straszakiem Putina dla świata.

Czym to wszystko się skończy?

Pomiędzy zapewnienia, że “pobieda budiet za nami”, i że sytuacja jest “stabilnaja no napriażennaja”, propaganda wplata różne sugestie.

Po pierwsze – będzie jak pod Stalingradem’42

Może być jeszcze bardzo dobrze, o ile zmieni się sytuacja międzynarodowa, a mobilizacja rzeczywiście pomoże. Wtedy będziemy mieli powtórkę ze Stalingradu. I cofająca się rosyjska armia znowu ruszy na zachód. Odbiorcy propagandy powinni wierzyć, że to nadal jest możliwe - choć z całego przekazu nie sposób się dowiedzieć, jak miałoby się to odbyć.

W sobotę “Wiadomości” zaserwowały nam długi reportaż o upamiętniającym zwycięstwo z 1942 r. pomniku na Kurhanie Mamaja. W okragła 55. rocznicę odsloniecia pomnika mogliśmy więc zobaczyć, jak w środku wygląda gigantyczna figura kobiety z mieczem, a spacerowicze wyrazili do kamery głębokie przeświadczenie o znaczeniu tamtego zwycięstwa.

Figura pomnika bitwy pod Stalingradem
"Wiesti" przypominają 15 października 2022 bitwę pod Stalingradem

Propaganda bardzo eksponowała wątek Elona Muska, który ogłaszał światu wątpliwości w prawie utrzymywania dla Ukrainy komunikacji satelitarnej StarLink. Trochę wyglądało to tak, jakby Musk był dla Kremla niczym USA w czasach Stalingradu: przystępując do wojny po stronie ZSRR zmieniły układ sił.

Po drugie – jak na Kubie’62

A może niebawem Rosja się trochę wycofa, ale i Zachód się trochę wycofa tak jak 60 lat temu, w czasie kryzysu kubańskiego? Przekaz propagandy w okolicznościowym reportażu w “Wiadomościach” jest taki: Chruszczow wycofał wtedy z Kuby sowiecką broń atomowa, a USA przyjęły do wiadomości istnienie komunistycznej Kuby. NIKT NIE WYGRAŁ, ale ocalony został pokój.

Prowadzący w studiu pokazuje zdjęcie Chruszczowa i Kennedy'ego
"Wiestu Niedieli" 16.10.2022 o rozwiązaniu kryzysu kubańskiego

Najlepsze, że w materiale o tych wydarzeniach wypowiada się w “Wiadomościach Tygodnia” rosyjski ambasador w Waszyngtonie Anatolij Antonow – nie jest to tylko “kartka z kalendarza”. Antonow wyraźnie nawiązuje do obecnej sytuacji: sugeruje, że teraz Zachód mógłby się zachować jak Chruszczow 60 lat temu i zadeklarować, że Ukraina nie wejdzie do NATO. I wtedy - możemy się domyślać - Rosja też by się cofnęła.

Ten “reportaż” kończy się jednak wątkiem katastroficznym (dla Rosji) w wykonaniu ambasadora i “reportera”: “Reporter” pokazuje marynistyczny obraz Iwana Ajwazowskiego zdobiący wnętrze rezydencji ambasadora.

Antonow: “Obraz pokazuje tonący okręt, ludzie walczą z żywiołem o życie, trzymają się lin i desek".

Reporter: “Dziś też jesteśmy w takiej sytuacji. W takiej sytuacji musimy trzymać się razem i wysoko trzymać flagę na maszcie”

Kamera najeżdża na flagę Rosji wiszącą na budynku ambasady.

Po trzecie – pohandlujemy i każdy coś zarobi

Putin chętnie powróciłby do wymiany handlowej z Zachodem. Gaz mógłby włączyć już teraz - może go sprzedawać za pośrednictwem rurociągu tureckiego - propaganda cytuje Putina z konferencji Rosyjski Tydzień Energii w Moskwie obficie. Czego się dowiadujemy?

Że Putinowi – wielbicielowi Miltona Friedmana – nadal nie mieści się w głowie, że Zachód mógł zrezygnować z zasad wolnego handlu z tak błahego powodu jak najazd Rosji na Ukrainę: „Tak zwani neoliberalni ideologowie Zachodu mają już doświadczenie w niszczeniu tradycyjnych wartości. Wszyscy to widzimy. Teraz najwyraźniej podjęli również wolność przedsiębiorczości i prywatnej inicjatywy”.

Putin zakłada jednak, że to da się odwrócić, bo przecież wszyscy lubią zarobić.

„Piłka, jak mówią, jest po stronie Unii Europejskiej. Jeśli chcą, niech po prostu odkręcą kurek i to wszystko. Nikogo w niczym nie ograniczamy, w tym jesteśmy gotowi dostarczać dodatkowe ilości w okres jesienno-zimowy”

I jeszcze: “Bezpośrednia, otwarta komunikacja jest szczególnie potrzebna teraz, gdy gospodarka światowa jako całość, kompleks paliwowo-energetyczny przeżywa, szczerze mówiąc, ostry kryzys związany z niestabilną dynamiką cen surowców energetycznych, nierównowagą podaży i popytu, jak a także szczerze wywrotowe działania poszczególnych uczestników rynku, którzy kierują się wyłącznie własnymi ambicjami geopolitycznymi”.

„Zasoby, które trafiają na rynek europejski, są dosłownie sprzedawane po wygórowanych cenach, jak powiedziałem. I napędza inflację w całym łańcuchu. W strefie euro osiągnęła już 10 proc. Zwykli Europejczycy cierpią, ich rachunki za prąd i gaz urosły trzy razy w ciągu roku… Razy… Co ma z tym wspólnego Rosja? A oni ciągle próbują zrzucić na kogoś winę za własne błędy. W tym przypadku na Rosję”.

Jaśniej pokojowej oferty Putin nie mógłby wyłożyć.

Najbardziej podoba mi się w tym wariancie wydarzeń, że propaganda zapomniała już o swoich zapowiedziach, że Rosja będzie sprzedawać gaz na wschód i w nosie ma Zachód. Ale internety nie płoną i mam tu dla Państwa screen z "Wiadomości" z planami Putina sprzed miesiąca:

Mapa pokazująca trasę przyszłego
"Wiesti", 15.09.2022
Propaganda wyraźnie mówi więc, że może być naprawdę różnie. Do wyboru mamy dziś: operację antyterrorystyczną wobec całego świata albo rokowania pokojowe à la kryzys kubański ‘62.

Z tym że to nie jest prawdziwa alternatywa, ale alternatywa propagandy Kremla.

A teraz coś dla elektoratu (i dla miłośników książek)

I w tym wszystkim jedno jest pewne. Teraz Moskwa weźmie się za obronę tradycyjnych wartości przeciwko zachodniej propagandzie LGBT. W poniedziałek w Dumie odbyło się wysłuchanie “w sprawie zakazu propagandy LGBT”, a marszałek Wiaczesław Wołodin zarządził powołanie międzyfrakcyjnej komisji pod kierownictwem wicemarszałka Piotra Tołstoja do sfinalizowania projektu ustawy w tej sprawie. Chodzi o całkowite zakazanie “propagandy LGBT”, gdyż obecny zakaz dotyczący dzieci nie wystarcza.

Wołodin, zgadzając się tu w pełni z prezesem Kaczyńskim, podkreślił, że

“działania krajów narzucających nietradycyjne wartości mają na celu zniszczenie normalnego świata i zniewolenie innych państw".

Cerkiew rosyjska w tej debacie wykazała się nadspodziewanie dużym rozsądkiem: zaapelowała dziś, by nie sprawdzać klasycznej literatury rosyjskiej pod kątem wątków LGBT i niszczenia wartości rodzinnych. Bowiem Rosyjski Związek Książki (RKS) wystąpił o wyjaśnienie, czy nadal – mimo wątków będących “zaprzeczeniem wartości rodzinnych” - można wznawiać takie tytuły, jak “Cichy Don”, “Obłomowa" albo “Biesy”.

UWAGA, niektóre z wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko za pośrednictwem VPN

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)

Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze