0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agata Kubis,Fot. Agata Kubis,

Na zdjęciu: migranci w lesie na granicy polsko-białoruskiej, marzec 2024 r. Fot. Agata Kubis

Straż Graniczna podała 16 kwietnia, że jej funkcjonariusze „ujawnili” kobietę potrzebującą natychmiastowej pomocy medycznej. Kilkanaście godzin wcześniej kobieta urodziła córeczkę. Komunikat SG ilustruje przygnębiające zdjęcie, pokazujące czworo strażników (trzech z zasłoniętymi twarzami, więc trudno ze 100 proc. pewnością stwierdzić ich płeć) niosących noworodka i ledwie wlokącą się za nimi matkę, podtrzymywaną przez funkcjonariuszkę. W tle stoi samochód, który niezgodnie z prawem ma zasłoniętą tablicę rejestracyjną.

View post on Twitter

Stowarzyszenie Egala, którego pracownicy i pracowniczki wspierają kobietę, napisało na Facebooku, że młoda matka pochodzi z Erytrei, spędziła wcześniej ponad miesiąc pomiędzy dwiema granicami: polską i białoruską. W nocy, będąc zupełnie sama, urodziła w lesie dziewczynkę. Nie miała czym owinąć nowo narodzonego dziecka, więc otuliła je swoją bluzą. Niedługo po porodzie poprosiła Straż Graniczną o pomoc. Erytrejka powiedziała Egali, że będąc w ciąży, doświadczyła dwóch wywózek.

W odpowiedzi na nasze pytania MSWiA odpowiada, że Straż Graniczna nie odnotowała przypadków przekroczenia granicy wbrew przepisom przez kobiety w ciąży. Kto mówi prawdę – trudno zweryfikować. Niewykluczone, że żadna ze stron nie kłamie, gdyż SG nie odnotowuje wszystkich osób, które “zawraca do linii granicy” albo funkcjonariusze nie zauważyli, że mają do czynienia z kobietą w zaawansowanej ciąży.

Jak podaje “Gazeta Wyborcza”, na kobietę z nowo narodzonym dzieckiem natrafiono po polskiej stronie zapory.

Matka i córka trafiły do szpitala w Hajnówce. Obie są osłabione, niemowlę było wyziębione, teraz jest stopniowo ogrzewane w inkubatorze. Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka podlaskiej Straży Granicznej, deklaruje, że matka z córką zostaną odpowiednio zaopiekowane. Wywózka na Białoruś nie wchodzi w grę.

Po publikacji tego tekstu SG opublikowała taki komunikat:

View post on Twitter

Ten przypadek pokazuje jednak, że sytuacja na granicy nie jest taka, jak pokazują oficjalne komunikaty.

„Odprowadzani do linii granicy”

Płonne okazały się nadzieje obrońców praw człowieka na zaprzestanie pushbacków, czyli odstawiania do linii granicy cudzoziemców przekraczających zieloną granicę z Białorusią.

Grupa Granica podaje, że w okresie od 13 grudnia do 4 kwietnia Straż Graniczna zawróciła do linii granicy ponad 1770 osób. Informacje te pochodzą z odpowiedzi SG na pytanie zadane w trybie dostępu do informacji publicznej. W tym czasie o pomoc i wsparcie poprosiło Grupę Granica ponad 838 osób, w tym: 73 kobiety, 64 dzieci, 31 osób małoletnich bez opieki. Do szpitali trafiło ponad 46 osób, a doświadczenie przemocy po polskiej stronie zgłosiło Grupie Granica 115 osób, po białoruskiej – 78. Aż 25 osób zaginęło, a pięć osób zmarło.

Nie wiadomo, ile jest skutecznych przejść przez granicę, ale wiadomo, że prób jest dużo. SG podaje, że tylko w pierwszym tygodniu kwietnia prób było 1600.

W drugim tygodniu kwietnia SG udaremniła ok. 100 prób przejść dziennie. W poniedziałek 15 kwietnia odnotowano 68 prób, dzień później 133 próby. Sporo przejść jest skutecznych, co wynika z faktu, że aktywiści codziennie są wzywani do co najmniej kilku interwencji. A przecież nie wszystkie osoby, którym udaje się przejść przez granicę, potrzebują pomocy.

Jak podał 3 kwietnia Maciej Duszczyk w odpowiedzi na interpelację Dariusza Mateckiego, od 13 października 2023 r. do 13 marca 2024 r. na odcinku tzw. zielonej granicy z Białorusią odnotowano prawie 4,7 tys. prób jej nielegalnego przekroczenia.

Zespoły poszukiwawczo-ratownicze, których nikt nie widział

Równocześnie jednak Straż Graniczna chwali się na portalu X udzielaniem pomocy cudzoziemcom przekraczającym zieloną granicę. Powołane zostały specjalne zespoły poszukiwawczo-ratownicze, które takiej pomocy mają udzielać, ale ich działania budzą szereg wątpliwości.

View post on Twitter
View post on Twitter

Straż Graniczna podaje informacje o rzekomych interwencjach, jak np. udzielenie pomocy 11 obywatelom Sudanu przez taki zespół. Zupełnie inaczej wyglądało to udzielenie pomocy widziane przez osobę, która wezwała SG na miejsce.

„Spotkałyśmy w lesie grupę 11 Sudańczyków. Wszyscy chcieli ubiegać się o ochronę międzynarodową w Polsce. Jeden panów powiedział, że nie może chodzić, ma problemy z kolanem. Inni komunikowali skrajne wycieńczenie, ból całego ciała od pobicia i z wyczerpania. Oprócz tego byli odwodnieni, głodni i wyziębieni, bo była to zimna noc. Wezwałyśmy karetkę do pana z chorym kolanem oraz Straż Graniczną, żeby cudzoziemcy mogli zawnioskować o ochronę międzynarodową” – opowiada Dominika Ożyńska, wolontariuszka Egali.

W oczekiwaniu na przyjazd służb Ożyńska wysłała e-maila do komendanta SG z informacją o grupie ubiegającej się o ochronę. Gdy na miejsce przybyła Straż Graniczna, policja i pogotowie, pojawiła się kwestia pomagania wycieńczonym ludziom przy wstawaniu, przebieraniu się, zdejmowaniu butów, przejściu do samochodu Straży Granicznej (dwie osoby trafiły do szpitala, pozostałe zostały zabrane do placówki SG). Nikt z SG nie kwapił się do pomocy i nie dotknął potrzebujących, a gdy wolontariuszka poprosiła o pomoc, usłyszała od jednego ze strażników „nie”. Dopiero po kolejnej prośbie dwóch funkcjonariuszy pomogło w prowadzeniu osób do pojazdu w drodze do pojazdu.

„Funkcjonariusze SG nie mieli żadnego ekwipunku ani pożywienia, a nawet wody, nie przedstawili się jako grupa poszukiwawczo-ratownicza, dlatego ze zdziwieniem przeczytałam następnego dnia na stronie internetowej SG, że zespół interwencyjny o charakterze poszukiwawczo–ratowniczym z Placówki SG w Białowieży udzielał pomocy 11 obywatelom Sudanu”, mówi Dominika Ożyńska.

Zespoły interwencyjne się nie pojawiają nawet wtedy, gdy aktywiści o to proszą.

„Nie zetknęliśmy się z grupami poszukiwawczo-ratowniczymi Straży Granicznej. Nawet gdy poszukiwaliśmy 18-latka w ciężkim stanie i zgłosiliśmy zaginięcie na policję, nikt nie przyjechał go szukać. Niedaleko stały trzy radiowozy, gdyż akurat zatrzymali kuriera i prosiliśmy, żeby włączyli się w poszukiwania, to odmówili. Nie udało się nam znaleźć chłopaka, odezwał się później z Białorusi, gdzie został wyrzucony”, mówi Eliza Kowalczyk, aktywistka Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego (POPH).

Również Dominika Ożyńska ani razu nie widziała strażników przygotowanych do pomocy, a widuje ich codziennie.

„Zapowiedzi powołania zespołów ratowniczych złożonych z funkcjonariuszy straży granicznej trudno nam traktować poważnie, skoro nie zmieniają się przepisy pozwalające straży granicznej na wywożenie ludzi za granicę. Przykład obywatela Afganistanu, o którym pisaliśmy w marcu, dobitnie pokazuje, że akcja ratunkowa w wykonaniu SG będzie kończyć się wywózką" – podsumowuje Bartosz Rumieńczyk.

Przeczytaj także:

Nastolatki błąkają się po lasach

Wśród osób, którym udaje się przedostać przez zieloną granicę, są osoby nieletnie, niejednokrotnie podróżujące samotnie do lepszego świata. Aktywiści informują o tym, że nieletni również są „odstawiani do linii granicy”, czyli wypychani za płot, gdzie kolejną robotę wykonują służby białoruskie, niepozwalające cofnąć się do Mińska.

„Obecnie trwają poszukiwania 16-latka, który trzykrotnie próbował dostać się do Polski i za każdym razem był wyrzucany na Białoruś. Zgłaszaliśmy to do Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich” – opowiada Eliza Kowalczyk.

W końcu POPH napisało do sądu rodzinnego, że w pasie granicznym przebywa nieletni bez opieki i że był w Polsce, gdzie złożył prośbę o ochronę międzynarodową. To okazało się strzałem w dziesiątkę, choć chłopakowi to nie pomogło.

„Sąd zareagował błyskawicznie i nakazał Straży Granicznej szukać chłopaka, ale nie ma z nim obecnie kontaktu” – podaje Eliza Kowalczyk.

Wnioskują o azyl, ale trafiają za płot

Premier Donald Tusk mówił, że pushbacki są moralne i etycznie niedopuszczalne, ale retoryka rządu jest taka, że że innego rozwiązania póki co nie udało się wypracować. Ostatnio jasne i krytyczne stanowisko wobec wywózek wyraził wprawdzie Szymon Hołownia, który postuluje jak najszybsze odejście od pushbacków i wyjaśnienie sprawy ciężarnej kobiety dwukrotnie poddanej wywózce. Ale największy koalicjant lukruje rzeczywistość, chcąc równocześnie wyrzucać ludzi na Białoruś i kierować się humanitaryzmem, a taki szpagat nie może się udać. Pushbacki bowiem to realne niebezpieczeństwo śmierci osób wyrzucanych.

„W marcu przekonaliśmy się po raz kolejny, że to nie czcza retoryka, a realny opis sytuacji. 14 marca, pod Hajnówką, odnaleziono ciało kolejnej 59. ofiary kryzysu. 32-letni mężczyzna z Pakistanu nie doczekał się pomocy, zmarł samotnie. Wiemy, że tych ofiar będzie więcej, ponieważ rząd nie wykazuje nawet cienia zainteresowania, by kryzys na granicy rozwiązać” – mówi Bartosz Rumieńczyk.

Z opowieści osób wyrzucanych za płot wynika, że przed pushbackiem nie chronią nawet prośby o ochronę międzynarodową w Polsce. Sudańczycy, do których pomoc wzywała Dominika Ożyńska, twierdzili, że wcześniej zgłaszali wniosek o azyl, a mimo tego byli wyrzucani na Białoruś. Nie jest to odosobniony przypadek.

„Mieliśmy kontakt z chłopakiem, który mówił, że złożył pogranicznikom wniosek o azyl, a mimo to go wyrzucili. Nie wiemy jednak dokładnie, jak to wyglądało, nie mamy na to świadków” – podaje Eliza Kowalczyk.

Aktywiści alarmują też, że pogranicznicy wyrzucają na Białoruś także osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową w Polsce.

Spotkało to na przejściu granicznym w Terespolu Afgańczyka, którego ojca zamordowali talibowie, irackiego aktywistę na rzecz praw człowieka, Kamerunkę, która opuściła kraj dotknięty konfliktem zbrojnym pomiędzy stroną rządową a chrześcijańskimi separatystami i Syryjkę, która musiała uciec nie tylko z nękanego wojną kraju, lecz nawet z obozu dla uchodźców, który został zaatakowany.

Jak podaje na Facebooku prawnik Kamil Syller, komendant placówki SG w Terespolu wyjaśnił, że uchodźcy nie zostali wpuszczeni do Polski, ponieważ nie wyrazili jasno woli ubiegania się o ochronę międzynarodową w naszym kraju. W rozmowach ze strażnikami granicznymi używali słowa „azyl” – jedynego słowa, które znali na określenie ochrony przysługującej uchodźcom. Tymczasem azyl jest formą ochrony krajowej i jest przyznawany, gdy przemawia za tym ważny interes Rzeczypospolitej Polskiej. Dopiero po kilku dniach i dzięki pomocy szeregu aktywistów Straż Graniczna zmieniła zdanie i wpuściła potrzebujących do Polski.

Do tego dochodzą także relacje osób migrujących o doznanej na granicy przemocy. Bardzo trudno jednak zweryfikować te informacje. Pochodzą z całego okresu trwania kryzysu humanitarnego na granicy.

Bartosz Rumieńczyk z Grupy Granica: „Codziennie słyszymy świadectwa doświadczanej przemocy i wywózek. Przykłady można mnożyć. Pod koniec marca informowaliśmy o zatrzymaniu mężczyzny z Afganistanu. Dziś wiemy, że mężczyzna został z Polski wyrzucony. Słyszymy o wybijanych na granicy zębach, o wywózkach ze szpitali, o biciu, poniżających rewizjach, podczas których mężczyźni są rozbierani do naga, a następnie wypędzani za granicę. Słyszymy o systemowym stosowaniu gazu pieprzowego, także wobec kobiet”.

Organizacje pozarządowe apelują, by rząd zmienił prawo i zakazał pushbacków. Wbrew prawu międzynarodowemu i polskiej konstytucji zezwolił na nie rząd PiS w 2021 r. Nowe kierownictwo MSWiA deklaruje, że zastanawia się, jak zmienić ustawę wywózką. Na razie jednak nic na ten temat nie wiadomo:

Co mówi ministerstwo?

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, w odpowiedzi na nasze pytania, deklaruje, że “zawrócenie cudzoziemców do linii granicy podejmowane jest przez Straż Graniczną w ostateczności i wynika z wymogów ochrony bezpieczeństwa kraju oraz państw strefy Schengen. Jest ono realizowane wyłącznie wobec osób, które przekroczyły granicę wbrew przepisom prawa, są w dobrym stanie zdrowia oraz nie wyrażają chęci ubiegania się w Polsce o ochronę międzynarodową”. Jak twierdzi ministerstwo, funkcjonariusze Straży Granicznej zawsze w pierwszej kolejności oceniają stan zdrowia cudzoziemców. „W sytuacjach, w których konieczne jest udzielenie pomocy medycznej wzywają zespoły ratownictwa medycznego. Do 15 kwietnia takiej pomocy udzielono 109 cudzoziemcom”.

Z informacji otrzymanych od resortu spraw wewnętrznych wynika, że do zadań członków zespołów należy w szczególności podejmowanie działań poszukiwawczo-ratowniczych w przypadku uzyskania informacji, że w kompleksach leśnych (w szczególności terenie trudno dostępnym lub podmokłym) znajdują się lub mogą znajdować się osoby, których życie lub zdrowie może być zagrożone. Ponadto zespoły mają udzielać niezbędnej pomocy przedmedycznej osobom odnalezionym. „W sytuacji, gdy zajdzie taka potrzeba, wzywane są zespoły ratownictwa medycznego celem prowadzenia przez nie dalszych czynności w tym zakresie”.

Jak deklaruje wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Duszczyk, obowiązkiem państwa jest zachowanie odpowiedniego balansu między zapewnieniem bezpieczeństwa granicy i poszanowaniem praw podstawowych migrantów. “Zasada przyjęta przez obecny rząd zakłada wzmocnienie bezpieczeństwa naszej granicy przy jednoczesnym uwzględnianiu podstawowych praw człowieka. Dlatego też, Straż Graniczna, zgodnie z wyrokami wojewódzkich sądów administracyjnych, odbiera obecnie od każdego cudzoziemca, wobec którego ma być wydane postanowienie o opuszczeniu terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, pisemne oświadczenie w zrozumiałym dla cudzoziemca języku, że został poinformowany przez funkcjonariuszy Straży Granicznej o możliwości złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce, o braku woli złożenia takiego wniosku, o celu podróży (kraju) cudzoziemca oraz czy tam, dokąd zmierza, przebywają członkowie jego rodziny lub inne bliskie osoby.

Ponadto, uznając priorytet ochrony życia i zdrowia każdego człowieka, w Straży Granicznej powstały specjalne zespoły dedykowane poszukiwaniom i udzielaniu pomocy potrzebującym cudzoziemcom znajdującym się na terenie przygranicznym” – napisał Duszczyk 15 marca w odpowiedzi na interpelację posła Janusza Cieszyńskiego.

Minister Duszczyk zadeklarował też humanitarne pushbacki, choć nie jest jasne, na czym ten humanitaryzm ma polegać.

Prokuratura zajmie się nadużyciami na granicy

Problemem nadużyć na granicy zajęły się już organy ścigania. Prokuratura Okręgowa w Siedlcach 15 kwietnia wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przy wykonywaniu czynności związanych z ochroną granicy państwa przez funkcjonariuszy Straży Granicznej, policji i innych służb w okresie od września 2021 r. do marca 2024 r. Działania, które trafiły pod lupę śledczych, to zawracanie do linii granicy cudzoziemców pomimo zgłoszenia przez te osoby woli uzyskania ochrony międzynarodowej, a także pushbacki uchodźców, którzy znajdowali się w stanie zagrażającym w sposób bezpośredni ich zdrowiu i życiu.

Śledztwo zainicjowane zostało zawiadomieniem złożonym przez Piotra Czabana, dziennikarza i aktywistę działającego przy granicy polsko – białoruskiej.

W tej sprawie Prokurator Regionalny w Lublinie powołał zespół śledczy, którego celem będzie zebranie i karnoprawna ocena materiału dowodowego dotyczącego zachowań funkcjonariuszy podejmowanych wobec cudzoziemców, którzy przekroczyli granicę białorusko-polską.

;

Udostępnij:

Regina Skibińska

Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu. Angażuje się w działania pomocowe na granicy z Białorusią.

Komentarze