Biznesowa grupa powstała wokół byłego rzecznika PiS Adama Hofmana obsadziła państwowe spółki tak gęsto, że zajęło się nią CBA i prokuratura. Z naszych ustaleń wynika, że operację służb spalił przeciek. A „układ wrocławski” ma do dziś rozległe wpływy
Tekst, który znajdą Państwo poniżej, był pierwszym z serii artykułów o „układzie wrocławskim”, czyli nieformalnej grupie przyjaciół z pogranicza polityki i biznesu, skupionej wokół byłego rzecznika PiS Adama Hofmana i jego potężnej agencji PR-owej R4S. Układ, dzięki dojściu do władzy „dobrej zmiany”, zaczął zarabiać wielkie pieniądze, m.in. dzięki zleceniom ze spółek skarbu państwa.
Seria publikacji były efektem wielomiesięcznego śledztwa Sebastiana Klauzińskiego z OKO.press, Konrada Szczygła z Fundacji Reporterów i Jacka Harłukowicza z „Gazety Wyborczej”.
Dwa miesiące po pierwszym artykule CBA przeszukało warszawskie biuro R4S. W październiku 2021 agencja zakończyła działalność.
Teksty o „układzie wrocławskim” znalazły się w finale nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego, a także były nominowane do nagrody Grand Press.
Wszystkie publikacje na ten temat znajdą Państwo tutaj.
Poznaliśmy powody, dla których CBA zajęło się w 2016 roku byłym rzecznikiem PiS Adamem Hofmanem i związanymi z nim ludźmi. Grupę tę – ze względów, które opisujemy w tekście – nazwaliśmy “układem wrocławskim”.
Jak ustaliliśmy, operacja specjalna CBA o kryptonimie „Argon”, w ramach której agenci sprawdzali m.in. interesy agencji piarowej Hofmana – R4S – została spalona w wyniku przecieku. Niedługo potem “układ wrocławski” znów odżył. Do dziś ma ogromne wpływy.
Gdy trzy tygodnie temu wysłaliśmy pytania do bohaterów tekstu, agencja R4S doniosła na nas do prokuratury.
Nasi bohaterowie pochodzą z Wrocławia lub robią tu biznesy. Część z nich to koledzy ze studiów na Uniwersytecie Wrocławskim. Oprócz przyjaźni i interesów łączy ich znajomość z Adamem Hofmanem. To partner w słynnej PR-owej agencji R4S, były wpływowy rzecznik PiS. I - wg naszych informatorów - pomysłodawca powołania Polskiej Fundacji Narodowej.
Jest też jednym z promotorów kariery Daniela Obajtka. Do dziś część członków „układu wrocławskiego” ma z prezesem Orlenu świetne relacje.
Oprócz Hofmana ważnymi osobami w tej grupie są:
We Wrocławiu i w Warszawie trzon grupy uchodził za wszechmocny, a „układowi wrocławskiemu” nie zaszkodziła nawet niechęć prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Wielu z jego członków wykorzystywało i wykorzystuje koneksje z obecną władzą do zarabiania pieniędzy. Obsadzali spółki skarbu państwa na początku rządów PiS i do dziś mają dobre relacje z ich menedżerami.
Jest październikowy wieczór 2014 roku, Madryt. Przez Plaza Mayor chwiejnym krokiem przetacza się grupa podchmielonych Polaków. Wydzierają się, ktoś pokazuje środkowy palec, ktoś udaje, że sika, w końcu się wywraca.
To politycy PiS: rzecznik partii Adam Hofman, Dawid Jackiewicz, Adam Rogacki i Mariusz Antoni K. Młodzi, wyszczekani, pewni siebie, często goszczą w programach publicystycznych. W grupie pijanych są też ich żony.
I to od nich zacznie się „afera madrycka”. „Fakt” opisze, jak w trakcie lotu do Hiszpanii kobiety wdały się w awanturę ze stewardesą, która zwróciła im uwagę, że na pokładzie nie wolno pić własnego alkoholu. Imprezą w Hiszpanii zaczynają interesować się także inne media. Okazuje się, że Hofman, K. i Rogacki wzięli z kasy Sejmu w sumie kilkanaście tysięcy złotych na podróż samochodami, a faktycznie polecieli tanimi liniami.
Dla PiS, które marzy o przejęciu władzy w 2015 roku, medialny serial o posłach skandalistach i krętaczach to szkodliwa wpadka. Hofman, Rogacki i K. zwracają pieniądze, ale i tak wylatują z partii. Jackiewicz nie ponosi konsekwencji, bo jako jedyny z tej grupy za wyjazd zapłacił z własnej kieszeni.
W ślad za trójką z Madrytu znika z PiS także Zbigniew Girzyński. Gdy „Newsweek” odkrywa, że on również rozlicza podróż samochodem, choć wraz z matką lata samolotem, poseł jest zdenerwowany. Po pytaniu dziennikarza wybiega z posiedzenia sejmowej komisji i już nigdy nie wraca. „Na sali została po nim tylko marynarka" - notuje tygodnik.
Ekipa z Madrytu na niemal rok wypada z mediów i polityki. Prokuratura w tym czasie prowadzi śledztwo w sprawie doprowadzenia Sejmu do „niekorzystnego rozporządzenia mieniem”.
Gdy jesienią 2015 roku PiS wygrywa wybory, Hofman, K., Rogacki i Jackiewicz wracają do obozu władzy. 25 października, w wieczór wyborczy, reporter „Newsweeka” opisuje wizytę Hofmana w kuluarach sztabu wyborczego PiS. Relacjonuje jego rozmowę z prezesem PiS.
Kaczyński: "O, pojawił się syn marnotrawny". Hofman: "Syn marnotrawny jest tutaj [wskazuje na Jacka Kurskiego, przyszłego prezesa TVP]. Ja byłem wierny ojcu. I nie dostałem utuczonego cielaka".
Na „cielaka” były rzecznik PiS nie będzie długo czekać. Jego przyjaciel Dawid Jackiewicz zostaje ministrem skarbu, a Hofman z innymi kolegami zakłada PR-ową spółkę R4S. I, jak donosi „Newsweek”, regularnie bywa w resorcie skarbu. Gdy pytamy dziś Jackiewicza, czy Hofman ustalał z nim składy zarządów państwowych spółek, zaprzecza. Ale gdy w 2015 roku informacje o tym podawały media – „Dziennik Gazeta Prawna”, „Forbes”, „Newsweek” - ani Jackiewicz, ani Hofman ich nie prostowali.
Hofman z Jackiewiczem przyjaźnią się od lat. Znają się z Wrocławia. Gdy w 2002 roku Jackiewicz został wiceprezydentem miasta, Hofman był jego asystentem. W 2005 obaj zostali posłami PiS.
Co z pozostałymi bohaterami „afery madryckiej”? Ustalamy, że Adam Rogacki pracował dla R4S, w latach 2015-2016 dostał przelewy na blisko 80 tys. zł. Potem, okrężną drogą, przez spółkę PL2012+, zarządzającą Stadionem Narodowym, trafił do firmy Orlen Paliwa. Jest w niej do dziś.
Zbigniew Girzyński ma zlecenia m.in. z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, też pracuje dla R4S (agencja przelewa mu 152 tys. zł w latach 2015-2016). W 2019 roku ściąga swojego syna na staż do agencji Hofmana.
Mariusz Antoni K. zakłada własną spółkę, potem zostaje prezesem państwowego Polskiego Holdingu Obronnego. Nominacja powoduje medialny skandal i K. szybko traci posadę.
31 grudnia 2015 roku, dwa i pół miesiąca po wyborach, prokuratura bez rozgłosu umarza sprawę „afery madryckiej”. Uznaje, że nie doszło do „doprowadzenia Sejmu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem”.
Przełom lat 2015 i 2016 to kluczowy moment dla grupy, którą opisujemy.
Wspólni znajomi ministra Jackiewicza i Hofmana wchodzą do zarządów i rad nadzorczych Grupy Azoty, KGHM, LOT, Totalizatora Sportowego, Tauronu czy Energi. Powstaje ciekawa zależność: gdy prezesem jakiejś spółki zostaje człowiek ministra sprawiedliwości, do zarządu dołącza też osoba rekomendowana przez Jackiewicza i Hofmana. I odwrotnie.
Świetnie rozwija się też R4S.
Z wyliczeń CBA, które zdobyliśmy, wynika, że w ciągu niewiele ponad roku od otwarcia przez agencję rachunku bankowego, na jej konto wpływa ponad 4,3 mln zł, w tym prawie 1,2 mln zł z państwowych firm lub ich spółek-córek.
Na przełomie 2015 i 2016 roku do Warszawy ściąga Robert Pietryszyn, działacz PiS i prezes stadionu we Wrocławiu. To najbliższy przyjaciel Hofmana, przed laty świadek na jego ślubie. Ich relacje już w 2014 roku badało CBA, bo Pietryszyn w czasie gdy Hofman był posłem PiS, kilkanaście razy przelewał mu na konto duże kwoty, a w gotówce przekazał mu równowartość dobrego auta. Sprawa skończyła się umorzeniem. Śledczy uznali jedynie, że Hofman nie zapłacił od pożyczki należnego podatku, co jest tylko wykroczeniem. I już się przedawniło.
W styczniu 2016 Pietryszyn dostaje posadę w zarządzie PZU, a stamtąd przechodzi do Lotosu, już jako prezes koncernu. Obie firmy kontroluje Jackiewicz jako minister skarbu.
Szlakiem Pietryszyna robi karierę rzecznik prasowy wrocławskiego stadionu Adam Burak. Najpierw awansuje do PZU, a potem zostaje w Lotosie szefem marketingu. Później - w lutym 2018 roku - przejdzie do Orlenu, którego prezesem zostaje Obajtek. Dziś Burak jest wiceprezesem tego koncernu.
Partyjna centrala PiS przy Nowogrodzkiej początkowo nie reaguje, kiedy Hofman z Jackiewiczem budują swoją pozycję w państwowych spółkach.
W połowie stycznia 2016 roku „Newsweek” publikuje tekst o agencji R4S i Hofmanie, a sam bohater zawadiacko uśmiecha się z okładki. Tytuł: „Adam Hofman sprawdza się w biznesie”. „Z okna jego gabinetu na 26. piętrze siedziba PiS wydaje się mała i brzydka, ale były członek partii już się tym nie martwi. Dziś sprawdza się w biznesie i do polityki go nie ciągnie. Gdy kogoś to dziwi, pyta: »Miałem kopać rowy?«” - zaczyna się tekst. To kolejna publikacja o byłym rzeczniku PiS.
I moment, w którym CBA postanawia sprawdzić, jak wygląda układ tworzony przez niego i Jackiewicza.
W kwietniu 2016 roku we wrocławskiej delegaturze Biura rozpoczyna się tzw. rozpracowanie operacyjne pod kryptonimem „Argon”.
Agenci zakładają podsłuchy i zaczynają dyskretnie zbierać informacje o działalności grupy, którą podejrzewają o wykorzystywanie w biznesie politycznych koneksji.
CBA obserwuje, jak Hofman latem 2016 roku spotyka się z prezesami spółek skarbu państwa, działając ze zdwojoną energią. "To Hofman wpadł na pomysł stworzenia Polskiej Fundacji Narodowej" - mówi nam biznesmen związany z „układem wrocławskim”.
Oficjalnie ojcem pomysłu utworzenia PFN jest minister Jackiewicz. Ogłasza go wspólnie z premier Szydło w lipcu 2016. Na budżet Fundacji - początkowo 100 mln zł, a dziś już 200 mln zł rocznie - ma zrzucać się 17 spółek skarbu państwa. PFN ma „promować wizerunek Polski” zagranicą.
"Na Forum Ekonomicznym w Krynicy we wrześniu 2016 roku odbyła się wielka impreza inaugurująca działalność Fundacji. Plotkowano, że to pomysł skrojony pod chłopców z Wrocławia" - mówi nasz kolejny rozmówca.
Sprawdzamy. W Krynicy rzeczywiście odbyła się promocja nieistniejącej jeszcze wówczas PFN. Współorganizował ją państwowy Tauron, którego prezesem był wówczas Remigiusz Nowakowski. On też pochodzi z Wrocławia, jest wieloletnim znajomym Jackiewicza i Hofmana.
Według naszego rozmówcy, biznesmena związanego z „układem wrocławskim”,
Polska Fundacja Narodowa miała powstać po to, by ludzie Hofmana nie musieli „kołatać do stu drzwi i żebrać o pieniądze, tylko żeby kasa ze spółek skarbu państwa spływała do jednego miejsca”.
Jeden z pracowników Orlenu mówi: "PFN to był ich fajny plan na »niechodzenie« po spółkach. W Krynicy urządzili oficjalne otwarcie fundacji, Girzyński miał być jej szefem, potem w żartach tytułowali go złośliwie »panem prezesem«. Na imprezie byli wszyscy ważni, wszystkie szychy ze spółek skarbu państwa. Uważam, że wymyślili tę fundację, żeby przez nią pieniądze z państwowych spółek trafiały do R4S".
Ale sprawy potoczyły się inaczej. Kilka dni przed Forum w Krynicy Hofman jedzie na Nowogrodzką, gdzie zostaje przyjęty przez Jarosława Kaczyńskiego. Po powrocie z siedziby PiS przyzna znajomym, że rozmowa potoczyła się niepomyślnie, a wokół niego i Jackiewicza dzieje się „coś złego”.
Na biurku Kaczyńskiego – wg naszych źródeł w PiS – leżą już wtedy informacje z analizy CBA na podstawie ustaleń z operacji „Argon”.
Według rozpracowania operacyjnego CBA, przez pierwszych kilka miesięcy rządów PiS do R4S płyną lukratywne zlecenia ze spółek skarbu państwa, m.in. z Grupy Azoty, Polskiego Holdingu Nieruchomości, Polfy Tarchomin, Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, KGHM, MS TFI i Polskiej Spółki Gazowniczej. Same Azoty, zaraz na początku rządów PiS, zawarły z agencją Hofmana sześć umów na kilkaset tysięcy złotych.
Agenci odkrywają też, że kancelaria prawna, której współwłaścicielem jest Dominik Hunek (prywatnie reprezentuje Jackiewicza w jednej z jego spraw) dostaje kilka kontraktów z Tauronu. Hunek zostaje też członkiem rad nadzorczych PLL LOT i KGHM. A Przemysław Lis, z tej samej kancelarii, trafia do rady nadzorczej Azotów.
Pytamy byłego ministra o ten ewidentny konflikt interesów. Jackiewicz odpowiada, że ekipę Hunka wysyłał do spółek skarbu państwa, bo sięgał po „specjalistów z najwyższej półki”.
Z kolei adwokat Michał Czarnik, który według raportu CBA, trafił do rad nadzorczych KGHM i Tauronu dzięki protekcji Jackiewicza i Hofmana, jako prawnik pomagał w rejestracji spółki R4S i użyczył na jej pierwszą siedzibę adresu swojej kancelarii. Dzisiaj Czarnik zasiada w radach Polskiej Grupy Górniczej, Portów Lotniczych i PGE Centrum.
Co z samą operacją „Argon”? Według naszych ustaleń po kilku miesiącach, jesienią 2016 roku, zostaje ona znienacka przerwana.
Z kilku źródeł wiemy, że powodem jest przeciek – ktoś z CBA informuje o operacji „figurantów” (tak w swoim żargonie służby nazywają rozpracowywanych).
Nasz informator w Biurze: "Podczas prowadzenia sprawy okazało się, że jeden z naszych funkcjonariuszy kontaktował się z figurantami. Niedługo potem przestali ze sobą rozmawiać przez telefony".
Jeden z agentów, do których dotarliśmy, twierdzi, że podczas obserwacji przez CBA Jackiewicz zaczął zachowywać się nietypowo jak na ministra – kupił kilka telefonicznych kart pre-paid, które utrudniały namierzenie właściciela numeru. W tamtym czasie nie trzeba było rejestrować ich na dowód osobisty.
Po przecieku część członków „układu wrocławskiego” zrywa kontakty. A w warszawskiej centrali CBA zaczyna się dyskretne sprawdzanie, co naprawdę stało się w delegaturze we Wrocławiu.
Ktoś łączy kropki - zauważa, że dziwne zachowanie „figurantów” zbiegło się z awansem Piotra S. To wieloletni znajomy Pietryszyna ze studiów na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego, od lat agent CBA.
Na początku „dobrej zmiany” zostaje powołany na stanowisko naczelnika jednego z wydziałów delegatury Biura we Wrocławiu.
Piotr S., jako naczelnik, drogą służbową miał dowiedzieć się o operacji „Argon”. I nie tylko o niej - w osobnym postępowaniu agenci z Wrocławia badają działalność Mariusza Antoniego K. i Bartłomieja Misiewicza.
Do CBA dotarła bowiem oferta firmy byłego posła PiS - zawiera m.in. cennik spotkań z politykami.
Za miesięczny abonament K. gwarantuje minimum trzy spotkania w miesiącu z decydentami. Bez abonamentu - od 5 do 30 tys. zł za spotkanie „w zależności od pozycji i znaczenia danej osoby”.
Po wykryciu przecieku gęstnieje atmosfera wokół Piotra S. "Zepsuł chłopakom pracę" - mówi nam wprost wysoki rangą funkcjonariusz CBA.
S. zostaje najpierw przesunięty do dyspozycji kierownictwa Biura. Przychodzi do pracy, ale nic nie robi. W połowie 2017 roku zostaje zwolniony z CBA. Ale Biuro musi się przyznać do klęski: nie ma jednoznacznego dowodu, że to on stoi za przeciekiem.
Stanowisko traci również Przemysław K., szef delegatury we Wrocławiu. "Dyrektor miał problemy przez Piotra" – opowiada jeden z naszych rozmówców. Piotr S. nie chce z nami rozmawiać. Jackiewicz, jako jeden z niewielu, odpowiada na nasze pytania. Twierdzi, że nic nie wie o przecieku i samej operacji „Argon”.
CBA nie zdołało zebrać materiału procesowego w sprawie „układu wrocławskiego”. Ale zbiera wystarczająco dużo materiału, żeby na Nowogrodzkiej zapadła decyzja o dymisji Jackiewicza.
We wrześniu 2016 roku w Krynicy Kaczyński unika ludzi z „układu wrocławskiego”. Kilka dni po Forum Ekonomicznym obraduje w Warszawie rada polityczna PiS. Prezes partii ostrzega swoich posłów, że „są ludzie, którzy powołują się na jego wpływy, opowiadają, że on stał za niektórymi nominacjami”.
"Mówił też, że cwaniaczki kręcą się wokół PiS i zarzucane są brudne sieci" - opowiadał „Wyborczej” polityk PiS.
Kaczyński podkreśla też, że „dobra zmiana” obiecywała walczyć z układami, a nie tworzyć własne. Jackiewicz już wie, że to jego polityczny koniec. Przed spotkaniem z Kaczyńskim na Nowogrodzkiej pędzi na inną rozmowę. Paparazzi „Faktu” robią mu zdjęcie w knajpie przy ul. Pięknej w Warszawie. Przy stoliku siedzą też Hofman z Pietryszynem.
Wizyta na Nowogrodzkiej jest krótka - Jackiewicz nie ma szans dojść do słowa i żegna się z rządem.
Czy Kaczyński - jak twierdzą nasi informatorzy - rzeczywiście dostał na biurko poufne informacje CBA na temat operacji „Argon”? Od kogo? Wysyłamy pytania do centrali partii i jej rzecznika - pozostają bez odpowiedzi.
Dzień po dymisji Jackiewicza PiS ogłasza, że zgodnie z decyzją ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego służby skontrolują umowy na doradztwo i PR w 66 państwowych spółkach. Posady w państwowych firmach jeden po drugim tracą nominaci Jackiewicza. Z fotelem prezesa Grupy Lotos żegna się Pietryszyn.
Ale „układ wrocławski” zachowuje wpływy tam, gdzie ma bliskie relacje na szczycie - jak w Lotosie, PGE czy Orlenie.
"Hofman z Obajtkiem mają chemię co najmniej od 2011 roku, gdy Obajtek wypłynął jako pisowski rzutki wójt Pcimia" - mówi nasz informator z R4S. "Nie przypadkiem luksusowe mieszkania na warszawskim osiedlu Awangarda kupili obok siebie żona Hofmana, Burak i Obajtek".
W listopadzie 2015 roku Obajtek jest już szefem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, zarabia ok. 25 tys. zł. „Układ wrocławski” pozwala mu jeszcze dorobić. W połowie 2016 roku Obajtek jest już w dwóch radach nadzorczych - pomorskiego Dalmoru (nadzoruje go Jackiewicz) i spółki Lotos Biopaliwa (podlega Pietryszynowi). Z ujawnionych przez samego Obajtka oświadczeń majątkowych wynika, że w latach 2016-2017 zarobił w Lotosie Biopaliwa 444 tys. zł. Dalmor wypłacał mu 5 tys. zł miesięcznie.
Mówi nasz rozmówca z otoczenia premiera Mateusza Morawieckiego:
"Obajtek jest plastyczny, Hofman to wyczuł. Miał możliwości ustawiać go w wielkim świecie, zainwestować w niego, z Dyzmy zrobić menedżera".
Z notatki CBA wynika, że w czasie trwania operacji „Argon” Dalmor zasilił konto R4S kwotą 49 tys. zł.
Niedługo po dymisji w Lotosie Pietryszyn wypływa jako partner w spółce R4S. Z agencją Hofmana ma współpracować również Adam Burak. Pytana o tę współpracę R4S nie odpowiada, podobnie jak Burak. "Pracował przez kilka miesięcy, ale po tym czasie uznał, że to jednak nie dla niego" - opowiada nam pracownik R4S.
Po kilku miesiącach Burak trafia do państwowej Energi, której prezesem jest już Obajtek. Zostaje wiceszefem ds. marketingu. A gdy Obajtek przechodzi do Orlenu, Burak idzie za nim.
"To ja go stworzyłem" - tak, wedle krążącej anegdoty, miał się chwalić na jednej z imprez Orlenu Pietryszyn, poklepując dzisiejszego wiceprezesa koncernu po ramieniu.
Wiceprezes Orlenu odmówił odpowiedzi na wszystkie pytania, które do niego wysłaliśmy.
Co dzieje się ze zwolnionym z CBA Piotrem S.? Po odejściu ze służby w 2017 roku zaczyna własną działalność z pogranicza doradztwa i usług detektywistycznych. Publicznie chwali się, że jest byłym funkcjonariuszem i że rozpracowywał senatora Stanisława Gawłowskiego z PO i Józefa Piniora. Znaleźliśmy nitkę, która łączy Piotra S. z „układem wrocławskim”.
Wiosna 2019 rok, Dolny Śląsk. O wielomilionowy kontrakt na wywóz śmieci z Wrocławia walczą firmy Alba i Chemeko. Obie wynajmują własnych PR-owców. Do Rudnej Wielkiej przyjeżdża w maju 2019 roku ekipa Elżbiety Jaworowicz ze „Sprawy dla reportera” w TVP. Filmują przed wysypiskiem dwie grupy - protestujących mieszkańców oraz pracowników Chemeko twierdzących, że wysypisko śmieci to miejsca pracy.
Wśród tych ostatnich jest człowiek w czerwonej bluzie. To Jakub Michalski - w latach 2017-2019 pracownik R4S. Odnajdujemy go na zdjęciach z firmowej imprezy, siedzi obok Pietryszyna.
W rozmowie telefonicznej potwierdza, że pracował dla spółki Hofmana. Czy reprezentował ją także w sprawie Chemeko? Na to i inne pytania Michalski już nie odpowie.
Do jednej z działaczek walczących ze składowiskiem Chemeko zgłasza się zaś Piotr S. Po rozmowie kobieta składa doniesienie na policję o próbie przekupstwa, ale sprawa zostaje umorzona.
Piotr S. spotyka się również z biznesmenem zaangażowanym w protest, który jest właścicielem gruntu obok wysypiska. Miał go pytać, za ile chciałby sprzedać nieruchomość. Biznesmen twierdzi, że nie chciał odpowiedzieć, bo bał się, że zostanie wrobiony w składanie korupcyjnych propozycji.
Przesłuchiwany w tej sprawie przez policję Piotr S. przyznaje: „Współpracowałem z grupą Chemeko i wykonywałem dla nich pojedyncze działania od lutego do sierpnia lub września 2018 roku”.
Pytamy Piotra S., dlaczego zarząd Chemeko wypiera się dziś współpracy z nim? Czy w 2019 roku działał na zlecenie R4S? Odpisuje: „Informuję, iż (...) pytania zawierają absurdalne tezy oraz odniesienia do nieprawdziwych zdarzeń. Każda próba dalszego naruszania przez kogokolwiek dobrego imienia mojego lub mojej rodziny, polegającego na próbie stawiania w złym świetle, spowoduje konieczność dochodzenia przez nas swych praw na drodze sądowej”.
Po przygodzie ze śmieciami Piotr S. wiąże się z jedną z wrocławskich uczelni. Jego żona wciąż jest funkcjonariuszką wrocławskiego CBA.
Spółka R4S zaprzeczyła, że pracowała dla Chemeko. Samo Chemeko też.
Zapowiedziana kontrola 66 państwowych spółek doprowadza do wszczęcia śledztwa przez prokuraturę w Radomiu, ale toczy się ono do dzisiaj po cichu, z dala od zainteresowania opinii publicznej. Nikomu nie postawiono zarzutów.
Zbigniew Girzyński od 2019 roku znów jest posłem. Kampanię, za skromne pieniądze, zleca w części R4S.
"Zbyszek zapierał się, że nie wróci do polityki, ale Hofman namawiał go, żeby wrócił do Sejmu. Gdy razem pracowaliśmy w R4S, Zbyszek w Sejmie bywał regularnie"
- opowiada nam były pracownik agencji Hofmana.
Spytaliśmy Girzyńskiego o działalność w grupie z Wrocławia. Nie odpowiedział. Jako swego społecznego asystenta wprowadza do Sejmu Kacpra Godka, byłego pracownika agencji Hofmana.
„Kadry” spółki R4S znalazły drogę do wielu stanowisk państwowych.
Jakub Michalski, którego nagrała ekipa Jaworowicz, w 2019 roku ma już swój biznes i pracuje przy parlamentarnej kampanii Przemysława Czarneckiego z PiS, a w 2020 roku - przy prezydenckiej kampanii Andrzeja Dudy.
Były współpracownik R4S Karol Kotowicz to dziś sekretarz dyrektora Centrum Informacyjnego Rządu. Związana z R4S Aleksandra Osman jest dziś rzeczniczką wojewody dolnośląskiego Jarosława Obremskiego.
A Piotr Wojtyczka, który w 2017 roku otwierał wrocławską filię agencji R4S, jest dziś wiceprezesem Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Jego żona od 2016 roku pracuje dla państwowego Lotosu. Wojtyczkowie to sąsiedzi Obajtka, Buraka i Hofmana na warszawskim osiedlu Awangarda.
Dawid Jackiewicz jak wańka-wstańka odnajduje się najpierw w GetBacku, potem pracuje dla Radosława Tadajewskiego, a ostatnio w Unipetrolu, czeskiej spółce-córce Orlenu. Według naszych źródeł zgodę na jego zatrudnienie musiała wydać centrala PiS na Nowogrodzkiej. Trwało to jakiś czas, bo Kaczyński nie od razu zaakceptował tę kandydaturę.
„Okoliczności mojego zatrudnienia w Unipetrolu mają charakter czysto prywatny” - odpisze nam Jackiewicz na pytanie o konkurs, w którym zdobył stanowisko.
Współpraca: Wojciech Cieśla, Fundacja Reporterów
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze