0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Wspólne wystąpienie Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza ma być wstępem do rozmów o wspólnych postulatach programowych. Liderzy PSL i Polski2050 dystansowali się jeszcze od pytań o ewentualny wspólny start w wyborach. Natomiast klub parlamentarny Koalicji Obywatelskiej już w poniedziałek wieczorem omawiał sytuację, jaka tworzy się po nawiązaniu współpracy przez Hołownię i Kosiniaka-Kamysza. OKO.press rozmawiało o tym z politykami opozycji – zarówno z Koalicji Obywatelskiej, jak i Polski 2050.

Liderzy Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego wystąpili razem na konferencji prasowej w Senacie we wtorek 7 lutego przed południem.

„Staje dziś przed wami dwóch liderów najstarszej i najmłodszej z polskich partii politycznych” - tak zaczął Szymon Hołownia. I szybko przeciął spekulacje dotyczące tego, że na wspólnym wystąpieniu obie partie mogą ogłosić wspólny start w wyborach. „Tak, chcemy stworzyć jedną listę. Jedną listę spraw do załatwienia. Coś na co Polacy czekają już od tak dawna – mając dość politykierstwa i zabijanek, które toczą się nad nami” – mówił Hołownia.

„Dzisiaj trwa wielka wojna o to, za których rządów ludziom żyło się w Polsce biedniej. A my chcemy, żeby ktoś wreszcie powiedział, jak sprawić, żeby ludzie byli choć trochę bogatsi” – wyjaśniał.

Przeczytaj także:

Hołownia: Nie będziemy reaktywni ani wobec PiS, ani wobec Platformy

Już po tym wystąpieniu OKO.press zapytało Szymona Hołownię, jak wyobraża sobie współpracę z PSL – i jakie tematy mogą okazać się szczególnie problematyczne podczas tworzenia „wspólnej listy spraw do załatwienia”.

„Są takie kwestie. Mogą pojawić się na przykład rozbieżności związane z prawem łowieckim albo z hodowlą przemysłową. Ale my nie zamierzamy tworzyć wspólnej partii. Chcemy określić, co nas łączy a co nas dzieli – mówię tu zarówno o wspólnej liście postulatów, jak i o protokole rozbieżności” – mówi nam Hołownia. I dodaje, że Polska 2050 dogada się bez problemu z PSL między innymi, jeśli chodzi o „ustrój Polski, samorządy, zieloną energię oraz mnóstwo innych spraw”. Łączy je też podejście do aborcji: obie partie nawołują do referendum.

„Razem z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem pokazaliśmy dzisiaj, że możemy prowadzić własną aktywną politykę. Nie będziemy reaktywni ani wobec PiS-u, ani wobec Platformy” – mówi Hołownia.

Tworząc swoją „wspólną listę spraw”, Hołownia i Kosiniak-Kamysz chcą też zademonstrować, że są w stanie współtworzyć rząd po wyborach.

„Jeśli nie nauczymy się ze sobą rozmawiać, to jak mamy zrobić wspólny rząd?” – pyta w rozmowie z OKO.press jeden z polityków Polski 2050. I od razu dodaje, że jego zdaniem to współpraca w kole parlamentarnym nauczyła partię negocjowania postulatów. „Na początku było ciężko” — przyznaje. Rzeczywiście – parlamentarną reprezentację Polski2050 tworzą posłowie z bardzo różnych politycznych środowisk. Do partii należeli na przykład i wywodząca się z Lewicy Hanna Gill-Piątek, i Paweł Zalewski, niegdyś współtworzący Przymierze Prawicy, a potem PiS, następnie w szeregach Platformy Obywatelskiej.

[AKTULIZACJA, 8 lutego:] Hanna Gill-Piątek opuściła Polskę 2o50 dzień po rozpoczęciu przez tę partię współpracy z PSL. "Dziś opuszczam partię Polska 2050 Szymona Hołowni. Bardzo się cieszę, że Polska 2050 weszła na nową drogę, ale nie jest to już moja droga" - napisała na Twitterze.

Czy PSL i Polska 2050 do siebie pasują?

„Władek i Szymon siądą na poważnie do wspólnego programu. Nie będzie ogłoszenia koalicji. W tej sprawie nie ma żadnej decyzji. Może to będzie zaczątek wspólnych list, kto to wie. Na razie jednak widzimy pierwszy krok do budowy wzajemnego zaufania” – mówił nam jeszcze przed wystąpieniem Hołowni i Kosiniaka-Kamysza jeden z polityków Polski 2050.

„Nigdy nie było tak blisko” – odpowiada dobrze poinformowany polityk PSL, którego pytamy, co wyrośnie z tej współpracy.

„PSL zawsze przedkładał współpracę z nami nad współpracę z wszystkimi innymi środowiskami, te rozmowy już jakiś czas dojrzewały” – dodaje nasz rozmówca z Polski 2050.

Choć rozmowy między PSL a partią Hołowni trwały od dawna, pierwszą jaskółką większego zbliżenia było spotkanie w Płocku 17 grudnia 2022. Wtedy nieoczekiwanie Szymon Hołownia pojawił się na spotkaniu Kosiniaka-Kamysza.

Scenariusz współpracy może być korzystny dla obu partii. W rozmowie z OKO.press omawiali go badacze postaw społecznych z IPSOS - Katarzyna Lusińska i Marcin Hinz. „To ma sens. Są [PSL i Polska 2050 - przyp. red] w miarę spójni programowo. Żadna z tych partii nie jest o skrajnościach. PSL zawsze dopasowywał się do swoich koalicjantów. Polska 2050 jest projekcyjna, tam jest mieszanka ludzi, z różnych ugrupowań. W tym momencie to Polska 2050 ma większe poparcie, ale PSL ma silniejsze struktury. I być może to by ich równoważyło” – mówili nam eksperci z IPSOS.

Do ewentualnego wspólnego startu Polski 2050 i PSL jest jednak nadal jeszcze daleko. Pytanie też, jak miałoby to w praktyce wyglądać: koalicja dwóch partii? Taka lista musiałaby przekroczyć 8 proc. w wyborach. Obie partie uważają dziś, że nie byłby to problem. Nasz informator z Polski 2050 twierdzi, że według wewnętrznych badań przeprowadzonych osobno przez Polskę 2050 i PSL wspólny blok wyborczy tych dwóch partii mógłby liczyć na kilkanaście procent głosów.

Na razie ma powstać jedynie niewielki zespół programowy z udziałem PSL. Polsce 2050 zależy, żeby należeli do niego nie tylko politycy, ale też eksperci i aktywiści.

Polityk Polski 2050: Szymon nie przyjdzie do Tuska na kolanach

Nie oznacza to jednak, że scenariusz wspólnej listy obejmującej te dwie partie należy uznać za nieprawdopodobny. W Polsce 2050 dominuje obecnie przekonanie, że Platforma Obywatelska traktuje z góry inne opozycyjne środowiska i nie potrafi rozmawiać z nimi po partnersku.

„Czy Kosiniak Kamysz ufa Tuskowi? Albo Lewica? Zresztą nikt nikomu nie ufa. To jest efekt wieloletniej sytuacji na opozycji, przez lata nikt nie dbał o budowanie zaufania. Liderów opozycji nawet się nie da zaciągnąć na wspólną konferencję prasową” - mówi nasz rozmówca z Polski 2050.

Po czym dodaje: „Z Tuskiem nie da się umówić, jemu jest na rękę, żeby obniżać zaufanie do Szymona. Cały czas liczy na to, że zbije nasze poparcie do 7-8 procent i przyjdziemy na kolanach, Szymon szybciej by się zgodził po dobroci niż na kolanach”.

Ale jest coś jeszcze. W Polsce 2050 dość otwarcie stawiane jest pytanie, czy w wypadku zawarcia sojuszu z Platformą, problemem dla części potencjalnych wyborców partii Hołowni nie stałaby się osoba lidera PO. Nasz rozmówca z Polski 2050 zwraca uwagę na kampanię, którą od kilku dni prowadzi PiS: „Tusk znaczy bieda”. Jego zdaniem rezonuje ona nie tylko wśród twardego elektoratu PiS:

„W rocznikach 30-40 latków, w pokoleniu, które wchodziło na rynek pracy za Tuska, pamięta się umowy śmieciowe, rozpowszechnione jest przeświadczenie, że Tusk mógł się postarać bardziej, jest na niego ogromne wkurzenie. Ludzie po latach pamiętają te słowa Komorowskiego: «zmień pracę, weź kredyt». PiS nie marzy o niczym innym tylko, żeby ten słupek Tuska, który rysują w Wiadomościach TVP, symbolizował całą opozycję. A jeśli tak się stanie, to jest pozamiatane”.

Platforma przygląda się sytuacji

Poniedziałkowe spotkanie klubu KO miało w znacznym stopniu przygotować posłów i posłanki na to, co we wtorek ogłosili Hołownia i Kosiniak-Kamysz.

„Obaj zapewne poprawią swoją siłę w negocjacjach z Tuskiem. To się nie podoba przewodniczącemu. Podoba się za to dołom partyjnym, które się cieszą, że jeśli nie powstanie wspólna lista opozycji, będzie więcej miejsc na liście KO” – mówi nam jedna z posłanek Koalicji Obywatelskiej.

I dodaje, że jej zdaniem los wspólnej listy opozycji wcale nie został przesądzony: „Hołownia i Kosiniak-Kamysz chcą pokazać siłę, co jeszcze samo w sobie niczego nie wyklucza na sto procent. Mówią to, co mówią, ale cały czas będą rozmawiać też z Donaldem i grać na porozumienie, ale z inną pozycją negocjacyjną, bo we dwóch mogą więcej negocjować”.

Co na to Koalicja Obywatelska? „Przekaz jest taki, że nie zamykamy tematu wspólnej listy, ale nie mamy więcej czasu. Cały czas jest otwartość na dialog nad szerszą formułą, ale skoro nie ma woli, to budujemy listy i wchodzimy w oficjalny czas prekampanii. Nasi potencjalni partnerzy jakoś się organizują, my się na nich nie oglądamy, idziemy do przodu” - mówi nasza rozmówczyni.

Podczas spotkania padł pomysł, żeby klub parlamentarny co jakiś czas zbierał się nie w Warszawie, ale w innych miejscowościach. Jedna z propozycji była taka, by wyjazdowe spotkania odbywały się nawet co tydzień. Kolejne spotkanie klubu KO odbędzie się już w środę. I też ma być w sporej części poświęcone kwestii Polski 2050.

W poniedziałek w rozmowie z posłankami i posłami KO Donald Tusk powtórzył anegdotę, którą już wcześniej im opowiadał. Szymon Hołownia miał mu powiedzieć prosto w oczy podczas rozmów o głosowaniu w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym: „Musimy podjąć taką decyzję, żeby wam [Platformie] uszczknąć dwa-trzy punkty”.

„To dużo mówi, jeśli chodzi o emocje między liderami” — komentuje posłanka. „To jest jak gra w pokera. Gracze siedzą, mówią: mamy same asy, licytujecie coś lepszego albo my mówimy sprawdzam”.

Kto się kogo boi?

Pytamy więc, jakie emocje dominowały podczas spotkania klubu? Nerwowość, złość czy może rozczarowanie? Odpowiedź zaskakuje: „Zadowolenie”. Skąd to zadowolenie?

„Zadowolone są doły partyjne, posłowie i posłanki, którzy się boją, czy się zmieszczą na liście, skoro to zmierza w stronę tego, by KO szła sama, to się cieszą.

A im ktoś bardziej czuł się zagrożony, tym bardziej się cieszy”.

Nasza rozmówczyni uważa, że Tusk i kierownictwo Platformy są przekonani, że na ostateczną decyzję zostało jeszcze sporo czasu. „Jeszcze sondaże pokażą innym partiom, Kosiniakowi i Hołowni, na ile te ruchy im pomogły. Za chwilę będą wracać z prośbą o rozmowy koalicyjne. Nie wykluczamy, że polaryzacja tak urośnie albo PiS tak zmieni zasady gry, że i tak wrócą po prośbie”.

Część dyskusji podczas spotkania klubu KO była poświęcona nie Hołowni, ale samorządowcom z ruchu TAK! Dla Polski. „Ten temat martwi doły partyjne” — relacjonuje posłanka KO. „Tusk stwierdził, że samorządowcy to też jest Koalicja Obywatelska. Nie traktujcie samorządowców jak konkurencji, bo są nasi — taki był przekaz Tuska. Widać, że sam Tusk nie traktuje samorządowców jako zagrożenia, ale mógł mieć takie sygnały z partii. Niektórzy mogą się obawiać, że jakiś samorządowiec utrudni im dostanie się do Sejmu" — mówi nasza rozmówczyni.

Co się właściwie dzieje na opozycji?

W ostatnim czasie niejeden z wyborców opozycji mógł poczuć pewien niepokój, obserwując dość spektakularne spięcia między opozycyjnymi partiami i ich liderami. W gruncie rzeczy na opozycji wciąż jednak toczy się po prostu gra o możliwie dobre pozycje startowe poszczególnych partii przed nadchodzącą kampanią wyborczą.

W ostatnich tygodniach bardzo poważnie zaiskrzyło na linii Platforma Obywatelska-Polska 2050. Zaczęło się to 21 stycznia, czyli w dniu zjazdu krajowego drugiej z tych partii, na którym Szymon Hołownia ogłosił, że jego ugrupowanie nie podjęło decyzji o wspólnym starcie z Platformą. Ze strony najbardziej oddanych zwolenników Platformy w mediach i mediach społecznościowych na Hołownię i jego partię posypały się za to gromy, zaś zarząd PO zaczął pracować nad scenariuszem startu w wyborach bez żadnej wspólnej listy opozycyjnej i dogadywać się z samorządowcami z ruchu TAK! dla Polski.

Tak naprawdę jednak żadna ostateczna decyzja w sprawie przedwyborczej współpracy opozycji jeszcze nie zapadła. Ani w Koalicji Obywatelskiej, ani też w partii Szymona Hołowni. Choć prawdopodobieństwo powstania jednej wspólnej listy opozycyjnej niewątpliwie zmalało, wciąż mamy do czynienia z etapem, w którym między głównymi aktorami toczy się rozgrywka, której stawką jest zarówno sama formuła startu (wspólnego lub nie) w wyborach, jak i uzyskanie potencjału pozwalającego na zadowalający wynik wyborczy. Ten etap jeszcze trochę potrwa, w rozmowie z OKO.press politycy Platformy określali czas potrzebny im na organizację i przeprowadzenie kampanii wyborczej na około 6 miesięcy.

W świadomości polityków opozycji funkcjonuje myśl, że zostało jeszcze całkiem sporo czasu na podjęcie decyzji — i że musi to nastąpić mniej więcej do kwietnia. Niektórzy spodziewają się decyzji ze strony Donalda Tuska na przełomie lutego i marca. Jest w tym nieco dezynwoltury — zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że PiS wszedł już w fazę prekampanii wyborczej — w ramach trwającej obecnie rozgrywki na opozycji jej uczestnicy działają jednak w sposób względnie racjonalny ze stricte politycznego punktu widzenia:

  • Platforma Obywatelska dąży do zdyskontowania pozycji zdecydowanie najsilniejszej partii opozycyjnej. Dałoby jej to albo uzyskanie dominującej roli w kształtowaniu wspólnej opozycyjnej listy, albo też dość brutalna, polaryzacyjna gra na wykorzystanie mechanizmu „zmarnowanego głosu” — czyli przeciągnięcie przynajmniej części elektoratu pozostałych partii opozycyjnej. W tej chwili testowane to jest na Polsce 2050.
  • Polska 2050 — bardzo dobrze pamiętając o doświadczeniach Nowoczesnej we współpracy z Platformą - zarówno w epoce Koalicji Obywatelskiej jak i przed nią — chce zachować odrębność i nie znaleźć się w pozycji partii satelickiej wobec ugrupowania Donalda Tuska. Tego też oczekuje od partii Hołowni przynajmniej część jej elektoratu. Z kolei samodzielny start może utrudniać Polsce 2050 brak wystarczająco rozbudowanych struktur w regionach i niedostatek odpowiednio rozpoznawalnych politycznych twarzy do budowy własnych list wyborczych.
  • PSL dość konsekwentnie dąży do sojuszu z Polską 2050, zarazem cały czas przeżywając dość poważne rozterki na temat tego, czy dla ludowców korzystny byłby wspólny start z Platformą Obywatelską (chodzi przede wszystkim o elektorat na wsi, zdecydowanie bardziej sceptyczny wobec PO niż wyborcy w miastach). Atutem PSL pozostają ponadprzeciętnie rozbudowane struktury w terenie.
  • Lewica natomiast — zapewne dobrze zdając sobie sprawę z tego, że na opozycji chętnych do wspólnego z nią startu raczej brak — cierpliwie powtarza deklaracje o gotowości do tworzenia wspólnej listy, jednocześnie szykując się na samodzielny udział w wyborach.

Interesy, programy, personalia i elektoraty partii opozycyjnych są na tyle różne, że ideę wspólnej listy wyborczej całej opozycji można powoli odkładać na półkę - z zastrzeżeniem, że szanse na utrzymanie obowiązującego od ostatnich wyborów paktu senackiego wciąż wydają się spore. Nadal jednak nie należy wykluczać i takiego scenariusza, w którym powstaje lista obejmująca 3 z 4 partii opozycji demokratycznej.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze