Prawo się nie zmienia, a technologia pozwala służbom na więcej. Dziś każdego z nas mają one jak na widelcu. Władza na to nie reaguje. Aktywiści z Fundacji Panoptykon chcą więc skłonić unijny Trybunał Sprawiedliwości, by się tym zajął
Aktywiści wspierani przez zajmującą się ochroną prawa do prywatności Fundację Panoptykon i adwokata Artura Kulę żądają od czterech największych telekomów: Plus, Play, Orange i T-Mobile usunięcia danych telekomunikacyjnych zebranych na potrzeby służb w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Chodzi o doprowadzenie do zmiany przepisów, tak żeby polskie służby nie mogły działać poza kontrolą i ponad prawem.
„Działania polskich służb pozostają poza demokratyczną kontrolą. Służby sięgają po informacje od telekomów prawie 2 miliony razy rocznie, bez żadnej kontroli i w różnych celach, np. analitycznych”
– mówi OKO.press Wojciech Klicki z Panoptykonu, jeden z sygnatariuszy wniosku.
„Ja nie mam nic do ukrycia. Ale poza kwestiami prawnymi pojawia się tu kwestia zaufania” – tłumaczy druga sygnatariuszka, Dominika Chachuła z Panoptykonu. – „Mówi się nam, że policja ma dostęp do danych o połączeniach albo lokalizacji i myślimy, że przecież to potrzebne, kiedy szuka się zaginionego dziecka albo groźnego przestępcy. Kiedy jednak dowiadujemy się, że służby pytają o te dane 2 miliony razy rocznie, to musi się pojawić wątpliwość, czy nie dochodzi tu do nadużyć. Chcemy więc doprowadzić do sytuacji, że jeśli służby zajrzą do naszych danych, to tylko w ostateczności i z szacunkiem do nas”.
Firmy telekomunikacyjne mają obowiązek przechowywać dane o połączeniach przez 12 miesięcy, by służbom łatwiej było ścigać „poważne przestępstwa”. Rzecz w tym, że w ten sposób służby mają łatwy dostęp do danych o każdym z nas – także tych, którzy zupełnie nic nie mają na sumieniu.
Przepisy zostały wymyślone prawie 20 lat temu. Wtedy nikomu się nie śniło, jak można takie surowe dane z billingów przetwarzać i co z nich wyciągać.
„Na potrzeby policji wszyscy w Polsce jesteśmy traktowani jak przestępcy: lokalizacja i historia połączeń zbierane są prewencyjnie, nawet jeśli naprawdę nie mamy nic do ukrycia. Skoro my jesteśmy nieustannie kontrolowani, to służby też powinny. A jednak tak nie jest” – pisze Fundacja Panoptykon w komunikacie o złożeniu wniosku do telekomów.
Jak adwokaci i dziennikarze mają w takiej sytuacji chronić informatorów czy klientów? Upominamy się o kontrolę także dla nich – podkreśla Panoptykon.
„Tajemnica adwokacka stanowi fundament wykonywanego przeze mnie zawodu. Ochronie podlega nie tylko treść rozmowy z klientem, lecz również sam fakt jej odbycia, jej długość czy miejsce przebywania w trakcie konsultacji” – mówi cytowany w komunikacie Panoptykonu adwokat Artur Kula, zajmujący się prawami osób LGBTI+ i prawem antydyskryminacyjnym.
„Brak kontroli nad wykorzystywaniem danych telekomunikacyjnych adwokatek i adwokatów naraża zarówno tę grupę zawodową, jak i klientki. Zwłaszcza w przypadku niesienia pomocy prawnej osobom zaangażowanym w działania aktywistyczne”.
Przedsiębiorstwa telekomunikacyjne muszą przechowywać przez 12 miesięcy dane na temat każdego użytkownika ich usług – niezależnie od tego, czy osoba, której dane dotyczą, zrobiła coś złego, czy nie. Cel jest prosty: udostępnianie danych służbom.
W efekcie policjant może – bez ruszania się od biurka, a nawet bez konieczności uzasadniania wniosku i czekania na zgodę sądu czy prokuratora – sprawdzić historię połączeń czy lokalizacji każdego numeru telefonu
– zauważa Panoptykon.
Przepisy, na podstawie których telekomy zachowują dane o naszych połączeniach, wywodzą się z przepisów unijnych z 2006 roku – mówi OKO.press Wojciech Klicki. – To była europejska reakcja na zamachy terrorystyczne w Madrycie i w Londynie. Tylko szybko się okazało, że zbierane dane nie służą tylko do walki z terroryzmem. Unijna dyrektywa mówiła wprawdzie o „poważnych przestępstwach”, ale nie precyzowała, czym one są – co dawało pole do nadużyć. Dlatego ostatecznie została uchylona.
Tyle że do tego czasu wiele krajów, w tym Polska, zdążyły już przepisy o przechowywaniu (retencji) danych telekomunikacyjnych uchwalić. Początkowo dane te u nas miały być przechowywane dwa lata. W 2012 roku udało się ten okres skrócić do roku
– Problem nie w tym, czy dane są w ogóle przechowywane, tylko w tym, na jakich zasadach są udostępniane. Działania polskich służb pozostają poza demokratyczną kontrolą. Służby sięgają po informacje od telekomów prawie 2 miliony razy rocznie, bez żadnej kontroli i w różnych celach, np. analitycznych – wyjaśnia Klicki.
W czasie prac nad przepisami o retencji policja i przedstawiciele służb wyjaśniali, że dalsze skracanie okresu przechowywania danych w ogóle nie pozwoli ścigać przestępstw. I tak już zostało. A, jak zauważa Klicki, w ciągu ostatnich kilkunastu lat gwałtownie wzrosły możliwości wyciągania informacji z surowych danych telekomunikacyjnych o tym, kto do kogo, kiedy i skąd dzwonił. „Zaawansowane technologie do analizy tych danych pozwalają łatwo tworzyć sieć połączeń, sieć kontaktów, trasy, którymi się ktoś przemieszcza. W ten sposób możliwość ingerencji władzy w prywatność jednostki rośnie, choć prawo niby się nie zmienia. W tej sytuacji kwestie związane z kontrolą i nadzorem nad służbami powinny za tym podążać, a nie podążają”.
Europa dawno zorientowała się w problemie – mówi dalej Klicki. – Nie dość, że nie ma już dyrektywy o obowiązku przetrzymywania danych, to jeszcze mamy rozbudowane rzecznictwo TSUE, które pokazuje, jak należy patrzeć służbom na ręce i jak ograniczać ich dostęp do danych tylko do tych, które są naprawdę niezbędne.
Rozwój technologii sprawia, że przepisy o inwigilacji obywateli i pobieraniu danych o nich stają się coraz groźniejsze. Dane pobierane przez firmy telekomunikacyjne to tylko część problemu. Przepisy o podsłuchach są skonstruowane tak, że nie pozwalają sprawować realnej cywilnej kontroli nad tym, co służby robią i w jakim celu. Przyznał to w maju 2024 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka. Wnioskodawcami sprawy była grupa aktywistów, w tym Wojciech Klicki. Zaczęli podobnie jak w tej sprawie – od żądania od służb, by wyjaśniły, czy oni, jako aktywni publicznie obywatele, byli podsłuchiwani. Dostali odmowę, którą zaskarżyli, przechodząc całą ścieżkę prawną – do ETPCz.
Po tym wyroku zarówno minister sprawiedliwości, jak i szef MSWiA zapowiedzieli prace nad przepisami dostosowującymi polskie prawo o kontroli operacyjnej do standardów europejskich.
Wojciech Klicki: Mam do tych zmian duży dystans. Oczywiście są krokiem w dobrym kierunku, ale sędziowie taśmowo zgadzali i zgadają się na podsłuchy nie dlatego, żeby nie pisać uzasadnień, ale dlatego, że nie mają czasu i narzędzi, żeby tym samym się głębiej przyjrzeć. A po drugie – te zmiany dotyczą tylko ABW, CBA i SKW. Nie dotyczą policji i Straży Granicznej, więc dotyczą 7 proc. wniosków o kontrolę operacyjną.
OKO.press: Czyli wy teraz mierzycie w sprawę retencji. A ona oczywiście zakończy się tym, że telekomy odmówią usunięcia waszych danych z ostatniego roku. Powiedzą, że nie mają prawa tego zrobić, bo ustawa zobowiązuje je do przechowywania danych przez 12 miesięcy. I wtedy wy, rozumiem, to zaskarżycie? I znowu trafimy do ETPCz?
Klicki: Nie, tym razem ścieżka będzie inna. Pójdziemy z odmową do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Nie wiemy, jaką decyzję wyda, ale w tej, ale i w poprzedniej kadencji UODO pokazywał, że widzi problem niezgodności polskiego prawa z prawem unijnym. Za każdym razem, kiedy TSUE publikuje wyrok dotyczący tej kwestii, Prezes UODO zwraca się do rządu o zmianę przepisów. I wyjaśnia, dlaczego trzeba to zrobić.
UODO wyda decyzję, a ona trafi do sadu administracyjnego…
A my wtedy wniesiemy, by sąd zadał pytanie prejudycjalne do TSUE. Tym razem chcemy, żeby sprawa tego, co o nas wiedzą służby, trafiła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Będziemy wnosili, by polski sąd zapytał TSUE, czy polskie przepisy prawa komunikacji elektronicznej nakładające obowiązek przechowywania danych i udostępniania są zgodne z Kartą Praw Podstawowych i artykułem 15 Dyrektywy e-Privacy. To jest dyrektywa, na bazie której Trybunał Sprawiedliwości orzeka o wszystkich standardach dotyczących relacji między możliwościami służb a prawem obywateli do prywatności.
Policja i służby
Prawa zwierząt
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Fundacja Panoptykon
Urząd Ochrony Danych Osobowych
Wojciech Klicki
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze