0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Jakub Wlodek / Agencja Gazetafot. Jakub Wlodek / ...

Aktywiści wspierani przez zajmującą się ochroną prawa do prywatności Fundację Panoptykon i adwokata Artura Kulę żądają od czterech największych telekomów: Plus, Play, Orange i T-Mobile usunięcia danych telekomunikacyjnych zebranych na potrzeby służb w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Chodzi o doprowadzenie do zmiany przepisów, tak żeby polskie służby nie mogły działać poza kontrolą i ponad prawem.

„Działania polskich służb pozostają poza demokratyczną kontrolą. Służby sięgają po informacje od telekomów prawie 2 miliony razy rocznie, bez żadnej kontroli i w różnych celach, np. analitycznych”

– mówi OKO.press Wojciech Klicki z Panoptykonu, jeden z sygnatariuszy wniosku.

Przeczytaj także:

„Ja nie mam nic do ukrycia. Ale poza kwestiami prawnymi pojawia się tu kwestia zaufania” – tłumaczy druga sygnatariuszka, Dominika Chachuła z Panoptykonu. – „Mówi się nam, że policja ma dostęp do danych o połączeniach albo lokalizacji i myślimy, że przecież to potrzebne, kiedy szuka się zaginionego dziecka albo groźnego przestępcy. Kiedy jednak dowiadujemy się, że służby pytają o te dane 2 miliony razy rocznie, to musi się pojawić wątpliwość, czy nie dochodzi tu do nadużyć. Chcemy więc doprowadzić do sytuacji, że jeśli służby zajrzą do naszych danych, to tylko w ostateczności i z szacunkiem do nas”.

Firmy telekomunikacyjne mają obowiązek przechowywać dane o połączeniach przez 12 miesięcy, by służbom łatwiej było ścigać „poważne przestępstwa”. Rzecz w tym, że w ten sposób służby mają łatwy dostęp do danych o każdym z nas – także tych, którzy zupełnie nic nie mają na sumieniu.

Przepisy zostały wymyślone prawie 20 lat temu. Wtedy nikomu się nie śniło, jak można takie surowe dane z billingów przetwarzać i co z nich wyciągać.

„Na potrzeby policji wszyscy w Polsce jesteśmy traktowani jak przestępcy: lokalizacja i historia połączeń zbierane są prewencyjnie, nawet jeśli naprawdę nie mamy nic do ukrycia. Skoro my jesteśmy nieustannie kontrolowani, to służby też powinny. A jednak tak nie jest” – pisze Fundacja Panoptykon w komunikacie o złożeniu wniosku do telekomów.

Jak adwokaci i dziennikarze mają w takiej sytuacji chronić informatorów czy klientów? Upominamy się o kontrolę także dla nich – podkreśla Panoptykon.

„Tajemnica adwokacka stanowi fundament wykonywanego przeze mnie zawodu. Ochronie podlega nie tylko treść rozmowy z klientem, lecz również sam fakt jej odbycia, jej długość czy miejsce przebywania w trakcie konsultacji” – mówi cytowany w komunikacie Panoptykonu adwokat Artur Kula, zajmujący się prawami osób LGBTI+ i prawem antydyskryminacyjnym.

„Brak kontroli nad wykorzystywaniem danych telekomunikacyjnych adwokatek i adwokatów naraża zarówno tę grupę zawodową, jak i klientki. Zwłaszcza w przypadku niesienia pomocy prawnej osobom zaangażowanym w działania aktywistyczne”.

Policjant sprawdza billingi bez kontroli sądu

Przedsiębiorstwa telekomunikacyjne muszą przechowywać przez 12 miesięcy dane na temat każdego użytkownika ich usług – niezależnie od tego, czy osoba, której dane dotyczą, zrobiła coś złego, czy nie. Cel jest prosty: udostępnianie danych służbom.

W efekcie policjant może – bez ruszania się od biurka, a nawet bez konieczności uzasadniania wniosku i czekania na zgodę sądu czy prokuratora – sprawdzić historię połączeń czy lokalizacji każdego numeru telefonu

– zauważa Panoptykon.

Przepisy, na podstawie których telekomy zachowują dane o naszych połączeniach, wywodzą się z przepisów unijnych z 2006 roku – mówi OKO.press Wojciech Klicki. – To była europejska reakcja na zamachy terrorystyczne w Madrycie i w Londynie. Tylko szybko się okazało, że zbierane dane nie służą tylko do walki z terroryzmem. Unijna dyrektywa mówiła wprawdzie o „poważnych przestępstwach”, ale nie precyzowała, czym one są – co dawało pole do nadużyć. Dlatego ostatecznie została uchylona.

Tyle że do tego czasu wiele krajów, w tym Polska, zdążyły już przepisy o przechowywaniu (retencji) danych telekomunikacyjnych uchwalić. Początkowo dane te u nas miały być przechowywane dwa lata. W 2012 roku udało się ten okres skrócić do roku

– Problem nie w tym, czy dane są w ogóle przechowywane, tylko w tym, na jakich zasadach są udostępniane. Działania polskich służb pozostają poza demokratyczną kontrolą. Służby sięgają po informacje od telekomów prawie 2 miliony razy rocznie, bez żadnej kontroli i w różnych celach, np. analitycznych – wyjaśnia Klicki.

Liczba wniosków o dane telekomunikacyjne złożonych przez wszystkie uprawnione podmioty w latach 2021–2023. Źródła: Senat: 2023, 2022, 2021.

Po dane telekomunikacyjne może sięgać Policja i dziewięć służb. Ze sprawozdań, które Minister Sprawiedliwości składa do Sejmu i Senatu, wynika, że co roku po billingi i dane o lokalizacji sięgają ok. 1,8 mln razy. Panoptykon podkreśla, że nie wiadomo, ile razy sięgają po dane abonenckie – tej informacji nie muszą sprawozdawać. W latach 2011–2015 zapytania o dane abonenckie sięgały 40 proc. wszystkich zapytań.

Jak wygląda kontrola nad sięganiem po dane telekomunikacyjne?

W teorii sięganie po dane telekomunikacyjne kontrolują sądy – co sześć miesięcy służby składają do sądów okręgowych sprawozdania o uzyskiwaniu danych telekomunikacyjnych. W praktyce jest to fikcja. Jak w przypadku takiego ogromu informacji – na podstawie tabel, w których widnieje liczba „sięgnięć” po dane w podziale na prowadzone sprawy – rzetelnie ocenić prawidłowość pozyskiwania danych? – pyta Panoptykon.

W 2017 roku Fundacja Panoptykon sprawdziła, jak sądy realizują ustawową kontrolę. Okazało się, że praktyka jest różna. W niektórych sądach do stwierdzenia braku nieprawidłowości wystarczyła sama tabela. Inne sięgały po dodatkowe dokumenty w losowo wybranych sprawach. Jeszcze inne poinformowały Fundację, że wyniki kontroli są niejawne.

„Kontrolę przeprowadził Przewodniczący Wydziału XVI Karnego Sądu Okręgowego w Poznaniu i nie stwierdził żadnych uchybień ani nieprawidłowości. W związku z powyższym nie było potrzeby zapoznania się z materiałami uzasadniającymi udostępnienie Policji danych telekomunikacyjnych, pocztowych lub internetowych”. (Fragment odpowiedzi Sądu Okręgowego w Poznaniu na wniosek Fundacji Panoptykon, w którym Fundacja pytała o sposób przeprowadzenia kontroli zasadności pobierania danych przez wielkopolską policję).

W 2023 r. sądy okręgowe i wojskowe sądy okręgowe przeprowadziły 254 kontroli – wszystkie były pozytywne. Czy to możliwe, że służby nigdy nie przekraczają prawa? Byłoby pięknie, ale czy to prawda?

„Nie potrzebowaliśmy afery z inwigilacją polityków Pegasusem, żeby mieć w tej sprawie wątpliwości” – komentuje Klicki.

Po co tyle danych?

W czasie prac nad przepisami o retencji policja i przedstawiciele służb wyjaśniali, że dalsze skracanie okresu przechowywania danych w ogóle nie pozwoli ścigać przestępstw. I tak już zostało. A, jak zauważa Klicki, w ciągu ostatnich kilkunastu lat gwałtownie wzrosły możliwości wyciągania informacji z surowych danych telekomunikacyjnych o tym, kto do kogo, kiedy i skąd dzwonił. „Zaawansowane technologie do analizy tych danych pozwalają łatwo tworzyć sieć połączeń, sieć kontaktów, trasy, którymi się ktoś przemieszcza. W ten sposób możliwość ingerencji władzy w prywatność jednostki rośnie, choć prawo niby się nie zmienia. W tej sytuacji kwestie związane z kontrolą i nadzorem nad służbami powinny za tym podążać, a nie podążają”.

Europa dawno zorientowała się w problemie – mówi dalej Klicki. – Nie dość, że nie ma już dyrektywy o obowiązku przetrzymywania danych, to jeszcze mamy rozbudowane rzecznictwo TSUE, które pokazuje, jak należy patrzeć służbom na ręce i jak ograniczać ich dostęp do danych tylko do tych, które są naprawdę niezbędne.

Strasburg miał pomóc na inwigilację

Rozwój technologii sprawia, że przepisy o inwigilacji obywateli i pobieraniu danych o nich stają się coraz groźniejsze. Dane pobierane przez firmy telekomunikacyjne to tylko część problemu. Przepisy o podsłuchach są skonstruowane tak, że nie pozwalają sprawować realnej cywilnej kontroli nad tym, co służby robią i w jakim celu. Przyznał to w maju 2024 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka. Wnioskodawcami sprawy była grupa aktywistów, w tym Wojciech Klicki. Zaczęli podobnie jak w tej sprawie – od żądania od służb, by wyjaśniły, czy oni, jako aktywni publicznie obywatele, byli podsłuchiwani. Dostali odmowę, którą zaskarżyli, przechodząc całą ścieżkę prawną – do ETPCz.

Po tym wyroku zarówno minister sprawiedliwości, jak i szef MSWiA zapowiedzieli prace nad przepisami dostosowującymi polskie prawo o kontroli operacyjnej do standardów europejskich.

Na razie skończyło się to tylko rozporządzeniem rządu lekko obostrzającym stosowanie podsłuchów

  • Sędziowie wydający na nie zgody otrzymali prawo do informacji, jamki metodami będzie stosowana kontrola operacyjna. Do tej pory mogli udzielić zgony na taką kontrolę w wyraźnie wskazanym okresie, nie zdając sobie zupełnie sprawy, że służby zaatakują człowieka Pegasusem, który pobierze wszystkie informacje z telefonu/komputera, nie tylko ze wskazanego okresu.
  • Poza tym sędzia ma teraz obowiązek uzasadnić swą decyzję – wcześniej musiał wyjaśniać na piśmie tylko odmowę zgody na kontrolę operacyjną.

Wojciech Klicki: Mam do tych zmian duży dystans. Oczywiście są krokiem w dobrym kierunku, ale sędziowie taśmowo zgadzali i zgadają się na podsłuchy nie dlatego, żeby nie pisać uzasadnień, ale dlatego, że nie mają czasu i narzędzi, żeby tym samym się głębiej przyjrzeć. A po drugie – te zmiany dotyczą tylko ABW, CBA i SKW. Nie dotyczą policji i Straży Granicznej, więc dotyczą 7 proc. wniosków o kontrolę operacyjną.

OKO.press: Czyli wy teraz mierzycie w sprawę retencji. A ona oczywiście zakończy się tym, że telekomy odmówią usunięcia waszych danych z ostatniego roku. Powiedzą, że nie mają prawa tego zrobić, bo ustawa zobowiązuje je do przechowywania danych przez 12 miesięcy. I wtedy wy, rozumiem, to zaskarżycie? I znowu trafimy do ETPCz?

Klicki: Nie, tym razem ścieżka będzie inna. Pójdziemy z odmową do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Nie wiemy, jaką decyzję wyda, ale w tej, ale i w poprzedniej kadencji UODO pokazywał, że widzi problem niezgodności polskiego prawa z prawem unijnym. Za każdym razem, kiedy TSUE publikuje wyrok dotyczący tej kwestii, Prezes UODO zwraca się do rządu o zmianę przepisów. I wyjaśnia, dlaczego trzeba to zrobić.

UODO wyda decyzję, a ona trafi do sadu administracyjnego…

A my wtedy wniesiemy, by sąd zadał pytanie prejudycjalne do TSUE. Tym razem chcemy, żeby sprawa tego, co o nas wiedzą służby, trafiła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Będziemy wnosili, by polski sąd zapytał TSUE, czy polskie przepisy prawa komunikacji elektronicznej nakładające obowiązek przechowywania danych i udostępniania są zgodne z Kartą Praw Podstawowych i artykułem 15 Dyrektywy e-Privacy. To jest dyrektywa, na bazie której Trybunał Sprawiedliwości orzeka o wszystkich standardach dotyczących relacji między możliwościami służb a prawem obywateli do prywatności.

Do czterech największych telekomów – firm Plus, Play, Orange i T-Mobile – Wojciech Klicki, Katarzyna Szymielewicz, Dominika Chachuła i adwokat Artur Kula składają wnioski abonentów domagających się usunięcia danych zebranych w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Chcą skorzystać z art. 17 ust. 1 lit. d RODO, który mówi, że mamy prawo żądać usunięcia danych przetwarzanych niezgodnie z prawem.

Spodziewamy się odmowy – przyznaje Panoptykon.

„Niezgodność polskich przepisów o retencji danych z prawem Unii nie budzi wątpliwości. W analogicznych sprawach dotyczących innych krajów zapadło szereg wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które wskazują na taką niezgodność. Jeżeli działające w Polsce firmy telekomunikacyjne będą odmiennego zdania, będziemy mogli złożyć skargi do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. On, zgodnie z zasadą pierwszeństwa prawa Unii, powinien pominąć polskie przepisy naruszające prawo unijne” – komentuje adwokat dr Paweł Litwiński, prawnik specjalizujący się w przepisach o ochronie danych i pełnomocnik wnioskujących. „Także sądy administracyjne, do których sprawa może trafić, zobowiązane są do pominięcia polskich przepisów sprzecznych z prawem Unii”.

Jeśli Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych przyzna aktywistom rację, służby znajdą się już nie poza kontrolą, a poza prawem.

Czym to się kończy? W zeszłym roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uniewinnił osobę podejrzaną o ujawnienia tajemnicy państwowej ze względu na wykorzystanie przez służby niezgodnego z prawem narzędzia do zdobywania obciążających ją informacji – podpowiada Panoptykon.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze